The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 13:58:59   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Co w tobie jest 2
- Ja nie...
- Powiem ci, co teraz zrobisz - przerwa艂 mu obcy - U偶yjesz wszelkich... wszelkich, podkre艣lam, dost臋pnych ci 艣rodk贸w, 偶eby przywr贸ci膰 go chocia偶 do przytomno艣ci. A ja... - zamilk艂 na kilka chwil, patrz膮c na jasn膮 twarz rozm贸wcy, jego zaci艣ni臋te wargi, przymkni臋te oczy, piegi widoczne wyra藕nie nawet w cieniu pokoju. - A ja zapomn臋, dla kogo kiedy艣 pracowa艂em.
Uzdrowiciel zacisn膮艂 d艂onie na kraw臋dzi sto艂u.
- Czasy Inkwizycji min臋艂y.
Obcy roze艣mia艂 si臋 cicho.
- Tak. Min臋艂y. - powiedzia艂 i skierowa艂 si臋 do wn臋trza domu. Rozpi膮艂 zapink臋 p艂aszcza i rzuci艂 go na krzes艂o. - Ulokuj臋 si臋 tu. Je艣li pozwolisz.
- W wiosce jest gospoda... - zaprotestowa艂 s艂abo Aura.
- Nie zostawi臋 go - zimne nuty w g艂osie nieznajomego st艂umi艂y wszelki sprzeciw P艂omiennego - Nawet o tym nie my艣l.
I wszed艂 do pokoju, kt贸ry dotychczas by艂 sypialni膮 Aury.
Zielarz, nie widz膮c innego wyj艣cia, przyjrza艂 si臋 swemu pacjentowi. Ostro偶nie rozchyli艂 jego kaftan i poplamiona krwi膮 koszul臋. Rana na piersi by艂a niewielka, lecz otacza艂a j膮 brzydko zsinia艂a sk贸ra. P艂omienny zblad艂 i wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze. Trucizna. Delikatnie ucisn膮艂 sk贸r臋 wok贸艂 rany. Badany m臋偶czyzna nawet nie j臋kn膮艂. By艂o 藕le.
Aura odgarn膮艂 za uszy opadaj膮ce mu na twarz kosmyki d艂ugich w艂os贸w, nie艣wiadomy jasnych oczu, 艣ledz膮cych ka偶dy jego ruch z zimn膮 ciekawo艣ci膮.
Uzdrowiciel roztar艂 d艂onie, jakby chcia艂 je rozgrza膰 i rozpostar艂 je nad piersi膮 rannego. Ostro偶nie tchn膮艂 w niego odrobin臋 w艂asnej energii. Reakcja przerazi艂a go. Odrobina tej si艂y, kt贸r膮 skierowa艂 w stron臋 pacjenta, wr贸ci艂a do niego, zwielokrotniona, odepchni臋ta od dziwnej bariery i niemal cisn臋艂a go na 艣cian臋.
- Co jest? - zapyta艂 czarnow艂osy przybysz, wchodz膮c do kuchni.
- On... - wyj膮ka艂 Aura - On nie reaguje. Jest... jakby chroniony przed wszelk膮 ingerencj膮.
- Pos艂uchaj...- zacz膮艂 obcy z艂owrogo, lecz przerwa艂 mu j臋k.
Ranny wpatrywa艂 si臋 w pustk臋 mi臋dzy nimi, a jego sine usta stara艂y si臋 u艂o偶y膰 w kszta艂t jakiego艣 s艂owa.
P艂omienny przypad艂 do niego, nachyli艂 si臋. Obcy by艂 tylko o moment wolniejszy, jednak ta chwila wystarczy艂a, by ranny wykrztusi艂 w ucho zielarza jedno s艂owo i opad艂 bezw艂adnie na blat.
Aura poczu艂, jak w膮t艂a nitka 偶ycia jego pacjenta wymyka mu si臋 z r膮k.
- Nie! - krzykn膮艂 i wskoczy艂 na st贸艂.
Z艂o偶y艂 r臋ce nad mostkiem konaj膮cego i z ca艂ej si艂y ucisn膮艂 jego pier艣. Uciskowi towarzyszy艂o uderzenie energii, kt贸ra ponownie zosta艂a odepchni臋ta. Nie zrazi艂 si臋 tym.
Wk艂ada艂 w masa偶 nieruchomego ju偶 serca wszystkie swoje si艂y fizyczne i mentalne, nie u艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e tym samym wyciekaj膮 one z niego, jak wino z przebitego buk艂aka. Obcy przygl膮da艂 si臋 mu z ch艂odn膮 kalkulacj膮 w oczach. Widzia艂 pog艂臋biaj膮c膮 si臋 blado艣膰 jego policzk贸w, rw膮cy si臋 oddech, pot wyst臋puj膮cy na czo艂o. Widzia艂 swego martwego ju偶 niew膮tpliwie towarzysza. Podj膮艂 decyzj臋. Pchn膮艂 P艂omiennego tak, 偶e ten spad艂 ze sto艂u.
Uzdrowiciel chcia艂 podnie艣膰 si臋, zaprotestowa膰, ale ziemia skoczy艂a ku niemu i poj膮艂, 偶e zaraz upadnie.
"Nie. To niemo偶liwe. Nie znowu." pomy艣la艂 jeszcze, zanim straci艂 przytomno艣膰.

Obudzi艂 go b贸l g艂owy, pulsuj膮cy w skroniach, g艂臋boki jak nigdy dot膮d. Zda艂 sobie spraw臋, 偶e le偶y w 艂贸偶ku, a ciep艂e 艣wiat艂o popo艂udnia przes膮cza si臋 przez zas艂oni臋te okno. Par臋 chwil zabra艂o mu, przypomnienie sobie, co si臋 wydarzy艂o. W jego wspomnieniach by艂 tajemniczy, przera偶aj膮cy, czarnow艂osy m臋偶czyzna i jego ranny towarzysz, kt贸ry... Poderwa艂 si臋 gwa艂townie, funduj膮c sobie pot臋偶ny zawr贸t g艂owy, ko艅cz膮cy si臋 md艂o艣ciami, kt贸re podesz艂y mu do gard艂a.
- Spokojnie... - us艂ysza艂 gdzie艣 z boku - Ju偶 si臋 nie musisz nigdzie spieszy膰.
Nieznajomy siedzia艂 rozparty wygodnie w fotelu, w samych tylko spodniach i koszuli, trzymaj膮c na kolanach szpad臋 w pochwie. U艣miecha艂 si臋 niepokoj膮co, wbijaj膮c w uzdrowiciela zimne spojrzenie stalowych oczu.
- Czy to znaczy... - wyszepta艂 Aura zdrewnia艂ymi ustami.
- Tak. M贸j towarzysz nie 偶yje. Zawsze wk艂adasz w uzdrawianie tyle energii, 偶e sam mdlejesz?
P艂omienny nie odpowiedzia艂 mu z tego wzgl臋du, 偶e nawet nie us艂ysza艂 jego pytania.
"Nie 偶yje."
Dr偶膮c膮 d艂oni膮 zakry艂 twarz.
Czarnow艂osy zacz膮艂 co艣 m贸wi膰, lecz przerwa艂, widz膮c, 偶e nie jest s艂uchany.
- Czy to pierwszy raz?... - zapyta艂 w ko艅cu.
- Co? - zapyta艂 uzdrowiciel, oszo艂omionym wzorkiem patrz膮c na rozm贸wc臋.
- Czy to pierwszy raz, kiedy umar艂 ci pacjent? - powt贸rzy艂 czarnow艂osy cierpliwie.
- Nie... W czasie wojny... Drugi - wykrztusi艂 w ko艅cu Aura.
- Rozumiem.
Na par臋 chwil zapad艂a cisza. Jasne oczy wpatrywa艂y si臋 w zielarza z narastaj膮c膮 ciekawo艣ci膮.
- Nazywam si臋 Hobe.
- Co?... - powt贸rzy艂 Aura nie do ko艅ca przytomnie.
- Hobe.
- Ah, tak.... Aura.
- Nawet imi臋 masz magiczne - powiedzia艂 Hobe mi臋kko.
P艂omienny zerkn膮艂 na niego niepewnie, z nowo obudzon膮 nieufno艣ci膮.
- Co teraz zrobisz?
Czarnow艂osy u艣miechn膮艂 si臋 lekko.
- Nie b贸j si臋. Nie skrzywdz臋 ci臋. Czasy Inkwizycji min臋艂y. Zreszt膮... jestem tylko najemnikiem, a nie idealist膮.
- Powiedzia艂e艣...
- Chc臋 tylko wiedzie膰, co powiedzia艂 ci m贸j towarzysz, zanim umar艂.
- Dlaczego?
- To ju偶 moja sprawa. - zmys艂owe usta zacisn臋艂y si臋 w w膮sk膮 kresk臋 - Ale dobrze, powiem ci. On jeden zna艂 nazwisko zdrajcy, kt贸ry planuje zamach na 偶ycie kr贸la.
- Wi臋c to by艂o nazwisko zamachowca.
- Tak.
Aura ponownie przetar艂 twarz d艂oni膮.
- Powiedzia艂 co艣, co brzmia艂o, jak Riddermark.
- Tylko to? - Rysy Hobego 艣ci膮gn臋艂y si臋.
- Tak. M贸wi ci to co艣?
- Jeszcze nie. Ale powie.
P艂omienny kiwn膮艂 g艂ow膮. Odsun膮艂 ko艂dr臋, pr贸buj膮c wsta膰.
- Powiniene艣 jeszcze le偶e膰.
- Nie.
Zachwia艂 si臋 tylko troch臋.
Podszed艂 do drzwi i opar艂 si臋 o framug臋. Fotel skrzypn膮艂 cicho, gdy siedz膮cy na nim m臋偶czyzna podni贸s艂 si臋. Po chwili Aura poczu艂 jego oddech na karku. Silna d艂o艅 uj臋艂a go od ty艂u, w pasie i przyci膮gn臋艂a do drugiego cia艂a.
- Co... - zacz膮艂 P艂omienny, odwracaj膮c si臋 tylko po to, by Hobe przygni贸t艂 go cia艂em do 艣ciany. Reszta pytania zgin臋艂a w poca艂unku.
- M贸j ma艂y, piegowaty uzdrowiciel... - wymrucza艂 mu Hobe do ucha, obsypuj膮c poca艂unkami jego twarz i szyj臋.
- Nie - wyszepta艂 zielarz s艂abo.
- Tak.
Szorstkie, znaj膮ce tylko dotyk broni d艂onie znalaz艂y sobie drog臋 pod cienk膮 koszul膮 rudow艂osego.
Ten uchyli艂 powieki, tylko po to, by spojrze膰 w jasne t臋cz贸wki najemnika.
- Zg贸d藕 si臋 - wyszepta艂 mu Hobe prosto do ucha - Musisz t臋skni膰. Czuj臋, jak bardzo t臋sknisz.
- Nie... - powt贸rzy艂 Aura prawie p艂aczliwie.
Czarnow艂osy cofn膮艂 si臋 o krok.
- Si艂膮 ci臋 nie wezm臋...
P艂omienny wyci膮gn膮艂 r臋k臋, zanim zdo艂a艂 si臋 powstrzyma膰.
Teraz to on przyci膮gn膮艂 najemnika do siebie, szukaj膮c wargami jego ust. Ta chwila, kiedy starszy m臋偶czyzna go poca艂owa艂 wystarczy艂a, by obudzi膰 wspomnienia. Tak dawno nikt nie dotyka艂 Aury w ten spos贸b. Tak strasznie dawno... Silne r臋ce Hobego obj臋艂y go za plecami, przyciskaj膮c szczup艂e cia艂o, do szerokiej piersi. Czarnow艂osy post膮pi艂 krok, potem kolejny, prowadz膮c uzdrowiciela w kierunku 艂贸偶ka. P艂omienny w ostatnim przeb艂ysku zdrowego rozs膮dku, pomy艣la艂, 偶e nie chce robi膰 tego z m臋偶czyzn膮, kt贸rego widzi pierwszy raz w 偶yciu, jednak jego cia艂o domaga艂o si臋 dotyku szorstkich ciep艂ych d艂oni. Zamkn膮艂 oczy i podda艂 si臋 chwili. Liczy艂o si臋 ju偶 tylko tutaj i teraz - ogniste poca艂unki, zsuwaj膮ce si臋 po jego szyi, piersi i brzuchu, g艂uchy 艂omot serca, szum krwi w uszach, ciep艂o rozlewaj膮ce si臋 spomi臋dzy zapraszaj膮co rozchylonych ud, docieraj膮ce a偶 do policzk贸w. Hobe by艂 stanowczy, a jednocze艣nie zaskakuj膮co czu艂y. Dziesi膮tki jego poca艂unk贸w okry艂y zaci艣ni臋te z b贸lu powieki Aury, kiedy czarnow艂osy wszed艂 w niego g艂臋boko. Z pewno艣ci膮 nie by艂 pierwszym kochankiem uzdrowiciela, jednak musia艂o min膮膰 du偶o czasu od jego ostatniej nocy z m臋偶czyzn膮, gdy偶 jego wn臋trze by艂o ciasne, jakby nieprzywyk艂e do mi艂o艣ci. Zrazu wolne ruchy bioder najemnika stawa艂y si臋 coraz szybsze i bardziej gwa艂towne. Drobne cia艂o zielarza, przyci艣ni臋te do po艣cieli, rwa艂o si臋 do dotyku, pr臋偶膮c si臋 i lgn膮c do gor膮cej sk贸ry starszego m臋偶czyzny. Zaton臋li w oddechach, urwanych si臋 j臋kach, w fali odbieraj膮cej zmys艂y ekstazy. Hobe przywar艂 do ust kochanka, nabieraj膮c w p艂uca westchnienia jego rozkoszy, wype艂niaj膮c go 艣liskim ciep艂em swojego spe艂nienia. Le偶eli jeszcze przez chwil臋, nadal spleceni w mi艂osnym u艣cisku, ws艂uchuj膮c si臋 w szale艅czy rytm swoich serc. Gdy oddech czarnow艂osego si臋 uspokoi艂, wsta艂 on i bez s艂owa zacz膮艂 si臋 ubiera膰. Aura ws艂uchiwa艂 si臋 w odg艂osy jego ruch贸w, jednak nie mia艂 odwagi spojrze膰 w zimne zn贸w, stalowe oczy. Dopiero, gdy najemnik wyszed艂 do kuchni wsta艂 i ubra艂 si臋 pospiesznie, pod膮偶aj膮c za nim. M臋偶czyzna zawin膮艂 martwe cia艂o w sw贸j p艂aszcz, podni贸s艂 je i ruszy艂 w kierunku drzwi, zielarz wyprzedzi艂 go i otworzy艂 je na o艣cie偶, wypuszczaj膮c najemnika w wilgotny ch艂贸d szybko zapadaj膮cego zmroku.
Hobe przerzuci艂 zw艂oki przez 艂臋k siod艂a, po czym odwr贸ci艂 si臋, wbijaj膮c lodowate spojrzenie w szmaragdowe t臋cz贸wki rudow艂osego.
- Je偶eli ktokolwiek dowie si臋, co zosta艂o powiedziane w tym domu...
W tym momencie na podw贸rze wkroczy艂a Irsa. Jej policzki p艂on臋艂y szkar艂atem zm臋czenia, a oddech rwa艂 si臋 od szybkiego biegu.
- Zostaw go - spojrza艂a na najemnika wzrokiem, w kt贸rym w艣ciek艂o艣膰 miesza艂a si臋 z l臋kiem - Ju偶 do艣膰 k艂opot贸w sprowadzi艂e艣...
Czarnow艂osy u艣miechn膮艂 si臋 zimno, po czym b艂yskawicznym ruchem chwyci艂 Aur臋 za gard艂o, przyciskaj膮c go mocno, do pobielonej 艣ciany domu.
- P艂omienny! - krzykn臋艂a kobieta, pr贸buj膮c odci膮gn膮膰 starszego m臋偶czyzn臋 od uzdrowiciela.
- Je偶eli ktokolwiek si臋 dowie, wr贸c臋 tu i nie b臋d臋 ju偶 taki uprzejmy - wyszepta艂 wprost w przera偶on膮 twarz rudow艂osego - Obiecuj臋 ci...P艂omienny... - w jego g艂osie zabrzmia艂a nieskrywana drwina. Rozprostowa艂 palce, pozwalaj膮c Aurze osun膮膰 si臋 na ziemi臋. Stanowczym ruchem odepchn膮艂 od siebie w艣ciek艂膮 Irs臋 i zgrabnym podrzutem cia艂a wskoczy艂 na konia. Pozdrowi艂 ich jeszcze szyderczym ruchem r臋ki, po czym pogalopowa艂 w g臋stniej膮ce ciemno艣ci. Uzdrowiciel ukry艂 twarz w d艂oniach, ws艂uchuj膮c si臋 w cichn膮cy z wolna t臋tent kopyt. Po chwili spomi臋dzy dr偶膮cych palc贸w pop艂yn臋艂y 艂zy. Kobieta patrzy艂a na niego przez moment wsp贸艂czuj膮co, po czym chwyci艂a go za ramiona i stanowczo poprowadzi艂a do domu. Gdy wzrok P艂omiennego pad艂 na ciemnoszkar艂atn膮 plam臋 na drewnianym stole, jego ramiona drgn臋艂y nerwowo, a usta zacisn臋艂y si臋 w cienk膮, bia艂膮 kresk臋. Irsa zdumionym wzrokiem obrzuci艂a skopan膮 po艣ciel na 艂贸偶ku, w tej chwili dotar艂o do niej, co mia艂 na my艣li, m贸wi膮c tamtego dnia o 艣lubie, ale nie skomentowa艂a.. 艁agodnie, acz nieust臋pliwie zmusi艂a Aur臋, by si臋 po艂o偶y艂. Zagotowa艂a wod臋 i poda艂a mu kubek z orze藕wiaj膮co pachn膮c膮 herbat膮. Nawet gdy wyczu艂 w niej cierpkawy smak sprowadzaj膮cej sen pokotki nie zaprotestowa艂. Skuli艂 si臋 odwracaj膮c si臋 twarz膮 do 艣ciany, nie chc膮c, nie mog膮c na razie spojrze膰 w twarz przyjaci贸艂ki. Zasn膮艂, a jego sen by艂 pe艂en ciep艂ych d艂oni i lodowatych stalowych oczu. Irsa czuwa艂a przy nim ca艂膮 noc.
Po ci臋偶kiej nocy przyszed艂 poranek, i 艣wit tak jasny, jakby nic si臋 nie zdarzy艂o. Po艣ciel wci膮偶 jeszcze utrzymywa艂a w swych w艂贸knach zapach ich splecionych cia艂, wyrzutami m臋cz膮c jego nos przez wiele godzin. Aura czu艂 wstyd na my艣l o wczorajszym dniu, ale opr贸cz wstydu czu艂 tak偶e pragnienie. Na przek贸r wszystkiemu. 呕a艂owa艂 tej chwili, kiedy podda艂 si臋 pod dyktando zmys艂贸w, bo wiedzia艂, 偶e za t臋 kr贸tk膮, intensywn膮 chwil臋 przyjemno艣ci przyjdzie mu zap艂aci膰 ca艂ymi tygodniami t臋sknoty. Ca艂ymi tygodniami wmawiania sobie, 偶e czyja艣 obecno艣膰 wcale nie jest niezb臋dna, 偶e jest niepotrzebna. 呕e znakomicie radzi sobie sam, radzi sobie ze swoj膮 samotno艣ci膮 i... ze swoj膮 偶膮dz膮.
Tylko, 偶e prawda by艂a inna. Nie radzi艂 sobie. Wizyta Hobego bole艣nie mu to u艣wiadomi艂a. Nie potrafi艂 偶y膰 sam.
Nie chcia艂.
Niepo偶膮dana 艂za wymkn臋艂a si臋 spod powieki i sp艂yn臋艂a po policzku.
Irsa matczynym gestem przygarn臋艂a go do piersi. Nie chcia艂a go pociesza膰, bo wiedzia艂a, 偶e nic to nie da. Mog艂a wspiera膰 go jedynie swoj膮 obecno艣ci膮, pozwalaj膮c by czas ukoi艂 jego b贸l i zaleczy艂 t臋sknot臋. Aura na powr贸t zamkn膮艂 si臋 w sobie, odzywaj膮c si臋 jeszcze rzadziej ni偶 dot膮d, prawie wcale si臋 nie u艣miechaj膮c. Po艣ciera艂 sobie d艂onie do krwi, usi艂uj膮c zmy膰 krwaw膮 plam臋 z drewnianego sto艂u, jednak jakby si臋 nie stara艂, wci膮偶 pozostawa艂a ciemniejsza obw贸dka, kpi膮c sobie z jego pr贸b, k艂uj膮c w oczy, wo艂aj膮c "nie pomog艂e艣 mu!".
Wytchnienie przynosi艂a jedynie praca. Leczy艂 wszystko od b艂ahych skalecze艅, po ci臋偶kie z艂amania, czy zranienia. Odnajdywa艂 rado艣膰 w twarzach pacjent贸w, gdy odejmowa艂 im b贸lu, rado艣膰 na twarzach rodzin. Zatraci艂 si臋 i zapomnia艂. Zn贸w by艂 tym samym m艂odzie艅cem, kt贸ry po zimie jako pierwszy i ostatni przyby艂 aby si臋 osiedli膰, jednak teraz mia艂 ju偶 dom i Irs臋, kt贸ra by艂a bliska mu jak matka, przyjaci贸艂ka i powierniczka.
Tylko 艣wiat艂a w oczach mia艂 jakby mniej. Jakby minione wydarzenia przyda艂y mu kilka lat, wyrysowuj膮c siateczk臋 zmarszczek na delikatnej jasnej sk贸rze.
Na nowo uczy艂 si臋 zapominania. Dawno przyswojona lekcja, teraz od艣wie偶ana z ca艂膮 zawzi臋to艣ci膮, na jaka by艂o go sta膰. Kto艣 o imieniu Hobe nigdy nie istnia艂. Nie zostawi艂 艣ladu w jego 偶yciu, tym bardziej w jego pami臋ci. Wspomnienia uparcie przeczy艂y, ale coraz s艂absze. W ko艅cu, jakby niepewne swego, umilk艂y. Dzie艅 na nowo sta艂 si臋 pi臋kny, noc spokojna.














Komentarze
mordeczka dnia pa糳ziernika 12 2011 22:05:53
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:30 18-08-2004
Ach te sceny mi艂osne^^ - normalnie odleciec mo偶na. A teraz ja jestem pierwszy!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:52 23-08-2004
A ja jestem druga! Bardzo, bardzo, baaaardzo mi sie podoba艂o. ^^
(Brak e-maila) 21:07 20-11-2004
a ja trzecia smiley cio tu tak pusto??? to opcio jest zajefajne, a tu pustki. mo偶e wszystkich zatka艂o i nie wiedz膮 jak wyrazi膰 swoje uwielbienie w stosunku do opcia. pewnie tak smiley
lollop (Brak e-maila) 21:08 20-11-2004
tam wy偶ej to ja!! tylko skleroza mi doskwiera i zapomnia艂abym si臋 podpisa膰 smiley sorki
(Cydienne) 01:23 07-12-2004
Bardzo przyjemne w czytaniu... pod literature wy偶sz膮 nie zakwalifikuj臋 ( ale to w ko艅cu jaoj prawda? te opowiadania z膮dko pod literatur臋 wy偶sz膮 podchodz膮 smiley) ale pod co艣 co mi sprawi艂o sporo przyjemno艣ci przy czytaniu oczywi艣cie.
POmys艂 艣wietny a g艂贸wny bohater... biedak- wszyscy chc膮 go przelecie膰... smiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:24 17-12-2004
艢liczne, 艣liczne, sliczne. Yaoi z fabu艂膮 (wole, jak proporcje sa ofdwrocone, ale wszystkiego miec nie mozna...) W kazydm badz razie, bardzo dopracowane i milo sie czyta... Ale tak po prawdzie, to w skrytosci ducha licze na kontynuacje... i na powrot inkwizytora (slodki byl... I jakos bardziej mnie przekonywal niz Hobe)
Aion (Brak e-maila) 13:30 29-01-2005
Hje hje hje...ja tez licze na powrot inkwizytora ^^
Margo (Brak e-maila) 20:14 28-02-2005
Zdecydowanie rz膮dam kontynuacji i powrotu Maka!!! mia艂 powr贸ci膰!! tak sie cieszy艂am z tej gro藕by spotkania na ko艅cu prologu a tu taaki zaw贸d;(((
Margo (Brak e-maila) 20:16 28-02-2005
Zdecydowanie prosz臋 o kontynuacj臋 i powrot Maka!!! mia艂 powr贸ci膰!! tak sie cieszy艂am z tej gro慕by spotkania na ko艅cu prologu a tu taaki zaw贸d;(((
matsuki (Brak e-maila) 18:49 23-04-2005
bez Maka to my nie chcemy TT_____TT
haji (Brak e-maila) 22:01 23-04-2005
CYDIENNE - wyzsza literatura? czytasz taka? najpierw poczytaj slownik ortograficzny.....

Ale kontunuacja to musi byc :-)) nie dajcie sie prosic smiley
Hobe kontra Mak xD
prooooosimy ^^
paoli (Brak e-maila) 10:40 24-04-2005
czy to koniec czu bedzie kontynuacja??? moze mi ktos odpowiedziec/ ^^;
Kiri (kiri125@wp.pl) 11:07 04-05-2005
CUDOWNE!!! Ale Mak musi byc! smiley
Asjana (asjana@gmail.com) 12:22 08-05-2005
hej kiedy bedzie nast臋pna cz臋艣膰 . piszesz super nie znecaj sie nad nami tylko napisz prosze
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 15:04 01-06-2005
Wyra偶am sw贸j zachwyt - woow! - tyle. Ale jak du偶o. =)
Livcia (Brak e-maila) 20:39 07-06-2005
podoba艂o si臋, podoba艂o sie...mrr, ja tam w przeciwie艅stwie do reszty Maka nie chce, Hobe mi do szczescia starczy, ale musze powiedzie膰, 偶e z waszej(autorsiej) dw贸jki wychodza 艣liczno艣ci ^___^ wi臋c piszcie jak najwiecej razem, nyo!^^
Alexik (Brak e-maila) 13:27 13-07-2006
Prosiem o dalsz膮 cz臋艣膰 prooooooooooooooooooooosiem [s艂odkie slepka] to siem prosi o dals膮 cz臋艣膰 to jest cuuudne i nie mozie sie tak zako艅cy膰 smiley to musi by膰 dalej i brakuje Maka
prosiem bo jak dorwe na forum tio bede torturowa艂 gumowym kurczakiem ^___^
(Brak e-maila) 10:01 25-07-2006
W艂a艣nie w艂a艣nie, brkauje kontynuacji z udzia艂em maka.
JA CHCIE膯 WI臉CEJ JA P艁AKA膯 JAK NIE DOSTA膯 NAST臉PNYCH CZ臉艢CI!!!
Alesio (Brak e-maila) 13:07 01-03-2007
Dlacego to zako艅cone? Dlacego nie bedzie dalszych cz臋艣ci? Ja poproszem o kolejne 艣liiiiiiiiiiicznie prosze
Mreu (Brak e-maila) 15:11 15-11-2007
[wywiesza transparent z tekstem]

Fuuu-chan Wyrocznio moja daaaj cie z Keth dalsze cz臋艣ci Hobe versus Mak bedzie miooodzio
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum