艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Diablo 2 |
Rozdzia艂 II
Droga na Zach贸d
- Przesta艅.
- Co takiego?
M臋偶czyzna skrzywi艂 si臋 wrzucaj膮c do ognia drewno.
- Przesta艅 tak na mnie patrze膰.
Paladyn odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 swoich rzeczy i zacz膮艂 wyci膮ga膰 koce. Roz艂o偶y艂 je na zimnym piasku, lecz nagle przerwa艂.
- Bawi ci臋 denerwowanie mnie?
Druid u艣miechn膮艂 si臋 艂agodnie.
- Tak - odpar艂 - ale te偶 po prostu lubi臋 ci臋 obserwowa膰.
Tisamon zamar艂 na kr贸tk膮 chwil臋 spogl膮daj膮c na m臋偶czyzn臋. Ten po chwili po艂o偶y艂 si臋 na plecach i zanurzy艂 palce w piasku zamykaj膮c oczy.
Dlaczego w艂a艣ciwie go pos艂ucha艂? Przecie偶 m贸g艂 poczeka膰, a偶 wie艣膰 o kl臋sce Andariel rozejdzie si臋 po okolicy i kupcy zn贸w zaczn膮 odwiedza膰 okolice Klasztoru. M贸g艂by wtedy do艂膮czy膰 do innej karawany pod膮偶aj膮cej do bogatego Lut Gholein.
Obieca艂, 偶e nie b臋dzie go niepokoi艂. Tak si臋 sta艂o. Je艣li Tisamon nie zacz膮艂 m贸wi膰, to Druid si臋 nie odzywa艂. Nawet stara艂 si臋 u偶ywa膰 mniej magii a jak ju偶 to robi艂, to bardziej przypomina艂o to sztuczki ni偶 normalne zakl臋cia.
Tak jak teraz. Zerkn膮艂 zn贸w na m臋偶czyzn臋. Pewnie bada艂 pobliskie tereny, upewniaj膮c si臋, 偶e droga jest bezpieczna. Zastanawia艂o go jakim cudem, skoro wok贸艂 by艂y jedynie wydmy, lecz wola艂 chyba nie wiedzie膰. By艂o to jednak ryzykowne, bo za kt贸rym艣 razem zrozumia艂, 偶e m臋偶czyzna zapada w co艣 rodzaju transu. Odcina si臋 od rzeczywisto艣ci, jakby nie by艂 obecny w w艂asnym ciele. Nie spos贸b go by艂o z niego wybudzi膰.
Odczepi艂 miecz od pasa i po艂o偶y艂 go tu偶 obok koc贸w. Dorzuci艂 jeszcze drwa do ogniska. Noce na pustyni by艂y niezwykle zimne. Temperatura drastycznie spada艂a po zachodzie s艂o艅ca. Po艂o偶y艂 si臋 na pos艂aniu przykrywaj膮c grub膮 ko艂dr膮. Ale te偶 ciche, spokojne. Wci膮偶 istnia艂o zagro偶enie, 偶e zostan膮 zaatakowani przez Piaskowego Je藕d藕ca lecz mimo wszystko mo偶na by艂o chocia偶 przez chwil臋 odsapn膮膰.
K膮tem oka dostrzeg艂 ruch i spojrza艂 w tamtym kierunku. Druid siedzia艂 masuj膮c sobie skronie. Tisamon podni贸s艂 si臋 widz膮c jak intensywnie wpatruje si臋 w przestrze艅 z dziwnym grymasem na twarzy.
- Co si臋 sta艂o?
Grod spojrza艂 w jego stron臋.
- Na szlaku czeka kilka demon贸w.
- Silni?
- Nie, ale to te偶 oznacza, 偶e jeste艣my bli偶ej miasta.
Tisamon uni贸s艂 brwi.
- Wydajesz si臋 jednak... zaniepokojony.
Grod skrzywi艂 si臋 lekko i odwr贸ci艂 g艂ow臋. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 si臋 nie odzywa艂.
- Okazuje si臋, 偶e nie tylko my udajemy si臋 do Klejnotu Pustyni. I ta osoba jest zbyt blisko. - mrukn膮艂 pod nosem w艣ciek艂y na siebie - Dlaczego wcze艣niej jej nie wyczu艂em?
Paladyn poruszy艂 si臋 niespokojnie. Zacisn膮艂 mocniej palce na r臋koje艣ci miecza. K膮tem oka zobaczy艂 jaki艣 cie艅, kt贸ry jednak natychmiast znikn膮艂. Po chwili po prawej stronie rozleg艂 si臋 szelest. Odwr贸ci艂 si臋 w tamtym kierunku, lecz zn贸w nic. Spojrza艂 na Druida, kt贸ry sta艂 ju偶 z pochylon膮 g艂ow膮, nie zwracaj膮c jednak na to wszystko najmniejszej uwagi.
- Dlaczego nie chcesz si臋 ze mn膮 bawi膰, Grod?
Tisamon odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 g艂osu i zobaczy艂 posta膰 wy艂aniaj膮c膮 si臋 z cienia.
- Zawsze przegrywam - Druid podszed艂 do niej i poca艂owa艂 j膮 w policzek - Dobrze ci臋 widzie膰.
Kobieta zwr贸ci艂a si臋 w stron臋 Paladyna. Odziana by艂a w lekk膮 zbroj臋, kt贸ra zdawa艂 si臋 poch艂ania膰 najmniejszy nawet promie艅 艣wiat艂a. By艂a 艣wietnie dopasowana do jej sylwetki, podkre艣laj膮c doskonale kr膮g艂o艣ci. Mia艂a na sobie jeszcze tylko kr贸tk膮 opask臋 na biodrach i wysokie, si臋gaj膮ce a偶 ud ochraniacze.
- Kim jest tw贸j kompan?
M臋偶czyzna poczu艂 jak uginaj膮 si臋 pod nim kolana, gdy kobieta zwr贸ci艂a na niego szare oczy. By艂a pi臋kna. Emanowa艂a kobieco艣ci膮, kt贸ra potrafi艂a sprawi膰, 偶e Paladyn my艣la艂 tylko o niej. O jej cudownych ustach i oczach. O kszta艂tnych piersiach, schowanych pod zbroj膮. Przez chwil臋 mia艂 wra偶enie, 偶e zrobi艂by wszystko, by m贸c ich dotkn膮膰.
- To Akr-shak-tuk.
I nagle wszystko opad艂o. Ca艂y czar, jakim emanowa艂a kobieta, zwyczajnie znik艂.
Tisamon spojrza艂 na Druida s艂ysz膮c te s艂owa. Zdawa艂o mu si臋, 偶e wywodz膮 si臋 z j臋zyka barbarzy艅c贸w. Wydawa艂o mu si臋, 偶e znacz膮 co艣 w rodzaju "towarzysz podr贸偶y", lecz nie by艂 pewien.
Kobieta pokiwa艂a powoli g艂ow膮 i ruszy艂a z gracj膮 w stron臋 ogniska. Paladyn nie艣wiadomie pod膮偶a艂 wzrokiem za jej ruchami. Usiad艂a ko艂o ogniska i zacz臋艂a odpina膰 co艣 od d艂oni. Dopiero teraz zorientowa艂 si臋, 偶e s膮 to pazury. Widzia艂 je pierwszy raz, ale s艂ysza艂 ju偶 o nich plotki. Niezwykle gro藕ne i 艣mierciono艣ne gdy pos艂uguj膮 si臋 nim te kobiety.
Druid min膮艂 go powoli i usiad艂 naprzeciwko Zab贸jczyni. Tisamon pod膮偶y艂 jego 艣ladem.
- Co tu robisz, Sicil?
Kobieta zdj臋艂a he艂m z g艂owy przesuwaj膮c r臋k膮 po kr贸tkich w艂osach.
- Kiedy dosz艂y mnie s艂uchy, 偶e Andariel nie 偶yje, to postanowi艂am wybra膰 si臋 do Lut Gholein.
Opar艂a si臋 na d艂oniach wypinaj膮c do przodu pier艣.
- Mieli艣cie co艣 z tym wsp贸lnego?
Grod chrz膮kn膮艂 lekko.
- Mo偶na tak powiedzie膰.
Sicil wyprostowa艂a d艂ugie nogi i u艣miechn臋艂a si臋 w stron臋 Tisamona.
- Wci膮偶 nie mog臋 uwierzy膰, 偶e 艢wi臋ty Wojownik towarzyszy takiemu skuba艅cowi jak Grod. - zerkn臋艂a na Druida, kt贸ry lekko si臋 skrzywi艂 - Bez urazy oczywi艣cie.
Wojownik opu艣ci艂 wzrok zastanawiaj膮c si臋 nad odpowiedzi膮. Po d艂u偶szej chwili milczenia zdo艂a艂 tylko odrzec.
- Ja te偶.
Zab贸jczyni podnios艂a delikatnie brwi widz膮c jego niezdecydowanie.
- A co jak dotrzecie do Lut Gholein. Co zamierasz wtedy zrobi膰?
Tisamon otworzy艂 usta, lecz zaraz je zamkn膮艂. Po chwili podni贸s艂 wzrok i zn贸w je otworzy艂, lecz w tym samym momencie Druid wsta艂 przerywaj膮c mu.
- Wybacz Sicil, ale jeste艣my wyko艅czeni po dzisiejszej podr贸偶y. Jutro b臋dziemy mieli czas na pogaw臋dki.
Odwr贸ci艂 si臋 do nich plecami.
- Pierwszy stan臋 na warcie.
Paladyn przewr贸ci艂 si臋 na drugi bok. Nie m贸g艂 zasn膮膰. Podni贸s艂 powieki wbijaj膮c wzrok w plecy Groda. Trwa艂 tak d艂ug膮 chwil臋 maj膮c nadziej臋, 偶e zaraz co艣 si臋 wydarzy. Cokolwiek. Potem zn贸w zamkn膮艂 oczy pr贸buj膮c zasn膮膰, lecz znowu si臋 zawi贸d艂. Westchn膮艂 ci臋偶ko i powoli wsta艂. Gdy koc zsun膮艂 mu si臋 z ramion, zadr偶a艂. Noce by艂y tu naprawd臋 mro藕ne.
Podszed艂 do Druida i ze zdziwieniem zauwa偶y艂, 偶e nie ma na sobie 偶adnego okrycia.
- Co ty wyprawiasz? Chcesz zamarzn膮膰?
Druid nie odpowiedzia艂, trwaj膮c w bezruchu. Nagle Tisamon zorientowa艂 si臋, 偶e ten znowu jest w transie. Pokr臋ci艂 delikatnie g艂ow膮 i usiad艂 obok niego nakrywaj膮c kocem jego plecy.
Odwr贸ci艂 si臋 w milczeniu spogl膮daj膮c na pustynie. Gwiazdy dzi艣 艣wieci艂y nieziemsko. Nie by艂o tu 艣wiate艂, kt贸re mog艂yby by je w jakikolwiek spos贸b za膰mi膰. Wydmy zdawa艂y si臋 teraz ca艂kowicie czarne. G艂adkie i monotonne.
Gdzie艣 za nimi rozleg艂o si臋 g艂uche sapni臋cie oraz skrzypienie drewna. To zapewne Warriv, przewraca艂 si臋 w swojej karawanie.
Grod nagle drgn膮艂 delikatnie i Paladyn zauwa偶y艂, 偶e otworzy艂 br膮zowe oczy. Szybko odwr贸ci艂 g艂ow臋 nie ukrywaj膮c zaskoczenia.
- Zamarza艂e艣 - powiedzia艂 wojownik zamiast wyja艣nienia.
Tisamon przez chwil臋 mu si臋 przygl膮da艂. Jego oblicze przypomina艂o kamienny pos膮g. Lecz bez u艣mieszk贸w i dziwnych spojrze艅, wygl膮da艂 raczej jak w艂adca. Niezwykle majestatycznie .
Tisamon wzdrygn膮艂 si臋 z zimna. Chcia艂 wr贸ci艂 do ogniska, lecz nagle Druid obj膮艂 go ramieniem i przytuli艂 mocno do siebie. Zaskoczony dopiero po chwili pr贸bowa艂 si臋 oswobodzi膰 z u艣cisku.
- Co robisz?
- Jest ci zimno
- Po prostu p贸jd臋 si臋 ogrza膰 do ognia. Pu艣膰 mnie...
- Zamilcz na mi艂o艣膰 bosk膮.
Zn贸w cisza. Przerywana tylko trzaskiem ogniska.
Nagle pojawi艂 si臋 mro藕ny wiatr. Prze艣lizn膮艂 si臋 po wydmach zdmuchuj膮c piasek i unosz膮c go par臋 metr贸w w g贸r臋. Po chwili wszystko zn贸w ucich艂o
Tisamon siedzia艂 spi臋ty. Przekl臋ta cisza. Nie s艂ysza艂 nic poza uderzeniami serca Druida. I jego oddechem.
To pewnie ta jego magia. Dlatego by艂o mu teraz tak ciep艂o.
I jak na z艂o艣膰 w艂a艣nie teraz stawa艂 si臋 senny.
Grod naci膮gn膮艂 koc, tak aby przykrywa艂 ich obu. Zanim po艂o偶y艂 r臋k臋 z powrotem na jego ramieniu, delikatnie przesun膮艂 palcami o jego w艂osy i szyj臋.
Nie wiedz膮c kiedy opar艂 g艂ow臋 o pier艣 m臋偶czyzny. Dlaczego w艂a艣nie teraz stawa艂 si臋 senny?
- Warriv, po艣piesz si臋!
Grod opar艂 si臋 o drewniany w贸z wzdychaj膮c ci臋偶ko. Kupiec krz膮ta艂 si臋 od d艂u偶szego czasu wci膮偶 nie potrafi膮c si臋 zabra膰. Lecz to zdawa艂 si臋 by膰 jego codzienny rytua艂. Najpierw liczy艂 wszystkie torby. Potem gruntownie sprawdza艂 ich zawarto艣膰. Na koniec, okazywa艂o si臋, 偶e co艣 zgubi艂 i musia艂 koniecznie to znale藕膰.
Sicil sta艂a par臋 metr贸w od nich, klepi膮c opas艂ego wielb艂膮da po 艂bie. Mimo 偶e s艂o艅ce od dawna jasno 艣wieci艂o, to jej sylwetk臋 i tak otacza艂a mglista po艣wiata. Jakby nosi艂a z sob膮 ciemno艣膰.
Wreszcie kupiec wr贸ci艂 dodaj膮c co艣 do 艂adunku i przeszed艂 na prz贸d karawany. Wspi膮艂 si臋 na g贸r臋 z sapni臋ciem i si臋gn膮艂 za siebie wyci膮gaj膮c bat.
Lecz w po艂owie zamachu kto艣 chwyci艂 go za nadgarstek, sprawiaj膮c, 偶e przedmiot wypad艂 mu z r臋ki.
- Mia艂em wra偶enie, 偶e ju偶 o tym rozmawiali艣my.
Warriv spojrza艂 z przek膮sem na twarz Druida.
- To leniwe zwierz臋ta! Jak chcesz je zmusi膰 do pracy?
W oczach m臋偶czyzny zal艣ni艂y gro藕nie b艂yski.
- Wystarczy poprosi膰.
Podszed艂 powoli do wielb艂膮d贸w i szepn膮艂 im co艣 na ucho. Po chwili zwierz臋ta ruszy艂y.
Tisamon obserwowa艂 ca艂e zdarzenie z boku. Gdy karawana ruszy艂a, zacz膮艂 i艣膰 przed siebie, wpatruj膮c si臋 w horyzont. Musieli by膰 czujni. Demony zapewne wiedzia艂y ju偶 o ich obecno艣ci.
Nagle us艂ysza艂 obok siebie kobiecy g艂os.
- Grod bardzo kocha swoich braci mniejszych, nie s膮dzisz?
Paladyn z trudem powstrzyma艂 si臋 od wyci膮gni臋cia miecza. Na Boga! W og贸le nie wyczu艂 kiedy zjawi艂a si臋 obok!
Gdy zorientowa艂 si臋, 偶e ona wci膮偶 czeka na odpowied藕, zerkn膮艂 na Druida. Szed艂 par臋 metr贸w za nimi, pilnuj膮c ty艂贸w. Jednak widz膮c jak spogl膮da na Warriva, pomy艣la艂, 偶e chce r贸wnie偶 jego mie膰 na oku.
Przeni贸s艂 spojrzenie na Sicil kiwaj膮c g艂ow膮.
Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 s艂ycha膰 by艂o tylko piasek chrz臋szcz膮cy pod ich butami. Paladyn spojrza艂 na kobiet臋 zatrzymuj膮c d艂u偶ej wzrok na pazurach, kt贸re zn贸w pojawi艂y si臋 na jej r臋kach. Zachowywa艂a si臋, jakby by艂y naturaln膮 cz臋艣ci膮 jej cia艂a.
Podni贸s艂 wzrok i zorientowa艂 si臋, 偶e kobieta bacznie mu si臋 przygl膮da. U艣miechn臋艂a si臋 delikatnie unosz膮c przed siebie rami臋.
- Niez艂e, co? Du偶o trudu zaj臋艂o mi ich zdobycie.
Przysun臋艂a je m臋偶czy藕nie, daj膮c do zrozumienia, 偶eby je dotkn膮艂. Tisamon przesun膮艂 palcem po ostrzu i zaraz cofn膮艂 mimowolnie r臋k臋.
Na wszystkie kl膮twy! Pierwszy raz spotka艂 si臋 z czym艣 tak ostrym! Rozmasowa艂 palce czuj膮c resztki mocy, kt贸re sp艂yn臋艂y na niego z pazur贸w. To by艂a naprawd臋 艣mierciono艣na bro艅.
S艂ysza艂 kiedy艣 o nich plotki, lecz 偶adnych nie mo偶na by艂o potwierdzi膰. Zab贸jczynie od zawsze otoczone by艂y aur膮 tajemniczo艣ci i strachu a same pojawia艂y si臋 niezmiernie rzadko.
Nagle zacz膮艂 si臋 zastanawia膰, sk膮d w艂a艣ciwe zna ona Druida. W ko艅cu ich nacje na nawi膮zywa艂y 偶adnych sojuszy. Nie pami臋ta艂, aby s艂ysza艂, 偶e Zab贸jczynie si臋 z kim艣 brata艂y podczas wojny.
- Mam wra偶enie, 偶e dobrze znacie si臋 z Grodem.
- Yhm, poznali艣my si臋 par臋 lat temu, gdy odpierali艣my pierwsz膮 fal臋 z艂a na Tristram.
Na twarzy Tisamona pojawi艂a si臋 zdziwienie, kt贸re jednak po chwili zosta艂o zast膮pione przez uznanie.
- Chyl臋 czo艂a przed waszymi mistrzami, kt贸rzy przewidzieli, 偶e to mo偶e nadej艣膰.
Kobieta przez chwil臋 wpatrywa艂a si臋 w niego z niezrozumieniem, by nagle wybuchn膮膰 艣miechem.
- Ale偶 nie. Gdyby ci durnie ju偶 wtedy zdawali sobie spraw臋 z tego co si臋 dzieje, to mo偶e nie dopu艣ciliby do uwolnienia Diablo!
Kobieta doda艂a widz膮c u niego niepewno艣膰.
- Jeste艣my najemnikami. A przynajmniej ja wci膮偶 jestem.
Tisamon otworzy艂 szerzej oczy nie potrafi膮c uwierzy膰 w to co us艂ysza艂.
- N...najemnik?
Te sprzedajnie 艣winie, kt贸re potrafi膮 zrobi膰 wszystko dla pieni臋dzy? Nie maj膮ce honoru dusze, kt贸re potrafi膮 brata膰 si臋 nawet z demonami? Zabija膰 naszych?
Zatrzyma艂 si臋 k艂ad膮c r臋k臋 na r臋koje艣ci miecza. Cofn膮艂 si臋 spogl膮daj膮c na kobiet臋.
Sicil zrobi艂a w jego stron臋 krok, lecz m臋偶czyzna podni贸s艂 r臋k臋 kr臋c膮c przecz膮co g艂ow膮.
- Zdrajcy. Ty i on.
Na te s艂owa w oczach Zab贸jczyni zal艣ni艂y twarde b艂yski. Zrobi艂a delikatny ruch i nagle Tisamon poczu艂, u艣cisk na swojej r臋ce, kt贸ry powstrzyma艂 go przed wyci膮gni臋ciem broni.
Szarpn膮艂 si臋, lecz nie odpuszcza艂a. Us艂ysza艂 ko艂o ucha jej przesycony gniewem g艂os.
- Zbyt mocno ceni臋 Groda, by艣 go tak nazywa艂.
Pr贸bowa艂 jeszcze raz si臋 wyrwa膰 z jej u艣cisku. Gdy mu si臋 nie uda艂o odwr贸ci艂 si臋 patrz膮c na ni膮.
- Myl臋 si臋?- warkn膮艂 - Najemnicy do艂膮czaj膮 si臋 do tego co daje wi臋cej. Potraficie nawet walczy膰 u boku Diablo.
Kobieta zmru偶y艂a oczy przysuwaj膮c twarz bli偶ej.
- Mo偶e ja nie jestem anio艂em, ale jego nie skre艣laj.
- Dlaczego?
- Bo nazwa艂 ci臋 Akr-shak-tukiem.
Tisamon zmarszczy艂 brwi. Szarpn膮艂 si臋 raz jeszcze, uwalniaj膮c si臋 wreszcie od jej u艣cisku. Nie wyci膮gn膮艂 jednak miecza, wbijaj膮c w ni膮 wzrok.
- "Towarzyszem"?
Sicil u艣miechn臋艂a unosz膮c d艂o艅 i daj膮c mu do zrozumienia, aby z powrotem do艂膮czyli do karawany.
- Wiem jak dzia艂am na m臋偶czyzn. Potrafi臋 z wami zrobi膰 co zechc臋.
Paladyn odwr贸ci艂 wzrok, przypominaj膮c sobie grzeszne my艣li, jakie go nachodzi艂y, gdy pierwszy raz j膮 ujrza艂. Chcia艂 si臋 spyta膰 do czego zmierza艂a, lecz kobieta kontynuowa艂a.
- Grod te偶 to wie. Znamy si臋 od dawna. Dlatego tak ci臋 nazwa艂 ju偶 na samym pocz膮tku naszego spotkania.
Tisamon wci膮偶 nie rozumia艂 o co jej chodzi.
- J臋zyk barbarzy艅c贸w jest niezwykle trudny. W du偶ej mierze opiera si臋 na akcentach i nie da si臋 go dos艂ownie t艂umaczy膰. Grod nie chcia艂 abym si臋 tob膮 bawi艂a. Da艂 mi do zrozumienia, 偶ebym ci臋 zostawi艂a. Powiedzia艂 mi, 偶e jeste艣 dla niego bliskim przyjacielem.
Nagle za ich plecami rozleg艂 si臋 krzyk. Odwr贸cili si臋 b艂yskawicznie i pobiegli w tamt膮 stron臋.
Groda atakowa艂y stwory przypominaj膮ce jaszczurki. Tylko, 偶e te przewy偶sza艂y cz艂owieka o co najmniej p贸艂 d艂ugo艣ci! Naciera艂y nieub艂aganie ze wszystkich stron i zdawa艂o si臋 mu przez chwil臋, 偶e s膮 wsz臋dzie.
Ruszy艂 w tamt膮 stron臋, lecz Zab贸jczyni zatrzyma艂a go.
- Zaprowad藕 bezpiecznie Warriva do miasta! Jest za wzg贸rzem.
- Ale...
Jednak Sicil nie zwraca艂a ju偶 na niego uwagi. Bieg艂a przed siebie lekko pochylona do przodu z wyci膮gni臋tymi do boku d艂o艅mi. W i艣cie zapraszaj膮cym ge艣cie.
Tisamon wr贸ci艂 szybko do karawany, wypatruj膮c kupca po艣r贸d woz贸w. Gdy go znalaz艂, podbieg艂 do wielb艂膮d贸w ci膮gn膮c je za lejce, lecz te za nim nie chcia艂y si臋 ruszy膰. Rozejrza艂 si臋 widz膮c bat. Po kr贸tkiej chwili zawahania chwyci艂 go i robi膮c wielki zamach, uderzy艂 zwierz臋ta. Wielb艂膮dy zarycza艂y w panice i pogna艂 przed siebie jak szalone. M臋偶czyzna w ostatniej chwili wspi膮艂 si臋 na w贸z i obejrza艂 za siebie.
Demony porusza艂y si臋 tak szybko, 偶e z trudem nad膮偶a艂 za nimi wzrokiem. Zab贸jczyni jednak z 艂atwo艣ci膮 dotrzymywa艂a im kroku. Kr膮偶y艂a w艣r贸d nich pokryta cieniem, na p贸艂 niewidzialna, zadaj膮c 艣mierciono艣ne ciosy pazurami. Porusza艂a si臋 lekko, jakby ta艅cz膮c. Jej ka偶dy ruch zdawa艂 si臋 by膰 atakiem, nawet zr臋czne uniki.
Dostrzeg艂 r贸wnie偶 drug膮 posta膰. Zatrzyma艂 d艂u偶ej wzrok na jej wspania艂ej sylwetce, kt贸ra zdawa艂a si臋 g贸rowa膰 nad wszystkimi.
Klejnot Pustyni. Najbogatsze miasto na tych ziemiach le偶膮ce na drodze kilku szlak贸w kupieckich. Mo偶na by艂o si臋 tu natkn膮膰 na prawdziwe dzie艂a p艂atnerzy z odleg艂ych krain albo tajemnicze mikstury i zwoje.
Tisamon kucn膮艂 przy pier艣cieniowych zbrojach. By艂y niesamowite. Wykonane tak mistern膮 dba艂o艣ci膮 o szczeg贸艂y, 偶e m贸g艂by przepuszcza膰, 偶e pochodz膮 z krain jeszcze odleglejszych.
Wyprostowa艂 si臋 odwracaj膮c si臋 w stron臋 karczmy. Grod i Sicil wr贸cili jaki艣 czas temu. Wygl膮dali nie藕le, lecz Zab贸jczyni od razu zaprowadzi艂a ich do jednego z pokoi i kaza艂a zostawi膰 ich w spokoju.
Paladyn jednak bezwiednie kr膮偶y艂 wok贸艂 budynku. Opar艂 si臋 o zdobion膮 kolumn臋.
Nie chcia艂 wchodzi膰 na g贸r臋, zawadza膰.
Rozejrza艂 si臋 po t艂umie. Wola艂 mie膰 si臋 na baczno艣ci. Dostrzeg艂 tu paru Paladyn贸w z Zakonu Zacarum. Dla nich by艂 kim艣 gorszym od heretyka. Teraz mog艂a go czeka膰 tylko 艣mier膰 z ich r膮k.
Zapl贸t艂 r臋ce na piersi. Czeka艂. S艂ucha艂.
Co艣 si臋 musia艂o sta膰. Co艣 powa偶nego. Dlaczego nie pozwoli艂a mu wej艣膰?
T艂um ludzi poubieranych w kolorowe p艂aszcze. Py艂 i kurz, kt贸ry unosi艂 si臋 przy najdrobniejszym podmuchu wiatru. Wchodzi艂 wsz臋dzie. Rani艂 oczy, wysusza艂 usta i pali艂 twarz. Teraz rozumia艂, dlaczego mieszka艅cy tego miejsca zakrywaj膮 ca艂e cia艂o, mimo okropnego 偶aru. Chcieli unikn膮膰 poparze艅, o kt贸re by艂o niezwykle 艂atwo.
Obr贸ci艂 si臋 gdy zobaczy艂 kobiet臋 schodz膮c膮 ze schod贸w. U艣miechn臋艂a si臋 w jego stron臋 odgarniaj膮c burz臋 lok贸w z twarzy. Nie, to nie ona.
Zadar艂 wzrok wy偶ej, wypatruj膮c czegokolwiek, lecz nic nie nadesz艂o.
Ludzie pij膮cy ciep艂膮 herbat臋. Wlewali sobie p艂yn do ma艂ych szklaneczek. Rozmawiali. 艢miali si臋.
Tisamon zrobi艂 par臋 krok贸w do przodu. Potem w ty艂. Przejecha艂 d艂oni膮 po twarzy spogl膮daj膮c zn贸w na schody.
Nie. Musz臋 wiedzie膰 co si臋 dzieje.
Nie pami臋ta艂 jak wszed艂 na g贸r臋, jak przechodzi艂 korytarzami ani jak znalaz艂 odpowiednie drzwi. Sta艂 teraz przed nimi wpatruj膮c si臋 w wyci臋ty na nich numer z uniesion膮 r臋k膮. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech.
呕eby chocia偶 us艂ysza艂 jaki艣 ha艂as. Krzyk. J臋k. Cokolwiek. Jaki艣 impuls, kt贸ry popchn膮艂 by go do przodu. Da艂 pretekst, aby tam wej艣膰.
Po艂o偶y艂 d艂o艅 na klamce. Nie mia艂 poj臋cia ile tak trwa艂 w bezruchu. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech na pchn膮艂 drzwi. Zanim wszed艂 do 艣rodka, drog臋 zagrodzi艂a mu Zab贸jczyni.
- Co ty tu robisz?! Mia艂e艣 zosta膰 na dole!
- Zostaw go, Sicil.
- Nie!
Kobieta odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 rozm贸wcy.
- Jak go zobaczysz, to na pewno si臋 poddasz! Nie b臋dziesz mia艂 ju偶 powodu...
- Sicil. Zostaw nas.
Kobieta spu艣ci艂a wzrok. Wygl膮da艂a, jakby przed chwil膮 p艂aka艂a. D艂u偶sz膮 chwil臋 sta艂a jeszcze, przypominaj膮c pos膮g, lecz po chwili po艂o偶y艂a d艂o艅 na ramieniu Tisamona i wysz艂a z pokoju. Drzwi zamkn臋艂y si臋 cicho.
Wojownik spojrza艂 na le偶膮cego na 艂贸偶ku m臋偶czyzn臋. By艂 blady, bardzo. Jego pier艣 prawie si臋 nie podnosi艂a. Wygl膮da艂 jakby zaraz mia艂 zamkn膮艂 oczy i ju偶 ich nie otworzy膰.
Gdy uchyli艂 usta, jego g艂os przypomina艂 bardziej szept. Niezwykle zm臋czony szept.
- Nie patrz tak na mnie.
U艣miechn膮艂 si臋 wyci膮gaj膮 w jego stron臋 r臋k臋. Tisamon podszed艂 bli偶ej zatrzymuj膮c si臋 jednak kilka krok贸w od 艂贸偶ka.
- Co si臋 sta艂o?
- To tamte demony. Mia艂y zatrute ostrza.
Paladyn zacisn膮艂 palce w pi臋艣膰. Unika艂 mglistego wzroku Druida.
- A antidota?
M臋偶czyzna pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮.
Nagle zacz膮艂 pot臋偶nie kaszle膰, jakby zaraz mia艂 wyplu膰 p艂uca. Gdy przesta艂, wbi艂 t臋po oczy w sufit. Wojownik zamar艂 gdy si臋 nie rusza艂. Podszed艂 bli偶ej siadaj膮c na brzegu pos艂ania.
Druid zacz膮艂 porusza膰 ustami, lecz nie zrozumia艂 s艂贸w. Pochyli艂 si臋 ni偶ej.
- Przepraszam, 艢wi臋ty Wojowniku.
- Za co?
Grod spojrza艂 na niego jednocze艣nie k艂ad膮c r臋k臋 na jego szyi. Nagle poci膮gn膮艂 go do siebie i delikatnie poca艂owa艂.
Gdy si臋 odsun膮艂, szepn膮艂 jeszcze co艣 w jego ucho i straci艂 przytomno艣膰.
Zacisn膮艂 palce w pi臋艣膰 i zn贸w je rozprostowa艂. Spojrza艂 na grupk臋 siedz膮cych m臋偶czyzn. Odcie艅 ich sk贸ry by艂 ciemny, podobnie jak u Tisamona. Zatrzyma艂 na d艂u偶sz膮 chwil臋 wzrok ich tarczach dostrzegaj膮c krzy偶e. Westchn膮艂 ci臋偶ko ruszaj膮c w ich stron臋.
- Witajcie.
Nagle sta艂o si臋 przera偶aj膮co cicho. Nie uszed艂 jemu uwadze delikatny ruch ich r膮k, kt贸re znalaz艂y si臋 na mieczach.
- Potrzebuje waszej pomocy.
D艂u偶sz膮 chwil臋 mierzyli go wzrokiem. W ko艅cu odezwa艂 si臋 czarnosk贸ry m臋偶czyzna o pod艂u偶nej twarzy.
- Kim jeste艣?
Przez chwil臋 zastanawia艂 si臋 czy nie sk艂ama膰, lecz doszed艂 do wniosku, 偶e nie ma na to czasu.
- Tisamon z Kolcz, podopieczny brata Saata.
M臋偶czy藕ni zerwali si臋 wyci膮gaj膮c miecze. Okr膮偶yli go powoli wbijaj膮c w niego ciemne spojrzenia. Us艂ysza艂 pe艂en wrogo艣ci szept.
Uni贸s艂 wysoko d艂onie cofaj膮c si臋 krok do ty艂u.
- Spokojnie! Nikt nie chce wylewu krwi w mie艣cie.
Czarnosk贸ry Paladyn trzyma艂 wyci膮gni臋ty miecz spuszczony ko艂o kostki. Odezwa艂 si臋 g艂臋bokim basem nie odwracaj膮c od niego wzroku.
- Czego chcesz, heretyku?
Tisamon spojrza艂 na niego twardo.
Dobra. Teraz masz swoj膮 szans臋. Nie zmarnuj tego.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|