艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Saga o po艣wi臋ceniu 16 |
Rozdzia艂 Pi臋tnasty: Bardzo Malfoyowskie 艢wi臋ta
- Ale nie mo偶esz - powiedzia艂 Connor po raz dwudziesty, jakby mia艂 nadziej臋 zmi臋kczy膰 Harry'ego samym powtarzaniem w k贸艂ko tego samego.
Harry musia艂 przyzna膰, 偶e wiele nie brakowa艂o. Wrzuci艂 do walizki ostatni膮 koszul臋, westchn膮艂 i odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Connora.
- Musz臋 - powiedzia艂. - Draco ma u mnie d艂ug 偶ycia. Nie mam innego wyj艣cia.
Powiedzia艂 swojemu bli藕niakowi o tym, co si臋 sta艂o w lesie - przynajmniej wi臋kszo艣膰. Lepiej, 偶eby Connor nie zna艂 zasi臋gu jego mocy. To mog艂o by膰 dla niego niebezpieczne. Bezpieczniej by艂o powiedzie膰 mu o k艂贸tni z Draconem, gonieniu go do lasu i uratowaniu z r膮k centaur贸w. Oczywi艣cie, efekt by艂by lepszy, gdyby Connor s艂ucha艂 tego, co jego ojciec czy Syriusz m贸wili o rytua艂ach czystokrwistych czarodziej贸w.
- Obiecuj臋, 偶e wr贸c臋 z rezydencji Malfoy贸w w jednym kawa艂ku, Connor. Nie ma innej mo偶liwo艣ci.
- Ale omin膮 ci臋 艣wi臋ta ze mn膮 - wyszepta艂 Connor. - Zawsze sp臋dzali艣my 艣wi臋ta razem.
Harry poczu艂, jak na jego ustach pojawia si臋 szczery u艣miech.
- Wiem - powiedzia艂 cicho. - Ale obiecuj臋, 偶e sp臋dzimy razem nast臋pne 艣wi臋ta i ka偶de kolejne. Dobrze?
Jego bli藕niak patrzy艂 na niego przez d艂u偶sz膮 chwil臋, po czym przytakn膮艂.
- Ale je艣li nie wr贸cisz stamt膮d zdr贸w i ca艂y - powiedzia艂 z 偶elazn膮 determinacj膮 w oczach, kt贸r膮 Harry zwykle widzia艂, gdy jego brat 艣ciga艂 znicz - to znajd臋 ich wszystkich i pozabijam.
Harry pozwoli艂 przytuli膰 si臋 bratu przed wyj艣ciem. Connor we wspania艂ym stylu zignorowa艂 spojrzenia, jakie na nim zawieszano, gdy przechodzi艂 przez pok贸j wsp贸lny Slytherinu - lepiej, jak Harry uzna艂, ni偶 on sam podczas wizyty w wie偶y Gryffindoru. Chocia偶 z drugiej strony on by艂 w wie偶y ju偶 wiele razy, a Connor po raz pierwszy odwiedzi艂 lochy. By膰 mo偶e po prostu nie zdawa艂 sobie z nich sprawy.
- Nareszcie poszed艂! Co za palant.
Harry wywr贸ci艂 oczami, kiedy Draco wyszed艂; ukrywa艂 si臋 w toalecie, bo nie mie艣ci艂o mu si臋 w g艂owie przebywanie w jednym pomieszczeniu z Connorem bez obra偶ania go.
- On nie jest palantem, Draco - powiedzia艂 Harry ostro, po czym wrzuci艂 sw贸j ostatni sweter do walizki i rozejrza艂 si臋. Nie widzia艂 ju偶 nic innego, co powinien ze sob膮 zabra膰. Obok 艂贸偶ka le偶a艂 stosik list贸w, kt贸re dosta艂 od rodzic贸w, ojca chrzestnego i Remusa, jak tylko powiadomi艂 ich, 偶e sp臋dzi 艣wi臋ta w rezydencji Malfoy贸w. Harry nie otworzy艂 jeszcze 偶adnego z nich poza wyjcami, na kt贸re nic nie m贸g艂 poradzi膰. P贸ki jego rodzice nie pojawi膮 si臋 w szkole i si艂膮 nie zaci膮gn膮 do doliny Godryka - a tego zrobi膰 nie mogli, skoro w gr臋 wchodzi艂 d艂ug 偶ycia - to nic mu nie grozi艂o. Z listami m贸g艂 si臋 rozprawi膰 po 艣wi臋tach.
- Pewnie, 偶e jest - upiera艂 si臋 Draco, 艣ci膮gaj膮c uwag臋 Harry'ego z powrotem na siebie. - Pierwsze, co zrobi艂, jak wszed艂 do naszego pokoju wsp贸lnego, to skrytykowa艂 wystr贸j. Co za prostak.
- Draco - powiedzia艂 Harry, sil膮c si臋 na spok贸j i rzucaj膮c zakl臋cie na swoj膮 walizk臋, 偶eby ta lewitowa艂a za nim. - Gdyby艣 uda艂 si臋 do wie偶y Gryffindoru, to skrytykowa艂by艣 ich wystr贸j.
- Tak, ale ich wystr贸j na nic innego nie zas艂uguje.
Harry odpu艣ci艂, 艣wiadom tego, 偶e Draco nie widzi 偶adnej hipokryzji w swojej wypowiedzi.
- No chod藕 - powiedzia艂, obwi膮zuj膮c sobie szyj臋 szalikiem. - Musimy si臋 po艣pieszy膰, je艣li chcemy za艂apa膰 si臋 na jaki艣 pow贸z do Hogsmeade.
Oczywi艣cie, Draco dopiero wtedy si臋 zorientowa艂, 偶e jeszcze nie sko艅czy艂 pakowania, i zacz膮艂 lata膰 po ca艂ym pokoju, przygotowuj膮c si臋 po艣piesznie. Harry opar艂 si臋 o 艣cian臋 i obserwowa艂. Draco nuci艂 pod nosem, pakuj膮c swoje ubrania, ksi膮偶ki, zdj臋cia i malutkie figurki, kt贸rych Harry nie widzia艂 sensu bra膰. Z艂o偶y艂 idealnie wszystkie swoje ubrania, a kruche przedmioty owin膮艂 w materia艂. By艂by dziedzicem Malfoy贸w w ka偶dym calu...
Gdyby nie to nucenie.
Harry przymkn膮艂 oczy. Draco nuci. Je艣li on sobie z tym radzi, to chyba dam rad臋 prze偶y膰 kilka tygodni w rezydencji Malfoy贸w.
- No chod藕, Harry!
Harry skrzywi艂 si臋, s艂ysz膮c ten krzyk. Draco wylecia艂 do przodu jak dziecko, 艣miej膮c si臋 i rozkopuj膮c 艣nieg. Harry szed艂 za nim spokojnie. Jego walizka by艂a tak bardzo czu艂a na ruch, 偶e skaka艂a i wznosi艂a si臋, ilekro膰 podnosi艂 nog臋, by przekroczy膰 zwa艂y 艣niegu. Ju偶 dawno temu zauwa偶y艂, 偶e by艂 to dobry spos贸b na zmuszenie si臋 do wolniejszego chodzenia i 膰wiczenia w sobie cierpliwo艣ci.
My艣la艂, 偶e pojad膮 poci膮giem na stacj臋 King's Cross, sk膮d odebraliby ich rodzice Dracona, ale ten wy艣mia艂 jego pomys艂 przeje偶d偶ania przez Londyn. Nie, powiedzia艂 Harry'emu wynio艣le, przejd膮 si臋 tylko na pogranicza Hogsmeade, poza os艂ony anty-aportacyjne Hogwartu, gdzie b臋dzie czeka艂a na nich jego matka ze 艣wistoklikiem, kt贸ry zaniesie ich prosto do rezydencji.
Harry zapyta艂 Dracona, czemu w takim razie przyjecha艂 do szko艂y poci膮giem. Draco zacz膮艂 si臋 rozwodzi膰 na temat tradycji i Harry przesta艂 go s艂ucha膰. Albo ju偶 zna艂 tradycje, do kt贸rych Draco si臋 odnosi艂, albo Draco wymy艣la艂 je na poczekaniu.
Pogoda sprzyja spacerom, pomy艣la艂 Harry. By艂o wystarczaj膮co ch艂odno, by m贸g艂 widzie膰 sw贸j oddech, ale nie do艣膰, by zimno przenik艂o jego ubrania i sprawi艂o, 偶e po偶a艂owa艂by ruszenia si臋 sprzed kominka. Dobiegaj膮cy z odleg艂o艣ci 艣miech Dracona nie by艂 ju偶 tak g艂o艣ny. Mijaj膮cy ich czarodzieje nosili szaty i szaliki w 艣wi膮tecznych kolorach, a domy w Hogsmeade mia艂y w艂asne dekoracje sk艂adaj膮ce si臋 g艂贸wnie z p艂atk贸w 艣niegu, na kt贸re na艂o偶ony zosta艂 czas nietopnienia, i szyszek zaczarowanych tak, 偶e 艣wieci艂y w r贸偶nych kolorach, wisz膮c nad progami i oknami.
- Harry!
Harry poderwa艂 g艂ow臋 i zamruga艂. Przez chwil臋 nie m贸g艂 si臋 zorientowa膰, sk膮d dochodzi艂 ten krzyk, ale nagle Draco wyjrza艂 zza jednego z budynk贸w i pomacha艂 do niego ponaglaj膮co. Harry przy艣pieszy艂 i skr臋ci艂 za dom, gdzie zobaczy艂, jak Draco trzyma r臋k臋 nies艂ychanie pi臋knej czarownicy.
- Harry Potterze - powiedzia艂 Draco z dum膮 - oto moja matka, Narcyza Malfoy. Matko, pozwolisz, 偶e przedstawi臋 ci Harry'ego Pottera?
- Pozwol臋 - powiedzia艂a Narcyza, po czym zrobi艂a krok do przodu i wyci膮gn臋艂a r臋k臋. Jej d艂o艅 by艂a bia艂a, jak zobaczy艂 Harry, niemal tak jasna jak kosmyk g臋stych w艂os贸w, kt贸ry sp艂ywa艂 kobiecie swobodnie po ramieniu. Blask zakl臋膰 ogrzewaj膮cych dochodz膮cy z jej srebrnego naszyjnika wyja艣nia艂 brak kapelusza i szalika. Mia艂a szlachetn膮 twarz, bardzo eleganckie rysy, kt贸re w pewien spos贸b przypomina艂y Harry'emu Syriusza - albo przypomina艂yby, gdyby Syriusz kiedy艣 zdecydowa艂 si臋 dorosn膮膰. Mia艂a b艂臋kitne oczy i bardzo czyste spojrzenie. Nie mrugn臋艂a ani razu od chwili nawi膮zania kontaktu wzrokowego. - Bardzo mi mi艂o pana pozna膰, panie Potter.
Harry, zamiast przyj膮膰 jej d艂o艅, pochyli艂 g艂ow臋 i korzystaj膮c z chwili zw艂oki, sprawdzi艂 jej r臋k臋 na obecno艣膰 ukrytych 艣wistoklik贸w, zatrutego pier艣cienia albo amuletu. Srebrna bransoletka na jej lewym nadgarstku promieniowa艂a moc膮, ale mia艂a r贸偶owy poblask magii defensywnej; musia艂by si臋 o ni膮 martwi膰 tylko, gdyby zdecydowa艂 si臋 zaatakowa膰. Nie zauwa偶y艂 偶adnego innego zagro偶enia i bez wi臋kszych obaw przycisn膮艂 swoje usta do 艣rodka jej d艂oni.
- Pani Malfoy - wymamrota艂. - Ca艂a przyjemno艣膰 po mojej stronie. Przychodz臋 jako go艣膰, chc膮c sta膰 si臋 przyjacielem oraz przestrzega膰 wszelkich praw go艣cinno艣ci.
Wycofa艂 si臋. Twarz Dracona nie wyra偶a艂a niczego. Harry nie by艂 pewien, co to oznacza, ale pomy艣la艂, 偶e Draco pewnie po prostu nie rozpozna艂 u偶ytej przed chwil膮 kurtuazji.
Twarz Narcyzy Malfoy by艂a diametralnie inna - 偶ywa, w jej niebieskich oczach b艂ysn膮艂 intensywny wzrok drapie偶nika. Na usta kobiety wp艂yn膮艂 delikatny u艣miech - Harry'emu wydawa艂o si臋, 偶e wyra偶a艂 on uznanie i podziw.
- Ju偶 od bardzo dawna nikt nie u偶y艂 wobec mnie tych s艂贸w, panie Potter - powiedzia艂a. - S膮dz臋, 偶e ostatnim by艂 m贸j pra-wujek Black, a on umar艂, jak by艂am jeszcze dzieckiem.
- Stare zwyczaje bardziej mi odpowiadaj膮, pani Malfoy - odpowiedzia艂 Harry. Adrenalina buzowa艂a mu w 偶y艂ach. Skupi艂 si臋 na roz艂o偶eniu swoich r膮k przed sob膮, 偶eby gest wygl膮da艂 na spokojny i zrelaksowany, rozlu藕niaj膮c palce, by pokaza膰, 偶e nie by艂by w stanie teraz si臋gn膮膰 po swoj膮 r贸偶d偶k臋. Nie 偶eby jej potrzebowa艂, ale te偶 nie s膮dzi艂, 偶eby musia艂 si臋 przed czymkolwiek broni膰, je艣li ta zagrywka si臋 uda. - Rozumiem, 偶e zamierza pani zabra膰 nas do rezydencji Malfoy贸w za pomoc膮 艣wistoklika. Czy mog臋 pani zaufa膰, 偶e ten 艣wistoklik zabierze nas poza pr贸g rezydencji, tak 偶ebym m贸g艂 przyj膮膰 pani osobiste zaproszenie do 艣rodka?
- Harry - zgani艂 go Draco. - Zaczynasz ple艣膰 od rzeczy.
- Cicho b膮d藕, Draconie - powiedzia艂a Narcyza. Ton jej g艂osu nie by艂 podniesiony ani ostrzegawczy, nie mia艂 prawie 偶adnego wyrazu, ale Draco natychmiast ucich艂. Narcyza, nie spuszczaj膮c wzroku z Harry'ego, wyj臋艂a niewielk膮, szklan膮 kulk臋 z r臋kawa. - Przysi臋gam panu, 偶e ten 艣wistoklik nie zabierze nas dalej jak do progu, panie Potter. Osobi艣cie zaprosz臋 pana do 艣rodka zaraz po wyl膮dowaniu. Je艣li nie daje pan wiary obietnicy go艣cinno艣ci, to przyrzekam panu, 偶e nie spotka pana 偶adna krzywda w czasie podr贸偶y ani podczas l膮dowania.
- Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂 Harry i poczeka艂, a偶 Draco i Narcyza z艂api膮 za 艣wistoklik, zanim sam po艂o偶y艂 na nim r臋k臋. Narcyza u艣miechn臋艂a si臋 do niego na chwil臋 przed tym, jak ca艂y 艣wiat zakr臋ci艂 si臋 w miejscu, kto艣 z艂apa艂 Harry'ego w okolicach pasa i skoczyli naprz贸d przez wygenerowan膮 przez 艣wistoklik wiruj膮c膮 pustk臋.
Wyl膮dowali na polu pe艂nym 艣niegu, nienaznaczonym 偶adnymi 艣ladami. Harry us艂ysza艂 szum ogromnych ilo艣ci magii za plecami i nie by艂 zaskoczony, gdy po obr贸ceniu si臋 zobaczy艂 rezydencj臋.
Nie wydawa艂a si臋 roz艂o偶ysta, cho膰 by艂a do艣膰 du偶a. Ka偶dy element budynku ostro偶nie zaplanowano, jak dowiedzia艂 si臋 Harry, badaj膮c Malfoy贸w, i dok艂adnie tak wygl膮da艂. Okna wygl膮da艂y we wszystkich kierunkach, ale te, kt贸re wychodzi艂y w jedn膮 stron臋, mia艂y dok艂adnie taki sam rozmiar. 艢ciany powsta艂y z szarego kamienia, kt贸ry ostro偶nie u艂o偶ono w pi臋kny wz贸r przechodz膮cy od ciemnego, cienistego koloru przy fundamentach, a偶 po niemal偶e srebrny pod okapem, przez co rezydencja wygl膮da艂a jak wznosz膮ca si臋 fala. Jej drzwi zosta艂y pomalowane na delikatny kolor, kt贸ry, jak Harry wiedzia艂, mia艂 przypomina膰 staro偶ytny herb Malfoy贸w: zwyk艂膮 srebrn膮 偶mij臋 na bia艂o-szarym polu. Wsz臋dzie roi艂o si臋 od os艂on, pot臋偶nych i zale偶nych od krwi, intencji i si艂y magicznej, i ponad p贸艂 tuzina innych zabezpiecze艅, kt贸rych Harry nie m贸g艂 rozgry藕膰 przez czas, kt贸ry na to mia艂, zanim us艂ysza艂 g艂os Narcyzy.
- Przez krew przelan膮 na ziemi - powiedzia艂a, a Harry obr贸ci艂 si臋 w jej stron臋 akurat na czas, 偶eby zobaczy膰, jak upuszcza trzy krople krwi za pomoc膮 niewielkiego, srebrnego sztyletu. - Witam ci臋 w naszym domu. B臋dziesz mia艂 wolny dost臋p do ska艂y naszych pod艂贸g, materia艂u naszych 艂贸偶ek, ognia p艂on膮cego w naszych sercach. Mo偶esz je艣膰 nasz chleb i nasze mi臋so. Je艣li pod naszym dachem spotka ci臋 co艣 z艂ego, to poprosz臋, by sama ziemia odczu艂a zdrad臋 w mojej krwi, powsta艂a i mnie zniszczy艂a.
Harry prze艂kn膮艂 艣lin臋. Nie prosi艂by j膮 o tak pot臋偶n膮 przysi臋g臋, drug膮 po艣r贸d najbardziej oficjalnych, ale najwyra藕niej zaimponowa艂 jej wystarczaj膮co, by zdecydowa艂a si臋 j膮 z艂o偶y膰.
Oczywi艣cie, gdyby z艂ama艂 kt贸re艣 z praw go艣cia albo zaatakowa艂 Malfoya, w贸wczas sam by si臋 prosi艂 o atak.
- W imi臋 Merlina - odpowiedzia艂 - przyjmuj臋 twoj膮 deklaracj臋. W zamian obiecuj臋 zostawi膰 kamie艅 czysty od krwi, taki jakim go zasta艂em, materia艂 wolny od wszelkiego brudu, a ogie艅 nie przyt艂umiony 偶adnym pope艂nionym b艂臋dem. Oddaj臋 cze艣膰 chlebowi i mi臋sie, i r臋kom, kt贸re je przyrz膮dzi艂y. Je艣li z艂ami臋 swoje s艂owo, poprosz臋 ziemi臋, by si臋gn臋艂a do mnie poprzez moj膮 krew i zamieni艂a j膮 w kamie艅.
Narcyza pochyli艂a g艂ow臋, gdy jej rana zapiecz臋towa艂a si臋 bia艂ym 艣wiat艂em.
- W imi臋 Merlina - powiedzia艂a - przyjmuj臋 twoj膮 deklaracj臋.
- 艢wietnie - powiedzia艂 Draco, przest臋puj膮c z nogi na nog臋. - Czy teraz mo偶emy wej艣膰 do 艣rodka? Dupa mi tu zaraz odmarznie.
- Draconie, j臋zyk - powiedzia艂a Narcyza tym samym 艂agodnym tonem co wcze艣niej i Draco wymamrota艂 przeprosiny, po czym pu艣ci艂 si臋 biegiem w stron臋 drzwi. Harry poszed艂 za nim. Nie s膮dzi艂, by by艂 ju偶 got贸w pozosta膰 z matk膮 Dracona sam na sam.
Czu艂 jak os艂ony zamykaj膮 si臋 wok贸艂 niego, akceptuj膮c go i oceniaj膮c. Wi臋kszo艣膰 z nich podda艂a si臋 niemal od razu; to by艂y te, kt贸rych zadaniem by艂o trzymanie z dala mugoli, char艂ak贸w czy wszystkich z wrogimi zamiarami wobec rodziny. Inne zawis艂y mu na ramionach niczym podejrzliwe w臋偶e, przynajmniej dop贸ki nie zobaczy艂y si艂y jego magii i chroni膮cych go rytua艂贸w zwi膮zanych z krwi膮. W贸wczas si臋 rozwia艂y i pozwoli艂y, by Harry, mrugaj膮c, dalej szed艂 za Draconem.
Drzwi otworzy艂y si臋, zanim do nich doszli. Stan膮艂 w nich wysoki, szczup艂y m臋偶czyzna i zmierzy艂 ich uwa偶nym spojrzeniem.
- Ojcze! - krzykn膮艂 Draco rado艣nie i ruszy艂 biegiem w jego kierunku, szeroko rozk艂adaj膮c r臋ce.
Harry 艣ci膮gn膮艂 ramiona i odchyli艂 g艂ow臋 do ty艂u. Za chwil臋 b臋dzie go czeka艂o pierwsze formalne przywitanie ze 艣miercio偶erc膮. Oczywi艣cie spotka艂 ju偶 Bellatrix Lestrange, ale jej nie musia艂 si臋 przedstawia膰.
Powinien si臋 艣mia膰. Wola艂 tego nie robi膰. Tutaj liczy艂a si臋 formalno艣膰. Czystokrwi艣ci u偶ywali tych gierek - Syriusz kiedy艣 mu powiedzia艂, 偶e woleli je nazywa膰 ta艅cami - od stuleci, by trzyma膰 na dystans mniej inteligentnych, niewychowanych, mniej utalentowanych czy zbuntowanych, a tak偶e by utrzymywa膰 spok贸j mi臋dzy rodzinami. Musia艂 w nich brzmie膰 d藕wi臋k ostrego wychowania, trzeba by艂o umie膰 si臋 w nich porusza膰, inaczej inni tancerze zwr贸c膮 si臋 przeciw tobie.
Draco odwr贸ci艂 si臋 i zaprezentowa艂 Lucjusza w dok艂adnie ten sam spos贸b, jak przedstawi艂 swoj膮 matk臋. Harry prawie go nie s艂ucha艂. By艂 zbyt zaj臋ty utrzymywaniem kontaktu wzrokowego z Lucjuszem Malfoyem.
Lucjusz wygl膮da艂 tak, jak jego syn by wygl膮da艂, gdyby Draco wpierw si臋 zestarza艂, po czym zamarz艂. Jasne w艂osy i szare oczy, tak, ale Harry pomy艣la艂, 偶e t臋 lodow膮 mask臋 musia艂 na艂o偶y膰 na siebie jeszcze za czas贸w pierwszej wojny z Voldemortem, a potem zapomnia艂 j膮 zdj膮膰. A mo偶e to by艂a specjalna maska, kt贸r膮 nak艂ada艂 do przyj臋cia niechcianych go艣ci.
Harry skrzywi艂 si臋 lekko, kiedy jego oczy pow臋drowa艂y do lewego ramienia Lucjusza i poczu艂 znajome mrowienie w swojej bli藕nie. Tak, wiem, 偶e by艂 艣miercio偶erc膮. Nie potrzebuj臋 do tego 偶adnych proroczych sn贸w.
Ale Lucjusz go zaskoczy艂. Po zmierzeniu go ch艂odnym spojrzeniem uk艂oni艂 si臋.
- Ciesz臋 si臋, 偶e m贸j syn wyszed艂 z propozycj膮 tego spotkania, panie Potter. Bardzo wiele o panu s艂ysza艂em i mam nadziej臋 na korzystn膮 wymian臋 zda艅.
Harry odetchn膮艂 g艂臋boko. W tych s艂owach by艂y pu艂apki. Wiedzia艂, jak ich unikn膮膰.
- Pa艅ska 偶ona by艂a na tyle uprzejma, 偶e udzieli艂a mi praw go艣ciny obietnic膮 krwi, panie Malfoy. - Jestem tu bezpieczny. - Domy艣lam si臋 te偶, 偶e pa艅ski syn wspomnia艂 o powodzie, dla kt贸rego w og贸le zgodzi艂em si臋 przyjecha膰. - Chroni mnie d艂ug 偶ycia Draco. - Bior膮c to wszystko pod uwag臋, nie widz臋 powodu, dla kt贸rego nie mieliby艣my porozmawia膰 w radosnej i otwartej szczero艣ci. - Wiem, 偶e jeste艣 zdolny do wszystkiego i jestem na to got贸w.
Z delikatnym u艣miechem na ustach Lucjusz odsun膮艂 si臋 z drogi i u偶y艂 laski, by gestem zaprosi膰 go do 艣rodka.
- Witamy w rezydencji Malfoy贸w, panie Potter.
- Dzi臋kuj臋 panu - odpar艂 Harry i wszed艂 do 艣rodka. Jego baga偶 pofrun膮艂 za nim, ko艂ysz膮c si臋 lekko.
Draco ju偶 wystrzeli艂 do przodu, wykrzykuj膮c jaki艣 wynios艂y, niezrozumia艂y be艂kot o tym, kt贸ry pok贸j zajmie Harry. Harry szed艂 za nim powoli, czuj膮c na sobie nieprzychylne spojrzenia portret贸w.
Ju偶 nast臋pnego wieczoru Harry doszed艂 do wniosku, 偶e to nie wielko艣膰 czy obecno艣膰 staro偶ytnych i pot臋偶nych artefakt贸w tak bardzo odr贸偶nia ten dom od Doliny Godryka. R贸偶nic臋 powodowa艂 taniec - ta bezg艂o艣na muzyka w tle, kt贸ra gra艂a zawsze, poza momentami, gdy Draco i Harry byli sami, i kierowa艂a ruchami wszystkich mieszka艅c贸w, przez co stale musia艂 uwa偶a膰 na ka偶dy najmniejszy gest, ka偶de spojrzenie, ka偶de s艂owo.
Spodziewa艂 si臋, 偶e b臋dzie to bardzo m臋cz膮ce. Ku swojemu zaskoczeniu odkry艂, 偶e 艣wietnie si臋 bawi.
Spa艂 w pi臋knym pokoju, w kt贸rym nie by艂o 偶adnych portret贸w, ewidentnie trzymanym dla go艣ci. Okna wychodzi艂y na wsch贸d, u艂atwiaj膮c ogl膮danie wschod贸w s艂o艅ca, a niewielki magiczny panel na suficie wy艣wietla艂 mu dowoln膮 konstelacj臋, kt贸r膮 sobie za偶yczy艂. Skrzat domowy obudzi艂 go rano, podaj膮c sok z dyni, po czym razem z Draconem zjedli 艣niadanie tak solidne, 偶e Harry by艂 zaskoczony, 偶e m艂ody Malfoy jeszcze nie wa偶y tyle co Vince i Greg. Nast臋pnie wybiegli na dw贸r, 偶eby urz膮dzi膰 wojn臋 na 艣nie偶ki, pozje偶d偶a膰 na sankach, polata膰 nad boiskiem quidditcha, niewidocznym teraz pod tym ca艂ym 艣niegiem, i k艂贸ci膰 si臋 bez przerwy o g艂upoty, o kt贸rych zapominali pi臋膰 minut p贸藕niej. Draco 艣mia艂 si臋 i 艣mia艂, tak mocno, 偶e mu usta pop臋ka艂y. Zaczerwieniony, odwr贸ci艂 z zak艂opotaniem twarz, a Harry zauwa偶y艂, 偶e sam te偶 si臋 u艣miecha, nie b臋d膮c w stanie t臋skni膰 za Connorem czy swoimi rodzicami, kiedy przebywa z kim艣, kto tak dobrze si臋 bawi w jego towarzystwie.
Obiad by艂 podobny do 艣niadania, ale tym razem usiedli i s艂uchali, jak Narcyza gra na fortepianie i 艣piewa stare pie艣ni historyczne, podczas gdy wiatr i 艣nieg omiata艂y rezydencj臋. Harry czyta艂 te pie艣ni, to by艂 staro偶ytny spos贸b zapisywania historii przed rozpowszechnieniem literatury, ale nigdy ich nie s艂ysza艂, i siedzia艂, dr偶膮c wewn臋trznie bardziej ni偶 na zewn膮trz, kiedy Narcyza 艣piewa艂a od pocz膮tku do ko艅ca histori臋 czterech za艂o偶ycieli Hogwartu - o ich dzieci艅stwie, o tym, jak wsp贸lnie zdecydowali stworzy膰 centrum i serce czarodziejskiej edukacji. Pie艣艅 ko艅czy艂a si臋 nut膮 pe艂n膮 tryumfu i samotno艣ci, opisuj膮c Salazara Slytherina stoj膮cego na zewn膮trz szko艂y po stworzeniu pot臋偶nego zakl臋cia, a tu偶 przed jego legendarn膮 k艂贸tni膮 z Godrykiem Gryffindorem. Harry zamkn膮艂 oczy i zanurzy艂 si臋 w ostatnich nutach, nawet gdy te ju偶 dawno przebrzmia艂y.
Ch艂opiec kiwn膮艂 g艂ow膮, gdy pie艣艅 si臋 sko艅czy艂a i dobra艂 komplement z d艂ugiej listy formalnych, zaaprobowanych przez czystokrwistych czarodziej贸w na przestrzeni dziej贸w, g艂贸wnie przez rodzin臋 Black贸w. Narcyza przyj臋艂a go z rado艣ci膮 wi臋ksz膮, jak podejrzewa艂 Harry, ni偶 gdyby spr贸bowa艂 sam dobra膰 s艂owa pochwa艂y. Kobieta zdawa艂a si臋 na sw贸j w艂asny spos贸b cieszy膰 z pobytu Harry'ego r贸wnie mocno co Draco.
Lucjusz by艂... jedn膮 wielk膮 zagadk膮.
Harry podni贸s艂 g艂ow臋. Siedzieli w pokoju wsp贸lnym Malfoy贸w, miejscu u偶ywanym przez rodzin臋 do spotka艅 z wybranymi go艣膰mi albo zaufanymi krewnymi, kt贸rych nie chcieli wpuszcza膰 do prywatnych kwater. Portrety na 艣cianach by艂y na tyle pow艣ci膮gliwe, by nie gapi膰 si臋 wprost na Harry'ego, a rega艂y 艣cienne wype艂nia艂y ksi膮偶ki. Draco siedzia艂 w fotelu po lewej stronie kominka z tomem o teorii bezr贸偶d偶kowej magii, Harry w fotelu po prawej stronie z ksi膮偶k膮 o historii domu Slytherina, kt贸r膮 Draco w艂o偶y艂 mu w r臋ce, ostrzegaj膮c go wzrokiem, 偶e go zamorduje, je艣li odm贸wi. Narcyza usiad艂a naprzeciw Dracona na dywanie, machaj膮c r贸偶d偶k膮 i rzucaj膮c niewerbalne zakl臋cia, kt贸rych Harry nie rozpoznawa艂, na srebrny naszyjnik.
Lucjusz siedzia艂 w fotelu wielko艣ci膮 przypominaj膮cym tron, ustawionym naprzeciw Harry'ego, i przez ca艂y czas go obserwowa艂.
Harry na chwil臋 spojrza艂 mu w oczy. Lucjusz upi艂 troch臋 wina. Kiwn膮艂 g艂ow膮 Harry'emu, jakby ten zdoby艂 jaki艣 punkt albo rozwia艂 jakie艣 w膮tpliwo艣ci, ale nie odwr贸ci艂 wzroku. Harry wzruszy艂 ramionami i wr贸ci艂 do czytania. Wiedzia艂, 偶e konfrontacja mi臋dzy nimi b臋dzie musia艂a w ko艅cu nast膮pi膰, ale w tej chwili mia艂 zamiar czyta膰 i przyj膮膰 do wiadomo艣ci, cho膰 przyprawia艂o go to o dreszcze, 偶e we wpatrzonych w niego ch艂odnych oczach dostrzeg艂 co艣 na kszta艂t pochwa艂y.
- Harry, obud藕 si臋!
Harry zamruga艂, poruszy艂 si臋 niemrawo i podni贸s艂 g艂ow臋. Za oknem by艂o jeszcze ciemno, ale kto艣 dobija艂 si臋 do jego drzwi i go wo艂a艂.
- Obud藕 si臋, Harry! - dobieg艂 go przyt艂umiony g艂os Dracona. - Ju偶 jest rano! 艢wi臋ta! No chod藕!
Harry rzuci艂 bezr贸偶d偶kowo Lumos, 偶eby znale藕膰 swoj膮 r贸偶d偶k臋, po czym u偶y艂 jej do znalezienia swoich okular贸w. Po ich na艂o偶eniu pok贸j si臋 wyostrzy艂, ale wci膮偶 by艂 ciemny. Musia艂a by膰 mniej wi臋cej pi膮ta rano, wystarczaj膮co wcze艣nie, by postacie na portretach mamrota艂y i poprawia艂y si臋 wygodnie w swoich ramach.
Harry otworzy艂 drzwi, a Draco szybko z艂apa艂 go za r臋k臋 i poci膮gn膮艂 w d贸艂 schod贸w.
- Draco - Harry wymamrota艂 protest, widz膮c, 偶e Draco ci膮gnie go w kierunku drzwi, za kt贸re nie wolno im by艂o wczoraj zagl膮da膰. - Nie powinni艣my zaczeka膰 na twoich rodzic贸w? Chyba nie powinni艣my wchodzi膰 tam o tej godzinie...
- Weso艂ych 艣wi膮t, panie Potter - powiedzia艂a 艂agodnie Narcyza. Harry poderwa艂 g艂ow臋 i zobaczy艂, jak kobieta wygl膮da przez drzwi z u艣miechem, przed kt贸rym nawet smok musia艂by si臋 wycofa膰.
- Oni ju偶 tu s膮 - powiedzia艂 Draco, wpychaj膮c Harry'ego przed siebie. - W rezydencji wcze艣nie zaczynamy obchodzenie 艣wi膮t.
Harry bezsilnie wzruszy艂 ramionami i dopiero wtedy zauwa偶y艂 ustawione na 艣rodku pokoju drzewko. A偶 mu dech zapar艂o.
Jedyne 艣wiat艂o w pokoju pochodzi艂o z p艂on膮cej w kominku grubej k艂ody i od samej choinki. Z ga艂臋zi zwisa艂y schwytane p艂atki 艣niegu, zaczarowane jak w Hogsmeade, by nie stopnie膰, ale r贸wnie偶 b艂yszcz膮ce ol艣niewaj膮cymi srebrnymi i z艂otymi iskierkami, kt贸re kr膮偶y艂y po zewn臋trznych granicach wzoru, rozpalaj膮c si臋 i gasn膮c na przemian. Inne p艂atki, a by膰 mo偶e inne zakl臋cia, migota艂y spod igie艂. Harry widzia艂 艂a艅cuchy splecione z czystego 艣wiat艂a zmieniaj膮ce co chwila swoje po艂o偶enie w miar臋, jak unika艂y wiruj膮cych p艂atk贸w 艣niegu. Na samym szczycie widnia艂a gwiazda, p艂atek stworzony z wielu mniejszych, kt贸rego 艣rodek by艂 ol艣niewaj膮cym labiryntem, a kraw臋dzie zbiera艂y w sobie srebrny ogie艅, kt贸ry musia艂 pochodzi膰 z jakiego艣 zewn臋trznego 藕r贸d艂a, ale sprawia艂, 偶e ca艂o艣膰 mia艂a poblask niczym ksi臋偶yc.
- Jakby sam Slytherin powr贸ci艂 - Harry wyszepta艂 jedyny komplement, jaki mu w tej chwili przychodzi艂 do g艂owy, prawdopodobnie w wyniku skojarzenia z r贸wnie zimn膮 i pi臋kn膮 pie艣ni膮, jak膮 us艂yszeli wczoraj.
- Dzi臋kuj臋, panie Potter - powiedzia艂a Narcyza, po czym kiwn臋艂a g艂ow膮 w stron臋 ogromnej sterty prezent贸w pod drzewkiem. - Te trzy z brzegu s膮 od nas.
Harry zamruga艂.
- Pani Malfoy, nie trzeba by艂o...
Przyni贸s艂 dla nich jakie艣 prezenty, bo tego wymaga艂o prawo go艣ciny, ale by艂y one czysto tradycyjne: srebrne pier艣cienie, kt贸re zaczn膮 si臋 偶arzy膰, je艣li w pobli偶u pojawi si臋 kto艣 z wrogimi intencjami. Podarowa艂 im je pierwszego wieczoru, a Malfoyowie przyj臋li je z ponurym podzi臋kowaniem. Prezenty od rodzic贸w i Connora otrzyma艂 jeszcze przed wyjazdem i da艂 ju偶 sw贸j podarunek Draconowi, sweter, kt贸ry b臋dzie si臋 podgrzewa艂 i och艂adza艂 wed艂ug woli. Nie spodziewa艂 si臋 dosta膰 czegokolwiek od Malfoy贸w, my艣la艂, 偶e b臋dzie tylko siedzia艂 z nimi w jednym pokoju.
Narcyza pochyli艂a si臋 w jego stron臋.
- Nie daliby艣my ci ich - powiedzia艂a mi臋kko - gdyby艣 nam tak nie zaimponowa艂.
Harry kiwn膮艂 g艂ow膮 z wahaniem, po czym do艂膮czy艂 do Dracona, kt贸ry ju偶 rozrywa艂 opakowanie swojego pierwszego prezentu. Krzykn膮艂 rado艣nie, kiedy zobaczy艂, co jest w 艣rodku.
- Ksi膮偶ka o bezr贸偶d偶kowej magii! Dzi臋kuj臋, ojcze!
Siedz膮cy po drugiej stronie drzewka Lucjusz kiwn膮艂 g艂ow膮 w odpowiedzi. Harry, patrz膮c to na jego ch艂odn膮 twarz, to na uradowan膮 min臋 Dracona, wreszcie rozumia艂 co艣, co od d艂u偶szego czasu go zastanawia艂o - jakim cudem Draco m贸g艂 pochodzi膰 z domu, w kt贸rym tak usilnie przestrzegano zasad formalnego ta艅ca czystokrwistych i mimo to zachowywa膰 si臋 jak dziecko przy swoich rodzicach. M贸g艂 sobie na to pozwoli膰, bo wiedzia艂 z niezachwian膮 pewno艣ci膮, gdzie jest jego miejsce. Podchodzi艂 z entuzjazmem do spraw, w kt贸rych wolno mu by艂o okaza膰 entuzjazm, a wi臋c zachowywa艂 si臋 w艂a艣ciwie. Je艣li zdarzy艂o mu si臋 przekroczy膰 pewne granice, jak dwa dni temu przy Narcyzie, to ona natychmiast go poprawia艂a, a on momentalnie si臋 temu podporz膮dkowywa艂.
To kompletnie nie wygl膮da艂o jak relacje Harry'ego i Connora z ich rodzicami, ale Harry przypuszcza艂, 偶e na sw贸j spos贸b to naprawd臋 mog艂o dzia艂a膰.
- Panie Potter - powiedzia艂a Narcyza. - Niech pan otworzy swoje prezenty.
Harry zwr贸ci艂 swoj膮 uwag臋 na pierwszy prezent, kt贸ry, jak okaza艂o si臋 po otworzeniu, by艂 od Dracona. Podni贸s艂 go i zamar艂. To by艂a szklana kula, w 艣rodku kt贸rej unosi艂 si臋 miniaturowy model Uk艂adu S艂onecznego ze S艂o艅cem tak o艣lepiaj膮cym, 偶e nie mo偶na by艂o patrze膰 w sam jego 艣rodek, i okr膮偶aj膮cymi go dziewi臋cioma planetami i ich ksi臋偶ycami. Harry delikatnie dotkn膮艂 szk艂a i rotacja przy艣pieszy艂a. Kiedy zabra艂 r臋k臋, wszystkie planety wr贸ci艂y do swojego poprzedniego, leniwego ta艅ca, z wyj膮tkiem Merkurego, kt贸ry 艣miga艂 wok贸艂 S艂o艅ca niczym znicz.
- Dzi臋kuj臋, Draco - szepn膮艂. Nie interesowa艂a go astronomia, ale liczy艂o si臋 pi臋kno podarunku, a ten zdecydowanie by艂 pi臋kny. Draco, kt贸ry akurat otwiera艂 kolejny prezent, u艣miechn膮艂 si臋 do niego szeroko.
- Teraz m贸j, Harry - powiedzia艂a Narcyza, a Harry zauwa偶y艂 zmian臋 w sposobie wypowiadania imienia i delikatne ocieplenie jej tonu. Widzia艂a, jak bardzo zaimponowa艂 mu prezent jej syna, i najwyra藕niej dzi臋ki temu zdoby艂 troch臋 punkt贸w w jej oczach.
Harry, przepe艂niony niesamowitym zadowoleniem, odpakowa艂 prezent zawini臋ty w najg艂adszy srebrny papier. U艣miechn膮艂 si臋, gdy zobaczy艂 kopi臋 ksi膮偶ki, kt贸r膮 wczoraj czyta艂, o historii domu Slytherina.
- Draco powiedzia艂 mi wczoraj, 偶e spodziewa艂e艣 si臋 dosta膰 do Gryffindoru i prawie nic nie wiedzia艂e艣 o Slytherinie - wyja艣ni艂a Narcyza. - Pomy艣la艂am, 偶e mo偶e ci si臋 spodoba膰.
- To bardzo mi艂e z pani strony, pani Malfoy - powiedzia艂 Harry. - Dzi臋kuj臋.
Zwr贸ci艂 si臋 w stron臋 ostatniego prezentu, 艣wiadom spoczywaj膮cego na nim wzroku Lucjusza.
Odpakowa艂 co艣, co w pierwszej chwili wygl膮da艂o jak zwyk艂y kawa艂ek szk艂a; w pierwszej chwili uzna艂 je za lustro, ale nic si臋 nie odbi艂o, kiedy poruszy艂 przed nim r臋k膮. Wtedy zobaczy艂 w nim jaki艣 cie艅 odbity z miejsca tu偶 obok choinki oraz inne, odleg艂e, szare zarysy postaci odbijaj膮ce si臋 gdzie艣 w g艂臋bi lusterka.
Harry zamruga艂 i zadr偶a艂, gdy je rozpozna艂. To by艂 wykrywacz wrog贸w, lustro, kt贸re poka偶e mu tylko jego nieprzyjaci贸艂. W miar臋 jak si臋 zbli偶aj膮, mo偶na zobaczy膰 ich twarze.
- Dzi臋kuj臋, panie Malfoy - powiedzia艂 powoli, podnosz膮c wzrok na Lucjusza. - Jestem pewien, 偶e mi si臋 przyda.
Lucjusz skin膮艂 mu g艂ow膮 i nic nie powiedzia艂.
- Och, matko! - wykrzykn膮艂 Draco, zrywaj膮c si臋 nagle na nogi. - Zapomnia艂em! S艂o艅ce ju偶 prawie wsta艂o.
Narcyza zamruga艂a, po czym wsta艂a.
- Wybacz nam, Harry - powiedzia艂a, kiwaj膮c mu g艂ow膮. - Zawsze ogl膮damy z Draconem wsch贸d s艂o艅ca w 艣wi膮teczny poranek. To nasza rodzinna tradycja.
Rzuci艂a zakl臋cie przyzywaj膮ce i para kurtek, jedna du偶a i jedna ma艂a, wp艂yn臋艂y do pokoju. Ubra艂a najpierw Dracona, potem siebie, po czym opu艣cili pok贸j, trzymaj膮c si臋 za r臋ce. Draco, id膮c, pochyla艂 si臋 ku matce.
Harry patrzy艂, jak odchodz膮, zastanawiaj膮c si臋, jak b臋d膮 wygl膮dali podczas ogl膮dania wschodu s艂o艅ca, kiedy us艂ysza艂 za sob膮 cichy szelest. Lucjusz wsta艂 z fotela.
- Uwa偶am, 偶e przyda艂oby mi si臋 troch臋 wi臋cej 艣wiat艂a - powiedzia艂. - W moim gabinecie stoj膮 samozapalaj膮ce si臋 艣wiece. Przeszed艂by si臋 pan ze mn膮, panie Potter? Nie mieli艣my jeszcze okazji do prywatnej rozmowy, wi臋c naprawd臋 bym to doceni艂.
Harry kiwn膮艂 wolno g艂ow膮. By艂 sam na sam z Lucjuszem Malfoyem i wiedzia艂, 偶e w czasie tej rozmowy wiele si臋 mo偶e sta膰. Jak do tej pory Lucjusz chowa艂 swoje pazury dla dobra syna i 偶ony. Teraz mia艂 zamiar je obna偶y膰.
Harry zauwa偶y艂, z pewnym rozbawieniem niemal偶e ukrytym za wzbieraj膮c膮 w艂a艣nie fal膮 przywo艂ywanych z pami臋ci zwyczaj贸w czystokrwistych, 偶e na cieniu z lewej strony wykrywacza wrog贸w pojawi艂a si臋 twarz Lucjusza Malfoya, gdy ten go mija艂, id膮c do drzwi.
|
|
Komentarze |
dnia sierpnia 11 2013 20:53:31
Ach, ten Lucjusz. Czy偶by specjalnie da艂 Harremu taki prezent, 偶eby u艣wiadomi膰 mu, 偶e jest jego wrogiem, czy zrobi艂 to nie艣wiadomie?
Ten rozdzia艂 jaki i poprzednie s膮 jak zwykle 艣wietnie. Bardzo 艂adnie t艂umaczysz, nie wy艂apuje 偶adnych liter贸wek, a tekst czyta si臋 przyjemnie i swojsko.
Naprawd臋 dziwi臋 si臋, dlaczego nikt nie komentuje tego wspania艂ego t艂umaczenia?
To jest naprawd臋 kawa艂 roboty, zwa偶ywszy, 偶e tej sagi jest 7 tom贸w. Mam nadziej臋, 偶e dotrwasz do ko艅ca.
呕ycz臋 weny.  |
dnia wrze秐ia 04 2013 23:18:00
艢wietne opowiadanie, t艂umaczenie bardzo dobre, czyta si臋 p艂ynnie i lekko. Connor mnie wkurza, ale co tam 
W艂a艣ciwie, jest to jedyne opowiadanie, kt贸re teraz na bie偶膮co czytam. Z ut臋sknieniem czekam na kolejne rozdzia艂y. Powodzenia! |
dnia stycznia 06 2014 01:37:36
Wieki dos艂ownie czeka艂am a偶 kto艣 podejmie si臋 t艂umaczenia! (Po raz kolejny, nale偶y doda膰...). Ostatnio utkn臋艂o na sz贸stym rozdziale, tutaj do dyspozycji mamy o dziesi臋膰 wi臋cej! Mi贸d na moje serce.
Uwielbiam tego Harry'ego. 艢lizgo艅ski, przebieg艂y, zdeterminowany - jest wspania艂y. Connor mnie irytuje i podejrzewam 偶e nie jestem jedyna. Zreszt膮, podobne odczucia wzbudza we mnie reszta ha艂astry, szczeg贸lnie Lily. Jak mo偶e w taki spos贸b manipulowa膰 dzieckiem? 艁o偶y膰 mu do g艂owy tego typu frazesy i obarcza膰 odpowiedzialno艣ci膮? Przyznaj臋, dzi臋ki temu jest jaki jest i mo偶emy wielbi膰 ziemi臋 po kt贸rej st膮pa. Ale czy ktokolwiek pr贸cz Snape'a my艣li o Harrym. Jestem oburzona ich zachowaniem. Albus po raz kolejny okaza艂 si臋 manipulatorem. Sybilla mnie zaskoczy艂a - ten fragment kt贸ry wskazywa艂 na to 偶e ona te偶 nosi mask臋 - dla mnie pere艂ka. Lubi臋 entuzjazm Dracona i lubi臋 Narcyz臋 za jej ciep艂e uczucia do naszego bohatera. P贸ki co mam ambiwalentny stosunek do Lucjusza. 呕ywi臋 nadziej臋 偶e wszystko u艂o偶y si臋 po mojej my艣li.
Wydaje mi si臋 偶e Severus jest doskona艂ym przeciwnikiem dla m艂odego Pottera. Jako starszy i bardziej do艣wiadczony 艢lizgon b臋dzie m贸g艂 stymulowa膰 rozw贸j naszego bohatera. Chc膮c go pocz膮tkowo z艂ama膰, a teraz rozwin膮膰 jego mo偶liwo艣ci, wskazuje na jego b艂臋dy i pomaga zyska膰 niezb臋dne do艣wiadczenie. Ch艂opak stanie si臋 wielkim cz艂owiekiem. Nie musi 偶y膰 na 艣wieczniku, wystarczy 偶e b臋dzie niezwykle pot臋偶n膮 szar膮 eminencj膮.
Mam gor膮c膮 nadziej臋 偶e niebawem uka偶e si臋 nowy rozdzia艂. Z rado艣ci膮 przeczyta艂abym o konfrontacji Potter - Malfoy. Z tak膮 sam膮 przyjemno艣ci膮 przeczyta艂abym dalsze rozdzia艂y. I tomy.
Sk艂adam szczere podzi臋kowania na r臋ce t艂umacza. Kawa艂 艣wietnej roboty, dobrze si臋 czyta, wyb贸r historii cieszy mnie niezmiernie, fakt 偶e jest tyle rozdzia艂贸w napawa nadziej膮 na doko艅czenie pracy.
Dzi臋kuj臋!
Pozdrawiam i 偶ycz臋 wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Mashe |
dnia stycznia 19 2014 15:02:03
Chochlik serdecznie dzi臋kuje za komentarze i przeprasza za zw艂ok臋. W艂a艣nie wr贸ci艂 do projektu i wys艂a艂 dwa kolejne rozdzia艂y, a trzeci w艂a艣nie wyl膮dowa艂 u bety  |
dnia stycznia 23 2014 19:25:05
Uwielbiam! S艂o艅ce znowu 艣wieci mimo prawie dwudziestej! Z nadziej膮 wchodz臋 raz na jaki艣 czas 偶e jednak t艂umaczenie zostanie wznowione no i prosz臋 
Dzi臋kuj臋 uni偶enie w imieniu swoim i zapewne setek czytelnik贸w  |
dnia stycznia 25 2014 01:39:58
Um, nie potraktujcie tego jako niegrzecznej nadgorliwo艣ci, raczej jako informacj臋 - na tej stronie ca艂o艣膰 dzia艂a tak, 偶e autor (t艂umacz) wysy艂a rozdzia艂y do administracji, a administracja publikuje tutaj?
Je艣li tak, to czy jest jaki艣 dzie艅 wstawiania aktualno艣ci, czy dzieje si臋 to raczej przypadkowo? |
dnia marca 19 2014 09:59:16
Aktualki s膮 robione co sobota, Masche. No chyba, ze jaki艣 wypadek losowy adminowi to uniemo偶liwi to robi to albo w pi膮tek albo w neidziel臋 |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|