艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Apokalipsa 2 |
(Noc)
艢wiat sk艂ada si臋 z kolor贸w, barw, odcieni. Mo偶na rzec, 偶e s膮 one spoiwem naszego istnienia.
(U艣miech- 艂agodny prawie nik艂y w tym 艣wietle)
Moje d艂onie, gdy wystawie je do 艣wiat艂a robi膮 si臋 prawie bia艂e, zanika granica mi臋dzy ich realno艣ci膮. S膮 tylko rozmazanymi plamami.
(Siedzi w mroku- podziwia 艣wiat艂o ulicznych latarni, kt贸re dostaj膮 si臋, tu, do pomieszczenia przez du偶e okno. 艢wiat艂o cienie os膮dzaj膮 si臋 na przeciwleg艂ej 艣cianie, ale i tak go nie dosi臋gaj膮. Siedzi skulony w rogu pokoju. Usta milcz膮.)
Tu jestem ukryty przed ich spojrzeniami, czuje si臋 bezpieczny.
(Jego my艣li s膮 pewne, co do tego stwierdzenia.)
Szepcz膮.
M贸wi膮, 偶e jestem dziwny, bo za du偶o widz臋.
Patrz臋 inaczej ni偶 Oni.
Dlaczego?
Czasami boli mnie serce, gdy tak m贸wi膮.
Chce mi si臋 p艂aka膰.
(Pok贸j nie jest du偶y ani ma艂y. Jest pusty, nie posiada nic.)
艢pi臋 na "dnie serca".
艢wiadomie.
Opadam w d贸艂.
Do dna jeszcze wprawdzie daleko, ale na powierzchnie tez ju偶 nie mog臋 wyp艂yn膮膰.
( Przyk艂ada policzek do szorstkiej bia艂ej 艣ciany. Dotyka d艂oni膮 i zamyka oczy.)
Po prostu zamyka si臋 oczy i opada.
Nie widzi si臋 nic.
Przechodzi oboj臋tnie.
艢wiat ju偶 nie ma wi臋kszego znaczenia.
Nie my艣li si臋 o nim.
(G艂adzi palcami chropowata faktur臋- coraz mocniej, szybciej. Rani opuszki palc贸w, a na bia艂ej 艣cianie pojawiaj膮 si臋 艣lady krwi.)
Na pocz膮tku bola艂o.
Zabiera艂o oddech, 艂zy...
Wspomnienia.
Dawa艂o jednak ukojenie.
艢pi臋, 艣wiadomie.
艢pi臋, bo wtedy nie boli.
艢pi臋 by zapomnie膰.
O 偶yciu.
O 艣wiecie.
O nim.
艢mier膰...
Umar艂.
Kiedy艣.
Dawno.
( Drobna 艂za sp艂ywa po jego policzku. Wch艂ania j膮 mrok, nie pozwala by kto艣 j膮 dostrzeg艂.)
Czasami 艣ni臋.
艢ni臋 na "dnie serca".
O czym?
O realnym 艣wiecie.
Kiedy艣 nie potrafi艂em o nim 艣ni膰.
Teraz robi臋 to bez przerwy.
Wszyscy robimy.
Tylko to nam pozostaje.
Przeznaczenie.
G艂upia sprawa.
Kiedy艣 w nie wierzy艂em.
( Wraca my艣lami do dawnych czas贸w.)
艢nieg wirowa艂.
Zadziera艂em g艂ow臋 patrz膮c w niebo.
By艂o cicho.
Bia艂o...
A on opada艂 spokojnie.
Jasne iskierki dotyka艂y twarzy.
Ch艂odzi艂y.
Zmienia艂y si臋 w wod臋 pod wp艂ywem gor膮cej sk贸ry.
By艂em g艂upi...
Wierz膮c.
(Mocniej wtula si臋 w r贸g. Marzy o tym by by膰 niewidzialnym.)
Kupowa艂e艣 zu偶yte marzenia.
Kupi艂e艣 moje.
Szcz臋艣cie.
Nadzieje.
Mi艂o艣膰.
By艂em Ci wierny jak pies, kt贸remu uratowano 偶ycie.
Mog艂em umrze膰 dla Ciebie.
Teraz p艂acze.
To stracone.
Zimno mi.
艢nieg pada.
Zobacz!
To anio艂y gubi膮 swe pi贸ra.
Tysi膮ce...
Miliony...
(Dzie艅)
Za dnia nie ma gdzie si臋 ukry膰.
Okno wpuszcza za du偶o 艣wiat艂a.
Obna偶one 艣ciany.
Pusto.
Bia艂o.
Spokojnie.
( Stoi przy oknie. Opiera o szyb臋 d艂onie i czo艂o. Patrzy na to, co ukryte jest za ni膮.)
M贸j pok贸j nie r贸偶ni si臋 wiele od innych pokoi.
Jest jednak pusty.
Nie posiadam nic.
Zb臋dnych dodatk贸w.
Ozd贸b.
Detali.
Kolor贸w.
Jest jak bia艂a kartka gotowy do zapisania.
Czysty.
Jednak m贸j.
Ka偶dy posiada sw贸j pok贸j.
Nawet, je艣li o tym nie wie.
Tak jak ja.
Nawet, je艣li 艣ni.
(Zamyka oczy i zaciska usta by nie wydoby艂 si臋 z nich p艂acz.)
Nienawidzisz mnie.
Tam.
W ich 艣wiecie.
Ale tu, co noc jeste艣 m贸j.
Tu, gdy 艣nie nigdy si臋 nie zmieniasz.
Nie ranisz.
Jeste艣 dobry.
Lubi臋 艣ni膰.
Mog臋 Ci臋 wtedy spotyka膰.
Bez 偶alu.
Bez winy.
Bez 艂ez.
Mog臋 Ci臋 mie膰.
Dotkn膮膰.
Posi膮艣膰.
A ty nie b臋dziesz mie膰 mi tego za z艂e.
Mog臋 spe艂ni膰 swoje pragnienie.
艢ni膮c.
Mog臋 umrze膰 dla Ciebie.
W twoich ramionach.
S艂odka 艣mier膰.
Moja.
I taka pesymistyczna.
Jednak do spe艂nienia.
( Za szyb膮 widzi 艣wiat. Niebo, chmury, ziemi臋, drzewa inne domy i pokoje. Widzi ludzi. Szcz臋艣liwych. Bezwiednych.)
Morze 艂ez.
Ka偶dy posiada swoje.
P艂ytkie.
G艂臋bokie.
Jakie jest twoje morze?
Twoje 艂zy?
Wyp艂akane z mojego powodu.
Jedna twoja 艂za to dzie艅 mniej mojego 偶ycia.
To jedna kropla wi臋cej mojego morza.
Kiedy艣 tam si臋 znajdziemy.
Obydwoje.
Jednak ju偶 nie razem...
Przeznaczenie?
Nie...
Raczej 艣lepy los na naszej drodze.
( W my艣lach nuci star膮 dziecinn膮 piosenk臋)
Dzisiaj znowu 艣ni艂em.
O tobie.
O nas.
Splatali艣my swe palce razem.
艁膮czyli艣my d艂onie.
Na zawsze.
By艂o mi tak ciep艂o w twoich ramionach.
Po raz pierwszy raz w 偶yciu.
I nawet 艣nieg sta艂 si臋 ukojeniem.
Widz臋 jak 艣nieg ci膮gle pada za moim oknem.
Kiedy艣 potrafi艂em go dosi臋gn膮膰.
Teraz patrz臋 przez szyb臋.
Nie jest ju偶 m贸j...
( Odwraca si臋 w kierunku pokoju. Nic si臋 nie zmienia. Nic nie przybywa. Naprzeciw siebie ma zamkni臋te drzwi. Wkomponowane w biel 艣ciany z prost膮 srebrn膮 klamk膮 i wej艣ciem na kluczyk.)
(Destiny)
Mieszkanie na dnie serca mo偶na por贸wna膰 do 偶ycia w pokoju.
Otaczaj膮 mnie mocne betonowe 艣ciany.
S膮 zimne.
Sta艂e.
Mocne.
T艂umi膮 wszelkie odg艂osy.
( Ogarnia spojrzeniem miejsce, w kt贸rym si臋 znajduje. Biel zwielokrotniona blaskiem s艂o艅ca wpadaj膮cego przez okno razi w oczy. Srebrna klamka b艂yszczy jak cenny skarb. Przyci膮ga oko.)
M贸j pok贸j posiada drzwi.
Mog臋 w ka偶dej chwili z niego wyj艣膰.
Ale, po co?
Tu jest bezpiecznie.
Tu nikt nie szepcze.
Nie k艂amie.
Nikt nie stara wpasowa膰 si臋 we mnie.
Nie musz臋 u艣miecha膰 si臋 sztucznie.
Nie musze m贸wi膰 wiele...
Nie lubi臋 m贸wi膰.
(Wyrzut, gdy o tym my艣li.)
S膮 jednak drzwi, kt贸re nie posiadaj膮 klucza.
W艂a艣ciciele si臋 ich pozbyli.
Czasami 艣wiadomie.
Czasami nie.
Takich drzwi nie da si臋 ju偶 otworzy膰.
(Por贸wnanie bez sensu( A mo偶e jednak nie...)- Wyobra藕my sobie ka偶dego cz艂owieka 偶yj膮cego w takim pokoju. Taki pok贸j to mieszkanie. Mieszkanie uk艂ada si臋 w bloki, a bloki w miasta. Ka偶dy patrzy na 艣wiat przez swoje okno. Jednak nikt nie ma odwagi by wyj艣膰 na zewn膮trz. W takim razie, kto chodzi po 艣wiecie? Kto nie ma swojego domu?)
艢pi臋 na dnie serca.
艢wiadomie.
W dzisiejszych czasach niewielu ludzi ma ten zaszczyt.
Ale mo偶e to i lepiej.
Dlatego zdarza si臋 widzie膰 wi臋cej ludzi przechodz膮cych ulic膮.
Sztuczne szcz臋艣cie.
Jednak szcz臋艣cie...
( Zamyka oczy. Czasami my艣li o tym by powr贸ci膰 na powierzchnie. Zacz膮艂 opada膰 na dno serca 艣wiadomie, ale z nadziej膮, 偶e kto艣 go uratuje. Na pr贸偶no szuka艂 d艂oni we wzburzonej wodzie. Znalaz艂 natomiast s艂owa, kt贸re pcha艂y go w g艂膮b ciemnej toni. Ci膮偶y艂y jak kamienie.)
Wiele godzin sp臋dzam przed oknem.
Cho膰 w takim miejscu raczej nie powinno m贸wi膰 si臋 o czasie.
Podziwiam.
Pory roku.
Chmury.
Unosz膮ce si臋 ptaki.
Noc i dzie艅.
Nie marz臋 jednak o wolno艣ci.
Jest mi dobrze.
Tu gdzie jestem.
Na dnie serca...
Szkoda mi tylko, 偶e przechodz臋 ju偶 oboj臋tnie ko艂o Ciebie.
Nie patrz臋.
Zamykam oczy.
Milcz臋.
Id臋 dalej.
Zapominam.
Tak lepiej.
Dla nas...
Dla ciebie.
(Przypomina sobie chwile, gdy by艂 jeszcze na powierzchni.)
Czasami mam do ciebie wyrzut.
Za to, 偶e si臋 poznali艣my.
Ty zmieni艂e艣 ca艂y m贸j 艣wiat.
Zabi艂e艣 dziecko...
Kt贸rym by艂em.
Kiedy艣 wszystko by艂o takie proste.
Nie rozmy艣la艂em nad tym, dlaczego trawa jest zielona.
Dlaczego truskawki maja taki smak.
Dlaczego r贸偶e upajaj膮 swym zapachem.
Wszystko by艂o pi臋kne.
Kocha艂em ludzi.
Cho膰 ranili.
Dzi臋kuj臋 Ci za to, 偶e by艂e艣.
Dzi臋ki tobie sta艂em si臋 wolny.
Nauczy艂em si臋 p艂aka膰.
Zrozumia艂em, co oznacza zapach deszczowego wiatru.
Pokocha艂em.
A przynajmniej pozna艂em mi艂o艣膰.
A mo偶e to nie by艂a mi艂o艣膰 tylko wierno艣膰.
Wdzi臋czno艣膰 za uratowanie 偶ycia?
Teraz za p贸藕no by ci to powiedzie膰.
Zreszt膮 nigdy nie potrafi艂em m贸wi膰.
Nie tak by艣 zrozumia艂.
Gesty by艂y prostsze...
Jeden u艣miech.
Szcz臋艣ciem.
( Osuwa si臋 na pod艂og臋. Otacza d艂o艅mi kolana.)
Czasami rozmy艣lam o tym czy twoja pomoc nie przyby艂a za p贸藕no.
Przez ca艂y czas my艣la艂em, 偶e opadam na dno.
Tak naprawd臋 to ju偶 tam by艂em.
Dno nie r贸偶ni si臋 wiele od powierzchni.
Teraz tak my艣l臋.
Za p贸藕no.
Zniszczy艂em nie tylko siebie.
R贸wnie偶 Ciebie...
(艢mier膰)
Dla mnie 艣mier膰 naprawd臋 b臋dzie ukojeniem.
Uwolni臋 Ci臋 z moich sn贸w.
Nigdy nie zrozumiesz, dlaczego tak bardzo pragn臋 umrze膰.
Dlaczego to robi臋?
Ja sam jeszcze tego nie pojmuj臋.
Jednak to si臋 stanie.
Wkr贸tce.
Nied艂ugo.
Jednak jeszcze nie dzisiaj.
( Jego oczy robi膮 si臋 coraz bardziej oboj臋tne. Ju偶 coraz mniej my艣li o tym, kim jest. Zapomnia艂 swoje imi臋.)
Jestem tch贸rzem.
Brakuje mi odwagi.
Zawsze zawracam.
Nawet wtedy, gdy chce umrze膰.
Mo偶e to z powodu poczucia winy za ich 艂zy.
Za ich smutek, kt贸rego nie chc臋.
Gdybym odda艂 偶ycie za kogo艣 by艂o by pro艣ciej.
Mia艂 bym usprawiedliwienie.
Tu na Ziemi.
Tam go nie szukam.
Tam nikt nie b臋dzie mnie s膮dzi艂 za to, co uczyni艂em.
Wiem gdzie trafie.
Gdzie pozostan臋.
Na zawsz臋.
( Zaczyna traci膰 cia艂o. Rozmywa si臋 w bia艂o艣ci 艣cian. To, dlatego woli mrok.)
Czasami mnie odwiedzaj膮.
Tu w moim pokoju.
Nikt tego nie rozumie.
Nie widzi.
Ale one s膮.
Gdy im to m贸wi臋.
Pr贸buj臋 u艣wiadomi膰.
艢miej膮 si臋.
Patrz膮 dziwnie.
Ty r贸wnie偶.
To w艂a艣nie nas por贸偶ni艂o.
Ja czasami czuj臋 brzemi臋 skrzyde艂 na swych barkach.
Nie zrozumiesz jednak tego b贸lu.
To naprawd臋 boli...
Chcia艂bym by膰 jak inni.
Nie potrafi臋 jednak by膰 sob膮.
Przyjmuje coraz to nowe maski.
呕adna jednak nie pasuje do mnie.
呕al pozby膰 si臋 jest mi si臋 skrzyde艂.
Lubi臋 ich pi贸ra.
S膮 niczym 艣nieg...
艢mier膰 nie jest niczym 艂atwym, ani spokojnym.
艢mier膰 to wyrzucanie sobie, co dzie艅 tego, czego si臋 nie powiedzia艂o.
Czego si臋 nie zrobi艂o.
My艣la艂em, 偶e dam si臋 ponie艣膰 losowi.
My艣la艂em, 偶e je艣li nie b臋d臋 si臋 buntowa艂 wszystko b臋dzie dobrze.
Czy nie w艂a艣nie tego chcia艂e艣?
Pisz膮c do mnie?
Wtedy.
Kto艣 kiedy艣 mi powiedzia艂, 偶e tylko Ja pozna艂em Ci臋 do ko艅ca.
Zaakceptowa艂em.
Wady.
Zalety.
Mo偶e...
Sam si臋 ukry艂e艣.
Sam zbudowa艂e艣 sobie mur.
Pragn膮艂e艣 ukry膰 si臋 przed wszystkimi.
Przed sob膮 samym.
Ja tylko ci膮g艂e b臋d臋 zastanawia艂 si臋 nad jednym.
Dlaczego wtedy?..
Dlaczego wtedy to zrobi艂e艣?
Chcia艂em Ci臋 powstrzyma膰.
Nie potrafi艂em jednak.
Da艂e艣 mi jednak wi臋cej ni偶 oczekiwa艂em.
Pozna艂em Drugiego Ciebie.
Tego, kt贸rego nikomu nie pokazujesz.
Podoba艂o mi si臋.
" 呕a艂uj臋."
To w艂a艣nie te s艂owa mnie zabi艂y.
Nawet nie wiesz jak mi przykro, 偶e 偶a艂ujesz.
To w艂a艣nie, dlatego p艂acz臋.
Mo偶e dla ciebie to by艂y tylko s艂owa wypowiedziane w gniewie.
Ale ja w艂a艣nie przez to przesta艂em istnie膰.
" 呕a艂uj臋."
Ja r贸wnie偶.
Tego, 偶e tu jestem.
Straci艂em, szanse...
Jedyn膮...
Na zawsze...
呕egnaj.
Dlaczego nie wolno pope艂nia膰 samob贸jstwa?
Bo kto艣 si臋 zasmuci.
Po mnie ju偶 nikt nie b臋dzie p艂aka艂.
Nikt.
Wi臋c dlaczego nie m贸g艂bym tego sko艅czy膰.
Od Tak...
Teraz.
Jednak chc臋 w to wierzy膰.
B臋d臋 wierzy膰!
Jeszcze...
Na wieki pozostan臋 ju偶 dzieckiem.
Dla siebie.
Nie dla innych.
Nie dla Ciebie.
Dla MNIE!
A smutek?
P艂acz臋 si臋 tylko przez chwil臋.
Potem si臋 zapomina.
Szybko.
A zdj臋cia i listy, mo偶na spali膰...
呕egnaj!
(Otwiera okno. Staje na kraw臋dzi. Zamyka oczy i wdycha zapach wiatru. Zbli偶a si臋 deszcz. W艂osy ta艅cz膮 dooko艂a jego twarzy. Rozpo艣ciera skrzyd艂a. Zbiera w nie wiatr. Leci ostatni raz...)
A 艣nieg pada艂...
M贸j 艣nieg...
Moje pi贸ra...
Moje 艂zy...
Moja 艣mier膰...
********************************
Siostra czytaj膮c to opowiadanie powiedzia艂a, 偶e jest ono o mnie.^_^
Mo偶e i ma racj臋. W ko艅cu autor przekazuje cze艣膰 duszy swojemu bohaterowi.
Czasami bardzo chcia艂abym by膰 silna.
Stawi膰 czo艂a losowi.
Za wcze艣nie jednak.
Nie umiem powiedzie膰 czy kiedykolwiek nadejdzie ten czas.
Do niedawna my艣la艂am sobie, 偶e jeszcze mog臋 by膰 dobra.
Jeszcze mog臋 co艣 naprawi膰.
A potem u艣wiadomi艂 sobie, 偶e 艣ni臋...
Zawsze 艣ni艂am...
26 czerwiec 2004r.
Ps. Do czytania tego fajnie pasuje muzyczka z Wolf's Rain utworek: Yoko Kanno - "Strangers". Mo偶e tak naprawd臋 ka偶dy szuka swojego raju.^_^
Pasuje r贸wnie偶 dobrze wersja fortepianowa "Destiny" - X-Tv.
To tak na marginesie oczywi艣cie. Bardzo kocham te dwie utworki ^_^
|
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 17 2011 23:01:39
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Urani (Brak e-maila) 16:54 25-01-2005
A to si臋 chyba nikomu nie podoba ((
ed (Brak e-maila) 23:25 31-01-2005
mi si臋 podoba
KotekxCHAOSx (dears@op.pl) 17:54 28-02-2009
Mi tez sie podobalo wiesz niewiem dlaczego ale jak przed chwila porownalam moje opowiadanie z twoim to mialy bardzo podobne emocje ^^
Dzikuska (Brak e-maila) 22:21 28-04-2009
pi臋kne... ale chyba o motylach niewiele ludzi my艣li, a mo偶e nikt?
(Brak e-maila) 21:47 18-11-2010
cudne... zapiera dech... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|