The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 13:49:37   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Dzieci boga granic 3
3.

Takhir mia艂 racj臋: upicie si臋 pomog艂o, przynajmniej cz臋艣ciowo. Nagie Czaszki odjecha艂y rano, ich w贸dz m贸wi艂 co艣 o zbyt mocnym zachodnim winie. Obiecywa艂 przynie艣膰 Diyar znowu, gdy drogi plemion si臋 spotkaj膮. O ile oczywi艣cie inny m艂odzieniec nie zd膮偶y jej do tego czasu uprowadzi膰.
Kekhart modli艂 si臋, by j膮 uprowadzi艂. Coraz bardziej by艂 pewien, 偶e m贸g艂by sobie nie poradzi膰. Nie, 偶eby cierpia艂 na brak si艂 witalnych, zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 jego m臋ski cz艂onek jest sprawny. Problem polega艂 na tym, 偶e nie reagowa艂 poprawnie. Nie reagowa艂 na kobiety.
Wcze艣niej m艂ody ork tego nie zauwa偶a艂 – teraz, kiedy doszed艂 do wieku m臋skiego obudzi艂y si臋 w nim instynkty. Niew艂a艣ciwe instynkty. Przez kolejne miesi膮ce uczy艂 si臋 je rozumie膰 – i ukrywa膰, maj膮c w pami臋ci ostrzegawcze s艂owa Takhira.
Gdyby by艂 jaki艣 spos贸b odmienienia tego… Nie wiedzia艂 jednak, jak to uczyni膰. Mo偶e szamani znali spos贸b… ale zwr贸cenie si臋 do Ulugha oznacza艂o ha艅b臋. W tak beznadziejnych przypadkach konieczny by艂 Czarny Szaman, a Takhir jak na z艂o艣膰 w kilka zaledwie dni po uroczysto艣ci opu艣ci艂 sw膮 zimow膮 jurt臋 i wyruszy艂 w nieznane, nie zaszczycaj膮c Przyci臋tych Uszu po偶egnaniem. Nie mia艂 zreszt膮 takiego obowi膮zku nawet.
Zima min臋艂a i Przyci臋te Uszy wyruszy艂y na letnie pastwiska. Hurik oddzieli艂a si臋 pr臋dko, szukaj膮c 艢wi臋tych Kobiet. Vardan z kolei poma艂u nabiera艂 odwagi i gdy w podr贸偶y natkn臋li si臋 na wrogie plemi臋, walczy艂 dzielnie, cho膰 zn贸w odni贸s艂 ci臋偶kie rany. Uda艂o mu si臋 jednak zdoby膰 uwag臋 kobiet, co podbudowa艂o go tym bardziej. Zacz膮艂 snu膰 plany d艂u偶szej wyprawy na po艂udnie, w celu zdobycia 偶on, najlepiej z P艂owych Wilk贸w lub Zielonych Sk贸r, bo orczyce z tych plemion s艂yn臋艂y z urody.
Kekhart mia艂 szczer膮 nadziej臋, 偶e do wyprawy nie dojdzie. Mia艂 te偶 nadziej臋, 偶e gdy przetn膮 drog膮 ze Zrodzonymi Z B艂yskawicy spotka w艣r贸d nich Takhira i porozmawia z nim.
Przy艂apywa艂 si臋 na my艣li, 偶e ma za z艂e alvablotet: opuszczenie. Mo偶e Czarny Szaman niczego nie obiecywa艂, ale Kekhart i tak mia艂 do艅 pretensje. Czasem obwinia艂 go o wywo艂anie w膮tpliwo艣ci. O pobudzenie ciekawo艣ci r贸wnie偶: w mniej spokojne noce m艂ody ork zastanawia艂 si臋, jak wygl膮da kto艣, kogo uczyniono „czym艣 pomi臋dzy m臋偶czyzn膮, a kobiet膮”. Niestety, nie doszed艂 do 偶adnych wniosk贸w, gorzej: Takhir zacz膮艂 pojawia膰 si臋 w jego snach w kontekstach nie przystoj膮cych wojownikowi, a zapewne mo偶liwych dla szamana.
W ko艅cu ich 艣cie偶ki skrzy偶owa艂y si臋 nast臋pnej jesieni, ledwo Przyci臋te Uszy wr贸ci艂y na zimowisko. Kekhart wyruszy艂 na samotne polowanie – coraz cz臋艣ciej zdarza艂y mu si臋 takie wyprawy, ale na szcz臋艣cie nikt nie uwa偶a艂 ich za niew艂a艣ciwe. M艂ody ork m贸g艂 wi臋c swobodnie odwiedzi膰 jurt臋 alvablotet i sprawdzi膰, czy Czarny Szaman powr贸ci艂.
Nie powr贸ci艂. Domostwo by艂o opustosza艂e, zwierz臋ce czaszki nadal szczerzy艂y z臋by u wej艣cia, na znak, 偶e duchy strzeg膮 jurty pod nieobecno艣膰 w艂a艣ciciela. Przez jaki艣 czas Kekhart kr膮偶y艂 wok贸艂 niej, rozwa偶aj膮c wej艣cie do 艣rodka, nie starczy艂o mu jednak odwagi. Niebiosa jedynie wiedzia艂y, jaka kara spad艂aby na tego, kto odwa偶y艂by si臋 sprofanowa膰 siedzib臋 Czarnego Szamana.
M艂odzieniec zawr贸ci艂 wi臋c konia i ruszy艂 w kierunku po艂udnia, z nadziej膮 na znalezienie godnej tropienia zwierzyny.
Nie min臋艂o p贸艂 dnia, gdy dostrzeg艂 na horyzoncie niewielk膮 kawalkad臋. Ko艅 i juczny mu艂, za nimi owca i dwie kozy. Na koniu samotny je藕dziec, nie 艣piesz膮cy si臋 wcale, cho膰 skin膮艂 g艂ow膮 Kekhartowi, ledwo go dostrzeg艂 – i nim rozpozna艂. Gdy m艂ody ork podjecha艂 bli偶ej, rozpozna艂 Takhira, najwyra藕niej w doskona艂ym humorze. Czarny Szaman jad膮c gwizda艂 jak膮艣 melodi臋. Przesta艂, poznaj膮c kto nadje偶d偶a z przeciwka.
– Kekharcie, synu Uzoga! C贸偶 za spotkanie! Przysi膮g艂bym, 偶e jedziesz od mojej w艂asnej jurty!
– Bo jad臋.
– Och, niedobrze tedy, b臋d臋 musia艂 sk艂oni膰 duchy do ukarania ci臋.
– Nie przekroczy艂em bramy.
Alvablotet kiwn膮艂 g艂ow膮.
– Ach. W takim razie czy zechcesz przekroczy膰 j膮 za moim zaproszeniem?
Nie przyj臋cie zaproszenia to obraza. Nawet wi臋c, gdyby Kekhartowi przesz艂a przez g艂ow臋 ucieczka, nie uczyni艂by tego. Zawr贸ci艂 i po chwili by艂 ju偶 w zimowej jurcie Takhira pomagaj膮c gospodarzowi doprowadzi膰 domostwo do porz膮dku.
– Mam wino – rzek艂 Czarny Szaman, wyci膮gaj膮c buk艂ak z juk贸w. – Przywioz艂em z Urhan. Chcesz troch臋?
Kekhart skin膮艂 g艂ow膮. Bardziej jednak ni偶 samo wino zainteresowa艂o go jego pochodzenie.
– Widzia艂e艣 Urhan?
– Owszem. Przeby艂em ca艂y step i odwiedzi艂em te偶 miasto. Sp臋dzi艂em tam nieco czasu, c贸偶, osiad艂e 偶ycie zabija w niekt贸rych ducha, lecz Czarny Szaman zawsze jest potrzebny. Przywioz艂em ze sob膮 wiele rzeczy – i opowie艣ci. Widz臋, Kekharcie, 偶e chcesz pos艂ucha膰?
– Tak.
– Dobrze. A potem opowiesz mi, co dzia艂o si臋 na letnich pastwiskach i co dzieje si臋 w moim plemieniu.
Sp臋dzili wiele godzin, wymieniaj膮c wie艣ci. Kekhart jak oczarowany s艂ucha艂 o Urhan, o kt贸rym dot膮d s艂ysza艂 tylko legendy. Oko艂o sto zim wcze艣niej na zachodzie, w kamienio艂omie, gdzie ludzcy nadzorcy wykorzystywali niewolnicz膮 si艂臋 schwytanych na stepie ork贸w, wybuch艂 bunt. Ludzi wybito do nogi, kamienio艂om za艣 sta艂 si臋 miejscem, gdzie dawni niewolnicy wznie艣li miasto – do艣膰 silne i pot臋偶ne, by dawni oprawcy nie zbli偶ali si臋 do niego wi臋cej. Przez dziesi臋ciolecia Urhan ros艂o w si艂臋, z kt贸r膮 musieli liczy膰 si臋 koczownicy: pierwsze wielkie miasto ork贸w, wzniesione na wz贸r miast innych lud贸w, obronna twierdza z miejscowego kamienia, centrum handlu.
– Obyczaje maj膮 inne, ni偶 my, to oczywiste, ale nie wypieraj膮 si臋 swych korzeni. Wielu jest w艣r贸d nich takich, kt贸rzy nie trzymali nigdy broni w r臋ce, rzemie艣lnik贸w i rolnik贸w, lecz trudno powiedzie膰 o nich, 偶e stali si臋 zbyt leniwi, aby walczy膰. Dzia艂aj膮 jak rolnicy, ale my艣l膮 jak koczownicy. S膮 ciekawym ludem, innym, ni偶 my, zupe艂nie innym. Zreszt膮, poka偶臋 ci – Wyj膮艂 z juk贸w co艣 jeszcze, wielki kawa艂 sk贸ry z narysowanymi na nich liniami. – To mapa, obraz 艣wiata. Tu jest Urhan. Tu, nieco na zach贸d, granica z ludzkim kr贸lestwem, Karanesse. Ich wojownicy tak si臋 boj膮, 偶e od st贸p do g艂贸w zakuwaj膮 si臋 w stal. Nie wiem, jak mog膮 to ud藕wign膮膰 oni i ich konie… A tu, tak, blisko Urhan – to pa艅stwo elf贸w. Nie, nie widzia艂em dot膮d elfa, cho膰 pono膰 kiedy艣 偶y艂o ich nieco na stepie… To jest morze. Tam te偶 nie dotar艂em. Ale wiele s艂ysza艂em o miastach na jego brzegu… w Salvei ludzie czcz膮 jednego tylko boga, Auriena, Pana 艢wiat艂o艣ci, syna Niebios. I nienawidz膮 ka偶dego, kto czci innych bog贸w, z Niebiosami na czele… a to jest Dalle, tam paraj膮 si臋 handlem, tam przybywaj膮 go艣cie ze wszystkich stron 艣wiata, tak偶e i czarni ludzie zza morza… Tak, ich sk贸ra jest czarna jak u demon贸w, ale nie s膮dz臋, by przybywali z za艣wiat贸w. Tam na wschodzie, widzisz, u st贸p g贸r jest miasto zwane Shnai’ar… o nim nie wiem wiele, tylko legendy, lecz pono膰 mieszkaj膮 tam smokowcy, a kiedy艣 rz膮dzi艂 nim pot臋偶ny Czarny Szaman… Na p贸艂noc od nas znajduj膮 si臋 g贸ry, a dalej – lodowa kraina, pewnie 偶yj膮 tam demony 艣niegu… a tu, na zach贸d le偶y Lavia, gdzie rz膮dz膮 ich w艂asne 艢wi臋te Kobiety…
Kekhart patrzy艂, s艂ucha艂 i pr贸bowa艂 wyobrazi膰 sobie wszystkie te odleg艂e miejsca.
– Chcia艂bym to zobaczy膰.
– Musia艂by艣 opu艣ci膰 plemi臋, synu Uzoga. Chcesz tego?
Pomy艣la艂 o tym, 偶e ostatnio i tak za du偶o przebywa poza plemieniem… pomy艣la艂 o Vardanie planuj膮cym wypraw臋, o Hurik szukaj膮cej w stepie 艢wi臋tych Kobiet. O Diyar, z kt贸r膮 nied艂ugo przyjdzie mu si臋 zn贸w spotka膰, a wtedy…
– Moje miejsce jest w plemieniu – powiedzia艂. – Tu si臋 urodzi艂em, tu pozostan臋.
– A twoja narzeczona?
Kekhart skrzywi艂 si臋. Chcia艂 tej rozmowy – dawno, dawno temu. Teraz nie by艂 ju偶 taki pewien, czy jej chce.
– Nie widzia艂em jej od tamtej nocy.
– I nie masz ochoty jej znowu ogl膮da膰?
– To nie tak! – zaprotestowa艂. – Nie mam wyj艣cia, jak tylko po艣lubi膰 jak膮艣 kobiet臋 pr臋dzej czy p贸藕niej, ale wiem, 偶e nie jestem taki, jaki by膰 powinienem. Ty jeste艣 Czarnym Szamanem, wi臋c mo偶e znasz jakie艣 sposoby.
– Na co?
– Abym m贸g艂 po偶膮da膰 kobiet a nie… – zawaha艂 si臋 – ...m臋偶czyzn – doda艂 po chwili.
Takhir opar艂 艂okie膰 na blacie stolika.
– Och. – rzek艂 tylko.
W Kekharcie wzbiera艂 gniew.
– Jestem m臋偶czyzn膮 i wojownikiem, chc臋 by膰 m臋偶czyzn膮 i wojownikiem! M贸wi艂e艣, bym nie wychodzi艂 poza rol臋, jak膮 przewidziano dla mnie w plemieniu i nie chc臋 poza ni膮 wychodzi膰.
Czarny Szaman pokr臋ci艂 tylko g艂ow膮.
– Nie da rady – rzek艂.
– Co?
– Nie ma sposobu, by to zmieni膰, je艣li si臋 taki urodzi艂e艣. Nie jeste艣 jedyny, tyle ci powiem, cho膰 w wi臋kszo艣ci plemion nie m贸wi si臋 o tym. Matka Ziemia sprawi艂a, 偶e taki si臋 narodzi艂e艣, to przykre, ale nie ma innego sposobu, jak tylko opu艣ci膰 plemi臋 lub t艂umi膰 pragnienia. Je艣li si臋 postarasz, sp艂odzisz potomka, nie b臋dzie to dla ciebie przyjemne, ale wype艂nisz swoj膮 rol臋. To jedyne, co mog臋 ci doradzi膰.
Kekhart warkn膮艂 g艂ucho, gniewnie. Szaman wsta艂, po艂o偶y艂 mu d艂o艅 na ramieniu.
– Nie uno艣 si臋 gniewem, synu Uzoga. Nie na mnie. Wiem, co m贸wi臋, jestem taki, jak ty.
– Jeste艣 szamanem.
– Owszem. Jestem szamanem wi臋c mog臋 by膰 taki. Nie jestem do ko艅ca m臋偶czyzn膮, nie jestem kobiet膮, id臋 zawsze kraw臋dzi膮. Ty nie. Ty jeste艣 wojownikiem i nadziej膮 plemienia. Wracaj do siebie, po艣lub Diyar, miej syn贸w.
– Nie chc臋.
– Nie chcesz czego? Nie chcesz by膰 wojownikiem i cz臋艣ci膮 plemienia, czy nie chcesz po偶膮da膰 m臋偶czyzn? Musisz wybra膰 jedno.
M艂odzieniec warkn膮艂 znowu.
– Chc臋… obu tych rzeczy – wyzna艂 z trudem. Je艣li Ziemia rzeczywi艣cie takim go stworzy艂a, czy m贸g艂 odrzuca膰 jej wol臋?
– A ja ci m贸wi臋, Kekharcie, nie mo偶esz. Wracaj do swoich i 偶yj zgodnie z wol膮 plemienia. Dobrze ci radz臋.
M艂ody ork nie powiedzia艂 ju偶 ani s艂owa. Wybieg艂 z jurty, dosiad艂 konia i pogalopowa艂 w stron臋 obozowiska, nie ogl膮daj膮c si臋 za siebie. Z polowania wr贸ci艂, pierwszy raz, z pustymi r臋koma i z g艂ow膮 pe艂n膮 gniewu.
S艂owa Takhira nie opuszcza艂y go i wisia艂y niczym chmura nad jego sercem. Urodzony taki… Ziemia chcia艂a… Szamani te偶, czasem, ale to szamani, szamani mogli…
Ciekawe – przemkn臋艂o mu przez g艂ow臋 – czy Takhir pozwoli艂by si臋 dotkn膮膰, skoro sam wyzna艂, 偶e te偶 nie pragn膮艂 kobiet, a m臋偶czyzn w艂a艣nie. Ta my艣l wywo艂a艂a w nim nieprzyjemny dreszcz, ale nie opuszcza艂a przez kolejne dni, pod膮偶aj膮c za m艂odzie艅cem, prze艣laduj膮c i nie daj膮c zasn膮膰. Ju偶 wcze艣niej, w lecie, stwierdzi艂, 偶e alvablotet budzi w nim emocje, kt贸rych budzi膰 nie powinien, teraz te wr贸ci艂y ze zdwojon膮 si艂膮.
W ko艅cu ciekawo艣膰 zwyci臋偶y艂a i Kekhart zn贸w osiod艂a艂 konia.
Czarny Szaman naprawia艂 swoj膮 obszyt膮 fr臋dzlami kamizel臋, gdy m艂odzieniec z Przyci臋tych Uszu stan膮艂 w drzwiach jego jurty, zdyszany i zdenerwowany. Zachowa艂 spok贸j, od艂o偶y艂 prac臋, podni贸s艂 si臋 wolno.
– Kekharcie, synu Uzoga, c贸偶 sprowadza ci臋 tym razem? – spyta艂.
Kekhart prze艂kn膮艂 艣lin臋. Na przodk贸w, nigdy dot膮d nie ba艂 si臋 tak bardzo!
– My艣la艂em wiele – powiedzia艂. – I nie wiem, czego pragn臋, ale wiem, 偶e chc臋 spr贸bowa膰. Nie by艂em z kobiet膮, pewnie b臋d臋, skoro musz臋, ale chc臋 spr贸bowa膰 zbli偶y膰 si臋 z m臋偶czyzn膮, a je艣li ty masz podobne pragnienia jak ja…
Takhir zbli偶y艂 si臋.
– Ja? – dotkn膮艂 piersi czubkami palc贸w. – Och, czuj臋 si臋 zaszczycony. Wielki wojownik zwraca si臋 do Czarnego Szamana… rzadko, rzadko spotyka kogo艣 z nas tak wielki zaszczyt, rzadko kto艣 chce zbli偶enia z w艂asnej woli… A jednak, Kekharcie, ostrzeg臋 ci臋 po raz kolejny: lepiej zapomnij, bo je艣li przekroczysz granic臋 mi臋dzy snem, a czynem, nie b臋dzie ju偶 zza niej odwrotu. Nie jeste艣 wybranym przez duchy, to, czego chcesz przyniesie ci ha艅b臋.
– Wi臋c b臋d臋 zha艅biony przed Niebem, Ziemi膮 i przodkami – rzek艂 m艂odzieniec zdecydowanym tonem. – ale nie przed tob膮.
Czarny Szaman pokr臋ci艂 g艂ow膮.
– Nie, nie przede mn膮 – przyzna艂.
Poma艂u oderwa艂 d艂o艅 od swojej piersi i po艂o偶y艂 j膮 na piersi Kekharta. Ch艂opak czu艂 l臋k. Nie ba艂 si臋 walczy膰 i zabija膰, ba艂 si臋 tego… tego kroku poza, do miejsca gdzie nie by艂o ju偶 odwrotu. Ale wykona艂 go – sam dotkn膮艂 palcami sk贸ry Takhira, zacz膮艂 bada膰 j膮, najpierw wolno, potem coraz intensywniej, kiedy pragnienie zacz臋艂o w nim narasta膰 – wbrew wszelkim zasadom i wbrew porz膮dkowi.
***
M贸g艂 przekona膰 si臋, co Takhir mia艂 na my艣li, m贸wi膮c, 偶e uczyniono go cz臋艣ciowo kobiet膮. M贸g艂 te偶 spyta膰 i spyta艂.
– Duchy powiedzia艂y mojemu nauczycielowi, 偶e powinienem krwawi膰 jak kobieta, wi臋c wzi膮艂 n贸偶 i zrobi艂 naci臋cie tutaj – wyja艣ni艂 Czarny Szaman. – Bola艂o. Bola艂o d艂ugo. Gdyby duchy zechcia艂y, straci艂bym m臋sko艣膰 i by艂bym eunuchem. Ale nie jestem.
– Ach – Kekhart skin膮艂 g艂ow膮.
Musia艂 to wszystko… poj膮膰. Zrozumie膰. To, co si臋 sta艂o, to, co odczuwa艂. Zaspokojenie, jakiego nie zazna艂 nigdy dot膮d. Fascynacj臋 cia艂em innego m臋偶czyzny. Wstyd wywo艂any 艣wiadomo艣ci膮, 偶e okry艂 si臋 ha艅b膮 i odt膮d b臋dzie musia艂 偶y膰 w k艂amstwie. Pragnienie, kt贸re wcale nie opu艣ci艂o go raz na zawsze, wr臋cz przeciwnie – zdawa艂o si臋 ju偶 na dobre w nim zagnie藕dzi膰.
To co uczynili, by艂o obrzydliwe. Ohydna parodia aktu, jaki zgodnie z wol膮 Niebios i Ziemi winien dokonywa膰 si臋 mi臋dzy kobiet膮, a m臋偶czyzn膮, dotykanie miejsc na ciele, kt贸re nie powinny by膰 dotykane, w dziwaczny spos贸b, kt贸ry budzi艂 wewn臋trzny sprzeciw.
To, co uczynili by艂o pi臋kne i satysfakcjonuj膮ce. Je艣li matka Ziemia uczyni艂a ich cia艂a podatnymi na rozkosz wywo艂an膮 takim dotykiem, jak mieli nie korzysta膰 z jej daru? Czy偶 nie z jej woli istniej膮 cia艂a i czy偶 nie z jej woli istnieje rozkosz zbli偶enia?
– Nie wycofasz si臋 teraz – rzek艂 Takhir, jakby czytaj膮c w my艣lach m艂odzie艅ca. – Nie wiesz, czy czu膰 wstr臋t, czy szcz臋艣cie, czy nienawidzi膰 si臋, czy zaakceptowa膰. Ale nie wycofasz si臋, idziesz teraz po kraw臋dzi i niech przodkowie ci臋 strzeg膮, bo zbyt 艂atwo z niej spa艣膰.
Niech spadam – my艣la艂 Kekhart, nie odpowiadaj膮c, tylko nachylaj膮c si臋 nad cia艂em szamana, si臋gaj膮c zn贸w po rado艣膰 i rozkosz, po upodlenie i 偶al. – Niech spadam i niech si臋 dzieje co chce.
***
Dziwne by艂y kolejne dni – powr贸t do obozowiska, zn贸w z pustymi r臋koma i zn贸w kr臋cenie si臋 bez celu, bez w艂asnego miejsca. W ko艅cu kolejna ucieczka: do jurty Takhira. I zn贸w powr贸t, kt贸ry rozdziera艂.
Czarny Szaman ostrzega艂 go nieustannie, powtarza艂, 偶e to nie jest rozs膮dne post臋powanie. Je艣li Kekhart chcia艂 d艂u偶ej utrzymywa膰 ich relacj臋 na tak fizycznym poziomie, lepiej, by nauczy艂 si臋 j膮 umiej臋tnie ukrywa膰. Kekhart nie s艂ucha艂 – to znaczy, s艂ucha艂, ale zapomina艂 pr臋dko, oszo艂omiony fizyczn膮 blisko艣ci膮. Nie liczy艂o si臋 nic poza ucieczkami raz na kilka dni i cia艂em alvablotet w ramionach.
Oczywi艣cie, cz艂onkowie plemienia pr臋dko domy艣lili si臋, 偶e nie o polowania chodzi. 呕artowali z m艂odzie艅ca przyjacielsko, poklepywali go po plecach.
– Nie czekasz, a偶 przywioz膮 ci znowu Diyar – zauwa偶y艂 Vardan. – Och, twoja kobieta musi by膰 wiele warta, skoro tyle ryzykujesz. Porwij j膮 w ko艅cu, je艣li ma ju偶 m臋偶a, zabijemy go, gdy przyjdzie j膮 odzyska膰!
Cieszyli si臋, 偶e Kekhart w ko艅cu zainteresowa艂 si臋 jak膮艣 kobiet膮, 偶e przed艂u偶y r贸d. Kekhart odpowiada艂 p贸艂s艂贸wkami, nie pr贸buj膮c nawet zdementowa膰 pog艂osek. C贸偶 zreszt膮 mia艂by powiedzie膰? Prawdy nie m贸g艂, brn膮艂 wi臋c w k艂amstwo i nawet tego nie zauwa偶a艂. Nie my艣la艂 o tym. Spada艂.
Nieuchronne w ko艅cu nadesz艂o.
Kekhart zn贸w opu艣ci艂 ob贸z na kilka dni. Sp臋dzi艂 je z Takhirem, kt贸ry nie m贸wi艂 ju偶 nic, postanowiwszy pozostawi膰 sprawy ich naturalnemu biegowi. Du偶o rozmawiali, je藕dzili razem konno, d艂ugie godziny sp臋dzali na pos艂aniu wewn膮trz jurty. M艂ody wojownik poma艂u zaczyna艂 zapomina膰 o uczuciu zbrukania, kt贸re towarzyszy艂o pierwszym zbli偶eniom i uczy艂 si臋 czerpa膰 z nich nieskr臋powan膮 rado艣膰. Coraz bardziej by艂 pewien, 偶e to Matka Ziemia uczyni艂a go takim i 偶e nie ma innego wyj艣cia, jak tylko zaakceptowa膰 siebie – i uczucie do drugiego m臋偶czyzny, uczucie, kt贸rego nie nazywa艂 mi艂o艣ci膮, kt贸rego nie nazywa艂 w og贸le, lecz kt贸re by艂o w nim silne, by艂o pi臋kne i przez ten kr贸tki czas stanowi艂o ca艂y sens jego 偶ycia.
Nie wiedzia艂, co odczuwa szaman. Nie rozmawiali o tym, m臋偶czyzna nie potrzebuje m贸wi膰 o emocjach, wystarczy, 偶e 艣wiadcz膮 o nich jego czyny. Takhir nie ucieka艂, przeciwnie, szuka艂 kontaktu, wydawa艂 si臋 nadrabia膰 lata samotniczego 偶ycia w stepie. Nie by艂 stworzony do samotno艣ci, nikt nie jest, zw艂aszcza w艣r贸d koczownik贸w, dla kt贸rych nie ma nic wa偶niejszego, ni偶 wi臋藕 z plemieniem i rodem. Czarny Szaman musi je zerwa膰, ale 偶yje pragnieniem: powr贸ci膰, zn贸w nale偶e膰, by膰 z kim艣. Kekhart by艂 dla Takhira tak膮 w艂a艣nie namiastk膮 powrotu.
Le偶eli na sk贸rach pos艂ania, wyczerpani po zbli偶eniu, gdy na zewn膮trz zadudni艂y ko艅skie kopyta. Takhir zerwa艂 si臋 momentalnie, wci膮gn膮艂 po艣piesznie szat臋, i ruszy艂 w kierunku wyj艣cia z jurty, d艂oni膮 nakazuj膮c Kekhartowi pozostanie wewn膮trz – i cisz臋.
M艂odzieniec nie zamierza艂 si臋 ujawnia膰. Po艣piesznie chwyci艂 ubranie i zacz膮艂 je zak艂ada膰, s艂ysz膮c, jak Czarny Szaman ostro dyskutuje z kim艣 na zewn膮trz. Musia艂 by膰 oburzony faktem, 偶e kto艣 przekroczy艂 granic臋 jego terytorium.
– To naruszenie praw – s艂ycha膰 by艂o jego podniesiony g艂os. – Je艣li nie chcecie, bym wezwa艂 duchy, kt贸re zaczn膮 was 艣ciga膰, odejd藕cie natychmiast, opu艣cicie moj膮 jurt臋!
Kekhert po艣piesznie wi膮za艂 spodnie. Palce pl膮ta艂y mu si臋, na czo艂o wyst膮pi艂 pot. Ba艂 si臋 – i wstydzi艂 w艂asnego strachu. Gdyby偶 na zewn膮trz stali wrogowie chc膮cy go zabi膰, dokona膰 zemsty za krzywdy wyrz膮dzone przez Przyci臋te Uszy – Kekhart wiedzia艂by co robi膰 i jak walczy膰. Gdyby z艂apano go w jurcie z kobiet膮 z wrogiego plemienia te偶 wiedzia艂by, jak post膮pi膰… ale to wymyka艂o si臋 wszystkim schematom, jakie dot膮d pozna艂. M贸g艂 jedynie liczy膰 na wsparcie duch贸w, na to, 偶e je艣li kt贸ry艣 z przybysz贸w wejdzie do jurty, nie zauwa偶y go – i nie pozna.
– Szamanie, chc臋 tylko wiedzie膰, czy kto艣 jest u ciebie. Je艣li jest tu ten, kt贸rego szukam, nie skrzywdz臋 go, nie rozlej臋 krwi w twym domostwie.
G艂os, kt贸ry wypowiedzia艂 te s艂owa zagrzmia艂 niczym grom. Kekhart zamar艂, rozpozna艂 w nim bowiem g艂os chana Nagich Czaszek.
Powtarza艂 sobie, 偶e w贸dz nie ma prawa wiedzie膰, 偶e w艂a艣nie on jest tutaj – bo sk膮d? Pewnie szuka kogo艣 innego, zbieg艂ego niewolnika czy porywacza kobiet, ale nie…
Dostrzeg艂 plecy Takhira, kt贸ry na rozsuni臋tych nogach stan膮艂 w drzwiach jurty.
– W moim domostwie nie ma nikogo, wzgl臋dem kogo mieliby艣cie mie膰 zatargi. Odejd藕cie. To moje ostatnie ostrze偶enie.
– Z drogi, eunuchu! – krzykn膮艂 chan.
Kekhart us艂ysza艂 odg艂os ciosu i zobaczy艂, 偶e Takhir pada na ziemi臋. Nie wytrzyma艂 – instynktownie chwyci艂 jatagan i skoczy艂 na zewn膮trz, do wej艣cia prosto naprzeciw grupie Nagich Czaszek.
Takhir podnosi艂 si臋, masuj膮c policzek – uderzono go jak kobiet臋, lecz z ca艂ej si艂y.
– Uderzy艂e艣 mnie – oznajmi艂 z艂owrogim tonem. – Zap艂acisz za to!
Kt贸ry艣 z wojownik贸w cofn膮艂 si臋, przera偶ony. Podniesienie r臋ki na jakiegokolwiek szamana by艂o pogwa艂ceniem tabu, ale uderzenie Czarnego Szamana oznacza艂o krwaw膮 zemst臋 duch贸w.
Chan nie zwraca艂 uwagi na l臋k swoich towarzyszy. Patrzy艂 na Kekharta, u艣miechaj膮c si臋 gro藕nie.
– Wi臋c mieli racj臋 moi zwiadowcy, wilczku. A ja s膮dzi艂em, 偶e ty przyniesiesz chwa艂臋 swemu i mojemu plemieniu… Tw贸j ojciec da mi twoj膮 g艂ow臋, je艣li nie chce straci膰 w艂asnej i zapomn臋, by膰 mo偶e, 偶e Przyci臋te Uszy to zniewie艣ciali tch贸rze.
– Duchy przynios膮 mi twoj膮 g艂ow臋 – odpowiedzia艂 mu Takhir. – Naruszy艂e艣 spok贸j mojego domostwa i grozisz wojownikowi, kt贸ry jest moim go艣ciem.
– To ju偶 nie wojownik, szamanie, i ty sam do tego doprowadzi艂e艣. Nie zabij臋 go. Nie tutaj. Jego ojciec sam to uczyni, gdy si臋 dowie. 呕egnaj, 艣mieciu – rzuci艂 w stron臋 Kekharta, spluwaj膮c mu pod nogi.
Wsiedli na konie i odjechali – w stron臋 obozowiska Przyci臋tych Uszu. W Kekharcie wrza艂o od gniewu, tym razem jednak gniew kry艂 tylko strach.
Takhir by艂 nadzwyczaj spokojny.
– M贸wi艂em ci - powiedzia艂 ze smutkiem. – Nie s艂ucha艂e艣.
– Pojad臋. B臋d臋 pierwszy.
– I c贸偶 uczynisz? Odwr贸cisz, co si臋 sta艂o? Wywo艂asz wojn臋? S膮dzisz, 偶e twoje plemi臋 b臋dzie broni膰 ci臋 po tym, jak je zha艅bi艂e艣?
– Mog臋…
– Nic nie mo偶esz – g艂os Czarnego Szamana by艂 szorstki i nieprzyjemny. – Mog艂e艣 do mnie nie przychodzi膰, pos艂ucha膰, gdy ostrzega艂em. Sam to na siebie 艣ci膮gn膮艂e艣…
– Ty mo偶esz…
– Zabi膰 tego t艂ustego wieprza? Tak. Zrobi臋 to, wierz mi. Ale ty, ty Kekharcie mo偶esz tylko ucieka膰. Chyba, 偶e wolisz by zabi艂o ci臋 w艂asne plemi臋. To w ko艅cu zmazanie win dla niego. Przywr贸cenie honoru twojemu rodowi. Zapobie偶enie wojnie. Twoje 偶ycie – to cena.
M艂odzieniec prze艂kn膮艂 艣lin臋. Takhir mia艂 racj臋. 艢mier膰 mog艂aby zmniejszy膰 ha艅b臋…
Chwyci艂 kaftan, naci膮gn膮艂 na siebie po艣piesznie.
– 呕egnaj – rzuci艂 kr贸tko. – Id臋 wi臋c umrze膰. Pami臋taj o mnie.
– Tw贸j duch odejdzie do przodk贸w, cho膰bym mia艂 zmusi膰 do tego Niebiosa. 呕egnaj, Kekharcie.
M艂ody wojownik wskoczy艂 na konia i pogalopowa艂 za Nagimi Czaszkami, w stron臋 obozowiska plemienia.
Przywita艂o go wielkie, milcz膮ce zgromadzenie na centralnym placu, tym samym, gdzie rok temu odbywa艂a si臋 jego ceremonia. Chanowie obu plemion patrzyli na niego z niech臋ci膮, ojciec mia艂 zaci艣ni臋te wargi. O duchy przodk贸w, jak do tego dosz艂o? Rok temu witali go jak bohatera, teraz za艣…
– Wi臋c jednak – odezwa艂 si臋 w贸dz Nagich Czaszek – pozosta艂o nieco odwagi w tym 偶a艂osnym 艣mieciu. Mog艂e艣 uciec, a przyszed艂e艣 po swoj膮 艣mier膰.
– Je艣li moja 艣mier膰 zmyje ha艅b臋, przyjm臋 j膮 – odpar艂 Kekhart. – Splami艂em m贸j r贸d, moje imi臋, nie jestem godzien by膰 cz艂onkiem plemienia – m贸wi艂 dalej, kl臋kaj膮c w pyle, przed zgromadzonymi. – Chcia艂e艣 mojej g艂owy, dostajesz j膮. Teraz kto艣 tylko musi j膮 obci膮膰.
Pochyli艂 si臋, czekaj膮c. Nikt nie ruszy艂 si臋, nie drgn膮艂 nawet. Nie oczekiwali po nim takiej odwagi, spodziewaj膮c si臋 raczej zniewie艣cia艂o艣ci i tch贸rzostwa. Kekhart nigdy nie by艂 tch贸rzem. Niech to zobacz膮, w tej ostatniej chwili, niech wiedz膮, 偶e nade wszystko ceni sw贸j honor.
D艂ugo trwa艂 w bezruchu, czekaj膮c.
– Czy wam zabrak艂o odwagi?! – wykrzykn膮艂 w ko艅cu. – C贸偶 to za niebezpieczny czyn, zabi膰 mnie! Ten, kto to uczyni przyniesie swemu plemieniu chwa艂臋! Dalej!
– Jestem mu winien 偶ycie – odezwa艂 si臋 nieoczekiwanie Vardan. – Ocali艂 mnie. Zachowa艂 si臋 wtedy jak prawdziwy m臋偶czyzna i nie wierz臋, by m臋偶czyzn膮 nie by艂. Prosz臋 o darowanie mu 偶ycia.
– I kt贸偶 to m贸wi, tch贸rz, kt贸ry dygota艂 jak osika, czekaj膮c na haniebn膮 艣mier膰! – odparowa艂 chan.
– Ten tch贸rz ma do艣膰 honoru, by sp艂aci膰 d艂ug. Kekhart walczy艂 dla mnie, ja b臋d臋 walczy艂 dla niego, je艣li to b臋dzie konieczne.
W贸dz Nagich Czaszek wyda艂 z siebie w艣ciek艂y warkot.
– Duchy uczyni艂y ci臋 honorowym, w ko艅cu. Dobrze, nie wezm臋 jego g艂owy, lecz wci膮偶 m贸j honor jest poha艅biony, a wraz z nim – honor wasz. Uzogu – zwr贸ci艂 si臋 do kekhartowego ojca – nie przyjmiesz przecie偶 z powrotem do rodu tego, kto pope艂ni艂 tak ohydn膮 zbrodni臋.
– Nie – pad艂a odpowied藕 – nie mam od dzi艣 syna, nigdy go nie mia艂em.
– Imi臋 Kekharta zostanie zapomniane – og艂osi艂 Nargyal. – Nikt nie ma prawa odezwa膰 si臋 do niego, za艣 zabicie go nie wywo艂a zemsty. Nikt nie udzieli mu schronienia, ani w艣r贸d Przyci臋tych Uszu, ani w艣r贸d Nagich Czaszek, ani w艣r贸d innych plemion, kt贸re dowiedz膮 si臋 o jego wyst臋pku. Nie ma odt膮d plemienia i nie nale偶y nigdzie, jego krew jest splamiona, jego dusza nie zazna spokoju. Tak rzek艂em.
Rozchodzili si臋 poma艂u, pozostawiaj膮c m艂odzie艅ca kl臋cz膮cego w pyle, sam na sam ze swoim upokorzeniem. Darowali mu 偶ycie, lecz odebrali wszystko inne: przynale偶no艣膰 do plemienia, kt贸ra definiowa艂a to, kim Kekhart by艂.
Wygnanie. Samotno艣膰. Ha艅ba. Po stokro膰 Kekhart wola艂by zgin膮膰. Bez plemienia, bez rodu, ze splamiona krwi膮, bez prawa do schronienia, zdany tylko na siebie. Pozwolono mu zabra膰 bro艅 i konia. Nikt nie odzywa艂 si臋 do niego i patrzono za nim ponuro, gdy opuszcza艂 ob贸z.
Gdzie uda膰 si臋 teraz? Niebo zasnu艂o si臋 chmurami, panowa艂o zimno. Z艂y czas na w臋dr贸wk臋 dla wygna艅ca bez plemienia.
Zgin膮膰 teraz? Zabi膰 si臋? Samob贸jstwo zwi臋kszy艂oby tylko ha艅b臋. Nie wchodzi艂o w gr臋.
Nie namy艣laj膮c si臋 wiele, uda艂 si臋 z powrotem do jurty Takhira.
Szaman czeka艂 na niego. Sta艂 w drzwiach jak pzy pierwszym spotkaniu, pal膮c swoj膮 d艂ug膮 fajk臋.
– 呕yjesz, Kekharcie bez plemienia i rodu. Wiedzia艂em, 偶e tak b臋dzie. Chod藕 do mnie, je艣li nie boisz si臋 偶ycia na granicy.
– Nie boj臋 – odpar艂 m艂odzieniec.
W ko艅cu, co teraz mu pozosta艂o, je艣li nie uchwycenie si臋 powodu ha艅by?
W ko艅cu, czy偶 pow贸d ha艅by nie by艂 te偶 czym艣 pi臋knym, czym艣, bez czego nie umia艂by 偶y膰?

C.D.N.



Uwaga kulturoznawcza: Subincyzja, czyli naci臋cie penisa generalnie jest praktykowana w Australii – w naszym 艣wiecie nie wyst臋puje na terenach Eurazji. Ale zn贸w, prawo autorskiej dowolno艣ci: specyfika Czarnych Szaman贸w pozwala im na r贸偶nego rodzaju rany inicjacyjne. Szczeg贸艂贸w zabiegu oszcz臋dz臋. Osobom odpornym polecam u偶ycie googli/wikipedii. Zabieg nie powoduje impotencji (aborygeni australijscy nie wygin臋li).

Uwaga do czytelnik贸w: Dzi臋kuj臋 pi臋knie za wsparcie :) Bardzo si臋 przydaje, pokazuje, 偶e ma to wszystko cel i w ko艅cu nauczy艂am si臋 pisa膰 co艣, co mo偶e si臋 spodoba膰.














Komentarze
Hally dnia grudnia 03 2011 20:48:19
Przeczyta艂am jednym ci膮giem trzy cz臋艣ci, teraz b臋de znosi膰 jajko do przysz艂ego tygodnia. Opowiadanie ciekawe, nie spotka艂am si臋 jeszcze z takim, ale za to masz u mnie du偶y plus za orginalno艣膰. smiley
An-Nah dnia grudnia 03 2011 22:55:31
A dzi臋kuj臋 i ciesz臋 si臋 z kolejnego czytelnika smiley

Do stuprocentowej oryginalno艣ci mi brakuje, obawiam si臋, 偶e Grendeal i Pazuzu mia艂yby co艣 do powiedzenia je艣li chodzi o m/m z orkami w rolach g艂贸wnych smiley Ale staram si臋 tworzy膰 co艣 w艂asnego z element贸w, kt贸re ju偶 gdzie艣 kiedy艣 widzia艂am.
Floo dnia grudnia 03 2011 23:11:46
Najpierw my艣la艂am 偶e b臋dzie z Vardanem ale w sumie ciesz臋 si臋 偶e jest z Takhirem, jako艣 tak pasuj膮 do siebie. Mo偶e zostanie jego wojownikiem... nie 偶eby Takhir nie umia艂 sam siebie obroni膰.... chocia偶 nie wiem czy umie obroni膰 si臋 w chwili ataku, na pewno umie si臋 zem艣ci膰.
Rozdzia艂 mi si臋 ogromnie podoba艂, przeczyta艂 si臋 bardzo szybko i 膮z ca艂a siedzia艂am podenerwowana i podekscytowana jak go czyta艂am... a偶 musia艂am och艂on膮膰 po tym rozdziale smiley. Ba艂am si臋 偶e mu jak膮艣 krzywd臋 zrobi膮 w ramach "kary". I ba艂am si臋 te偶 偶e Vardan nic nie powie i a偶 mi si臋 l偶ej zrobi艂o jak si臋 odezwa艂 w jego obronie. Ch艂opak naprawd臋 zm臋偶nia艂 smiley
A teraz zn贸w 6 strasznych dni oczekiwania smiley ale b臋d臋 twarda i wytrwam smiley
An-Nah dnia grudnia 03 2011 23:41:11
Floo, to teraz rozumiesz, jak mnie bawi艂o, kiedy ludzie po pierwszym rozdziale tak wielk膮 uwag臋 przyk艂adali do Vardana smiley
jett dnia grudnia 04 2011 13:23:40
Trudno nie przyk艂ada膰 wagi do kt贸regokolwiek z Twoich bohater贸w, bo ka偶dy na sw贸j spos贸b w tek艣cie jest wa偶ny smiley W膮tek Vardana mi si臋 podoba, ta jego droga od dziecka do godnego plemienia wojownika. Pokazuje te偶, 偶e pewnego rodzaju niedpasowania da si臋 pozby膰, wyrosn膮膰 z niego lub po prostu tak d艂ugo pracowa膰 nad sob膮, a偶 si臋 wyrobi odpowiednie cechy bez wzgl臋du na trud i koszt (w tym te偶 emocjonalny). Oczywi艣cie, nie zawsze jest to droga, kt贸r膮 jest si臋 w stanie czy te偶 w og贸le kt贸r膮 powinno si臋 podj膮膰, co udowadnia historia Kekharta.
Bardzo mi si臋 ten rozdzia艂 podoba, i bynajmniej nie z tego powodu, 偶e kto艣 z kim艣 na bar艂ogu... smiley Nigdy tak naprawd臋 nie by艂a艣 dla mnie autork膮 jaojc贸w, a "Dzie膰mi..." po raz kolejny mi to u艣wiadamiasz. Nadal zachwycam si臋 postaci膮 Takhira i jeszcze bardziej polubi艂am Kekharta. Taki m艂ody tu jest, wojownik - owszem, ale nadal dzieciak, zw艂aszcza w zestawieniu z Takhirem. I nie odm贸wi臋 mu te偶 odrobiny dramatyczno艣ci smiley Twoje postaci s膮 bardzo realne, przez co ca艂a historia staje si臋 bardzo realna. Jestem ciekawa, w kt贸r膮 stron臋 poci膮gniesz swoj膮 opowie艣膰 z tego miejsca. B臋d臋 czeka膰 na kolejny rozdzia艂. Pozdrawiam!
Lajla dnia grudnia 04 2011 21:01:42
Jedno mog臋 powiedzie膰 wyczekuje z ut臋sknieniem kolejnego rozdzia艂u.
Ome dnia grudnia 05 2011 16:27:41
Zgadzam si臋 z Jett, trudno zignorowa膰 kt贸r膮艣 posta膰 u Ciebie - mnie te偶 si臋 podoba przemiana Vardana. W gruncie rzeczy kierunek, w kt贸rym zacz膮艂 ten ork pod膮偶a膰, jest dla niego jedynym mo偶liwym, inaczej przecie偶 znalaz艂by si臋 na marginesie plemienia. Na marginesie: o, wielo偶e艅stwo? Nie wiem, w jakich rozmiarach jest praktykowane w plemionach koczowniczych, ale z punktu widzenia przetrwania plemienia na pewno ma sens.
Uj臋艂y mnie odczucia Kekharta: i te przed kolejn膮 rozmow膮 z Takhirem, i podczas samej rozmowy, i po niej. Poza tym ogromnie mi si臋 podoba艂y opowie艣ci szamana o innych ludach, o monoteistach, te fakty i legendy, kt贸re zna szaman. Podoba艂o mi si臋 te偶 okre艣lenie "sto zim" - 艣wietne, bardzo sensowne przeliczanie up艂ywu czasu poprzez por臋 roku.
Plastyczne i przekonuj膮ce s膮 emocje, kt贸re Takhir wywo艂a艂 w m艂odym orku - i po偶膮danie, spychane d艂ugo gdzie艣 na skraj 艣wiadomo艣ci, i m臋cz膮ce uwagi, i fascynacja jego odmienno艣ci膮, to wszystko tak si臋 wymiesza艂o, 偶e 艣wietnie wida膰 pogubienie si臋 Kekharta.
No i moment przekraczania granicy, przechodzenia w Inne, i to ju偶 takie zupe艂nie nieznane, napi臋tnowane, emocje przy zbli偶eniu i, szczeg贸lnie, ambiwalentne emocje po stosunku, mieszanka wstr臋tu i zachwytu, poczucia winy i poczucia spe艂nienia, dotycz膮ce samego aktu - wysz艂y naprawd臋 realistycznie, wida膰, 偶e Kekhart to prze偶ywa zar贸wno jako wojownik okrywaj膮cy si臋 ha艅b膮, jak te偶 jako istota seksualna, kt贸ra wreszcie swoj膮 seksualno艣膰 realizuje, a po jakim艣 czasie r贸wnie偶 i jako istota emocjonalna, kt贸ra odnajduje w tej relacji co艣, czego pewnie spo艂eczno艣膰 ork贸w by nie przyj臋艂a do wiadomo艣ci. I 偶al mi Kekharta, a jednocze艣nie mam wra偶enie, 偶e to kolejny dow贸d jego odwagi: wyruszy膰 po to, czego pragnie, zamiast zdusza膰 w sobie cz臋艣膰 samego siebie. Odwagi - a mo偶e i m艂odzie艅czej brawury, bo przecie偶, w przeciwie艅stwie do zdecydowanie bardziej do艣wiadczonego i m膮drego Takhira, Kekhart zamyka oczy na zagro偶enie, dop贸ki nie stanie ono przed nim twarz膮 w twarz.
Co do Takhira, to ta jego namiastka powrotu do jakiej艣 formy wsp贸lnoty te偶 mnie uj臋艂a.
(Je艣li chodzi o subincyzj臋, to wybacz, nie mam raczej nerw贸w sprawdza膰 naocznie, wystarczy mi ta niewielka gar艣膰 informacji w przypisie. Swoj膮 drog膮, nasz艂a mnie taka my艣l: szaman贸w poddawano rytua艂om, od kt贸rych zwyk艂y ork pewnie by uciek艂 z krzykiem...)
za ka偶dym razem przykuwaj膮 moj膮 uwag臋 te wtr膮cenia o karach, jakie bogowie lub demony zsy艂aj膮 na tych, kt贸rzy narusz膮 nietykalno艣膰 szaman贸w i ich siedzib. M贸wi膮c szczerze, ch臋tnie bym zobaczy艂a Czarnego Szamana w akcie wype艂niania zemsty - nie dla samej zemsty, ale w艂a艣nie dla obejrzenia sposobu, w jaki kontaktuje si臋 z duchami i w jaki im rozkazuje.
W rozstaniu by艂o co艣 bardzo surowego, oszcz臋dnego - i to te偶 mi si臋 podoba艂o. Zreszt膮 wcze艣niejsze uwagi na temat oszcz臋dno艣ci s艂贸w i emocji, nie tylko artyku艂owanych s艂ownie, ale i w my艣lach, wyda艂a mi si臋 bardzo przekonuj膮ca, i od strony Kekharta, i Takhira.
A je艣li chodzi o powr贸t - tak, Kekhart dowi贸d艂 swojej odwagi i tego, co znaczy dla niego jego honor. A Vardan dowi贸d艂 swojej ewolucji jako honorowego wojownika (i zastanawiam si臋 tylko, czy brak przyj臋cia oferty walki, jak膮 z艂o偶y艂, bardziej uw艂acza jemu, Vardanowi, czy Kekhartowi. Chyba jednak Kekhartowi, bo to wyra藕ny sygna艂 "o tego wyrzutka, jakim si臋 sta艂 m艂ody ork, nawet honorowej walki nie b臋dzie mo偶na podejmowa膰"smiley.
Wykluczenie Kekharta jest przera偶aj膮ce - bo widzisz, jakbym sobie tego fragmentu tekstu nie obraca艂a, czy do g贸ry nogami, czy na skos, czy na lew膮 stron臋, i tak ci膮gle doskonale mi pasuje do dzisiejszego 艣wiata. Inne s膮 s艂owa, inne elementy, inne mechanizmy - proces odrzucania tego, kto nie pasuje, jest ten sam.
W Takhirze oczekuj膮cym, witaj膮cym i przyjmuj膮cym Kekharta z powrotem jest jaka艣 gorzka pociecha.
Tylko 偶e naruszenie tabu, przekroczenie granic, odej艣cie i wkroczenie w nowe jest pewnie nie ko艅cem, a dopiero pocz膮tkiem drogi Kekharta. Ogromnie chc臋 ju偶 wiedzie膰, co b臋dzie dalej, kiedy ju偶 to Inne stanie si臋 jego codzienno艣ci膮, z kt贸r膮 b臋dzie si臋 musia艂 co chwila mierzy膰 i za kt贸r膮 na ka偶dym kroku b臋d膮 go czeka艂y jakie艣 konsekwencje.
(Niech to, znowu si臋 rozpisa艂am... smiley )
Ome dnia grudnia 05 2011 16:29:33
(Kochane ustawienia tych przekl臋tych buziek... tej pierwszej, u艣miechni臋tej jak g艂upi do sera, mia艂o nie by膰, zapomnia艂am zast膮pi膰 okr膮g艂y nawias kwadratowym przy cudzys艂owie. 呕eby nie by艂o, 偶e ja si臋 z poni偶enia Kekharta tak g艂upkowato ciesz臋...)
Szehina dnia grudnia 05 2011 17:08:16
Zawsze wyobra偶a艂am sobie Ork贸w, jako nieokrzesane, wulgarne istoty z b艂yskiem dziko艣ci w oczach. Ty ich ucz艂owieczy艂a艣 i mo偶e niekoniecznie dobrze , 偶e przypisa艂a艣 ich do Ork贸w? Bo to mog艂oby by膰 ka偶de inne ludzkie plemi臋... No, ale pisarze ju偶 maj膮 to do siebie, 偶e lub膮 艂ama膰 stereotypy ^_^ Krwawe, wyg艂odnia艂e wampiry te偶 nam si臋 przeobrazi艂y, wi臋c czemu nie Orki? (czy ja dobrze odmieniam t臋 nazw臋? Orki, a mo偶e Orkowie xD?) Ach Kekhart jest naprawd臋 interesuj膮cy. Coraz bardziej si臋 wci膮gam. Trudno przewidzie膰, co stanie si臋 dalej, to fantastyczne! Nie przepadam za fantasy, ale zaczynam si臋 zn贸w przekonywa膰. Tak nam brakuje czego艣 艣wie偶ego... Sama odgrzeba艂am moj膮 star膮, niedoko艅czon膮 fantastyk臋 i usi艂uje j膮 poprawi膰 i poci膮gn膮膰 dalej. Mo偶e co艣 z tego wyjdzie smiley . Napisa艂am wcze艣niej, 偶e rozdzia艂 trzeci b臋dzie do艣膰 znacz膮cy, mia艂am racj臋. Teraz interesuje mnie czwarty. Mam nadzieje, 偶e skazanie Kekharta pozwoli mu si臋 rozwin膮膰 i b臋dzie to najlepsze, co mog艂o go spotka膰. Swoj膮 drog膮... sk膮d pomys艂y na imiona? Sama je wymy艣li艂a艣? 呕eby nie by艂o, podobaj膮 mi si臋 smiley
Ome dnia grudnia 05 2011 18:49:41
O, a mnie umkn臋艂o poprzednio: po tym rozdziale uruchomi艂a mi si臋 inna, ukierunkowana na Takhira i Kekharta, interpretacja tytu艂u opowiadania... (ale powstrzymam swoj膮 nadinterpretoz臋 przynajmniej do czwartego rozdzia艂u).
kkohaku dnia grudnia 05 2011 22:40:53
Dosz艂am do ko艅ca i ju偶 si臋 nie mog臋 doczeka膰 kolejnego rozdzia艂u smiley Nadal jestem za Kekhartem, to jak si臋 zachowa艂, przyj膮艂 kar臋 wiele o nim 艣wiadczy. Jest pe艂en cech swojego plemienia, z ma艂ym ubytkiem czyli poci膮giem do m臋偶czyzn. W sumie by艂o do przewidzenia, 偶e to w艂a艣nie z Czarnym Szamanem zacznie odkrywa膰 rozkosze, chocia偶 tak jak poprzedni komentuj膮cy przez chwil臋 by艂am pewna, 偶e dojdzie do jakiego艣 zbli偶enia mi臋dzy nim a synem wodza.
Bardzo mi si臋 podoba, 偶e tyle czerpiesz z obyczaj贸w ju偶 istniej膮cych plemion i wplatasz to zr臋cznie w sw贸j 艣wiat. Zainteresowania tego typu rzeczami jest u Ciebie wi臋ksze? Czy to tylko na rzecz opowiadania?smiley
An-Nah dnia grudnia 05 2011 23:04:14
Jett: I owszem Kekhart jest m艂ody i niezdecydowany, pewnie g艂贸wnie dlatego, 偶e nie mo偶e si臋 wpasowa膰 w struktury w艂asnej kultury. Takhir widzia艂 wiele albo i jeszcze wi臋cej, cho膰 nie jest szczeg贸lnie stary, wi臋c zdecydowanie 艣wiatopogl膮d ma ugruntowany. Poza tym on ma po prostu 艂atwiej, on wie kim jest i nie musi si臋 nad tym zastanawia膰.
Postaci same mi si臋 tworz膮, ot, lata do艣wiadcze艅 z RPG smiley

Lajla: Dzi臋kuj臋 smiley

Ome: Jak zawsze widzisz niuanse, cholero jedna. Ale co do interpretacji tytu艂u radz臋 poczeka膰, bo jeszcze sporo przed nami smiley W艂a艣ciwa fabu艂a dopiero si臋 zaczyna. A cieszenie si臋 z poni偶enia postaci ma sens, je艣li to poni偶enie jest w fabu艂臋 wpisane (no losie, osoba, kt贸r膮 uwielbiam dr臋czy膰 fizycznie i spo艂ecznie jeszcze si臋 w tej historii pojawi... smiley Tak, to w艂a艣ciciel flambergi smiley)

Szehina: Sk膮d orkowie (orki to tez poprawna forma) to d艂uga historia. Trzeba by wymieni膰 Warcrafta (byle nie World of Warcraft, kt贸rego nienawidz臋!), "Star Trek" (cudowna wojownicza mentalno艣膰 Klingon贸w...), a potem pewnie "Elfi膮 kl膮tw臋" Graendal... I mas臋 innych rzeczy, kt贸re mi ten 艣wiat uformowa艂y smiley O imionach pisa艂am: czasem wymy艣lam, ale zazwyczaj bior臋 z jakiego艣 egzotycznego j臋zyka.

Kkohaku: Dzi臋kuj臋 smiley Tak, szaman to oczywisto艣膰, bo szaman jako istota znajduj膮ca si臋 poza sztywnymi kategoriami p艂ci i seksualno艣ci ogromnie mnie fascynuje. Jestem antropologiem religii i przetwarzam literacko to, co zdob臋d臋 na studiach, a to opowiadanie jest efektem tego, 偶e studia magisterskie dostarczy艂y mi wi臋cej materia艂u, ni偶 by艂am w stanie wykorzysta膰 w powie艣ci, do kt贸rej "Dzieci" s膮 swoistym prologiem.
Ome dnia grudnia 05 2011 23:36:38
An, nie ma sprawy, ja i moja nadinterpretoza ch臋tnie podejmiemy kolejne wyzwania interpretacyjne smiley Po prostu chomikuj臋 pierwsze interpretacje i nie mam nic przeciwko kolejnym - lubi臋 tytu艂y, kt贸re mog臋 ogl膮da膰 pod r贸偶nymi k膮tami. Tak samo jak teksty smiley
(I cholernie lubi臋 niuanse, a jak!)
kkohaku dnia grudnia 06 2011 14:55:27
Dzi臋ki Twojej wiedzy, my czytelnicy tak偶e wiele si臋 dowiadujemy smiley A to te偶 mi si臋 podoba w opowiadaniach, kiedy mog膮 zaciekawi膰 czym艣 co w rzeczy samej istnieje w realiach, jesli tak mog臋 to uj膮膰 smiley
Nie obiecuj臋, ale w mej g艂owie ju偶 zaczyna si臋 tli膰 pomys艂 na narysowanie Takhira smiley To pewnie przez jego w艂osy, mam sentyment do rudzielc贸w smiley
An-Nah dnia grudnia 06 2011 17:35:45
Kkohaku, te elementy wzi臋te z rzeczywisto艣ci s膮 oczywi艣cie przetworzone i wymieszane solidnie smiley I w og贸le 艣wietnie, ze to zauwa偶asz, bo pisanie o kulturze sprawia mi wi臋ksz膮 frajd臋, ni偶 pisanie o romansie.

A je艣li by si臋 jaki艣 rysunek trafi艂, b臋d臋 przeszcz臋艣liwa smiley Na razie musz臋 zeskanowa膰 w艂asne bazgro艂y.
kkohaku dnia grudnia 07 2011 22:03:28
A ten ca艂y rytua艂 z przej艣ciem z dzieci臋cego okresu w doros艂y tak偶e by艂 zaczerpni臋ty z kultury, kt贸ry艣 z plemion? Po艂膮czenie kultury z romansem te偶 mo偶e by膰 ciekawe smiley

Ooo ch臋tnie zobacz臋 Twoje bazgro艂ki smiley Takhir te偶 b臋dzie?smiley
An-Nah dnia grudnia 07 2011 22:31:31
R贸偶nego rodzaju rytua艂y przej艣cia si臋 przewijaj膮 przez ca艂膮 histori臋. Motyw z piciem krwi pierwszego zabitego wroga opisuje Herodot w kontek艣cie bodaj偶e Scyt贸w - czyli ludu koczowniczego w艂a艣nie, wi臋c wygl膮da na to, 偶e takie co艣 naprawd臋 si臋 zdarza艂o. Rytualne okaleczenia r贸偶nego rodzaju (najcz臋艣ciej tatua偶e, piercing czy obrzezanie) s膮 do艣膰 wszechobecne, w mniej lub bardziej drastycznej formie.

Bazgro艂y zeskanowane, wisz膮 na DA, podlinkuj臋 na forum.
Demon Lionka dnia grudnia 08 2011 22:20:17
Nadrobi艂am i doczyta艂am, kiedy wszyscy ju偶 przeczytali smiley I komentarz jeszcze ode mnie smiley
Tak my艣la艂am, 偶e Kekhart jako艣 ujdzie z 偶yciem - ci臋偶ko by艂oby straci膰 swojego g艂贸wnego bohatera ju偶 przy trzecim rozdziale smiley Podoba艂a mi si臋 postawa Vardana - to, 偶e nie zapomnia艂, ile Kekhartowi zawdzi臋cza smiley Cho膰 nadal moim ulubie艅cem jest Takhir i przypuszczam, 偶e to si臋 nie zmieni smiley Bardzo lubi臋 t臋 jego inno艣膰, subteln膮 mieszank臋 zachowa艅 m臋skich i kobiecych, m膮dro艣膰, racjonalny os膮d sytuacji nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach, a obecno艣膰 kontaktuj膮cych si臋 z nim, pos艂usznych (i morderczych X3) duch贸w tylko dodaje mu uroku smiley
I przy okazji dopisz臋 te偶, 偶e szalenie podoba艂 mi si臋 spos贸b wprowadzenia opisu geografii 艣wiata smiley Mo偶na by艂o si臋 zasiedzie膰 i jak Kekhart z okr膮g艂ymi z zachwytu oczami s艂ucha膰 i stara膰 si臋 wyobra偶a膰 wszystkie odleg艂e krainy, o kt贸rych opowiada艂 Takhir smiley
natiss dnia marca 06 2012 20:20:22
Wspomina艂am wcze艣niej, 偶e skomentuj臋 "Dzieci boga granic" i mam zamiar dotrzyma膰 obietnicy. Ale nie wiem, co napisa膰, poza tym, 偶e jestem wr臋cz oczarowana tym tekstem, cho膰 przeczyta艂am dopiero trzy rozdzia艂y. Zawsze by艂am wielbicielk膮 Twoich opowiada艅, ale to naprawd臋 robi wra偶enie. Nie wiem jak inni, ale ja w trakcie czytania poczu艂am pewien przyp艂yw 艣wie偶o艣ci - nie cz臋sto widuj臋 teksty z orkami w roli g艂贸wnej (a mo偶e to przez to, 偶e od d艂u偶szego czasu nie czyta艂am zbyt wielu internetowych publikacji, ale mniejsza o to...). Bardzo mi si臋 podoba opis kultur i wygl膮du poszczeg贸lnych plemion i j臋zyk jakim si臋 pos艂uguj膮, cho膰 w pierwszym rozdziale nie mog艂am si臋 przyzwyczai膰 do konstrukcji niekt贸rych wypowiedzianych zda艅. Lecz nie mog臋 zaprzeczy膰, 偶e pasuj膮 one do ca艂okszta艂tu tekstu. Podobaj膮 mi si臋 r贸wnie偶 bohaterowie, zw艂aszcza Takhir, kt贸ry silnie uderzy艂 z m贸j umys艂 swym misternym sposobem bycia. Ale jako kobieta mam sentyment do Hurik - do tej pory nie by艂o jej zbyt wiele w tek艣cie, to jednak zosta艂a przez Ciebie do艣膰 wyra藕nie zarysowana. Mam nadziej臋, 偶e b臋dzie jej wi臋cej. Vardan - sama nie wiem, co o nim my艣le膰. Na pocz膮tku tr膮ci ofiar膮 losu, potem odczuwam od niego wo艅 m艣ciwego i samolubnego dzieciaka, a na ko艅cu jednak pokazuje jaja (wybacz za kolokwializm) i staje w obronie przyjaciela przed ca艂ym plemieniem. To ca艂kiem spora przemiana, ale w jego przypadku chyba konieczna, bo nie s膮dz臋 czy uda艂oby mu si臋 odnale藕膰 w艣r贸d reszty ork贸w, gdyby nadal pozosta艂 takim, jakim by艂 na pocz膮tku. Przyznam, 偶e na razie nie jestem do ko艅ca przekonana do Kekharta, cho膰 wygl膮da na to, 偶e to on jest g艂贸wnym bohaterem tej historii. Nie to, 偶ebym mia艂a do niego niech臋膰, jednak co艣 mi zgrzyta w jego charakterze, cho膰 jego odczucia i zachowanie s膮 bardzo plastycznie przedstawione i jak najbardziej do mnie trafiaj膮. Postaci wywo艂uj膮ce emocje w czytelniku to dobre postaci.
Jestem ciekawa jak dalej si臋 potoczy ta historia, wi臋c za chwil臋 wydrukuj臋 sobie kolejne trzy rozdzia艂y i zag艂臋bi臋 si臋 w lektur臋. Mam tylko jeszcze na koniec takie ma艂e pytanie. Dlaczego jeszcze nie spotka艂am Ci臋 w 偶adnym empiku rozdaj膮c膮 licznym t艂umom autografy na swojej 艣wie偶o wydanej ksi膮偶ce?
ak dnia maja 08 2016 16:06:53
Coraz to fajniejsze - 偶e tak powiem prosto. Absolutnie pi臋knie stworzony 艣wiat, nawet nie wiedzia艂am, 偶e tak mi si臋 spodoba, nigdy jeszcze nie czyta艂am fantasy stylizowanego takimi kulturami, ale jest 艣wietne!
Bohaterowie robi膮 si臋 coraz kocha艅si, jak o mnie chodzi mogliby sobie jeszcze wi臋cej pogada膰 o problemie Kekharda, poprzytula膰 si臋 (jak w do艂膮czonym dodatkusmiley Super.
Wr贸偶臋 tekstowi przysz艂o艣膰, wi臋c widz臋 sens w poprawkach. Kropki czy literki sobie darowa艂am, o ile by艂y, nie pami臋tam, poni偶ej tylko powt贸rzenia:
- s艂ucha艂 o Urhan, o kt贸rym dot膮d s艂ysza艂 tylko legendy.
- To, co uczynili by艂o pi臋kne i satysfakcjonuj膮ce. Je艣li matka Ziemia uczyni艂a
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

ietne! ietne! 100% [5 G硂s體]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [痑dnych g硂s體]
Dobre Dobre 0% [痑dnych g硂s體]
Przeci阾ne Przeci阾ne 0% [痑dnych g硂s體]
S砤be S砤be 0% [痑dnych g硂s體]
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum