Black & white 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 16:49:31
II
Na razie nie ma nic yaoiowatego, ale to z czasem się zmieni. Mam parę pomysłów, mam nadzieje, że uda mi się je zrealizować. Czekam na szczere opinie, chcę wiedzieć co muszę poprawić, a co robię dobrze. No dobra koniec przynudzania.

Kilka książek leżało na stole, przy którym siedziały dwie osoby. Nastolatek o kasztanowych włosach, co jakiś czas przejeżdżał dłonią po nich, lecz za nic w świecie nie potrafił doprowadzić ich do jako takiego stanu. Dziewczyna natomiast skrupulatnie notująca coś w zeszycie zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na gościa, zajęta rozwiązywaniem jakiegoś zadania, cieszyła się, że wreszcie coś zrozumiała. Blond włosy opadały jej kaskadą na plecy, otaczając smukłą twarz, o delikatnych rysach.
-I jak? - Przerwał milczenie, dał jej wystarczająco dużo czasu.
-Atsumi-kun, jeszcze chwilkę. - Jęknęła, nie odrywając bystrych błękitnych oczu od kartek.
-Powinnaś dawno wykonać to ćwiczenie - powiedział stanowczo. - Pokaż, co tam masz. - Chwycił papier, szybko przejrzał sposób rozwiązania, po czym uśmiechnął się zadowolony. - Dobrze, jeszcze trochę i nie będziesz mnie potrzebowała.
-Dziękuje, bardzo mi pomagasz. - Blondynka zaczerwieniła się nieznacznie.
-Nie ma problemu, widzimy się w takim razie w przyszłym tygodniu. - Chwycił plecak, który rzucił na ziemię zaraz po wejściu. - Yuriko tylko pamiętaj, dużo ćwicz.
-Rozumiem.
Yuriko Amino uczęszczała do tej samej szkoły, co on, chodziła do klasy 1 a, jak większość osób z tego oddziału miała problemy z matematyką, różniła się od reszty tym, że chciała to zmienić. Właśnie, dlatego Atsumi został poproszony, aby udzielać jej korepetycji.
Odprowadzony pod same drzwi wyjściowe, usiłował ustać na nogach. Pożegnał się jeszcze z mamą koleżanki, po czym wyszedł na ulicę. Przysłonił oczy, słońce raziło niemiłosiernie. Po nieprzespanej nocy, czuł się okropnie, nie mógł jednak zapomnieć, co go czeka jutro. Spotkanie z Sanoko, bał się.
-Czemu zawsze muszę wpakować się w coś takiego...? - Mruknął, zastanawiając się, co jeszcze ma dzisiaj w planie.
Zajęcia skończył dwie godziny temu, od tego czasu siedział, u Yuriko. Dowiedział się od nauczycielki, na jakim etapie są klasy czwarte, pozostawało przygotować odpowiednie materiały. Tym razem musiał postarać się bardziej niż zwykle, chciał dobrze wypaść i wyjść z tego spotkania cało.
Wpatrywał się tępo w ekran monitora, nie potrafił się skupić nawet na najprostszych rzeczach. W dodatku był prawie nieprzytomny, oczy strasznie piekły, a w kącikach pojawiły się łzy. Wyłączył komputer, nastała ciemność, jedynie latarnia za oknem dawała nikłe światło. Chłopak szybko przebrał się, po drodze do łóżka potknął się o leżące na podłodze książki, na szczęście udało mu się zachować równowagę. Wgramolił się na posłanie, otulając się szczelnie kołdrą, zadrżał. Starał się myśleć o wszystkim innym, tylko nie o tym, co go czeka, lecz nie bardzo to wychodziło, wciąż wymyślał nowe scenariusze dnia jutrzejszego, trzeba powiedzieć, że każdy kończył się tragicznie. W końcu zmęczenie wzięło górę, usnął, pogrążając się w sennych marzeniach.
Rano wyszedł z mieszkania ze spuszczoną głową, odrobinę się denerwował. Nic dziwnego, słyszał różne historię na temat chłopaka z czwartej klasy i raczej nie należały one do najprzyjemniejszych. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż mogą być one doprawione jakimiś pikantnymi szczegółami, bądź całkiem zmyślone, ale wrodzony pesymizm nie pozwalał mu tym zapomnieć, wciąż wracał myślami do opowieści.
-Atsumi! - Usłyszał znajomy głos, odwrócił się momentalnie, aby zobaczyć młodzieńca biegnącego prosto na niego. Zdyszany zatrzymał się dopiero przed nim, rude włosy falowały na wietrz, a w piwnych oczach jak zwykle dało się zobaczyć tańczące iskierki rozbawienia.
-Oriya, co ty tu robisz? Przecież powinieneś być już dawno na zajęciach. - Brunet zdziwił się widząc kolegę.
-Zaspałem. - Uśmiechnął się rozbrajająco, jak zwykle niczym się nie przejmował.
-Typowe, czego innego mogłem się spodziewać. - Hokano ruszył w dalszą drogę zostawiając znajomego w tyle.
-Czekaj! - Wrzasnął rudy, doganiając młodzieńca i uwieszając się na jego ramieniu.
-Idź się leczyć... - Wyrwał gwałtownie rękę, co spowodowało upadek jednego z chłopców.
-Jak mogłeś? - Jęknął rozpaczliwie Oriya, podnosząc się z ziemi.
-Już ci kiedyś mówiłem coś na ten temat, prawda?
-Tak... I co z tego?
-Nie rób tego więcej.
-Dlaczego?
-Znowu zaczynasz?
-Co zaczynam?
-Litości...
Nie odezwał się już ani słowem, miał dość tej mało ambitnej rozmowy. Ignorował całkowicie kolegę, nie słuchał, nie odpowiadał, nie widział w tym większego sensu. Musiał znosić to towarzystwo, aż dotarł pod drzwi oddziału 2 b, tam dopiero Mukito znalazł sobie nową ofiarę, co Atsumi przyjął z wielką ulgą.
Oriya Mukito, jeden z nielicznych osób w klasie, które chciały się z nim przyjaźnić. Bardzo żywiołowy, niebiorący nigdy nic na poważnie, zawsze w doskonałym nastroju. Nigdy nie bał się wyrażać swoich uczuć, był po prostu duszą towarzystwa. Hokano czasem miał go dość, ale nigdy jeszcze nie stracił cierpliwości, zazwyczaj się dogadywali.
Zadzwonił dzwonek przerywając jego rozmyślania, przez najbliższe sześć godzin będzie denerwował się jak nigdy wcześniej. Nie miał pojęcia, czego się spodziewać, ale raczej nie myślał optymistycznie. Usiłował skupić się na zadaniach, ale nawet to nie wychodziło mu najlepiej, na szczęście matematyczka zdawała się tego nie zauważać i póki, co męczyła innych. Uderzając długopisem o blat stołu, rozglądał się nerwowo po sali.
-Coś nie tak? - Zapytała w pewnym momencie nauczycielka. - Jesteś strasznie blady.
-To nic takiego - odburknął, nie chcąc pokazać po sobie, co go gnębi.
Reszta zajęć minęła dosyć szybko, pierwszy raz marzył o tym, aby się nie skończyły. Wolnym korkiem szedł w kierunku holu głównego, tam gdzie miał spotkać się z Sanoko. W dłoniach trzymał dwa podręczniki, oprócz tego w torbie zawieszonej na jednym ramieniu schował kilka innych książek. Mukito próbował go wyciągnąć do kina, jak każdego piątku. Usłyszał tą samą odpowiedź, co zwykle: Jestem zajęty, zejdź mi z drogi. Ten chłopak chyba nigdy nie da za wygraną, któregoś dnia pójdzie z nim dla świętego spokoju. Dotarł do celu, nogi miał jak z waty, ledwo się na nich trzymał. Oparł się o ścianę, czekał, pozostało jeszcze około kwadransu, wolał przyjść wcześniej.
-Atsumi Hokano - Chłodny głos przywrócił młodzieńca do rzeczywistości.