The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 13:48:50   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Kwiaty 1
- Dave, idziesz z nami na piwo?
Ch艂opak odwr贸ci艂 si臋 patrz膮c na grupk臋 dziewcz膮t.
- Id藕cie beze mnie.
S艂ysz膮c g艂o艣ny j臋k zawodu, u艣miechn膮艂 si臋 delikatnie. Dziewcz臋ta natychmiast zarumieni艂y si臋 po uszy.
- Nast臋pnym razem wam to wynagrodz臋!
Pos艂a艂 im jeszcze jeden nieziemski u艣miech i odwr贸ci艂 si臋 wychodz膮c poza terez szko艂y.

Wielkie miasto potrafi艂o ci臋 zje艣膰, je艣li nie wiedzia艂e艣 jak tu prze偶y膰. On zosta艂 wrzucony na g艂臋bokie wody, wi臋c nic go chyba ju偶 nie przera偶a艂o. Trzeba by艂o tylko odpowiednio dobiera膰 s艂owa i nie pcha膰 si臋 tam, gdzie ci臋 nie chciano. Po kilku latach ta metalowa d偶ungla by艂a dla niego spokojnym domem.
Zatrzyma艂 si臋 na mo艣cie patrz膮c w dal na pola. Gdzie艣 ponad nimi unosi艂y si臋 k艂臋by kurzu za kolejnym autobusem, oddalaj膮cym si臋 szybko od tego miejsca.
Czasem zdawa艂o mu si臋, 偶e dom sta艂 si臋 klatk膮. Nie by艂o wyj艣cia.
Rzuci艂 jeszcze jedno spojrzenie za uciekaj膮cymi i zn贸w ruszy艂 przed siebie.
A czemu tu si臋 dziwi膰? W ko艅cu dla tego miejsca nie by艂o ju偶 nadziei. Sko艅czy艂a si臋 dawno, zanim si臋 urodzi艂. Nie by艂 z艂y. Nikogo nie wini艂. Miasto gin臋艂o, jak wiele innych w tej cz臋艣ci l膮du. By艂o to niemal naturalne.
Lecz nie by艂o ucieczki. Dla niego. Nie mia艂 wystarczaj膮co wiele kasy. Nie m贸g艂 te偶 liczy膰 na pomoc znanej rodziny, kt贸ra by go st膮d wyci膮gn臋艂a.

Opar艂 si臋 o 艣cian臋 艣ci膮gaj膮c buty. Zamkn膮艂 drzwi na klucz przekr臋caj膮c go dwa razy. Zasun膮艂 jeszcze rygle i wyjrza艂 przez 艣wietlik. Przeszed艂 spokojnie przez mieszkanie sprawdzaj膮c czy 偶aluzje s膮 wci膮偶 zasun臋te. Dopiero teraz zapali艂 艣wiat艂o i szepn膮艂 do siebie.
- Jestem...
Przeszed艂 do kuchni otwieraj膮c lod贸wk臋. Pochyli艂 si臋 sprawdzaj膮c zawarto艣膰, gdy nagle us艂ysza艂 jaki艣 ha艂as w sypialni. Znieruchomia艂 wyt臋偶aj膮c s艂uch.
Zdawa艂o mu si臋? Kr臋ci si臋 tu po okolicy wieli szabrownik贸w, ale m贸g艂by przysi膮c, 偶e nikogo tu nie by艂o. Przecie偶 znali go na mie艣cie. Wiedzieli, 偶e nie wyjecha艂. I wci膮偶 偶yje.
Znowu trzask. Potem jakie艣 g艂o艣ne kroki i sapanie.
Wyprotowa艂 si臋 si臋gaj膮c powoli r臋k膮 do no偶a, kt贸ry nosi艂 przypi臋ty do 艂ydki. Rozejrza艂 si臋 jeszcze po mieszkaniu, po czym zacz膮艂 skrada膰 si臋 w stron臋 pokoju. Stan膮艂 ko艂o drzwi i po chwili gwa艂townie je otworzy艂 wyci膮gaj膮c przed siebie ostrze.
- Prosz臋 mnie nie zabija膰! Jestem Sae Kalto z Trzech Wierzb! Mam dokumenty! Prosz臋 mnie nie zabija膰!
Powoli opu艣ci艂 n贸偶 wpatruj膮c si臋 ze zdumieniem z posta膰 stoj膮c膮 przed nim. Ch艂opak zas艂ania艂 jedn膮 r臋k膮 twarz a drug膮 wyci膮ga艂 przed siebie trzymaj膮c jaki艣 艣wistek papieru. David nie wiedz膮c czemu si臋gn膮艂 po niego, chyba czuj膮c wyrzuty sumienia, 偶e tak przerazi艂 nieznajomego. Tak si臋 trz膮s艂, 偶e wygl膮da艂, jakby mia艂 zaraz dosta膰 zawa艂u serca.
Rozwin膮艂 dokumenty, lecz nic z nich nie zrozumia艂. By艂y tam podane jakies nazwiska i miejsca, lecz nie kojarzy艂 ich. Stempel tak偶e wydawa艂 si臋 dziwny. Uni贸s艂 wzrok, m贸wi膮c niepewnie.
- Chyba 藕le trafi艂e艣... - Nagle spojrza艂 dalej. - Co艣 ty zrobi艂?!
Pochyli艂 si臋 nad zw臋glonym kawa艂kiem materia艂u, kt贸ry jeszcze niedawno s艂u偶y艂o mu za 艂贸偶ko. Przez chwil臋 sta艂 z otwartmi ustami nie potrafi膮 w to uwierzy膰. Powoli przeni贸s艂 mordercze spojrzenie na ch艂opaka, kt贸ry zaraz cofn膮艂 si臋 zn贸w unosz膮c d艂onie.
- Wszystko przebieg艂o wed艂ug procedur! Mam nawet odczyty!
Zacz膮艂 nerwowo przeszukia膰 kieszenie wy艣wiechtanego p艂aszcza. David szed艂 w jego kierunku nie艣wiadomie bawi膮c si臋 no偶em. Ch艂opak przewr贸ci艂 si臋 nagle wyci膮gaj膮c przez siebie r臋ce w tw贸rych trzyma艂 co艣 przypominaj膮cego kompas.
- Prosz臋 nie! Ja tylko mia艂em si臋 dosta膰 do Niebieskich Strumieni!
- Do czego? - David zatrzyma艂 si臋 krzycz膮c w jego kierunku - Jeste艣my w Cansas!
Ch艂opak wbi艂 w niego przera偶ony wzrok. Jednak przez chwil臋 mia艂 wra偶enie, 偶e to nie jego si臋 ju偶 boi. Odwr贸ci艂 dziwny przyrz膮d w swoj膮 stron臋. Tak d艂ugo si臋 nie odzywa艂, 偶e David cofn膮艂 si臋 i usiad艂 na kanapie chowaj膮c z powrotem n贸偶.
W s艂abej 艂unie 艣wiat艂a dochodz膮cego z salonu m贸g艂 mu si臋 przyjrze膰. Mia艂 okr膮g艂膮 twarz i nieco zbyt pulchn膮. W艂osy si臋ga艂y mu ramion i wygl膮da艂y, jakby przyda艂by im si臋 fryzjer. Nagle powoli wsta艂 i spojrza艂 na niego. Zdawa艂 si臋 teraz niezwykle ma艂y.
- Chyba si臋 zgubi艂em.
- Chod藕.
Brunet wsta艂 wzdychaj膮c. Przeszed艂 do kuchni nastawiaj膮c wody w czajniku. Odwr贸ci艂 si臋 patrz膮c jak ch艂opak staje na 艣rodku pomieszczenia pocieraj膮c nerwowo r臋ce. Wskaza艂 mu palcem krzes艂o.
- Siadaj.
Ah te 艣wiry. Wsz臋dzie ich tu pe艂no. Tylko wci膮偶 zastanawia艂 si臋, jakim cudem uda艂o mu si臋 tu dosta膰. Pewnie chcia艂 mu co艣 ukra艣膰. Chyba musia艂 naprawd臋 by膰 w potrzasku. Dzieciak nie nadawa艂 si臋 kompletnie na z艂odzieja. Niezdarny i g艂o艣ny. Pewnie podpali艂 艂贸偶ko albo co艣. I te beznadziejne wym贸wki. Przedszkolak wymy艣li艂by lepsz膮.
- Wi臋c co tu robisz, Sae?
Odwr贸ci艂 si臋 wyci膮gaj膮c z lod贸wki mas艂o i nieco stary ser. By艂y tam jeszcze jakie艣 pojemniki, ale chyba ju偶 zapomnia艂 co w nich powinno by膰. Postanowi艂 je kiedy艣 wyrzuci膰, ale wci膮偶 zapomina艂. Us艂ysza艂 za sob膮 cichy g艂os ch艂opaka.
- Nauczyciele kazali mi dostarczy膰 moje podanie do szko艂y. Trzeba to robi膰 osobi艣cie.
Greg zacz膮艂 grzeba膰 w zlewie, szukaj膮c czystego no偶a.
- Tak? Nie da si臋 przez poczt臋?
Rozwin膮艂 ju偶 troch臋 twardawy chleb i zacz膮艂 smarowa膰 kromki. Grubo. Potrafi艂 je艣膰 najgorsze mo偶liwe kombinacje, lecz zawsze musia艂o by膰 mas艂o. Ub贸stwia艂 je.
- Je偶eli uda ci si臋 do nich teleportowa膰, to ju偶 masz ju偶 niemal pewno艣膰, 偶e ci臋 przyjeli.
- Fajnie.
Teleportacja? Ale numer. Si臋gn膮艂 po jaki艣 talerzyk i strzepa艂 okruchy, po czym po艂o偶y艂 na nim kanapki. Odwr贸ci艂 si臋 i usiad艂 naprzeciwko ch艂opaka. Po艂o偶y艂 talerz na 艣rodku, jednocze艣nie wsadzaj膮c jedn膮 kromk臋 do ust. Kiedy艣 przyj臋li do ich szko艂y troch臋 艣wirni臋tego go艣cia. My艣la艂, 偶e jest zbawicielem 艣wiata i musi pomaga膰 biednym. To by艂 chyba jaki艣 eksperyment, kt贸ry mia艂 pom贸c mu w powrocie do zdrowia. No c贸偶. Nie uda艂o si臋. Kole艣 chcia艂 pom贸c uczniowi, kt贸ry by艂 m臋czony przez grup臋 osi艂k贸w. Tak go pobili, 偶e trafi艂 na kilka miesi臋cy na oddzia艂. Po wyj艣ciu ze szpitala ziomek si臋 ca艂kowicie za艂ama艂.
- Wi臋c jeste艣 czarodziejem?
Sae podni贸s艂 wzrok u艣miechaj膮c si臋 blado.
- Nie. Nie jestem dzieckiem. Wiem, 偶e oni nie istniej膮.
David uni贸s艂 brew rzuj膮c kolejny k臋s.
- Chc臋 zosta膰 alchemikiem.
Taaa. Teraz to ma sens. Alchemika jeszcze nie spotka艂. Prze艂kn膮艂 czuj膮c sucho艣膰 w ustach. Wytar艂 r臋ce o spodnie i zn贸w wsta艂. Powoli zacz膮艂 przeszukiwa膰 szafki w poszukiwaniu wody. Po drodze znalaz艂 jak膮艣 star膮 szklank臋.
Nagle us艂ysza艂 ha艂as dochodz膮cy z sypialni.
Opar艂 si臋 o metal wzdychaj膮c ci臋偶ko po czym rzuci艂 spojrzenie ch艂opakowi. Co, jeszcze kto艣?
Dzieciak podskoczy艂 na krze艣le s艂ysz膮c kolejne d藕wi臋ki wydobywaj膮ce si臋 z pomieszcznia obok. Powoli pokr臋ci艂 g艂ow膮 wbijaj膮c przera偶ony wzrok w drzwi. David zauwa偶y艂, 偶e zn贸w zacz膮艂 grzeba膰 r臋kami w tym przekl臋tym p艂aszczu.
Westchn膮艂 ci臋偶ko id膮c w kierunku sypialni. Niemal w tym samym momencie drzwi otworzy艂y si臋. Sta艂a w nich sta艂a ogromna bestia, przypominaj膮ca psa. Z g艂owy wystawa艂y jej olbrzymie rogi a z ty艂u zamiast ogona unosi艂 si臋 w膮偶.
David cofn膮艂 si臋 o krok si臋gaj膮c po n贸偶. Zwierz臋 jednak zadawa艂o si臋 nie zwraca膰 na niego uwagi. Zwr贸ci艂o sw贸j wielki 艂eb w stron臋 drugiej osoby w pokoju i cicho zawarcza艂a. Sae wyci膮gn膮艂 dr偶膮cymi r臋kami co艣 w rodzaju pa艂ki i wymierzy艂 ni膮 przed siebie. David czeka艂, lecz ch艂opak nic nie robi艂. Bestia wyszczerzy艂a z臋by je偶膮c sie艣膰 na grzbiecie.
- Zr贸b co艣 do cholery - sykn膮艂 w jego stron臋.
Jednak zrozumia艂 patrz膮c na niego, 偶e jest zbyt przera偶ony, 偶eby si臋 ruszy膰. Spojrza艂 jeszcze raz na besti臋, kt贸ra chwia艂a si臋 niespokojnie na boki, gotowa w ka偶dej chwili si臋 na nich rzuci膰. Przekln膮艂 pod nosem i zrobi艂 skok w stron臋 ch艂opaka i wyrwa艂 mu z d艂oni przedmiot.
Jednocze艣nie bestia wyda艂a z siebie przera偶aj膮ce wycie i skoczy艂a w ich stron臋. Ch艂opak szybko nacisn膮艂 jedyny przycisk znajduj膮cy si臋 na pa艂ce zamykaj膮c oczy. Kiedy to zrobi艂, poczu艂 co艣 w rodzaju szarpni臋cia. Gdy podni贸s艂 powieku zwierz臋 znikn臋艂o.
Wypu艣ci艂 powietrze siadaj膮c ci臋偶ko na krze艣le.
Co to by艂o? Jaka艣 mutacja? Jaki艣 chory wymys艂 naukowc贸w? Ale sk膮d si臋 tu wzi膮艂?
- P...przepra-aszam.
Odwr贸ci艂 si臋 s艂ysz膮c dr偶膮cy g艂osik. Po policzkach Sae p艂yn臋艂y 艂zy.
- To m..moja wi-ina... P...p.. rzyszed艂 za mn膮. N..Nie-e mog艂em nic.c.. zrobi-i膰..
Osun膮艂 si臋 na kolana pocieraj膮c oczy. Gdy David us艂ysza艂 jego p艂acz poczu艂 co艣 w rodzaju wsp贸艂czucia. Kl臋kn膮艂 obok niego obejmuj膮c go ramieniem.
- No ju偶, nie jeste艣 dzieckiem. Nie p艂acz.
Pog艂adzi艂 go po w艂osach patrz膮c zn贸w w stron臋 miejsca, gdzie jeszcze przed chwil膮 sta艂a bestia. Wi臋c to jednak by艂a prawda? Wci膮偶 jako艣 nie m贸g艂 w to uwierzy膰, ale sk膮d mog艂o si臋 to tu wzi膮膰? Wygl膮da艂o jak co艣 z fantastycznego snu. Niemo偶liwie.
Uni贸s艂 r臋k臋 w kt贸rej wci膮偶 trzyma艂 przedmiot. Sta艂 si臋 czerwony a ze 艣rodka co jaki艣 czas wydobywa艂o si臋 przyt艂umione wycie. Prze艂kn膮艂 艣lin臋. Szepn膮艂 do siebie.
- Wi臋c to prawda.
Po chwili u艣miechn膮艂 si臋 powtarzaj膮c g艂o艣niej.
- To prawda!
Odsun膮艂 od siebie ch艂opaka i spojrza艂 mu w oczy.
- Mo偶esz nas st膮d zabra膰!
Sae otworzy艂 usta, lecz po chwili zn贸w je zamkn膮艂.
- S艂uchaj - David chwyci艂 go za d艂onie - Teleportuj nas. Do twej twojej szko艂y.
- Ale ja nigdy nie przenosi艂em dw贸ch os贸b naraz...
- E tam!
Pom贸g艂 wsta膰 ch艂opakowi ci膮gn膮c go za r臋ce w g贸r臋. Wci膮偶 by艂 blady i wygl膮da艂 jakby to wszystko do niego wci膮偶 nie dociera艂o.
- Czego potrzebujesz? Krwi, 艣wiec, jaki艣 tajemnych sk艂adnik贸w?
David sta艂 gotowy znale藕膰 wszystko, o co poprosi艂. Czeka艂 jednak d艂ugo, bo dopiero po d艂u偶szym czasie Sae si臋 odezwa艂 si臋 cicho.
- Co艣 do pisania.

Ch艂opak patrzy艂 jak na ziemi powstaje wielki rysunek. By艂o to ko艂o z jakimi艣 niezrozumia艂ymi znakami. Sae rysowa艂 go ju偶 od d艂u偶szego czasu, wci膮偶 spogl膮daj膮c na jakie艣 kartki, kt贸re wyci膮gn膮艂 z p艂aszcza. Wygl膮da艂 jakby by艂 niepewny ka偶dego ruchu, lecz mimo wszystko chyba dostrzeg艂 jaki艣 b艂ysk w jego oczach, gdy to robi艂.
David po艂o偶y艂 g艂ow臋 na st贸艂. Mia艂 ju偶 spakowany plecack. Zadzwoni艂 te偶 do s膮siad贸w, 偶e je艣li nie zjawi si臋 przez trzy dni, to znaczy, 偶e uda艂o mu si臋 w ko艅cu wyjecha膰.
Alchemik wyprostowa艂 si臋 i pogrzeba艂 w kieszeniach. Wyci膮gn膮艂 w nich jak膮艣 torebk臋 z proszkiem, kt贸rym zacz膮艂 posypywa膰 znaki.
Gdy sko艅czy艂 uni贸s艂 wzrok.
- Chyba obliczenia s膮 poprawne.
David uni贸s艂 g艂ow臋.
- Masz 艂adne oczy.
Sae zmarszczy艂 brwi zbity z tropu. Spu艣ci艂 g艂ow臋 rumieni膮c si臋 nieznacznie.
- Co? - burkn膮艂 pod nosem
- Yhm. Pierwszy raz widz臋, 偶eby kto艣 mia艂 tak b艂臋kitne oczy.
Zsun膮艂 si臋 z krzes艂a i zarzuci艂 na rami臋 plecak. Podszed艂 do ch艂opaka.
- To jak? Ruszamy?
U艣miechn膮艂 si臋 widz膮c wahanie w postawie Sae.
- Nie martw si臋, jestem pewnien, 偶e wszystko zrobi艂e艣 idealnie.
Ch艂opak spu艣ci艂 wzrok.
- Nie o to chodzi.
- A o co?
Sae 艣ciszy艂 jeszcze bardziej g艂os, sprawiaj膮c, 偶e z trudem mo偶na by艂o go us艂ysze膰.
- Potrzebuje jeszcze twojego imienia.
- No tak! - brunet uderzy艂 si臋 mocno d艂oni膮 w czo艂o - Nie przedstawi艂em si臋, wybacz. David Tennant.
Ch艂opak kiwn膮艂 g艂ow膮 zaciskaj膮c usta. Kl臋kn膮艂 k艂ad膮c r臋c臋 na pod艂odze i zacz膮艂 mamrota膰 jakie艣 s艂owa pod nosem.
David uni贸s艂 wzrok spogl膮dajac na pok贸j. Zacz膮艂 on si臋 rozmazywa膰, jakby jecha艂 szybko samochodem. Zakr臋ci艂o mu si臋 w g艂owie i w tym samym momencie poczu艂 jak ziemia ucieka mu spod st贸p. Nagle nogi po艣lizgn臋艂y si臋, jakby sta艂 w艂a艣nie na lodowisku.
J臋kn膮艂 czuj膮c b贸l w biodrze. Podni贸s艂 wzrok i rozejrza艂 si臋 po okolicy. B艂yskawicznie zerwa艂 si臋 na nogi wstrzymuj膮c oddech. Nic jednak si臋 nie sta艂o. Sta艂 na 艣rodku wody, ale nie wpada艂 do niej. Kl臋kn膮艂 pr贸buj膮c dotkn膮艂 palcem jej tafl臋, lecz nie zdo艂a艂.
- Wybacz. Narazie potrafi臋 wytworzy膰 tylko platform臋.
David odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Sae. Niemal zapomnia艂 o tym, 偶e tu jest! Ch艂opak wzruszy艂 ramionami.
- Jestem za s艂aby. Prawdziwi alchemicy potrafi膮 chodzi膰 po wodzie, p艂ywa膰 w niej pozostaj膮c suchym. Ja jeszcze tego nie potrafi臋.
- 呕artujesz?! - David podszed艂 do niego chwytaj膮c go za ramiona - To niesamowite! Jeste艣 wielki!
Blondyn spu艣ci艂 wzrok mrucz膮c pod nosem podziekowania. Brunet odwr贸ci艂 si臋 spogl膮daj膮c z zachwytem na rozci膮gaj膮cy si臋 przed nim widok. Wsz臋dzie woda. Niezachwiana niebieska woda ci膮gn膮ca si臋 po horyzont. A ponad ni膮 unosi艂a si臋 g贸ra, wielka masa skalna.
Podbieg艂 do Sae wskazuj膮c przed siebie palcem.
- Jak ona si臋 unosi? To jakie艣 czary?
Ch艂opak zawaha艂 si臋.
- Przepraszam, ale znam tylko plotki.
- A tam. Czuj臋, 偶e plotki w tym 艣wiecie mog膮 by膰 lepsze od rzeczywisto艣ci. - U艣miechn膮艂 si臋 delikatnie spogl膮daj膮c na blondyna - S艂ysza艂em te偶, 偶e w ka偶dej plotce jest ziarnko prawdy.
Ch艂opak nie odpowiedzia艂. W艂o偶y艂 r臋ce do kieszeni i zacz膮c w nich grzeba膰. Po chwili wyci膮gn膮艂 z niego sporych rozmiar贸w silnik. Widz膮c jak montuje go na niewidzialnej platformie, postanowi艂 pogn臋bi膰 go jeszcze wieloma pytaniami.
- To Akademia Alchemik贸w z Trzech Strumieni. - powiedzia艂 niepewnie. - Podobno ta g贸ra by艂a kiedy艣 siedzibami naszych przodk贸w. Byli du偶o pot臋偶niejsi od naszych mistrz贸w.
Pogrzeba艂 jeszcze raz w kieszeni i zn贸w wyci膮gn膮艂 znajomy proszek. Zacz膮艂 posypywa膰 starannie urz膮dzenie.
- Przenie艣li si臋 tutaj. Stworzyli ziemi臋. Niekt贸rzy m贸wi膮, 偶e kiedy艣 by艂o tu ogromne lataj膮ce miasto. Jedna wyspa tylko na bibliotek臋, gdzie znajdowa艂y si臋 ksi臋gi st膮d i innych 艣wiat贸w. Sun膮ca delikatnie ponad wod膮 dolina, gdzie tworzono alchemi臋. Gdzie艣 ponad chmurami by艂a kopu艂a z najczystrzego szk艂a, gdzie trzymano ostatnie sztuki przedstawicieli swoich gatunk贸w.
Nagle spojrza艂 na niego szybko.
- Oczywi艣cie to tylko pog艂oski.
- A gdzie s膮 teraz?
Sae wyprostowa艂 si臋 spogl膮daj膮c przez chwil臋 na horyzont. Odezwa艂 si臋 cicho.
- Odeszli. Zosta艂a tylko Akademia.
Sae odsun膮艂 si臋 gdy silnik zacz膮艂 delikatnie warcze膰. Odw贸rci艂 si臋 do niego i zn贸w zacz膮艂 grzeba膰 w p艂aszczu.
- Podr贸偶 zajmie nam jak膮艣 godzin臋.
Zacz膮艂 wyci膮ga膰 nieco poobijane talerze i kubki. Po chwili pojawi艂y si臋 te偶 owoce. Niekt贸re dosy膰 osobliwe.
David usiad艂 bior膮c do r臋ki co艣 przypominaj膮ce jab艂ko.
- Co jest z tym p艂aszczem?
Blondyn u艣miechn膮艂 si臋 siadaj膮c na przeciwko niego.
- Dosta艂em go od rodzic贸w z okazji wytypowania do Akademii. Jego kiesznie pomieszcz膮 wszystko. - Pog艂adzi艂 materia艂 zatrzymuj膮c r臋k臋 na jednej z licznych 艂at. Nieco zmarkotnia艂 - Nie jest zbyt okaza艂y.
David uni贸s艂 brwi w wyrazie zdumienia.
- Nie musi by膰 okaza艂y. Wa偶ne, 偶e jest cholernie przydatny.
Pow膮cha艂 trzymany w d艂oniach owoc. Po chwili namys艂u ugryz艂 go i zaraz si臋 zakrztusi艂 zmuszaj膮c si臋 aby nie wyplu膰 k臋sa.
- To co jest?! Smakuje jak surowe mi臋so!
Wzdrygn膮艂 si臋 zas艂aniaj膮c usta d艂oni膮. Sae u艣miechn膮艂 si臋 by po chwili wybuchn膮膰 艣miechem. David spojrza艂 na niego w艣ciekle, lecz gdy zobaczy艂 jak blondyn rozpromieni艂 si臋, natychmiast mu przesz艂o. Jego 艣miech by艂 g艂uchy, lecz pasowa艂 mu. Gdy wreszcie si臋 uspokoi艂 otar艂 艂zy w oczach i spojrza艂 na Davida.
- A co chodzi?
Brunet westchn膮艂 z b艂ogim u艣miechem na twarzy.
- Jeste艣 cudowny.
Ch艂opak niemal natychmiat si臋 zarumieni艂 spuszczaj膮c wzrok.
- Przesta艅 tak m贸wi膰.
- Dlaczego? - pochyli艂 si臋 w jego stron臋 - Nie podoba ci si臋 to?
Sae odsun膮艂 si臋 lekko. Po chwili odezwa艂 si臋 cicho.
- Nie o to chodzi. M贸wisz to tak... 艂atwo.
David odsun膮艂 si臋 z wyrazem ulgi na twarzy. Wyrzuci艂 ukradkiem owoc za burt臋.
- Uf, a ju偶 si臋 martwi艂em.
Spojrza艂 podej偶liwie w stron臋 reszty jedzenia.
- Sam nie wiem. Masz w sobie co艣 co sprawia, 偶e ci臋 lubi臋.
Si臋gn膮艂 po kolejny owoc i przysun膮艂 blisko twarzy ogl膮daj膮c go jak okaz w muzeum. Sae uni贸s艂 ko艂nierz p艂aszcza. By膰 mo偶e chroni膮c si臋 przed morskim wiatrem, lecz David widzia艂 chyba co艣 na kszta艂 u艣miechu, zanim zdo艂a艂 go zas艂oni膰 materia艂.












 


Komentarze
Aquarius dnia pa糳ziernika 10 2011 21:04:35
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

NexVesper (Brak e-maila) 01:53 11-07-2011
Ja czytam ^^ Uda艂o ci si臋... Ju偶 nie lubi臋 Davida... Ale za to lubi臋 Sae...Hmm... Pisz dalej ^^
Irma (Brak e-maila) 15:11 13-07-2011
Zapowiada si臋 bardzo ciekawie. 艁adnie piszesz, bez jaki艣 j臋zykowych wpadek, poprawnie stylistycznie, wi臋c dobrze si臋 czyta. Nie tra膰 wiarysmiley Pozdrawiam.
fanta (Brak e-maila) 23:06 16-07-2011
a mi si臋 bardzo podoba. fajnie si臋 zaczyna i zastanawiam si臋, jak potocz膮 si臋 dalsze losy bohater贸w smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum