Nastolatek 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 12:03:17
Wieczór był spokojny. Siedzieli naprzeciwko siebie nic nie mówiąc.
-Dobra, ja mam już dość- rzekł wreszcie zirytowany Dave.- Idź się umyć, chyba pamiętasz gdzie jest łazienka?
-Taa
-No to już. Nie ma na co czekać. Mam dziś zły dzień. Pośpiesz się.
-Co? Chcesz żeby twoje zwierzątko było czyste i pachnące? Hm?
-...
-Może się przyłączysz?
-Marco, to, że wczoraj nic ci nie zrobiłem nie znaczy, że dziś nie będę mieć ochoty.
Chłopakowi mina zrzedła.
-Nazywam się Marek- szepnął i już potulny jak baranek poszedł w stronę łazienki.
Słuchając szumu wody zastanawiał się co może zrobić dla tego dziwnego dzieciaka, który tak nagle pojawił się w jego życiu. Nie mógł opiekować się nim wiecznie, a i tak w końcu któregoś dnia odejdzie. Wydawał się zupełnie pogodzony ze swoim losem. Mógłby jednak stać się kimś, z niewielką pomocą. Swoim wyglądem zauroczył by niejednego, więc trzeba to wykorzystać. Jak najprędzej. Myśl, że mógłby wrócić na ulicę wydała mu się tak odległa jak jego związek z Martą. Mógłby mu pomóc.
Wstał ciężko z fotela i przeszedł do łazienki. Z nieukrywaną przyjemnością wpatrywał się w zarys ciemnego ciała pod prysznicem. Oparł się o ścianę i przyglądał jak chłopak zakręca wodę i wychodząc z kabiny napotyka jego wzrok. Przez chwilę wydawał się zażenowany ale szybko przybrał dumną postać.
-Czego chcesz?- zapytał sięgając po ręcznik.
Dave go jednak ubiegł. Patrzyli na siebie chwilę po czym mężczyzna otoczył nastolatka puszystością i zaczął wycierać go powolnymi ruchami jakby sprawdzając kształt ciała.
-Mam propozycję.- powiedział wreszcie Dave.
-Jak sądzę nie do odrzucenia.
-Jakbyś zgadł.
-Słucham więc.
-Możesz tu zamieszkać jak długo zechcesz, jeśli gdzieś jutro ze mną pójdziesz.
-Aż boję się zapytać gdzie.
-Znajdę ci pracę.
Chłopak zamrugał oczami.
-Niby gdzie?
-Zobaczysz.
-To zaczyna mi się coraz mniej podobać.- opasał się ręcznikiem.- Wcale a wcale.
Mężczyzna chwycił go za ramiona i postawił przed lustrem. Stanął za nim i wpatrywał się w ich wspólne odbicie. Marek trochę nieufnie spojrzał również.
-I co?- rzucił zaczepnie.
-Co widzisz?- odparł na to Dave.
-Jak to?
-Powiedz mi co widzisz?
-Czy to podchwytliwe pytanie?
- Niemożliwy jesteś- chwycił go za brodę i dokładnie ustawił, by światło objęło młodą twarz.- Wiesz co ja widzę?
-Nie...
-Widzę pięknego mężczyznę, który powaliłby na kolana niejedną osobę gdyby tylko chciał. Czy myślałeś kiedyś, żeby wykorzystać swój wygląd?
-Nikt mi nigdy nie mówił, że jestem piękny- rzekł dziwnie cicho spuszczając wzrok.
-Jesteś- Dave pochylił się i delikatnie pocałował jego nagie ramię.
Marek odwrócił się powoli i spojrzał mu prosto w twarz. Światło dodawało blasku jego skórze i oczom. Przysunął się bliżej Dave'a, który instynktownie odsunął się trochę. Uśmiech na twarzy chłopca uspokoił jego sumienie.
-Boisz się mnie?- zapytał niezwykle kokieteryjnie.
-Nie.
-I widzisz, kto tu teraz kłamie?
Chłopak chwycił go za kark, przyciągnął do siebie i pocałował. Jego wargi, jeszcze wilgotne od gorącej wody, najpierw powoli, potem niezwykle natarczywie zaczęły wdzierać się w usta mężczyzny.
"Wcale nie jest tak źle" pomyślał chłopak, uśmiechając się.
Oderwał się wreszcie od Dave'a . Mężczyzna stał jak skamieniały. Spoglądał na osobę stojącą tuż przed nim i czuł, że nogi się pod nim uginają.
-Kiedyś doprowadzisz mnie do szaleństwa- powiedział wreszcie.
-Wiem- odparł Marek, wychodząc z łazienki.-Dobrze o tym wiem.


-Wstawaj!- Dave, już dawno na nogach, próbował ściągnąć z łóżka kłębek zawinięty w prześcieradło.- Powiedziałem wstawaj!!
Chłopak nie zamierzał się ruszyć. Był strasznie śpiący i nie przywykł do tak wczesnego wstawania.
-Jezuuuuu, daj ty mi spokój.- mruknął.
Dave nie wytrzymał; mały szczeniak zaczął go irytować. Podszedł więc, chwycił rogi prześcieradła zanim Marek zdążył zareagować. Nie był zbyt ciężki, to nic że kilka razy walnął głową o podłogę. Mężczyzna zwinnym ruchem wsadził go pod prysznic i odkręcił zimną wodę.
Rozległ się rozdzierający krzyk.
-A mówiłem żebyś się mnie słuchał.....
-Jesteś świr, wiesz?
-Jasne. Wszyscy mi to mówią...
Marek spojrzał spode łba na swego oprawcę i ostentacyjnie zatrzasnął drzwi. Gdy pojawił się w nich z powrotem był już suchy i przebudzony.
-Ubieraj się- rzucił Dave dopijając herbatę.- Tam masz ciuchy.
Chłopak ze zdziwieniem spojrzał na nowiutkie ubranie.
-Skąd wiedziałeś....?
Marek nagle poczuł na sobie ciężką rękę która potargała mu włosy i lekko przytuliła go do ciepłego ciała.
-A jak myślisz??- szepnął Dave.- Pośpiesz się nie mamy czasu.
Już po kilku chwilach jechali po zaśnieżonej ulicy. Marek wpatrywał się w okno, a Dave zastanawiał się czy dobrze robi. Nie znał go w końcu ani trochę. Zerkał co jakiś czas na swego towarzysza, który nie przestawał przyglądać się spadającym płatkom śniegu. Wyraz jego dziecięcej jeszcze twarzy zmienił się nie do poznania. Mężczyznę przeszył zimny dreszcz,.
"Nie chcę żeby się zmienił"- pomyślał smutno.
-Dave...- cichy szept zabrzmiał w samochodzie niemrawo.
-Tak?- zapytał dziwnie zlękniony, że to nie będzie miła rozmowa.
-Dave co my robimy?
Czy się nie przesłyszał? Może ten dzieciak ma więcej rozumu w głowie niż się mogło wydawać.....
-Słyszysz mnie?- ciemna twarz zwróciła się wreszcie w drugą stronę. - Przecież to do niczego nie prowadzi...
Dave milczał szukając jakiegoś logicznego wytłumaczenia swoich czynów. Nie mógł znaleźć żadnych.
-Boję się...-urwał nagle.
-Co?
-Boję się.
-Czego? Mnie?
-Nie, siebie.
-Nie rozumiem ..
-To co robisz.. Czego chcesz ode mnie w zamian?- ciemne oczy znów wpatrywały się w niego z dziką intensywnością.- To co zrobiłem wczoraj.. to był wygłup. Wiesz o co mi chodzi.
-Wiem.
-Więc?
-Nie wiem dlaczego zabrałem cię wtedy.. ale nie chcę robić niczego wbrew tobie. Nie chcę do niczego zmuszać, ale przecież możesz u mnie po prostu mieszkać. Nic się nie stanie.
-...
-Rozumiesz?
-Tak.
Wreszcie dojechali. Wielki budynek zrobił na Marku niesamowite wrażenie. Przez kilka chwil miał ochotę uciec jak najdalej od tych wszystkich ludzi. Czuł się zaszczuty. Miał dziwne wrażenie, że wszyscy się na niego gapią, że wiedzą... Wiedzą??? O czym??? Nieznośna myśl zagnieździła się w jego głowie. Czego tak się obawiał? Poczuł nagle czyjąś mocną rękę trzymającą jego. Podniósł wzrok i napotkał smutne spojrzenie swego nowego przyjaciela.
-Nie bój się. Jestem tu.
Odpowiedział mu równie smutnym grymasem twarzy i przyglądał się zamykającym się drzwiom windy. Jechali na 10 piętro. Kiedy winda stanęła Dave pociągnął za sobą chłopaka.
W drzwiach jak się wydawało zagraconego pokoju stała młoda dziewczyna. Włosy skręcały jej się we wszystkie możliwe kierunki, na nosie miała gustownie dobrane okulary, ale reszta ubrania wskazywała na małe przejmowanie się swoim wyglądem. Kiedy zobaczyła Dave'a podbiegła do niego nieprzerwanie gryząc żółty ołówek.
-Cześć skarbie. Jeszcze chwila, ok.?- rzuciła przelotne, ciepłe spojrzenie na Marka, który stał i wpatrywał się we wszystko ze zdziwieniem.- Jeszcze chwila.
Biegiem wróciła do pokoju. Przez chwilę widać było jakieś dziwne, latające przedmioty. Potem kilka błyśnięć. I w drzwiach pojawił się młodzieniec w długich blond włosach.
-Dzięki skarbie. Już wszystko- czupryna włosów przybiegła do nich. - Dobrze teraz wy.
W pokoiku, mimo wszystko, panował artystyczny nieład. Dziewczyna przyjrzała się Markowi z każdej strony.
-Tak, tak. Cudownie, cudownie. Teraz ty zostaniesz ze mną, a Dave pójdzie sobie na kawę- tu spojrzała ze stanowczością na mężczyznę stojącego w rogu.
-Jasne, jak sobie życzysz Anno D. Zawsze do usług.
-Ale..- Marek już zamierzał coś powiedzieć. Dave'a już nie było.
Tak jak obiecał, poszedł na kawę. Siedząc w małej kawiarence, popijał ciemny płyn. Nagle zaczął wpatrywać się w ciecz falującą przed jego oczami.
"On wygląda tak samo"- pomyślał i uśmiechnął się do siebie.
"Ciekawe jak smakuje..."
Nie miał w tej nieprzyzwoitej wizji na myśli kawy. Bynajmniej o kawę mu nie chodziło. Pomyślał jak miło było by wreszcie trochę go okiełznać. Może i stwarzał pozory nieprzystępnego, ale przecież bał się zostać sam. Dave był mu do czegoś potrzebny. To może i naciągane stwierdzenie, umocniło mężczyznę w przekonaniu, że jednak dobrze robi.
Nagle coś szturchnęło go w ramię. AnnaD pochylała się nad nim.
-Taak?? Czego pani sobie życzy??
-Sprowadziłeś mi prawdziwy skarb.
Zaczerwieniony Marek usiadł spokojnie na pobliskim krześle.
-On jest niesamowity!!- włosy sprężynowały dookoła.- Biorę go jak tylko będzie mógł zacząć. Chciałabym też żeby zamieszkał z innymi, będzie mu łatwiej dojeżdżać do pracy..
-Nie!
-Nie!- powiedzieli równocześnie.
Marek zarumienił się jeszcze bardziej, a Dave spuścił zmieszany wzrok.
-Boże, ok., jak chcecie-uśmiech nie schodził jej z twarzy.- Ale za spóźnienia będę karać i to surowo.
-Nie będę się spóźniał- zapowiedział Marek stanowczo.
-Ok. Wierzę ci na słowo.- I zacznij o niego dbać Dave, ma dobrze się odżywiać, wysypiać, i dbać o tą piękną twarzyczkę, bo to teraz nasz wspólny skarb.
-Wszystko czego zapragniesz, AnnoD.
-Tak ma właśnie być. Ja mówię, ty słuchasz i wykonujesz! Dobra, ja idę, ty zajmij się nim. Pracę rozpoczynasz...powiedzmy od przyszłego tygodnia. Masz więc cztery dni słodkiego lenistwa. Pa..
-Pa.. - odparli, a jej już nie było.
Nastolatek wpatrywał się w swoje palce.
-I jak było?- zapytał Dave dopijając kawę, smakowała mu jakoś lepiej.
-Eee. Nieźle. A tak w ogóle to dzięki...
-Nie ma za co. Na pewno nie chcesz mieszkać z innymi? Może tam miałbyś lepiej. Ja nie zawsze jestem w domu na czas, z reguły jem mrożonki...
-Przestań gadać bzdury. Nie chcę być tam... sam.
-Dobra więc załatwione. A teraz idziemy coś zjeść.
Obiad w restauracji przebiegał w niesamowicie luźnej atmosferze. Jakby wszystko się już wyjaśniło, jakby nie było po między nimi żadnych barier. Żartowali, rozmawiali. Nie zwracali uwagi na otoczenie. W czasie deseru nie mogli oderwać od siebie wzroku. Było to tak naturalne jak to, że byli tam po prostu razem. Jak przyjaciele...