艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Diablo epilog |
Epilog
M臋偶czyzna przewr贸ci艂 si臋 na drugi bok z j臋kiem. Powoli podni贸s艂 powieki. Kto艣 siedzia艂 na krze艣le obok 艂贸偶ka. Powoli osoba ta podnios艂a g艂ow臋 i spojrza艂a na niego niebieskimi oczyma. Przez chwil臋 wydawa艂o mu si臋, 偶e s膮 smutne.
Obr贸ci艂 g艂ow臋 i powoli podni贸s艂 r臋k臋 przecieraj膮c oczy. Us艂ysza艂 znajomy g艂os.
- Jak si臋 czujesz?
Grod u艣miechn膮艂 si臋.
- Jakbym w艂a艣nie powr贸ci艂 z martwych.
Kaszln膮艂 przewracaj膮c si臋 na bok. Westchn膮艂 ci臋偶ko.
- Troch臋 dziwnie.
- Lek dopiero niedawno zacz膮艂 dzia艂a膰. Musisz jeszcze odpocz膮膰.
- Lek?
Paladyn wskaza艂 palcem ma艂膮 buteleczk臋 stoj膮c膮 na szafce. W 艣rodku nic nie zosta艂o. Druid zmru偶y艂 oczy. Po chwili na jego twarzy pojawi艂 si臋 cie艅 zaniepokojenia.
- Przecie偶 to s膮 znaki Zakonu. Sk膮d to masz?
- Zdoby艂em od przyjaci贸艂.
M臋偶czyzna pokr臋ci艂 g艂ow膮 jednocze艣nie si臋 prostuj膮c. Wyci膮gn膮艂 w jego stron臋 d艂o艅, lecz Paladyn poderwa艂 si臋 z miejsca i cofn膮艂 o par臋 krok贸w.
- Tisamonie, dlaczego k艂amiesz?
M臋偶czyzna pr贸bowa艂 wsta膰, lecz osun膮艂 si臋 z j臋kiem z powrotem na prze艣cierad艂o. Spojrza艂 na Paladyna.
- Teraz ja chcia艂bym podzi臋kowa膰. Za t臋 wspania艂膮 podr贸偶. Za towarzystwo. Za wszystko.
U艣miechn膮艂 si臋 delikatnie spogl膮daj膮c przez okno. S艂o艅ce by艂o ju偶 nisko. Ledwo co widoczne zza linii horyzontu.
- Chcia艂em ci si臋 jako艣 za to wszystko odp艂aci膰.
Zn贸w zerkn膮艂 za okno. Podszed艂 powoli do drzwi i opar艂 si臋 na nie. Spojrza艂 jeszcze raz na Druida.
- Odpoczywaj.
Pchn膮艂 je wychodz膮c na korytarz. S艂ysza艂 jeszcze jak m臋偶czyzna krzyczy jego imi臋.
Bo偶e, jak bardzo chcia艂 tam wr贸ci膰. Do niego. Usi膮艣膰 obok i wpatrywa膰 si臋 w jego twarz. S艂ucha膰 g艂upich 偶arcik贸w. Czu膰 jego wzrok na sobie. Ten beznadziejny wzrok. Denerwuj膮cy i wkurzaj膮cy, ukrywaj膮cy si臋 w tych cudownych, br膮zowych oczach.
Czekali na niego. Sze艣ciu Paladyn贸w z 艣wi臋tymi insygniami Zakonu na piersiach. Omi贸t艂 ich wzrokiem. Po艂o偶y艂 d艂o艅 na por臋czy i powoli szed艂 po schodach. Drewniane stopnie skrzypia艂y. Gdy ko艂o nich stan膮艂, chwycili go za ramiona i wyprowadzili z budynku. Na zewn膮trz zwi膮zali z ty艂u sznurem r臋ce i zacz臋li prowadzi膰 przed siebie.
M臋偶czyzna wbi艂 wzrok w kamienn膮 drog臋. Nawet nie my艣la艂. Szczerze m贸wi膮c nie mia艂 o czym. Wiedzia艂 co go teraz b臋dzie czeka艂o. Dobrze pami臋ta艂, 偶e 艣cigaj膮cy heretyk贸w, mieli za zadanie schwyta膰 ich 偶ywych. Zawar艂 wi臋c z nimi uk艂ad. Zostanie wtr膮cony do lochu w murach Zakonu i tam sp臋dzi reszt臋 偶ycia. Wykl臋ty w zamian za fiolk臋 niezwykle cennej mikstury, kt贸r膮 tworz膮 jedynie mistrzowie Zacarum. Kt贸ra jest w stanie wyleczy膰 wszystko. Zmaza膰 ka偶d膮 kl膮tw臋, prze艂ama膰 najgorszy urok czy czar. Tak, to by艂 dobry uk艂ad. Nikt nie chcia艂 wylewu krwi.
Ockn膮艂 si臋 dopiero jak stan臋li. Przyjrza艂 si臋 niezwykle wysokim wierzchowcom, kt贸re czeka艂y ju偶 przygotowane do podr贸偶y. Przy pomocy jednego z m臋偶czyzn, uda艂o mu si臋 niezdarnie wej艣膰 na konia.
Wpatrywa艂 si臋 w horyzont. Grzbiety wydm o艣wietlone by艂y przez pomara艅czowe promienie s艂o艅ca. W pobli偶u miasta mo偶na by艂o si臋 jeszcze natkn膮膰 na pojedyncze krzaki. Dalej by艂a tylko pustka, kt贸ra ci膮gn臋艂a si臋 przez wiele dni. Obr贸ci艂 si臋 gdy dostrzeg艂 jaki艣 cie艅. Gdy jednak przeczesa艂 wzrokiem dachy, niczego nie zauwa偶y艂.
Mieli jecha膰 noc膮. Dla niego by艂oby to samob贸jstwo, lecz Hammerowie nie obawiali si臋 niczego. Byli uosobieniem niez艂omnej wiary i pot臋偶nej si艂y, kt贸ra nie ulega艂a nikomu.
Opar艂 zwi膮zane d艂onie o siod艂o gdy ruszyli.
- Pij.
Paladyn wbi艂 wzrok w m臋偶czyzn臋, kt贸rego twarz naznaczona by艂a licznymi bliznami. Przysun膮艂 manierk臋 z wod膮 bli偶ej jego ust, u艂atwiaj膮c picie.
Tisamon nie ukrywa艂 przyjemno艣ci czuj膮c wilgo膰 w ustach. Przez ostatnie par臋 godzin wci膮偶 jechali, bez wypoczynku. Dopiero gdy s艂o艅ce zacz臋艂o wschodzi膰, zrobili post贸j.
Zauwa偶y艂 znaki na piersi m臋偶czyzny. Oznacza艂y rang臋 kapita艅sk膮.
Paladyn zakr臋ci艂 kurek chowaj膮c przedmiot pod p艂aszczem i przysiad艂 si臋 obok. Tisamon czeka艂 na co艣, lecz ten d艂u偶sz膮 chwil臋 si臋 nie odzywa艂.
Spojrza艂 na pustyni臋. Kolor piasku przypomina艂 teraz br膮zowy. Monotonna, cicha, bezdro偶na. Drogi wyznaczone by艂y przez 艣lady poprzednich karawan. Przez lata nikt nie u偶ywa艂 dawnych szlak贸w. Trakty zosta艂y zniszczone i wszystko co przypomina艂o czasy pokoju.
K膮tem oka zn贸w dostrzeg艂 jaki艣 cie艅. Wydawa艂o mu si臋, 偶e to zarys sylwetki. Lecz gdy spojrza艂 w tamt膮 stron臋, zn贸w niczego nie by艂o.
Us艂ysza艂 obok siebie g艂os.
- Dlaczego?
Tisamon spojrza艂 na rozm贸wc臋. M臋偶czyzna si臋gn膮艂 palcami po kamie艅 i zacz膮艂 go przewraca膰 w d艂oniach. Po chwili spojrza艂 na niego pytaj膮co.
- Dla zemsty? W艂adzy? Pieni臋dzy? Co obieca艂 ci Diablo? Dlaczego zostawi艂e艣 swoje powo艂anie i opu艣ci艂e艣 nas w walce? Dlaczego z艂ama艂e艣 rozkazy?
Wi臋zie艅 czu艂 w jego g艂osie ukrywany 偶al i w艣ciek艂o艣膰. Ciekawe czy sam zg艂osi艂 si臋 na t膮 misj臋? Mia艂 wra偶enie, 偶e pami臋ta艂 jego twarz z swojego oddzia艂u. Tak. Jeden z nielicznych, kt贸ry wtedy zostali walczy膰.
Wbi艂 wzrok w wi臋zy na swoich nadgarstkach. Odezwa艂 si臋 cicho.
- Nic.
Kapitan zacisn膮艂 mocno palce w pi臋艣膰.
- Nic? - jego g艂os wyra藕nie dr偶a艂 - Jak mog艂e艣...?
Tisamon wzruszy艂 ramionami podnosz膮c g艂ow臋.
- Nie 偶a艂uj臋.
Hammer na te s艂owa zerwa艂 si臋 i wymierzy艂 mu pot臋偶ny cios. Gdy Paladyn przewr贸ci艂 si臋, chwyci艂 go za koszul臋 i zn贸w uderzy艂. M臋偶czyzna czu艂 ot臋piaj膮cy b贸l, gdy kapitan wymierza艂 kolejne ciosy. Raz za razem. Nast臋pny silniejszy od poprzedniego. Poczu艂 gorzki smak krwi w ustach.
Po d艂u偶szej chwili rozleg艂o si臋 jakie艣 zamieszane i kto艣 go odci膮gn膮艂.
Znajomy czarnosk贸ry wojownik pochyli艂 si臋 nad nim. Po chwili wyprostowa艂 si臋 i odszed艂 by po chwili wr贸ci膰 z szmatk膮 i wod膮.
Tisamon przewr贸ci艂 si臋 na plecy wbijaj膮c wzrok w niebo. Czu艂 przyjemny ch艂贸d, gdy m臋偶czyzna obmywa艂 jego sk贸r臋.
Ah, wida膰 jeszcze gwiazdy. Jeszcze ca艂kiem nie znik艂y. By艂y pi臋kne. Niczym tysi膮ce diament贸w, wyrzuconych na czarny ca艂un. Zamkn膮艂 oczy pr贸buj膮c sobie przypomnie膰, jak wygl膮da艂 Zakon. Nie by艂 tam od tak wielu lat.
Kocha艂 to miejsce. By艂 jego jedynym domem jaki zna艂. Jedynym miejscem gdzie czu艂 si臋 bezpieczny. Wierzy艂 w m膮dro艣膰 mnich贸w i bez sprzeciw贸w wykonywa艂 rozkazy. No, przynajmniej kiedy艣.
Gdy Ko艣ci贸艂 osi膮gn膮艂 znacz膮c膮 pozycj臋 na wschodzie, mnisi postanowili szerzy膰 wiar臋 w Akarat na ca艂y 艣wiat, wysy艂aj膮c z t膮 misj膮 swoich Paladyn贸w. Ci, kt贸ry nie chcieli przyj膮膰 nowej religii, zostali uznawani za op臋tanych lub ska偶onych z艂em. Ich zadaniem by艂o wtedy zabicie ich.
Nie by艂 przyw贸dc膮 buntu. Przez d艂u偶szy czas nawet pr贸bowa艂 go powstrzyma膰. Zmieni艂a go jednak bezmy艣lna rze藕 jednego z miast na wschodzie. Wi臋cej si臋 nie zastanawia艂. Razem z reszt膮 ruszy艂 艣ladami Czarnego W臋drowca.
Potem dowiedzieli si臋, 偶e z艂o opanowa艂o ju偶 niemal wszystkie dawne miasta. Lut Gholein, Kurast a nawet Fortecy Pandemonium, siedziby legendarnego archanio艂a Tyraela. Pot臋pione wojska sz艂y dalej, do G贸ry Arreat, bronionej przez barbarzy艅c贸w. I jak si臋 dowiedzia艂, r贸wnie偶 ich krewniak贸w.
Nagle pojawi艂 si臋 w jego wyobra藕ni obraz Groda.
Podni贸s艂 natychmiast powieki oddychaj膮c szybciej.
Nie. Chyba wola艂by zapomnie膰. O tym co za sob膮 zostawi艂. Czego nie zd膮偶y艂 zrobi膰.
Pami臋ta膰 tylko, 偶e ocali艂 komu艣 偶ycie.
- Co one tu robi膮?
Hammer wpatrywa艂 si臋 z szeroko otartymi oczyma prze siebie.
Tisamon odwr贸ci艂 g艂ow臋. Kilka metr贸w od nich sta艂 kapitan, wyra藕nie z czego艣 niezadowolony. Spogl膮da艂 z g贸ry na dwie postacie. Dwie kobiety. A jedna...
Szept wyrwa艂 mu si臋 z ust.
- S贸jeczka?
Powoli podni贸s艂 si臋 siadaj膮c. Te same w艂osy, te same zdobienia. Te same ubrania.
Ale to nie mog艂a by膰 ona.
Czarodziejki Zann Esu.
Kapitan s艂ucha艂 ich wyra藕nie wzburzony. Pr贸bowa艂 protestowa膰, macha艂 r臋kami a jego g艂os s艂yszalny by艂 nawet tutaj. Czarodziejki jednak spokojnie doko艅czy艂y rozmow臋 i wyci膮gn臋艂y swoje r贸偶d偶ki. Paladyn poczu艂 znajom膮 moc, kt贸ra jednak wydawa艂 si臋 bardziej... dojrza艂a.
Jedna z kobiet odwr贸ci艂a si臋 posy艂aj膮c mu u艣miech i po chwili obie znikn臋艂y.
Gdy to zrobi艂y, powietrze przeszy艂 w艣ciek艂y krzyk. Tisamon spojrza艂 na Kapitana, kt贸ry ruszy艂 w jego stron臋 z wyci膮gni臋tym mieczem. Opatruj膮cy go Paladyn wsta艂, pr贸buj膮c go zatrzyma膰, lecz agresor podni贸s艂 bro艅, zatrzymuj膮c ostrze obok jego szyi. Gdy Hammer si臋 cofn膮艂, kapitan zwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Tisamona.
- Trzeba ci臋 tr膮ci膰 do lochu, a偶 zgnijesz! Nie zmieni艂a by to wiadomo艣膰, 偶e zabi艂e艣 samego Diablo. Zdezerterowa艂e艣!
Kapitan nie rusza艂 si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋 wbijaj膮c wzrok w wi臋藕nia. Si臋gn膮艂 do pasa, do kt贸rego do艂膮czone by艂y takie same sakiewki jakie mia艂 Tisamon. Otworzy艂 jedn膮 i co艣 z niej z oci膮ganiem wyci膮gn膮艂.
- Masz szcz臋艣cie. Wielkie szcz臋艣cie.
Jego g艂os drga艂. Tisamon spi膮艂 si臋 mimowolnie. Nagle kapitan rzuci艂 mu pod nogi jaki艣 kawa艂ek metalu z znajomymi zdobieniami.
- Czarodziejki z Zann Esu s膮 od dawna sprzymierze艅cami Zakonu Zakarum. Nikt nie chce pogorszenia z nimi sojuszu, zw艂aszcza teraz.
Hammer przekr臋ci艂 g艂ow臋, powoli kucaj膮c przed nim. Jego miecz znalaz艂 si臋 niebezpiecznie blisko piersi wi臋藕nia.
- Kazano mi ci臋 wypu艣ci膰. Zrobi臋 to, a co si臋 z tob膮 stanie na tym zapomnianym przez Boga miejscu, to twoja sprawa.
Sprawnie przeci膮艂 wi臋zy na nadgarstkach m臋偶czyzny i wsta艂.
Odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 reszty i podni贸s艂 r臋k臋, daj膮c im zna膰, aby si臋 zbierali. M臋偶czy藕ni zacz臋li poprawia膰 艂uki i baga偶e przytwierdzone do siode艂. Kapitan rzuci mu jeszcze kr贸tkie spojrzenie i szybkim krokiem podszed艂 do reszty. Tisamon wsta艂 przygl膮daj膮c si臋 jak wsiada zr臋cznym ruchem na konia.
Po艂o偶y艂 si臋 na plecach masuj膮c obola艂膮 szcz臋k臋.
Zosta艂 sam wi臋c? Rozejrza艂 si臋, lecz wsz臋dzie tylko piasek. Je藕d藕cy oddalali si臋 szybko w nieznanym mu kierunku. Odchyli艂 g艂ow臋 do ty艂u. S艂o艅ce coraz mocniej grza艂o. W dzie艅 i tak mia艂 wi臋ksze szanse ni偶 w nocy. Odruchowo dotkn膮艂 pasa, mimo 偶e wiedzia艂, 偶e nie ma tam broni. Do Lut Gholein jest dzie艅 drogi, lecz koniem. Na piechot臋 zajmie mu to co najmniej dwa lub nawet trzy. Nie mia艂 wody ani prowiantu.
Wsta艂 powoli otrzepuj膮c spodnie. Odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 艣lad贸w, kt贸re ich tu przywiod艂y. Czy mia艂 jednak lepsze wyj艣cie ni偶 i艣膰 przed siebie?
- Witaj, 艢wi臋ty.
Paladyn stan膮艂 gwa艂townie gdy us艂ysza艂 ten g艂os. Tak bardzo znajomy.
Odwr贸ci艂 si臋 powoli zas艂aniaj膮c twarz przed s艂o艅cem. Przed nim sta艂a Zab贸jczyni z za艂o偶onymi na piersi r臋kami. Patrzy艂a na niego z widoczn膮 ulg膮 w oczach. Wi臋c to jednak j膮 widzia艂. Przez ten ca艂y czas obserwowa艂a go.
Powoli przeni贸s艂 wzrok na posta膰 stoj膮c膮 obok i poczu艂 jak serce zaczyna mu szybciej bi膰. Chcia艂 co艣 powiedzie膰, lecz s艂owa nie mog艂y przej艣膰 przez zaci艣ni臋te gard艂o. Gdy si臋 u艣miechn膮艂, m臋偶czyzna ruszy艂 szybkim krokiem w jego stron臋. Paladyn cofn膮艂 si臋 mimowolnie widz膮c z艂o艣膰 na jego twarzy. Zatrzyma艂 si臋 tak blisko, 偶e czu艂 jego oddech na sk贸rze.
- Zostawi艂e艣 mnie - sykn膮艂
Podni贸s艂 r臋k臋 i delikatnie przejecha艂 palcem po policzku. Nagle chwyci艂 Tisamona mocno za brod臋 i poci膮gn膮艂 w swoj膮 stron臋,
- Ju偶 ci臋 nie wypuszcz臋, 艢wi臋ty.
Zanim zdo艂a艂 zareagowa膰, Grod poca艂owa艂 go mocno w usta.
Koniec!
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|