艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Tresure of the past 2 |
Ino oparty o parapet przygl膮da艂 si臋 uwa偶nie kuli, wykonanej najprawdopodobniej ze z艂ota. Nie by艂 w stanie uwierzy膰, 偶e wreszcie wszed艂 w posiadanie artefaktu, jego ojciec straci艂 na poszukiwania ca艂e 偶ycie, on sam trzy lata, a teraz jakby nigdy nic trzyma艂 go w d艂oniach. Na samym pocz膮tku zauwa偶y艂 wygrawerowane jakie艣 znaki, ale niewiele mu m贸wi艂y. Czeka艂 na jakie艣 wie艣ci od Nasado, p贸ki co telefon milcza艂. Nie pozosta艂o nic innego, jak pr贸ba rozszyfrowania zagadki osobi艣cie. Nie warto traci膰 czasu, a mo偶e si臋 uda, wierzy艂 w swoje mo偶liwo艣ci. Podszed艂 do biurka, wyci膮gaj膮c z szuflady kartk臋 papieru oraz o艂贸wek. Wypisa艂 ca艂膮 tre艣膰, wszystkie znaki, jakie zobaczy艂 na kuli.
XXI Zdo艂a yy, I Bratob贸jcza yy, XXII Samego jj, VIII Walka yy, I Bratob贸jcza yj,
XXV Zniszczy jj, XVIII Ich yy, VIII Walka yj, IX Trwa yy, XXIV Siebie jj, XIX Rozdzieli膰 yy, XV Bez ko艅ca, kt贸偶. yy" "
Nie rozumia艂 z tego przekazu absolutnie nic, pr贸bowa艂 kombinowa膰, ale nabawi艂 si臋 przez to tylko b贸lu g艂owy. Zbyt zm臋czony, aby my艣le膰 nad tym teraz po艂o偶y艂 si臋 do 艂贸偶ka, wk艂adaj膮c przedmiot do ma艂ego kuferka schowanego w szafie. Wyci膮gn膮艂 si臋, ziewaj膮c g艂o艣no, jeszcze chwile zastanawia艂 si臋 nad t膮 zagadk膮, lecz sen przyszed艂 bardzo szybko.
** ** ** **
Zawia艂 silniej wiatr, co przyprawi艂o ch艂opaka o dreszcze. Robi艂 si臋 ch艂odniej, najwy偶szy czas, aby wr贸ci膰 do domu. Sko艅czy艂 bawi膰 si臋 w艂osami, kt贸re doprowadzi艂 do koszmarnego stanu, ruszaj膮c wolnym krokiem ku drzwiom wej艣ciowym. Zachwia艂 si臋, ca艂kiem zapomnia艂 o pewnej ma艂ej s艂abostce. Opar艂 si臋 o drzewo, zamykaj膮c na moment oczy.
-Dzi臋kuje bardzo za go艣cin臋. - Aryo znowu si臋 podlizywa艂, najwyra藕niej liczy艂 na cz臋stsze zaproszenia.
-Zawsze b臋dziesz tu mile widziany. - Yuriko da艂a si臋 wci膮gn膮膰 w t膮 gr臋. - A co do Kano... Nie wiem, co si臋 sta艂o... Nie zachowywa艂 si臋 tak nigdy... Nie gniewaj si臋 na niego... - Pewnie go nie zauwa偶yli, sta艂 raczej w ma艂o widocznym miejscu.
-Rozumiem. Porozmawiam z nim... - Albo 艣wietnie gra艂, albo naprawd臋 zrobi艂o mu si臋 przykro. Mihuri poczu艂 uk艂ucie w sercu, to jego wina. - Do widzenia... - Poczeka艂, a偶 gospodyni wr贸ci do swoich zaj臋膰, to musz膮 za艂atwi膰 mi臋dzy sob膮.
-Aryo... - Zawo艂a艂, kolega rozgl膮dn膮艂 si臋, zauwa偶aj膮c blondyna dopiero po chwili.
-Bardzo z艂y jeste艣? - Spyta艂 zmieszany, podchodz膮c bli偶ej.
-Nie... Ponios艂o mnie... - Wyt艂umaczy艂 si臋, wk艂adaj膮c r臋ce do kieszeni.
-Powinienem przeprosi膰... Mo偶e rzeczywi艣cie pozwalam sobie na zbyt wiele...
-Sied藕 cicho. - Stan膮艂 na palcach, aby si臋gn膮膰 do warg ciemnow艂osego. Zawieszaj膮c mu r臋ce na ramionach i przyci膮gaj膮c do siebie, poca艂owa艂 delikatnie w usta. - Nic ju偶 nie m贸w... - Wci膮偶 przytulony, pozwoli艂 przyjacielowi zaczerpn膮膰 powietrza. Na pewno nie spodziewa艂 si臋 takiego obrotu spraw, nie po tym, co wydarzy艂o si臋 w kuchni. Aryo istotnie wygl膮da艂 na zaskoczonego, szybko jednak odzyska艂 w艂adze nad cia艂em. Obj膮艂 blondyna w pasie, przyciskaj膮c mocniej.
-Nie rozumiem ci臋 czasem. - Wyszepta艂 na ucho.
-To nic, ja te偶 nie. - U艣miechn膮艂 si臋 lekko, odsuwaj膮c od partnera. - Do zobaczenia w szkole...
-Na razie. - Zanim odszed艂 poca艂owa艂 jeszcze raz ch艂opaka, kt贸ry patrzy艂 za nim dop贸ki nie znikn膮艂 za rogiem, dopiero wtedy wr贸ci艂 do mieszkania, gdzie od razu legn膮艂 w 艂贸偶ku.
Pogoda znacznie si臋 pogorszy艂a, w nocy zacz膮艂 pada膰 deszcz. Szare niebo, przyprawia艂o o uczucie melancholii. Nic wi臋c dziwnego, 偶e wi臋kszo艣膰 domownik贸w zamiast pracowa膰 nad czymkolwiek, siedzia艂o na kanapie ze wzrokiem utkwionym w telewizor. Nawet Yuriko nie by艂a poch艂oni臋ta przygotowaniami do obiadu, a zwykle od samego rana krz膮ta艂a si臋 po kuchni. W salonie Mihuri wraz z Atsumi rozmawiali, o ile t臋 wymian臋 zda艅 mo偶na tak nazwa膰.
-Podaj mi pilota. - J臋kn膮艂 przeci膮gle starszy z ch艂opc贸w, m艂odszy tylko spojrza艂 na st贸艂 gdzie owy przedmiot le偶a艂.
-Za daleko, nie dostan臋. - Odpar艂 r贸wnie znu偶onym tonem.
-To si臋 rusz, zrobi艂by艣 co艣 po偶ytecznego.
-Odezwa艂 si臋 pracu艣.
-Nie dyskutuj ze starszymi.
-Nie wykorzystuj m艂odszych.
-Nie k艂贸膰 si臋 ze mn膮.
-Ja odpowiadam wielce kulturalnie, w og贸le nie podnosz臋 g艂osu.
Obaj wybuchli g艂o艣nym 艣miechem, patrz膮c na siebie ze szczerym rozbawieniem. Te d藕wi臋ki wywabi艂y Ino ze swej dotychczasowej kryj贸wki, z wyrazu jego twarzy mo偶na by艂o wywnioskowa膰, i偶 nie jest zadowolony.
-Usi艂uje pracowa膰, wi臋c je艣li 艂aska to zachowujcie si臋 ciszej. - Warkn膮艂, wpadaj膮c do pokoju.
-Nie denerwuj si臋 tak. - Wyszczerzy艂 si臋 szatyn. - Z艂o艣膰 pi臋kno艣ci szkodzi.
-Szkoda by by艂o psu膰 co艣 takiego... - Blondyn wpatrywa艂 si臋 z rozmarzeniem w nowoprzyby艂ego.
-Zgadzam si臋... - Czarnow艂osy zrobi艂 dok艂adnie to samo, co kolega.
-Wy si臋, aby na pewno dobrze czujecie? - Zapyta艂 ze zrezygnowaniem, chocia偶 mia艂 ju偶 wyrobion膮 opini臋 na temat sublokator贸w.
-Nudzi nam si臋... - Westchn臋li r贸wnocze艣nie. - Mo偶emy ci pom贸c?
-Nie. - Po tak ambitnej odpowiedzi wr贸ci艂 do swego azylu, gdzie tradycyjnie zamkn膮艂 si臋 na klucz. Dw贸jka m艂odych m臋偶czyzn tylko wzruszy艂a ramionami, po czym znowu zacz臋艂a si臋 艣mia膰.
Po obiedzie Mihuri postanowi艂 pozna膰 lepiej tajemniczego wsp贸艂lokatora, Atsumi zmy艂 si臋 na jakie艣 spotkanie, o kt贸rym nic nie chcia艂 powiedzie膰, wi臋c z braku lepszych pomys艂贸w zakrad艂 si臋 pod pok贸j Ino. Przez moment nas艂uchiwa艂, w ko艅cu jednak zebra艂 w sobie odwag臋 i zapuka艂, o dziwo drzwi uchyli艂y si臋 pod wp艂ywem lekkich uderze艅. Zagl膮dn膮艂 do 艣rodka, prze偶y艂 lekki szok widz膮c wyst贸j wn臋trza, zupe艂nie inny, ni偶 u niego. 艢ciany pokryte br膮zow膮 tapet膮 w dziwaczne wzory, meble zrobione z solidnego ciemnego drewna, tu i 贸wdzie porozwieszane jakie艣 maski z mahoniu, czy metalowe figurki przedstawiaj膮ce ludzi, czy zwierz臋ta w r贸偶nych pozach. Okna zas艂oni臋te szczelnie firanami o odcieniu podobnym do tapet, tylko lampka stoj膮ca na biurku dawa艂a troch臋 艣wiat艂a, dzi臋ki czemu nie zapanowa艂y tutaj egipskie ciemno艣ci. Zrobi艂 kilka krok贸w, zamykaj膮c za sob膮 cicho drzwi. Nie dostrzeg艂 nikogo, prawdopodobnie Zakano gdzie艣 wyszed艂, zapominaj膮c o w艣cibstwie sublokator贸w. Na blacie biurka le偶a艂 jaki艣 przedmiot, l艣ni膮cy w 艣wietle rzucanym przez lamp臋. M艂odzieniec podszed艂 bli偶ej, chc膮c bli偶ej przyjrze膰 si臋 owej rzeczy, zdziwi艂 si臋, gdy zda艂 sobie spraw臋, i偶 jest to kula, w dodatku ca艂a z艂ota. Sk膮d taki ch艂opak m贸g艂 wytrzasn膮膰, co艣 takiego? Od razu dostrzeg艂 dziwaczne napisy, pocz膮tkowo nie mia艂y one dla niego 偶adnego sensu, ale ju偶 po chwili zacz膮艂 kombinowa膰 i odkry艂 par臋 ciekawych rzeczy.
-Ciekawe... - Mrukn膮艂 do siebie.
-Owszem, nawet bardzo. - Us艂ysza艂 znajomy g艂os, nietrudno by艂o wyczu膰 w nim z艂o艣膰. Odwr贸ci艂 si臋 szybko, staj膮c na baczno艣膰.
-Ja... Tylko... - Zacz膮艂 si臋 t艂umaczy膰, ale brutalnie mu przerwano.
-Zamknij si臋! Nie wiesz, 偶e nie wchodzi si臋 do kogo艣 bez jego zgody? - Przypomina艂 teraz rozw艣cieczonego byka, gotowego zaatakowa膰 w ka偶dej chwili.
-Wiem... Ale chodzi o to...
-Wyjd藕! - Wrzasn膮艂, pokazuj膮c drzwi. Wystarczaj膮co jasny przekaz.
-Czemu si臋 tak denerwujesz? - Znalaz艂 gdzie艣 resztki odwagi, nadal jednak sta艂 jak na gwo藕dziach.
-Poniewa偶 bardzo nie lubi臋, kiedy kto艣 grzebie w moich rzeczach.
-Przecie偶 niczego nie dotkn膮艂em, a widzia艂em tylko to. - Spojrza艂 na dziwny przedmiot. - Swoj膮 drog膮 sk膮d to masz?
-Nie tw贸j interes. - Usiad艂 na kraw臋dzi 艂贸偶ka, wpatruj膮c si臋 z uwag膮 na nieproszonego go艣cia. Westchn膮艂 z rezygnacj膮. - Siedz臋 nad tym od wczoraj, ale niczego nie wymy艣li艂em. Nie mam poj臋cia, co to mo偶e znaczy膰.
-To nie takie trudne, przynajmniej cz臋艣膰 艂atwo odczyta膰. - Odpar艂 cicho, czym wzbudzi艂 ogromne zainteresowanie s艂uchacza.
-呕e co prosz臋?! - Podni贸s艂 si臋 na r贸wne nogi, podchodz膮c do niego. - Chcesz mi powiedzie膰, 偶e...
-Tak, co nieco zrozumia艂em. - Wzruszy艂 ramionami, jakby by艂a to naj艂atwiejsza rzecz na 艣wiecie. - Mog臋?
-Jasne, jasne... - Wyszepta艂 zszokowany. Obaj podeszli do biurka, m艂odszy z nich usiad艂 na wygodnym obrotowym krze艣le.
-Teraz te s艂owa nie maj膮 wi臋kszego sensu... - Zacz膮艂, u艣miechaj膮c si臋 lekko, niew膮tpliwie zadowolony z tego, i偶 wiedzia艂 wi臋cej, ni偶 brunet. - Ale gdyby uzna膰 liczby rzymskie za kolejno艣膰, w jakiej powinno si臋 odczytywa膰 wyrazy... Bratob贸jcza Bratob贸jcza Walka Walka Trwa Bez ko艅ca, kt贸偶 Ich Rozdzieli膰 Zdo艂a Samego Siebie Zniszczy... Nie rozumiem tylko, dlaczego niekt贸re z nich si臋 powtarzaj膮, co艣 w tym...
-Bo偶e... - Ino pukn膮艂 si臋 w g艂ow臋. - Dlaczego ja na to nie wpad艂em? Przecie偶 to oczywiste.
-To dopiero pocz膮tek, sporo tutaj niewiadomych... Wed艂ug mnie stanowczo za wiele... M贸g艂bym nad tym posiedzie膰 troch臋? - Zapyta艂 niepewnie, boj膮c si臋 reakcji starszego kolegi.
-Wydaje mi si臋, 偶e najpierw musia艂bym ci co nieco wyja艣ni膰... - Wtem ekran monitora stoj膮cego na biurku rozb艂ysn膮艂, a ich oczom ukaza艂a si臋 sympatyczna twarz m艂odego m臋偶czyzny. Na g艂owie mia艂 czarn膮 chustk臋, spod kt贸rej wystawa艂o kilka czerwonych kosmyk贸w, piwne oczy przygl膮da艂y si臋 bystrze blondynowi. Osobnik podrapa艂 si臋 w nos, nie wiedz膮c jak zareagowa膰.
-Kto to? - Spyta艂 podejrzliwie.
-To Mihuri Kano, mieszka razem ze mn膮. Opowiada艂em ci o nim, to ten m艂odszy. - Wyja艣ni艂.
-Mam co艣... Ale nie wiem, czy...
-Mo偶esz spokojnie m贸wi膰, on i tak ju偶 zosta艂 w to wmieszany.
-Chodzi o kolejno艣膰 s艂贸w... - Zamilk艂 widz膮c reakcje bruneta, kt贸ry machn膮艂 r臋k膮.
-To samo odkry艂 Mihuri, a patrzy艂 na kul臋 nieca艂e pi臋膰 minut. - Tamten gwizdn膮艂 tylko z podziwem.
-No widz臋, 偶e mam rywala. Musz臋 si臋 bardziej postara膰. - Za艣mia艂 si臋, szczerze rozbawiony. Kano natomiast siedzia艂 lekko podenerwowany na krze艣le, boj膮c si臋 wyda膰 z siebie cho膰by najcichszy d藕wi臋k.
-Przy tych wyrazach s膮 symbole, widzieli艣cie je, prawda? Zwr贸膰cie uwag臋, i偶 nie wszystkie s膮 identyczne.
-Co to oznacza?
-Jeszcze nie wiem... Ale si臋 dowiem... W razie czego b臋dziemy w kontakcie... Do zobaczenia m艂ody. - Pomacha艂 d艂oni膮, po czym wy艂膮czy艂 si臋.
-To Rahuchi Nasado, wsp贸lnik. Pracujemy razem dobre par臋 lat i jak na razie dogadujemy si臋 艣wietnie, chocia偶 diametralnie r贸偶nimy si臋 charakterami.
-To zauwa偶y艂em od razu. - Mihuri wreszcie odzyska艂 mow臋.
-Zmotywowa艂e艣 go do ci臋偶szej pracy, nie lubi jak kto艣 zabiera mu robot臋.
-Nie wiedzia艂em...
-Spokojnie, nic si臋 nie sta艂o... Swoj膮 drog膮 zawsze narzeka艂, 偶e ma zbyt wiele na g艂owie... Do tej pory nie znalaz艂 nikogo odpowiedniego, do pomocy... Kto wie, mo偶e ty si臋 nadasz... - Zamy艣li艂 si臋, jakby rozwa偶a艂 wszystkie za i przeciw.
-Tak... - Burkn膮艂, opieraj膮c si臋 o 艣cian臋. Kasztanowe w艂osy jak zwykle ulizane, traci艂 na to pewnie tony 偶elu, na pewno wygl膮da艂by lepiej, gdyby zmieni艂 odrobin臋 uczesanie. Nastolatek stwierdzi艂, 偶e to nie jest najlepsza pora do wyg艂aszania tego typu porad, wi臋c po prostu siedzia艂 cicho. Zakano poprawi艂 okulary. - Zaraz ci wszystko wyja艣ni臋, p贸ki co jestem potwornie g艂odny. Pobaw si臋 now膮 zabawk膮, a ja wr贸c臋 za kwadrans. - Wyszed艂, z mieszanymi uczuciami. Pocz膮tkowo w艣cieka艂 si臋, i偶 m艂ody to zobaczy艂, a teraz nie bardzo wiedzia艂, co ma o tym my艣le膰, w ko艅cu pracowa艂 z Nasado dosy膰 d艂ugo, a teraz mieliby dzia艂a膰 z kim艣 nowym. Musi to dobrze rozegra膰, z艂a decyzja, mo偶e go sporo kosztowa膰.
Pozostawiony sam sobie, usi艂owa艂 zg艂臋bi膰 tajemnice kuli, ale sz艂o to bardzo opornie. W sumie nie spodziewa艂 si臋 rozwi膮za膰 wszystkich zagadek od razu, niew膮tpliwie sporo si臋 nam臋czy, aby je rozwik艂a膰. Zastanawia艂 si臋, czym takim zajmuje si臋 Ino i czy ma to co艣 wsp贸lnego z jego ostatnim wyjazdem, mia艂 tylko nadziej臋, 偶e niebawem si臋 tego dowie. Czarny dot膮d ekran, mign膮艂 po raz kolejny, znowu ukazuj膮c znajom膮 ju偶 twarz.
-Nasado... - Wyj膮ka艂, skupiaj膮c wzrok na monitorze.
-Wystarczy Ra, nie przepadam za nazwiskiem. - Na twarzy zago艣ci艂 mu szeroki u艣miech.
-Tak jak egipski B贸g S艂o艅ca...?
-Dok艂adnie! Nareszcie kto艣 na poziomie.
-Bez przesady, to wie prawie ka偶dy...
-Zdziwi艂by艣 si臋. Ale ja w innej sprawie, Ino w pobli偶u?
-Nie, poszed艂 co艣 zje艣膰. - Blondyn zerkn膮艂 na drzwi wyj艣ciowe, ale nic nie wskazywa艂o na to, 偶e zaraz wr贸ci. - P贸j艣膰 po niego?
-Nie, chcia艂em porozmawia膰 z tob膮. - Postuka艂 kilka razy w klawiatur臋, po czym wr贸ci艂 do rozmowy. - Odrobin臋 zdziwi艂em si臋 tym, i偶 tak szybko poradzi艂e艣 sobie z pierwsz膮 cz臋艣ci膮 klucza. Mi to zaj臋艂o znacznie wi臋cej czasu, a rozwi膮zanie teraz wydaje si臋 niezwykle banalne. W ka偶dym razie przyda艂by mi si臋 pomocnik, kto艣 taki jak ty.
-Ale... Ale do czego? - Sytuacja zacz臋艂a si臋 komplikowa膰, chcia艂 robi膰 co艣 ciekawego, ale tutaj kry艂o si臋 zbyt wiele niewiadomych.
-Ino jeszcze o tym nie wspomina艂? - Wygl膮da艂 na rozczarowanego.
-Ma mi to wyja艣ni膰 jak wr贸ci.
-Uwa偶aj na niego, uwielbia flirtowa膰. - Us艂yszeli znajomy g艂os.
-O wilku mowa. Powiedz m艂odemu, czym si臋 zajmujemy. - Ra rozsiad艂 si臋 wygodnie w fotelu, patrz膮c niecierpliwie na towarzysza.
-No wi臋c... Od czego by tu zacz膮膰... - Zastanawia艂 si臋 na g艂os.
-Najlepiej od pocz膮tku. - Wtr膮ci艂 si臋 Rahuchi. - Chocia偶 nie... Dzieci艅stwo mia艂e艣 okropne, w liceum nie dzia艂o si臋 nic ciekawego, wi臋c to te偶 pomi艅... No i nie mam ochoty ponownie s艂ucha膰 o twoim by艂ym... - Doda艂 pospiesznie, zanim tamten zd膮偶y艂 w jakikolwiek spos贸b zareagowa膰.
-By艂ym...? - Mihuri nie kry艂 zdziwienia.
-Nie m贸wi艂 ci? - Z g艂o艣nik贸w wydoby艂 si臋 z艂o艣liwy 艣miech. - Wiesz... Ten oto m臋偶czyzna, gustuje w osobnikach tej samej p艂ci. - Wyra偶a艂 si臋 wyj膮tkowo oficjalnym tonem, m贸wi艂 wolno i wyra藕nie, zn臋canie si臋 w ten spos贸b nad brunetem sprawia艂o ch艂opakowi ogromn膮 satysfakcje. - Nawet do mnie si臋 dobiera艂.
-Kto tu si臋 do kogo dobiera艂...? - Wtr膮ci艂 si臋 obgadywany.
-No dobra... Mo偶e rzeczywi艣cie wygl膮da艂o to troch臋 inaczej. - Wyszczerzy艂 si臋 rozbrajaj膮co.
-Mo偶emy przej艣膰 do rzeczy? - Przerwa艂 im stanowczo Kano.
-Nareszcie kto艣 na poziomie. - Zakano stwierdzi艂 fakt oczywisty, usadawiaj膮c si臋 na kraw臋dzi 艂贸偶ka. - Moja rodzina od pokole艅 ma dost臋p do r贸偶norakich dokument贸w, starych ksi膮g, zwoj贸w, czy zapisk贸w. Przekazywane one s膮 zawsze z ojca na syna, tradycja ta utrzymuje si臋 od wiek贸w. Ojciec znalaz艂 niezwykle ciekawe informacje na temat Staro偶ytnego Rzymu, kt贸re mog艂yby wp艂yn膮膰 znacz膮co na histori臋. Niestety bez 偶adnych dowod贸w, czy cho膰by notatek niewiele da si臋 zrobi膰, a to, co mamy jest niewystarczaj膮ce. Straci艂 ca艂e 偶ycie na poszukiwania po偶膮danej wiedzy, bezskutecznie. Teraz ja kontynuuje to, co on rozpocz膮艂, jak na razie z niez艂ym skutkiem. W nasze r臋ce wpad艂a w艂a艣nie ta kula, kt贸ra jak podejrzewamy poprowadzi znalazc贸w dalej. Teraz trzeba odszyfrowa膰 to, co jest na niej zawarte, a nast臋pnie i艣膰 dalej...
-W dw贸jk臋 jest nam niezwykle trudno, lecz boimy si臋 wci膮gn膮膰 w to innych. - Zast膮pi艂 przedm贸wc臋 Nasado. - Po pierwsze ca艂a ta zabawa nale偶y do niezwykle niebezpiecznych, a nie chcemy mie膰 nikogo na sumieniu... Po drugie, je艣li trafimy na kogo艣 nieodpowiedniego wiele na tym stracimy...
-Dlatego do tej pory nie powiedzieli艣my o tym nikomu... Jeste艣 pierwsz膮 wtajemniczon膮 osob膮, nie licz膮c mojej rodziny... Co powiedzia艂by艣 na wsp贸艂prac臋?
-Oczywi艣cie zrozumiemy, je艣li odm贸wisz. To naprawd臋 ogromne ryzyko, wszystko si臋 mo偶e zdarzy膰.
-Odpowied藕 dam wam jutro, dobrze? - Mihuri przeczesa艂 d艂oni膮 w艂osy, kt贸re klei艂y si臋 pod wp艂ywem potu.
-Nie ma problemu m艂ody. - Ton Ra jak zwykle by艂 beztroski, ten cz艂owiek chyba nigdy si臋 nie martwi艂 na zapas.
-Id臋 zaczerpn膮膰 troch臋 艣wie偶ego powietrza, odrobin臋 tu za duszno... - Wyrzuci艂 z siebie, wstaj膮c z krzes艂a, co sko艅czy艂oby si臋 upadkiem, gdyby nie fakt, i偶 w ostatniej chwili podpar艂 si臋 o blat biurka. - Do us艂yszenia Nasado...
-Ra! - Wrzasn膮艂, ale nastolatek ju偶 tego nie dos艂ysza艂. - Co o nim my艣lisz?
-To m膮dry ch艂opak, pom贸g艂by nam... Ale nie chce go zmusza膰. - Przetar艂 zaspane oczy, ziewaj膮c jednocze艣nie g艂o艣no.
-Prze艣pij si臋, to dobrze ci zrobi... Mam nadzieje, 偶e nie pope艂niamy b艂臋du...
-Ja r贸wnie偶. Do jutra... - Roz艂膮czy艂 si臋, ale nie uda艂 si臋 na spoczynek, wr臋cz przeciwnie, wzi膮艂 si臋 ponownie do pracy.
To co us艂ysza艂 zaciekawi艂o go, by艂 w stanie zaryzykowa膰, ale czy na pewno da sobie rad臋? W ko艅cu nigdy nie spodziewa艂 si臋, 偶e zajmie si臋 czym艣 takim, nie zosta艂 przygotowany na takie wyzwania. Spacerowa艂 alejkami, ca艂kowicie zignorowa艂 fakt, 偶e pada艂o. Przemoczony do suchej nitki, zdawa艂 si臋 nawet tego nie zauwa偶a膰. Pogr膮偶ony w otch艂ani w艂asnego umys艂y, maszerowa艂 na prz贸d. Kilka razy wpad艂 na spiesz膮cych si臋 ludzi, mrukn膮艂 tylko jakie艣 s艂owa maj膮ce s艂u偶y膰 za przeprosiny i rusza艂 dalej. Oddali艂 si臋 ju偶 kawa艂ek od kamienicy, szczerze powiedziawszy nie mia艂 poj臋cia gdzie si臋 znalaz艂. Rozgl膮da艂 si臋 rozpaczliwie za jakimkolwiek znakiem szczeg贸lnym, kt贸ry przybli偶y艂by mu okolic臋, lecz nic takiego nie dostrzeg艂 w zasi臋gu wzroku, co tylko pogorszy艂o samopoczucie ch艂opaka. Zawia艂 silniej wiatr, krople deszczu uderza艂y ze znaczn膮 si艂膮 w twarz m艂odzie艅ca. Utrzymanie si臋 na nogach sprawia艂o olbrzymi膮 trudno艣膰, zw艂aszcza dla kogo艣 o budowie takiej jak on. Na艂o偶y艂 na g艂ow臋 kaptur, os艂aniaj膮c j膮 dodatkowo r臋kawem za du偶ej kurtki. Nie widzia艂 za bardzo gdzie si臋 kieruje, nic wi臋c dziwnego, 偶e ju偶 po paru metrach potkn膮艂 si臋 i o ma艂o nie przewr贸ci艂. Zdo艂a艂 jako艣 utrzyma膰 si臋 na nogach, doszed艂 do wniosku, i偶 to nie ma sensu. Musi znale藕膰 jakie艣 schronienie, przeczeka膰 t臋 ulew臋, a dopiero potem szuka膰 drogi powrotnej. Ukry艂 si臋 w przydro偶nym barze, z zewn膮trz nie prezentowa艂 si臋 zbyt zach臋caj膮co, wewn膮trz by艂o jeszcze gorzej. W powietrzu unosi艂 si臋 zapach tytoniu, zmieszanego z potem, od 艣cian odpada艂 tynk, w rogach widnia艂y paj臋czyny, a przy stolikach siedzieli g艂贸wnie m臋偶czy藕ni po trzydziestce w przepoconych podkoszulkach i obdartych d偶insach. Z tego wniosek, i偶 wybra艂 raczej kiepskie miejsce, nie czu艂 si臋 tutaj komfortowo. Nie zwracaj膮c uwagi na spojrzenia zebranych, zaj膮艂 miejsce gdzie艣 w rogu, jak najdalej od innych klient贸w. Nerwowo uderza艂 palcami o blat sto艂u, usilnie staraj膮c si臋 ignorowa膰 obecnych tu ludzi, co nie nale偶a艂o do rzeczy prostych. Co chwila 艂apa艂 si臋 na tym, 偶e zerka na kogo艣, wtedy szybko wraca艂 do gapienia si臋 w 艣cian臋. O dziwo, okaza艂o si臋, 偶e tylko pocz膮tkowo wzbudzi艂 takie zainteresowanie, p贸藕niej wi臋kszo艣膰 da艂a sobie spok贸j, powracaj膮c do wcze艣niejszych zaj臋膰. Wiatrak pod sufitem wydawa艂 dziwaczne d藕wi臋ki, jakby tego by艂o ma艂o dzia艂a艂 zbyt wolno, aby da膰 po偶膮dany skutek. Kobieta, w brudnym fartuchu podesz艂a do stolika, trzymaj膮c w ustach o艂贸wek przygl膮da艂a si臋 uwa偶nie blondynowi.
-Co poda膰? - Z takim podej艣ciem nie zyskiwa艂a za du偶ego poparcia w艣r贸d go艣ci.
-Ja... Poprosz臋... - J膮ka艂 si臋 nie wiedz膮c, co w艂a艣ciwie mo偶na zam贸wi膰 w takim miejscu, jak to. W艂a艣ciwie to nie by艂 ca艂kowicie pewny gdzie zawita艂, nie przygl膮dn膮艂 si臋 uwa偶nie szyldowi. - Herbat臋...
-Herbat臋? - Powt贸rzy艂a odrobin臋 zirytowana kobieta. W odpowiedzi pokiwa艂 jedynie twierdz膮co g艂ow膮. - Sko艅czy艂a si臋.
-A co jest?
-Piwo, a tak偶e mocniejsze trunki. - Kelnerka gryz艂a w艂a艣nie gumk臋 od o艂贸wka, co dawa艂o jasno do zrozumienia, 偶e pragnie wreszcie odej艣膰 z zam贸wieniem.
-Mo偶e by膰... - Mrukn膮艂 niezadowolony. Zazwyczaj brak kupienia czegokolwiek, r贸wna艂 si臋 z opuszczeniem lokalu, a on nie mia艂 ochoty wyl膮dowa膰 na mokrej ulicy. Chc膮c, nie chc膮c musia艂 zam贸wi膰 nap贸j alkoholowy, za kt贸rym nie przepada艂.
Kobieta odesz艂a, wr贸ci艂a po paru chwilach z kuflem. Zap艂aci艂 zawy偶on膮 jak mu si臋 zdawa艂o cen臋, tylko po to, aby wpatrywa膰 si臋 bezmy艣lnie w naczynie. Wodzi艂 palcem po blacie, marz膮c o tym, 偶eby wreszcie wysz艂o s艂o艅ce, wtedy m贸g艂by opu艣ci膰 ten przekl臋ty bar. Stracone popo艂udnie, m贸g艂by w lepszy spos贸b sp臋dzi膰 ten czas, ale nie... Zachcia艂o mu si臋 spacer贸w. Przeklina艂 si臋 w duchu, za ten jak偶e wspania艂y pomys艂, nast臋pnym razem b臋dzie patrzy艂 gdzie idzie.
-Wylatujesz! - Dotar艂 do niego jaki艣 krzyk, przestraszony spojrza艂 w tamtym kierunku, ale jak si臋 okaza艂o grupka m臋偶czyzn gra艂a w karty.
-Nie tak si臋 umawiali艣my. - Warkn膮艂 艂ysy.
-As pik, odpadasz.
-Mia艂 by膰 czerwie艅 . - Zacz膮艂 si臋 wyk艂贸ca膰, nie chc膮c pogodzi膰 si臋 z pora偶k膮.
Dalszej wymiany zda艅 m艂odzieniec ju偶 nie s艂ucha艂, w my艣lach wci膮偶 powtarza艂 trzy s艂owa: "As pik, odpadasz." Co艣 zacz臋艂o mu 艣wita膰, ale jeszcze nie bardzo wiedzia艂, co. Pstrykn膮艂 palcami uradowany, wreszcie poj膮艂, o co chodzi艂o. Wsta艂 pospiesznie chwytaj膮c kufel, podszed艂 najspokojniej na 艣wiecie do stolika, przy kt贸rym siedzieli graj膮cy i postawi艂 piwo przed tym 艂ysym.
-Dzi臋ki. - Rzuci艂 tylko i tyle go widzieli. Zapyta艂 jeszcze kelnerk臋 o drog臋, po czym wypad艂 na ulic臋, deszcz wci膮偶 pada艂, chocia偶 s艂abiej, ni偶 zanim znalaz艂 si臋 w karczmie. Szybkim krokiem zmierza艂 w stron臋 domu, pora sprawdzi膰, czy jego domys艂y s膮 s艂uszne.
Wpad艂 do mieszkania, trzaskaj膮c drzwiami. Pierwsze, co zobaczy艂 to zaskoczona twarz Hinomi, mokre w艂osy klei艂y si臋 ze sob膮, a ubranie nie nadawa艂o si臋 ju偶 do u偶ytku. Najwyra藕niej nie tylko on mia艂 dzisiaj ochot臋 na spacer. Bez s艂owa wbieg艂 do pokoju, gdzie za艂o偶y艂 czyste ciuchy, wzi膮艂 to, co akuratnie le偶a艂o pod r臋k膮. Laptop schowany w szufladzie biurka, le偶a艂 tam nieu偶ywany od kilku dni, teraz si臋 przyda, wola艂 pracowa膰 na swoim sprz臋cie. Do 艣rodka zagl膮dn膮艂 szatyn, zainteresowany zachowaniem m艂odzie艅ca.
-Co艣 ty taki podniecony? - Nawet nie ukrywa艂 rozbawienia, jeszcze nigdy nie widzia艂 ch艂opaka w takim nastroju.
-Nie wa偶ne... Gdzie Ino? - Chcia艂 jak najszybciej opowiedzie膰 o pomy艣le, jaki wpad艂 mu niedawno do g艂owy.
-Wyszed艂. - Opar艂 si臋 bezceremonialnie o framug臋, zas艂aniaj膮c tym samym ca艂e przej艣cie.
-Nie m贸wi艂, kiedy wr贸ci?
-Znasz go, nawet nie poinformowa艂 mnie, 偶e si臋 gdzie艣 wybiera.
-艢wietnie... - Westchn膮艂. - No nic, poczekam...
-Od kiedy tak 艣wietnie si臋 z nim dogadujesz? Do tej pory praktycznie nie rozmawiali艣cie. - Zdziwi艂 si臋 starszy, wci膮偶 nie ruszaj膮c si臋 z miejsca.
-Przyda艂aby mi si臋 k膮piel... - Mrukn膮艂, nie s艂uchaj膮c w og贸le s艂贸w sublokatora.
-Mo偶esz odpowiedzie膰?
-Przesuniesz si臋? Chcia艂bym przej艣膰.
-Nie, zostaniesz tutaj. - Warkn膮艂, wytr膮cony z r贸wnowagi. - Do ciebie gada si臋 jak do 艣ciany.
-Pyta艂e艣 o co艣? - Spojrza艂 na niego zaskoczony.
-Ja si臋 poddaje... - J臋kn膮艂 zrezygnowany, powoli zaczyna艂 mie膰 tego do艣膰.- Od pocz膮tku... Jakim cudem zbli偶y艂e艣 si臋 do Ino? Ze mn膮 nadal nie chce rozmawia膰.
-To nie takie trudne. - U艣miechn膮艂 si臋 zmieszany, nie m贸g艂 przecie偶 powiedzie膰 prawdy. - Tak jako艣 wysz艂o...
-Nie bardzo chc臋 mi si臋 w to wierzy膰, ale nie naciskam. Druga sprawa... Troch臋 bardziej osobista... Czy ty i Aryo jeste艣cie par膮? - Kiedy to us艂ysza艂, o ma艂o nie zaliczy艂 przys艂owiowej gleby.
-Sk膮d taki pomys艂? - Wyj膮ka艂, purpurowiej膮c na twarzy.
-Domy艣l si臋...
-艁膮czy nas tylko przyja藕艅... - W艂a艣ciwie to sam si臋 nad tym zastanawia艂, w ko艅cu ostatnio zdarza im si臋 robi膰 dziwne rzeczy. Nie wiedzia艂, do czego to ma prowadzi膰, ale to zasz艂o ju偶 odrobin臋 za daleko. B臋dzie musia艂 powa偶nie porozmawia膰 z Yamoto, na ten temat.
-W to r贸wnie偶 nie bardzo chc臋 mi si臋 wierzy膰. Uznajmy przez moment, 偶e to jest prawda... Chodzi o to...
-Przypominam, i偶 chc臋 wzi膮膰 k膮piel. - Blondyn niecierpliwi艂 si臋 coraz bardziej, a rozm贸wca raczej nie spieszy艂 si臋 z wyja艣nieniami.
-To nie takie proste... - Beztroski dot膮d wyraz twarzy, zosta艂 zast膮piony zmartwieniem oraz niepewno艣ci膮. - Chcia艂em zapyta膰, czy...
-Chodzi o Aryo? - Zaskoczy艂 sam siebie, dlaczego w og贸le o czym艣 takim pomy艣la艂? Jakie偶 by艂o wi臋c jego zdziwienie, kiedy Atsumi pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮. - Chyba 偶artujesz...
-Nie...
-Te偶 jeste艣 homo? - Zada艂 pytanie, dopiero wtedy zdaj膮c sobie spraw臋, co zrobi艂.
-Te偶? - Szatyn momentalnie z艂apa艂 w膮tek.
-Nie nic... Ma艂o istotne... - T艂umaczy艂 si臋 rozpaczliwie, modl膮c si臋, by ten sobie odpu艣ci艂.
-Ino, czy ty?
-Rozmawiali艣my o kim艣 innym.
-Na razie ci daruj臋, ale wr贸cimy do tego... A co do Aryo, m贸g艂by艣... No wiesz...
-Chcesz si臋 z nim um贸wi膰? - Tym razem nie zdziwi艂 si臋, gdy us艂ysza艂 odpowied藕, spodziewa艂 si臋 wszystkiego. - Zaproponuj mu spotkanie.
-Ale...
-Co sobie pomy艣li, jak us艂yszy co艣 takiego ode mnie? Sam si臋 tym zajmij, b臋dziesz si臋 musia艂 nie藕le postara膰, za nim szaleje p贸艂 szko艂y.
-Domy艣lam si臋...
-Wstawi臋 si臋 za tob膮. - Mrugn膮艂 do niego pojednawczo. - A teraz zejd藕 z drogi, chc臋 si臋 wreszcie dosta膰 do 艂azienki. - Wymin膮艂 Hinomi, zastanawiaj膮c si臋, jak na co艣 takiego zareaguje przyjaciel.
** ** ** **
Rahuchi kr膮偶y艂 nerwowo po pokoju, ws艂uchuj膮c si臋 w d藕wi臋k uderzaj膮cych o szyby kropel. Siedzia艂 przy komputerze kilka godzin, pr贸bowa艂 r贸偶nych kombinacji, ale jeszcze nie zdo艂a艂 odczyta膰 ca艂ej informacji zawartej na kuli. Nie spodziewa艂 si臋 艂atwego zadania, ale obawia艂 si臋, i偶 to przerasta jego mo偶liwo艣ci. Potrz膮sn膮艂 szybko g艂ow膮, do tej pory radzi艂 sobie doskonale, teraz r贸wnie偶 zdo艂a rozwi膮za膰 t膮 zagadk臋. Poszed艂 do kuchni przygotowa膰 sobie kubek gor膮cej kawy, tego teraz potrzebowa艂. Oczy piek艂y go niemi艂osiernie od braku snu, wiedzia艂 jednak doskonale, 偶e w takiej sytuacji nie zdo艂a zasn膮膰, cho膰by nie wiem jak si臋 stara艂. Przed oczami stan臋艂a mu posta膰 m艂odego blondyna, o niebieskich oczach, czy aby na pewno wci膮ganie go do ca艂ej sprawy, jest dobrym pomys艂em? Doskonale pami臋ta艂 dzie艅, w kt贸rym pozna艂 Ino, to, co si臋 wtedy wydarzy艂o zmieni艂o ca艂e jego dotychczasowe 偶ycie, nie maj膮c wi臋kszego wyboru wyruszy艂 z brunetem, obaj stracili co艣 wa偶nego, pod tym wzgl臋dem doskonale si臋 rozumieli. Zakano bardzo pom贸g艂 mu na pocz膮tku, znalaz艂 mieszkanie, da艂 prac臋, byli prawdziwymi przyjaci贸艂mi. Dawali sobie 艣wietnie rad臋, nie raz rozszyfrowali zagadki, kt贸rych nikt inny nie zrozumia艂. Dwie osoby mia艂y znacznie wi臋cej roboty, ale nigdy nie narzekali, co jaki艣 czas m贸wi艂 o tym, i偶 przyda艂by si臋 jaki艣 pomocnik, ale nie spodziewa艂 si臋, 偶e doczeka takiej chwili. Z kubkiem w r臋ku wr贸ci艂 do pokoju, jedynie w艂膮czony monitor dawa艂 jako takie o艣wietlenie, okna zas艂oni臋te roletami, wszystkie lampy wy艂膮czone. W takich warunkach pracowa艂o si臋 m艂odemu m臋偶czy藕nie najlepiej. Patrzy艂 przez moment na telefon, m贸g艂 zadzwoni膰, kto wie, mo偶e m艂ody odkry艂 co艣 ciekawego. Walczy艂 ze swoimi my艣lami, z jednej strony wola艂by nadal zajmowa膰 si臋 tym sam, z drugiej natomiast dzi臋ki jego pomocy, mog膮 upora膰 si臋 z tym znacznie szybciej. Usiad艂 przy biurku, s膮cz膮c poma艂u nap贸j. Chwyci艂 s艂uchawk臋, tak w 偶yciu do niczego nie dojd膮. Wykr臋ci艂 odpowiedni numer, na wszelki wypadek wzi膮艂 wcze艣niej numer od Ino, us艂ysza艂 dwa sygna艂y, dopiero wtedy kto艣 si臋 odezwa艂.
-Tak s艂ucham?
-Rahuchi Nasado, m贸g艂bym rozmawia膰 z Mihuri'm?
-W tej chwili nie mo偶e podej艣膰, bierze k膮piel. - Wyja艣ni艂 g艂os po drugiej stronie.
-Dzi臋kuj臋... W takim razie prosz臋 przekaza膰, aby oddzwoni艂. - Poda艂 m臋偶czy藕nie numer telefonu, a nast臋pnie roz艂膮czy艂 si臋. Teraz tylko cierpliwie poczeka膰, co dwie g艂owy to nie jedna, dadz膮 sobie z tym rad臋, na pewno.
** ** ** **
Str贸偶ki wody sp艂ywa艂y po szczup艂ym ciele m艂odzie艅ca, dostaj膮c si臋 w ka偶dy zakamarek. Przed chwil膮 wyszed艂 z wanny, rozgl膮da艂 si臋 za r臋cznikiem, kt贸rego niestety nigdzie nie widzia艂. Zakl膮艂 cicho, uchylaj膮c drzwi 艂azienki.
-Atsumi! Podasz mi r臋cznik? Le偶y u mnie w szafie! - Krzykn膮艂, maj膮c nadzieje, 偶e wsp贸艂lokator nigdzie nie wyszed艂. Min臋艂y mo偶e trzy minuty, a na korytarzu pojawi艂 si臋 szatyn z materia艂em w r臋ku.
-Bardzo inteligentne... - Westchn膮艂, patrz膮c na wychylaj膮ca si臋 przez niewielk膮 szpar臋 twarz. - Nast臋pnym razem b臋dziesz paradowa艂 nago po ca艂ym mieszkaniu, wi臋c lepiej si臋 nie zapominaj.
-Dzi臋ki... - Schowa艂 si臋 ponownie w pomieszczeniu, pozostawiaj膮c drzwi uchylone. Wyciera艂 si臋 powoli, nad w艂osami m臋czy艂 si臋 najd艂u偶ej.
-Dzwoni艂 jaki艣 Rahuchi, prosi艂 aby艣 oddzwoni艂... - Nie zd膮偶y艂 doko艅czy膰, a w przej艣ciu pojawi艂 si臋 blondyn owini臋ty wy艂膮cznie r臋cznikiem. Trzeba przyzna膰, 偶e wygl膮da艂 ca艂kiem nie藕le, nie zalicza艂 si臋 mo偶e do os贸b umi臋艣nionych, ale w tej chwili przypomina艂 bezbronne dziecko. - Uroczy jeste艣. - Za艣mia艂 si臋 dostrzegaj膮c lekkie rumie艅ce na twarzy ch艂opaka.
-Zostawi艂 numer? - Zapyta艂 ignoruj膮c spojrzenie starszego kolegi, nie czas teraz na takie zabawy.
-Tak, zapisa艂em na kartce. Le偶y na komodzie. - Skrzy偶owa艂 r臋ce przed piersi膮, opieraj膮c si臋 o 艣cian臋. Dzisiaj nie spi膮艂 w艂os贸w, opada艂y kaskad膮 na plecy, okalaj膮c ca艂膮 g艂ow臋.
-Dzi臋ki... - Wyszepta艂, chc膮c jak najszybciej znikn膮膰 z pola widzenia. Dobra艂 si臋 do aparatu, ciekawe, po co dzwoni艂 Ra. Nie czeka艂 zbyt d艂ugo, odebra艂 prawie natychmiast.
-Co si臋 dzieje, Nasado?
-Ra... Sko艅cz z tym nazwiskiem...
-Przepraszam...
-Zapomnij... Masz co艣? - W g艂osie da艂o si臋 us艂ysze膰 zm臋czenie.
-Nie widz臋 tekstu, ale co艣 mi wpad艂o do g艂owy. - Bawi艂 si臋 kablem s艂uchawki, tutaj nie ma takiej wygody jak telefon bezprzewodowy. Usiad艂 na komodzie, maj膮c nadzieje, 偶e nie przewr贸ci si臋 pod jego ci臋偶arem.
-Przecie偶 Ino ma artefakt... - Szczerze si臋 zdziwi艂.
-Rzecz w tym, 偶e gdzie艣 wyszed艂...
-Tak... To w jego stylu, wychodzi膰 i nie zostawi膰 偶adnej wiadomo艣ci...
-W ka偶dym razie chodzi o te symbole... Uznajmy, i偶 ten pierwszy tyczy si臋 liczby rzymskiej, drugi natomiast s艂owa. Z tego, co pami臋tam s膮 dwa rodzaje... Wed艂ug mnie jeden z tych znak贸w m贸wi o tym, aby usun膮膰 dany fragment i nie bra膰 go pod uwag臋... Nie wiem, czy ma to jaki艣 sens, nie pami臋tam wiadomo艣ci.
-Sprawdz臋 to, a potem dam ci zna膰. Spr贸buje skontaktowa膰 si臋 z Ino. Dobra robota, do zobaczenia.
-Na razie... - Od艂o偶y艂 s艂uchawk臋 na wide艂ki, wpatruj膮c si臋 w przestrze艅 przed sob膮. Wreszcie czu艂 si臋 potrzebny, robi艂 co艣, co pomaga innym i czu艂 si臋 z tym wspaniale.
Do pokoju wszed艂 szatyn, przelotnie spogl膮daj膮c na zamy艣lonego ch艂opaka. Mieszkanie z nim, to rzecz trudna, je艣li doliczy膰 do tego drugiego wsp贸艂lokatora, jeszcze dziwniejszego to daje razem mieszank臋 niebezpieczn膮. Wpakowa艂 si臋 w to, teraz musi to wytrzyma膰. W艂膮czy艂 telewizor, czym przywr贸ci艂 blondyna do rzeczywisto艣ci. W wiadomo艣ciach jak zwykle podawali informacje, kt贸re ma艂o go interesowa艂y. Napad z broni膮 w r臋ku, korek na autostradzie, pogoda... Ziewn膮艂 przeci膮gle, rozk艂adaj膮c si臋 na kanapie. Ws艂uchany w g艂os reportera, stawa艂 si臋 coraz bardziej senny i pewnie by usn膮艂, gdyby nie fakt, 偶e Mihuri zechcia艂 mu w tym skutecznie przeszkadza膰.
-Nie za dobrze ci?
-Nie... Precz... - Warkn膮艂, poruszaj膮c si臋 nerwowo.
-Nic z tego. Co ci po g艂owie chodzi? - Odpar艂 stanowczo, nie ruszaj膮c si臋 ze swojego miejsca.
-To znaczy?
-Dobrze wiesz, o czym m贸wi臋.
-Nie mam poj臋cia.
-Aryo...
-Podoba mi si臋. - Powiedzia艂 wprost, nie owijaj膮c w bawe艂n臋.
-Tya... Jak wi臋kszo艣ci os贸b, kt贸re maj膮 z nim kontakt.
-A tobie? - Podpar艂 si臋 na 艂okciach, rzucaj膮c podejrzliwe spojrzenie Kano.
-A co za r贸偶nica? - Pr贸bowa艂 si臋 broni膰 i unikn膮膰 odpowiedzi, ale wiedzia艂, 偶e jest ju偶 za p贸藕no. - Tak... - Westchn膮艂 zrezygnowany. - Od dawna... Ale to nic nie zmienia. To m贸j przyjaciel i niech tak pozostanie, nic wi臋cej nie b臋dzie nas 艂膮czy艂o.
-Dlaczego? - Nie dawa艂 za wygran膮, pragn膮c dowiedzie膰 si臋 jak najwi臋cej.
-Bo... - Urwa艂, znalaz艂 si臋 w ma艂o komfortowej sytuacji.
-S艂ucham. - Ponagla艂 go, co wzbudzi艂o w nim jeszcze wi臋kszy gniew.
-Nie tw贸j interes. - Zeskoczy艂 z mebla rozjuszony, zamkn膮艂 si臋 w sypialni, gdzie od razu run膮艂 na 艂贸偶ko. Kilka 艂ez sp艂yn臋艂o po policzkach, wspomnienia znowu wr贸ci艂y, a tak usilnie stara艂 si臋 ich pozby膰. Wystarczy jedna taka rozmowa i wszystko wraca na nowo.
** ** ** **
Zakano powiesi艂 na wieszaku mokr膮 kurtk臋, tego dnia deszcz pada艂 ca艂y dzie艅 i nawet na chwil臋 si臋 nie uspokoi艂o. Nie zmieni艂 przez to plan贸w, poszed艂 na cmentarz, jak co miesi膮c. Zawsze tego samego dnia, o tej samej godzinie. Mia艂 czas, aby rozmy艣la膰, doszed艂 do kilku wa偶nych wniosk贸w, pierwsze, co to musi porozmawia膰 z Kano, najlepiej od razu. W salonie spotka艂 tylko Hinomi, kt贸ry wpatrzony w ekran telewizora zdawa艂 si臋 by膰 nieobecny duchem. Zapuka艂 cicho do pokoju najm艂odszego z mieszka艅c贸w, a gdy nie otrzyma艂 odpowiedzi wszed艂 najciszej jak potrafi艂. Na 艂贸偶ku spa艂 ch艂opak, blond w艂osy okala艂y dzieci臋c膮 twarzyczk臋, wygl膮da艂 tak spokojnie. Ino przysiad艂 ostro偶nie na kraw臋dzi 艂贸偶ka, odgarniaj膮c niesforne kosmyki z czo艂a 艣pi膮cego. Cofn膮艂 szybko d艂o艅, zorientowawszy si臋, co zrobi艂. Mihuri mrukn膮艂 co艣 przez sen, przewracaj膮c si臋 na bok, przybli偶aj膮c si臋 tym samym znacznie do bruneta. Ten u艣miechn膮艂 si臋 lekko, wstaj膮c z pos艂ania. Przygl膮da艂 si臋 jeszcze par臋 minut blondynowi, a nast臋pnie opu艣ci艂 pomieszczenie. W salonie wy艂膮czy艂 odbiornik, Atsumi r贸wnie偶 przeni贸s艂 si臋 do 艣wiata marze艅. Najwyra藕niej na wszystkich dzisiejsza atmosfera tak dzia艂a艂a. Wyci膮gn膮艂 z kieszeni klucz, otwieraj膮c nim drzwi do pokoju. Pierwsze, co zrobi艂 po wej艣ciu, to sprawdzi艂 list臋 wiadomo艣ci. Ra usi艂owa艂 skontaktowa膰 si臋 z nim kilka razy, dzwoni艂 tak偶e na kom贸rk臋, ale t膮 zostawi艂 w domu. Uruchomi艂 specjalny program i z jego pomoc膮 po艂膮czy艂 si臋 z komputerem przyjaciela, wpisa艂 komend臋, a zaraz potem na ekranie pojawi艂 si臋 obraz z pokoju Nasado. Ch艂opaka nie by艂o nigdzie w pobli偶u, on raczej nigdzie nie wychodzi艂, wi臋c odrobin臋 zdziwi艂o to bruneta. Postuka艂 w klawiatur臋, rozleg艂 si臋 g艂o艣ny d藕wi臋k, trzeba przyzna膰 bardzo denerwuj膮cy. Dzi臋ki temu m贸g艂 w bardzo prosty spos贸b poinformowa膰 koleg臋 o tym, i偶 na niego czeka, wi臋c je艣li on jest gdzie艣 w domu to zaraz powinien przyj艣膰. Nie min臋艂a nawet minuta, a Ra usiad艂 przed monitorem. Upi艂 艂yk z kubka stoj膮cego do tej pory na biurku.
-Nareszcie... Gdzie艣 艂azi艂? - Wypomnia艂 mu, udaj膮c w艣ciek艂ego.
-Jakby艣 nie wiedzia艂... - Szepn膮艂 bardziej do siebie, ni偶 do niego.
-Fakt, zapomnia艂em przez to wszystko... Zreszt膮 nie o tym chcia艂em... Ten tw贸j kumpel to niez艂y kombinator, nied艂ugo zostan臋 bez pracy. - Pogrzeba艂 chwil臋 w szufladzie. - Gdzie艣 to tutaj mia艂em... - Mrucza艂, jakby to mia艂o mu pom贸c. - No jest... Pami臋tasz jak m贸wi艂em o dw贸ch rodzajach symboli?
-Tak... Co z nimi?
-Mihuri wpad艂 na pomys艂, 偶e mog膮 to by膰 wskaz贸wki odno艣nie tego, kt贸re informacje s膮 istotne, a kt贸re tylko pustymi s艂owami. Poszed艂em tym 艣ladem, jak si臋 pewnie domy艣lasz by艂y tylko dwa wyj艣cia, w zale偶no艣ci, jaki znak uzna艂em za wa偶niejszy. Pierwsza opcja jest taka. - Pokaza艂 kartk臋 zapisan膮 s艂owami:
"XXI Zdo艂a, I Bratob贸jcza, VIII Walka, I, XVIII Ich, VIII, IX Trwa, XIX Rozdzieli膰, XV Bez ko艅ca, kt贸偶"
Bratob贸jcza Walka Trwa Bez ko艅ca, kt贸偶 Ich Rozdzieli膰 Zdo艂a
XXI I VIII I XVIII VIII IX XIX XV
-To natomiast druga wersja. - Z pliku papier贸w, wyci膮gn膮艂 t膮 kartk臋, kt贸ra najbardziej go interesowa艂a.
"XXII Samego, Bratob贸jcza, XXV Zniszczy, Walka, XXIV Siebie"
-Osobi艣cie uwa偶am, 偶e to, co pokaza艂em na pocz膮tku ma wi臋kszy sens. - Kontynuowa艂 Nasado. - Z tego drugiego niewiele da si臋 odczyta膰. Uznajmy wi臋c, i偶 mam racj臋 i przyjrzyjmy si臋 dok艂adniej tamtej wersji. Jest mowa o jaki艣 braciach, ale to nam niewiele daje, w zwi膮zku z tym doszed艂em do wniosku, 偶e w tym przekazie ukryte jest co艣 jeszcze. Zwr贸膰 uwag臋, i偶 przy niekt贸rych rzymskich liczbach nie ma 偶adnych s艂贸w. 艁atwo si臋 wi臋c domy艣li膰, 偶e one co艣 znaczy膰 musz臋. I teraz uwa偶aj, najlepsza cz臋艣膰. - Pokaza艂 kolejny kawa艂ek papieru.
XXI I VIII I XVIII VIII IX XIX XV
21 1 8 1 18 8 9 19 15
V A H A S H I T O
-Zamieni艂em liczby rzymskie na arabskie, a nast臋pnie ka偶dej przypisa艂em kolejne litery alfabetu. Przez to dzia艂anie powsta艂o mi jedno kr贸tkie, aczkolwiek znacz膮ce s艂owo. Pogrzeba艂em troch臋 w internecie, chc膮c dowiedzie膰 si臋 czegokolwiek. Vahashito to dynastia arystokracka 偶yj膮ca na terenach znajduj膮cych si臋 kilkaset kilometr贸w st膮d. Mia艂a olbrzymie wp艂ywy u cesarza, w dodatku posiadali spory maj膮tek. Ostatni z tego rodu zgin臋li oko艂o dwie艣cie lat temu, zgadnij w jaki spos贸b?
-O艣wie膰 mnie.
-Dw贸jka braci sk艂贸cona po 艣mierci ojca, walczy艂a o wi臋kszy przydzia艂 maj膮tku. Sko艅czy艂o si臋 na tym, 偶e obaj przyp艂acili to 偶yciem. To chyba doskonale pasuje do naszej uk艂adanki.
-Tak, ale dalej nie wiemy gdzie szuka膰.
-Nie sko艅czy艂em... Klan ten posiada艂 pa艂ac, a w nim mn贸stwo dzie艂 sztuki... Obraz贸w, pos膮g贸w i tego typu rzeczy. Co prawda nie wiadomo gdzie jest owy budynek, niew膮tpliwie nie jest w jednym kawa艂ku. S膮 tylko nieliczne wskaz贸wki, ale mo偶e uda si臋 co艣 zdzia艂a膰. Jestem ca艂kowicie pewien, 偶e tam powinni艣my szuka膰.
-Doskonale, wiedzia艂em, 偶e mo偶na na ciebie liczy膰. - Ino by艂 niew膮tpliwie bardzo zadowolony.
-Gdyby nie Mihuri, nadal bym si臋 nad tym m臋czy艂.
-Zdolny z niego dzieciak...
-Nie ma go z tob膮, chcia艂em mu podzi臋kowa膰.
-艢pi...
-Aha... Rozumiem... Wracaj膮c do tematu, postaram si臋 znale藕膰 co艣 wi臋cej na temat tej rodziny, jak r贸wnie偶 pa艂acu. - Ziewn膮艂, przecieraj膮c zaspane oczy.
-Najpierw si臋 prze艣pij, nie pali si臋. Ja chyba zrobi臋 to samo.
-To chyba dobry pomys艂... Dobranoc... - Wy艂膮czy艂 si臋, Zakano wpatrywa艂 si臋 w czarny ekran, szybko jednak zrezygnowa艂 z tego zaj臋cia.
Po艂o偶y艂 si臋 w 艂贸偶ku, nie m臋cz膮c si臋 nawet tym, aby si臋 przebra膰. U艣miechn膮艂 si臋 na sam膮 my艣l o blondynie, przypomnia艂 sobie jak s艂odko wygl膮da艂 jak widzia艂 go ostatnim razem. Znowu z艂apa艂 si臋 na takich rozmy艣laniach, musi o tym zapomnie膰, nie mo偶e z nikim zwi膮za膰 si臋 uczuciowo, to tylko komplikuje spraw臋. Dotrzyma obietnicy z艂o偶onej sobie kilka lat temu.
** ** ** **
Wpad艂 do szko艂y jak b艂yskawica, przebra艂 si臋 najszybciej jak potrafi艂, po czym biegiem rzuci艂 si臋 w kierunku sali, w kt贸rej aktualnie mia艂 lekcje. Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e zaspa艂, jeszcze nigdy si臋 to nie zdarzy艂o, zazwyczaj nie potrzebowa艂 d艂ugiego snu, a teraz sp臋dzi艂 w 艂贸偶ku prawie dwana艣cie godzin. Dysz膮c, zatrzyma艂 si臋 przed wej艣ciem do pomieszczenia oznaczonym numerem dwadzie艣cia cztery. Poprawi艂 koszul臋, zapuka艂 cicho, po czym nacisn膮艂 klamk臋. Pchn膮艂 drzwi, ale nic si臋 nie sta艂o, zamkni臋te. Sprawdzi艂 ponownie podzia艂 godzin, ale wszystko wskazywa艂o na to, 偶e zaj臋cia ma w艂a艣nie tutaj. Nie bardzo to rozumiej膮c skierowa艂 si臋 do holu g艂贸wnego, zazwyczaj t臋tni膮cy 偶yciem, dzisiaj 艣wieci艂 pustkami. Na 艂aweczce zobaczy艂 tylko dziewczyn臋 z klasy, czasami zamienili ze sob膮 kilka s艂贸w, ale nie mo偶na powiedzie膰, i偶 si臋 przyja藕nili. Mimo wszystko podszed艂 do niej, mo偶e ona wie co艣 wi臋cej.
-Hej... - Przywita艂 si臋. - Mog臋?
-Jasne, siadaj. Miejsca jest wystarczaj膮co du偶o . - U艣miechn臋艂a si臋 delikatnie, poprawiaj膮c opadaj膮ce na twarz jasne w艂osy. W por贸wnaniu z ni膮, jego blond kosmyki wypada艂y miernie. Spojrzenie ciemnoniebieskich oczu utkwi艂a w sobie tylko znanym punkcie.
-Gdzie jest reszta? - Zapyta艂 wprost. Spojrza艂a na niego, jakby spad艂 z ksi臋偶yca.
-Dzisiaj jest pogrzeb dyrektora szko艂y, nie m贸w, 偶e zapomnia艂e艣. - M艂odzieniec dopiero teraz skojarzy艂 fakty, przecie偶 by艂a o tym mowa w zesz艂ym tygodniu. Starszy m臋偶czyzna, kt贸ry przez prawie trzydzie艣ci lat zarz膮dza艂 szko艂膮 zmar艂 nagle na atak serca, gadali o tym przez kilka dni.
-Wylecia艂o mi z g艂owy... - Mrukn膮艂 偶a艂o艣nie, przeklinaj膮c swoj膮 skleroz臋. - A ty?
-Nie jestem wierz膮ca, nie widz臋 potrzeby, aby tam teraz by膰. - Wyja艣ni艂a spokojnym tonem. - W razie gdyby艣 o tym te偶 zapomnia艂, lekcji nie mamy, a jutro jest apel.
-Tak... Dzi臋ki... - Zamierza艂 w艂a艣nie odej艣膰, gdy poczu艂 silne szarpni臋cie. Wyl膮dowa艂 na pobliskiej 艣cianie, to bola艂o. Spojrza艂 przed siebie i j臋kn膮艂 cicho. Osoba, kt贸ra gardzi艂a nim od samego pocz膮tku, sta艂a teraz trzy metry dalej, z dzik膮 rado艣ci膮 wymalowan膮 na twarzy.
-Kogo my tu mamy. - Ten g艂os przyprawi艂 go o g臋si膮 sk贸rk臋. - A ty nie na pogrzebie? 艢wi臋toszek schodzi na z艂膮 drog臋, do czego to dochodzi...
-Odczep si臋. - Spr贸bowa艂 wsta膰, ale poczu艂 kolejny cios.
-Cotoyo, uspok贸j si臋. - Dziewczyna zareagowa艂a prawie natychmiast.
-Nie wtr膮caj si臋 Yumi, od dawna czeka艂em na tak膮 okazj臋. - Podszed艂 bli偶ej, chwytaj膮c za ubranie le偶膮cego na ziemi ch艂opaka. Podni贸s艂 go bez najmniejszych problem贸w, przyciskaj膮c do 艣ciany. - A gdzie tw贸j kole偶ka? Zazwyczaj kr臋ci si臋 gdzie艣 w pobli偶u.
-Pu... Puszczaj... - Usi艂owa艂 z艂apa膰 oddech, ale przychodzi艂o mu to z trudem.
-Cos m贸wi艂e艣?
-Tak...
Zanim przeciwnik zdo艂a艂 za艂apa膰, co si臋 dzieje, Mihuri korzystaj膮c z tego, i偶 mia艂 wolne r臋ce uderzy艂 go dwukrotnie w brzuch. Cotoyo zawy艂 z b贸lu, wypuszczaj膮c ofiar臋. Kano od raz pu艣ci艂 si臋 biegiem do wyj艣cia, walka z tym mi臋艣niakiem nie wchodzi艂a w gr臋, teraz uda艂o mu si臋 wy艂膮cznie dlatego, i偶 napastnik by艂 zbyt pewny siebie i nie zwraca艂 na wiele rzeczy uwagi. Na pewno drugi raz nie pope艂ni tego samego b艂臋du. Znalaz艂 si臋 na placu przed budynkiem szko艂y, w okolicy nie dostrzeg艂 nikogo, 艣wietnie, jak zwykle ich nie ma, kiedy s膮 potrzebni. O dziwo Cotoyo nie rozpocz膮艂 po艣cigu, pewnie stwierdzi艂, i偶 i tak nadarzy si臋 niejedna okazja, aby si臋 zem艣ci膰. W艂o偶y艂 r臋ce do kieszeni, kieruj膮c si臋 w stron臋 przystanku autobusowego. Skoro zaj臋cia si臋 nie odb臋d膮, to nic tu po nim, spokojnie mo偶e wr贸ci膰 do domu. Przez tak kr贸tki okres czasu zapomnia艂 o rodzinie i miejsce, w kt贸rym zamieszka艂 nazywa艂 teraz domem, ani razu nie zastanawia艂 si臋, co s艂ycha膰 u matki, pozostawi艂 to za sob膮, rozpocz膮艂 nowy rozdzia艂 w 偶yciu. Nie 偶a艂owa艂 tej decyzji, czu艂 si臋 znacznie lepiej, z dala od ojca i jego problem贸w. Wreszcie m贸g艂 skupi膰 si臋 na sobie, zrobi膰 co艣 dla siebie, pod膮偶y膰 艣cie偶k膮, kt贸rej szuka艂 od dawna. Doszed艂 do wniosku, i偶 dzisiaj nie skorzysta z us艂ug miejskiego przedsi臋biorstwa komunikacji, mia艂 ochot臋 na spacer. Do celu powinien doj艣膰 w ci膮gu godziny, co prawda chmury nadal k艂臋bi艂y si臋 na niebie, deszcz m贸g艂 zacz膮膰 pada膰 w ka偶dej chwili, ale tym aktualnie ch艂opak si臋 nie przejmowa艂.
** ** ** **
Poszpera艂 chwilk臋 w zamku, a drzwi stan臋艂y otworem. Uchyli艂y si臋 z cichym skrzypni臋ciem, co zignorowa艂, w mieszkaniu nie by艂o nikogo innego. Rozgl膮dn膮艂 si臋 po wn臋trzu, wzrok od razu pad艂 na biurko. Przeszuka艂 szuflady, w ostatniej znalaz艂 to, co potrzebowa艂. Niewielkich rozmiar贸w notatnik, po艣piesznie przejrza艂 wszystkie strony. Zatrzyma艂 si臋 na jednej z nich, dostrzegaj膮c znajome imi臋. Przepisa艂 numer znajduj膮cy si臋 obok, 艂膮cznie z adresem. U艣miechn膮艂 si臋 do siebie, chowaj膮c zeszycik z powrotem na miejsce, tak, aby nikt nie dostrzeg艂 偶adnych 艣lad贸w. Opu艣ci艂 pomieszczenie, zamykaj膮c po cichu drzwi. Podszed艂 do okna, odsun膮艂 lekko firank臋, przygl膮daj膮c si臋 ludziom id膮cym ulic膮. Pora wzi膮膰 si臋 do dzia艂ania, nie wolno zostawia膰 wszystkiego w r臋kach losu. Narzuci艂 na rami臋 przeciwdeszczow膮 kurtk臋, po czym wyszed艂 z domostwa. Szybko zmiesza艂 si臋 z t艂umem, na szcz臋艣cie doskonale wiedzia艂 gdzie znajduje si臋 ulica, kt贸rej nazw臋 znalaz艂 przed chwil膮 w kajeciku.
|
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 16 2011 19:22:33
Komentarze archiwalne przeneisione przez admina
n (Brak e-maila) 14:01 14-05-2006
Pierwsza 
To naprawde strasznie ciekawe opowiadanie. Na pocz膮tku my艣la艂am, ze to po prostu jakie艣 zwyk艂e romansid艂o z przewiduj膮cym zako艅czeniem, ale ca艂kowicie sie rozczarowa艂am. Pozywtynie oczywi艣cie. Postaci, kt贸e wykreowa艂e艣, s膮 ca艂kiem intersuj膮ce, zw艂aszcza Ino. Zagatkowy typ. 
Kilka liter贸wek wychwyci艂膮m, a takze w niekt贸rych zdaniach, uzy艂abym innych wyraz贸w, jednak mimo tych mankament贸w opowiadanie czyta si臋 przyjemnie i bardzo szybko. Jak ko艅czy艂am czyta膰, to zdziwi艂am sie, 偶e to juz koniec. Zdecydowanie bede sie domaga膰 kolejnych cze艣ci.
Pozdrawiam
n
Akasza (Brak e-maila) 15:02 14-05-2006
Zgadzam si臋 z poprzedniczk膮. Powinna艣 kontynuowa膰 to opowiadanie bo 艣wietne jest
Noren (tokyobabylon@wp.pl) 20:09 14-05-2006
Sugoi!
To poprostu 艣wietne! Fabu艂a mnie ca艂kiem wci±gne艂a. Chce wi臋cej!
(Brak e-maila) 18:16 18-05-2006
Fajawe
Ellis (Brak e-maila) 19:08 18-01-2007
To opowiadanie spodoba艂o mi si臋. ¦wietny pomys艂 na fabu艂臋. Chocia偶 mozna by jeszcze popracowac nad stylem, lecz jak dla mnie ok. Czekam na nastepne czesci.
Tio (Brak e-maila) 17:36 16-11-2007
艢wietne!!! Kiedy nast臋pna cz臋艣膰? Nie mog臋 si臋 ju偶 doczeka膰  |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|