The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 14:04:30   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Co w tobie jest 3
Nadjechali wieczorem, kiedy wszyscy k艂adli si臋 ju偶 spa膰, nie oczekuj膮c 偶adnych niespodzianek. By艂o ich trzynastu. Dwunastu je藕d藕c贸w na 艣nie偶nobia艂ych koniach wygl膮da艂o niemal jednakowo. Ubrani w czarno - czerwone uniformy ze z艂oconymi wyko艅czeniami, uzbrojeni w ci臋偶kie, bogato zdobione rapiery, przytroczone do l艣ni膮cych siode艂. Szkar艂atne p艂aszcze ozdobione symbolem gwardii kr贸lewskiej powiewa艂y na wietrze, kiedy szybko zbli偶ali si臋 do wioski przycupni臋tej na zboczu wzg贸rza, tu偶 pod lasem. Trzynasty jecha艂 na czele. Kary ogier z godno艣ci膮 unosi艂 kopyta w lekkim st臋pie. M臋偶czyzna ubrany by艂 od st贸p do g艂贸w w nieskaziteln膮 czer艅, kt贸r膮 艂ama艂y jedynie srebrzyste refleksy szpady i zapinki od p艂aszcza. Wstrzyma艂 konia i ruchem r臋ki wskaza艂 偶o艂nierzom jedn膮 z chat, na samym obrze偶u wioski.
Pomkn臋li wprost ku niej, a bujna trawa, st艂umi艂a odg艂osy kopyt.
Aura w艂a艣nie zasypia艂, kiedy drzwi jego domu otwar艂y si臋 z hukiem, wylatuj膮c z zawias贸w i uderzaj膮c ci臋偶ko o pod艂og臋. Poderwa艂 si臋, gdy do kuchni wkroczy艂o sze艣ciu gwardzist贸w kr贸lewskich z obna偶onymi rapierami.
- Ty jeste艣 Aura, zwany te偶 P艂omiennym - bardziej stwierdzi艂 ni偶 zapyta艂 jeden z 偶o艂nierzy - P贸jdziesz z nami. Kr贸l ziem p贸艂nocnych, w艂adca dolin Whregonu, mi艂o艣ciwie nam panuj膮cy
Vellran pragnie widzie膰 ci臋 jak najpr臋dzej.
P艂omienny poblad艂. Wodzi艂 wzrokiem od jednego 偶o艂nierza do drugiego, jakby pr贸buj膮c odgadn膮膰, czego kr贸l mo偶e chcie膰 od niego. Nie chcia艂 jecha膰 z nimi. Nie m贸g艂. O 艣wicie jak zwykle mia艂 p贸j艣膰 z Irs膮 po zio艂a do lasu, nad rzek臋. Ko艂o po艂udnia um贸wiony by艂 z jednym z ch艂op贸w, kt贸remu sk艂ada艂 po艂amane rami臋, a kt贸remu mia艂 zdj膮膰 opatrunek. Gwardzista zmierzy艂 rudow艂osego zimnym spojrzeniem
- P贸jdziesz z nami - powt贸rzy艂, daj膮c zna膰 pozosta艂ym znajduj膮cym si臋 w pomieszczeniu
- Ale ja nie chc臋... - zacz膮艂 Aura, usi艂uj膮c wyrwa膰 si臋 z uchwytu dw贸ch 偶o艂nierzy. Trzymali go mocno pod ramiona, podczas, gdy inny szykowa艂 sznur, by skr臋powa膰 nadgarstki uzdrowiciela.
Szarpn膮艂 si臋 mocno. Uda艂o mu si臋 uwolni膰 r臋ce. Widz膮c zbli偶aj膮cych si臋 do niego m臋偶czyzn rozpostar艂 przed sob膮 d艂onie, wysy艂aj膮c przez nie silne uderzenie energii. Cofn臋li si臋 o krok, a wtedy na kark P艂omiennego spad艂o uderzenie, niemal pozbawiaj膮c go przytomno艣ci. Czerwone plamy zawirowa艂y mu przed oczami. Poczu艂 jak gruby sznur zaciska si臋 powy偶ej jego d艂oni. Silne r臋ce wyprowadzi艂y go na zewn膮trz. Ch艂odne powietrze otrze藕wi艂o go nieco.
Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i podni贸s艂 wzrok. Widok, jaki mia艂 przed oczyma, otrze藕wi艂 go bardziej. Napotka艂 zimne spojrzenie, spowitego w czer艅 m臋偶czyzny. Mur opanowania, kt贸ry wok贸艂 siebie zbudowa艂, run膮艂 w jednym uderzeniu serca, pozostawiaj膮c go roztrz臋sionego, niezdolnego do wypowiedzenia s艂owa. Poza jednym. Hobe - wargi Aury poruszy艂y si臋 bezg艂o艣nie.
- Aura... - najemnik pochyli艂 g艂ow臋 w parodii dworskiego uk艂onu - C贸偶 za mile spotkanie, nieprawda偶? Nie spodziewa艂e艣 si臋 mnie tak szybko z powrotem?
- Ty... - wyszepta艂 P艂omienny poblad艂ymi wargami - Dlaczego....
- Na pytania czas b臋dzie p贸藕niej. Vellran 偶yczy sobie widzie膰 ci臋 jak najpr臋dzej - rzuci艂 zdawkowo - Ruszamy! - wyda艂 kr贸tki rozkaz 偶o艂nierzom.
Muskularne rami臋 oplot艂o tali臋 zielarza, podrywaj膮c go w g贸r臋 tak, 偶e znalaz艂 si臋 na ko艅skim grzbiecie, przed jednym z gwardzist贸w. Kurczowo zacisn膮艂 skr臋powane d艂onie na kuli siod艂a, gdy wierzchowiec poderwa艂 si臋 do galopu, spi臋ty lekko ostrogami. Ziemia umyka艂a b艂yskawicznie spod kopyt, parali偶uj膮c strachem nie przywyk艂ego do jazdy konnej rudow艂osego. Zacisn膮艂 oczy, chroni膮c je przed p臋dem powietrza, nie chc膮c patrze膰 na szybko oddalaj膮c膮 si臋 wiosk臋.
To by艂o straszne uczucie, 艣wiat podskakiwa艂 i mimo, 偶e gwardzista podtrzymywa艂 Aur臋 przez ca艂y czas, uzdrowiciel nie m贸g艂 si臋 oprze膰 wra偶eniu, 偶e zaraz czeka go niechybny upadek. Napi膮艂 wszystkie mi臋艣nie, przywieraj膮c do ko艅skiego karku i modli艂 si臋, modli艂 si臋 by ta szale艅cza jazda nie trwa艂a d艂ugo. Ale b贸g by艂 g艂uchy na jego b艂agania. Ta dziwna podr贸偶 przypominaj膮ca swym tempem raczej po艣cig lub ucieczk臋 trwa艂a. Wydawa艂o mu si臋, ze gnaj膮 ju偶 tak od wielu godzin, kiedy w ko艅cu dono艣ny g艂os na przedzie kawalkady zarz膮dzi艂 post贸j. Jednak gdy spojrza艂 na ksi臋偶yc, dostrzeg艂, 偶e nie min臋艂a nawet p贸艂noc. O dziwo, zd膮偶yli w tym czasie ujecha膰 dystans tak d艂ugi, 偶e P艂omienny nie by艂 ju偶 w stanie rozpozna膰 okolicy. Obca by艂a mu polana, na kt贸rej rozbijali ob贸z gwardzi艣ci i obcy by艂 szemrz膮cy weso艂o potok. Tyle zd膮偶y艂 zauwa偶y膰 w pierwszych chwili, zanim je藕dziec, z kt贸rym jecha艂 bezceremonialnie zrzuci艂 go z konia. Maj膮c zwi膮zane r臋ce, nie zdo艂a艂 zamortyzowa膰 upadku. Gruchn膮艂 o ziemi臋, jak worek kartofli. Z b贸lu zapar艂o mu oddech.
- Uwa偶aj do jasnej cholery! - us艂ysza艂 nagle w艣ciek艂y g艂os nad g艂ow膮 - Pami臋taj, 偶e on ma dotrze膰 do zamku ca艂y i zdrowy. To on ma leczy膰, a nie by膰 poddawany kuracji!
Hobe.
Ko艅, kt贸rego kopyta by艂y stanowczo zbyt blisko jego twarzy przest膮pi艂 z nogi na nog臋, zanim zielarz us艂ysza艂 z艂o艣liw膮 odpowied藕 gwardzisty.
- Wybaczcie, panie, wymskn膮艂 mi si臋.
Paru innych gwardzist贸w roze艣mia艂o si臋, s艂ysz膮c te s艂owa, lecz 艣miech urwa艂 si臋 jak uci臋ty no偶em.
- Ty. Ty i ty - b臋dziecie pe艂ni膰 wart臋. Reszta spa膰. Jutro jeszcze kawa艂 drogi przed nami.
Aura us艂ysza艂 ruch, 艣wiadcz膮cy o tym, 偶e 偶o艂nierze udali si臋, by wype艂ni膰 rozkaz Hobego. Zmusi艂 si臋 do zaj臋cia pozycji siedz膮cej, cho膰 tak naprawd臋 by艂o mu wszystko jedno, m贸g艂by zosta膰 na ziemi tak jak le偶a艂. Najemnik nachyli艂 si臋 na nim i jednym szarpni臋ciem wwindowa艂 w g贸r臋. Aura zatoczy艂 si臋, 艂api膮c r贸wnowag臋, a potem wyrwa艂 si臋 z u艣cisku d艂oni czarnow艂osego.
- Wszystko w porz膮dku? - zapyta艂 Hobe do艣膰 szorstko.
- Nie m贸wisz chyba powa偶nie.
- Chod藕 - Hobe mimo protestu ponownie uj膮艂 go za rami臋 i podprowadzi艂 bli偶ej ogniska, kt贸re do tej pory zd膮偶y艂 ju偶 rozpali膰 kt贸ry艣 z gwardzist贸w. Nast臋pnie pchn膮艂 go na roz艂o偶ony koc. - Je偶eli obiecasz mi, 偶e nie b臋dziesz pr贸bowa艂 偶adnych sztuczek, rozwi膮偶臋 ci臋 i dam co艣 do jedzenia.
- Dzi臋kuj臋, jad艂em ju偶 kolacj臋. W domu.
Hobe u艣miechn膮艂 si臋.
- Nie doczekasz si臋 przeprosin - mrukn膮艂 w ko艅cu i wzi膮艂 z r臋ki 偶o艂nierza paruj膮c膮 mena偶k臋.
- Mo偶e cho膰 wyja艣nie艅?
- Jeszcze nie.
- Nie mo偶esz tak po prostu... - uni贸s艂 si臋 Aura po raz pierwszy tego wieczoru. Najemnik przerwa艂 mu brutalnie.
- Zamknij si臋, albo ja ci臋 zamkn臋. Gwarantuj臋, 偶e to ci si臋 nie spodoba.
Aura, bezradny, w艣ciek艂y i pokonany odwr贸ci艂 si臋, pr贸buj膮c zakopa膰 si臋 w koc, na kt贸rym siedzia艂. Nie by艂o to 艂atwe przy zwi膮zanych r臋kach.
- Pom贸c ci? - zapyta艂 us艂u偶nie Hobe.
- Nie, dzi臋kuj臋.
- Jak chcesz - mrukn膮艂 czarnow艂osy i przygl膮da艂 si臋 wysi艂kom uzdrowiciela.
P艂omienny mia艂 na sobie tylko cienk膮 koszul臋 i p艂贸cienne spodnie. Jego d艂ugie w艂osy by艂y poczochrane i pe艂ne li艣ci, mimo, 偶e jechali otwartym go艣ci艅cem. Hobe uwa偶niej przyjrza艂 si臋 odzieniu zielarza. Noc jest ciep艂a, nie powinien zmarzn膮膰, stwierdzi艂 w ko艅cu. Aura musia艂 doj艣膰 do podobnego wniosku, bo przesta艂 walczy膰 z kocem i leg艂 bezw艂adnie, wpatruj膮c si臋 w niebo. Minuty up艂ywa艂y w艣r贸d szmeru rozm贸w gwardzist贸w, lokuj膮cych si臋 nieco dalej od nich i pokrzykiwa艅 nocnych stworze艅. Ognisko dogasa艂o. Po chwili spali ju偶 wszyscy, poza stra偶膮, Hobem... i Aur膮. Rudow艂osy mia艂 oczy zamkni臋te, jednak najemnik by艂 pewien, 偶e uzdrowiciel nie 艣pi.
Hobe u艂o偶y艂 si臋 wygodnie, lecz sen jak na z艂o艣膰 nie nadchodzi艂. Milcz膮cy towarzysz po jego lewej stronie przyci膮ga艂 wzrok jak magnes. Czarnow艂osy rozejrza艂 si臋 po obozie, a potem przeturla艂 si臋 do zielarza. Ich cia艂a niemal si臋 zetkn臋艂y.
- Aura... - wyszepta艂 m臋偶czyzna - Obiecaj. Wtedy ci臋 rozwi膮偶臋. Nie ma sensu 偶eby艣 si臋 m臋czy艂.
Wargi P艂omiennego zadr偶a艂y, dostrzeg艂 to nawet w mroku nocy, ale powieki wci膮偶 ciasno okrywa艂y 藕renice.
Hobe wyci膮gn膮艂 d艂o艅, odgarniaj膮c z twarzy zielarza niepos艂uszny kosmyk w艂os贸w. Jego palce niemal dotkn臋艂y policzka je艅ca.
Uzdrowiciel szarpn膮艂 si臋 w ty艂, umykaj膮c przed dotykiem i wpatruj膮c si臋 szeroko otwartymi oczyma w najemnika.
- Czego chcesz?!
Hobe nie odpowiedzia艂. Po paru chwilach ton Aury spokornia艂.
- Czego chcesz ode mnie?
- Chwilowo chc臋 tylko zdj膮膰 ci wi臋zy. Pozwolisz mi?
Min臋艂o kilka kolejnych chwil, zanim P艂omienny skin膮艂 g艂ow膮. Hobe uj膮艂 jego r臋ce i dotkn膮艂 sznura, kt贸ry je unieruchamia艂.
- Obiecaj.
Aura umkn膮艂 spojrzeniem w bok przed jasnymi 藕renicami najemnika.
- Obiecuj臋 - jego szept by艂 ledwie dos艂yszalny.
- Widzisz, nie by艂o to takie trudne - czarnow艂osy rozmasowa艂 nadgarstki zielarza, nie napotykaj膮c 偶adnego sprzeciwu. Jego d艂onie pow臋drowa艂y wy偶ej, przesuwaj膮c si臋 po ramionach, by zatrzyma膰 si臋 na piersi rudow艂osego. Hobe przetoczy艂 si臋 jeszcze odrobin臋, k艂ad膮c si臋 na uzdrowicielu.
P艂omienny milcza艂, tylko twarz zwr贸ci艂 w bok i zacisn膮艂 powieki.
- Co w tobie jest? - wyszepta艂 mu najemnik wprost do ucha - 呕e kiedy jeste艣 blisko mog臋 my艣le膰 tylko o tobie?
- Zostaw mnie.
- Twoje usta wci膮偶 m贸wi膮 "nie", twoje cia艂o wci膮偶 powtarza "tak".
Aura nie odpowiedzia艂 mu, g艂贸wnie dlatego, 偶e nie by艂 zdolny do odpowiedzi.
- Niedawno us艂ucha艂em twego cia艂a, teraz us艂ucham twoich ust.
P艂omienny pozwoli艂 sobie westchn膮膰 g艂臋biej, gdy Hobe zsun膮艂 si臋 z niego i wr贸ci艂 na swoje miejsce. Nie chcia艂 przyzna膰 przed samym sob膮, 偶e w tym westchnieniu by艂 偶al. Nie o艣mieli艂 si臋 otworzy膰 oczu. Usn膮艂 dopiero, gdy 艣wita艂o, jednak natychmiast zbudzi艂o go silne potrz膮艣ni臋cie za rami臋. Tym razem to Hobe wi贸z艂 zielarza przed sob膮, obejmuj膮c go mocno w pasie. Jazda by艂a r贸wnie szale艅cza i nieprzyjemna jak poprzednio. Kurczowo trzymaj膮cy si臋 kuli siod艂a Aura nie zwraca艂 uwagi na ciep艂y oddech na karku i niby przypadkowe dotkni臋cia najemnika. Gdy zatrzymali si臋 na kr贸tki popas ko艂o po艂udnia, jego ramiona i uda by艂y zesztywnia艂e od ci膮g艂ego napi臋cia. Obieca艂 sobie, 偶e tak d艂ugo, jak nie b臋dzie to absolutnie konieczne, nie wsi膮dzie na ko艅ski grzbiet. Mimo, 偶e jego 偶o艂膮dek domaga艂 si臋 swoich praw, po raz kolejny odm贸wi艂 przyj臋cia posi艂ku. Hobe przez chwil臋 przygl膮da艂 mu si臋 uwa偶nie. Co艣 nieuchwytnego czai艂o si臋 w jego spojrzeniu
- Jak chcesz - skomentowa艂 zwi臋藕le
Po zbyt kr贸tkiej, jak na gust P艂omiennego chwili, zn贸w znalaz艂 si臋 siodle. Jechali teraz przez rozmok艂e 艂膮ki, konie zwolni艂y na grz臋zawisku, daj膮c uzdrowicielowi szans臋 wytchnienia. Kiedy ziemia nie ucieka艂a spod kopyt w szale艅czym tempie, jazda nie by艂a wcale taka z艂a. Odpr臋偶y艂 si臋 nieco, wygodniej opieraj膮c kolana o ko艅skie boki. Okolica by艂a pi臋kna. M艂ode brz贸zki ugina艂y si臋 wdzi臋cznie w lekkich podmuchach wiatru, szeleszcz膮c soczy艣cie zielonym listowiem. Spod k臋p bagiennej trawy rozlega艂o si臋 radosne rechotanie 偶ab, w koronach drzew ptaki dawa艂y sw贸j codzienny koncert na cze艣膰 s艂o艅ca. Aura zm臋czony niemal ca艂onocnym czuwaniem opar艂 si臋 lekko o pier艣 jad膮cego za nim najemnika i przymkn膮艂 oczy, poddaj膮c si臋 usypiaj膮cemu rytmowi krok贸w wierzchowca. R臋ka obejmuj膮ca go dotychczas w talii unios艂a si臋 nieznacznie, wpe艂zaj膮c pod p艂贸cienn膮 koszul臋. P艂omienny gwa艂townym ruchem odepchn膮艂 si臋 od najemnika i z cichym mla艣ni臋ciem wyl膮dowa艂 na rozmi臋k艂ej darni. Jego wargi zacisn臋艂y si臋 gniewnie, gdy wyszepta艂 ostro
- Nie dotykaj mnie...
- Wracaj tu - rzuci艂 spokojnie Hobe
- Nie.
- Wracaj - zmarszczy艂 brwi, powoli zsiadaj膮c z konia. Jego stopy nie wyda艂y najcichszego szmeru, zapadaj膮c si臋 w b艂otniste pod艂o偶e.
- Nie - powt贸rzy艂 rudow艂osy cofaj膮c si臋 o krok
Gwardzi艣ci wstrzymali konie i zbli偶yli si臋, ciekawi przebiegu zaj艣cia. Hobe obejrza艂 si臋 i jego wargi zacisn臋艂y si臋 w w膮sk膮 kresk臋.
- Przesta艅 odstawia膰 sceny - wyszepta艂 z艂owrogo.
P艂omienny nie m贸g艂 powiedzie膰 potem, o czym dok艂adnie my艣la艂. Potrafi艂 si臋 tylko cofa膰, nie zdaj膮c sobie sprawy, 偶e zapada si臋 w grz臋zawisku coraz bardziej, 偶e buty ju偶 ma ca艂e przemoczone, 偶e 艣mierdz膮ca woda wype艂nia zag艂臋bienia, kt贸re w mi臋kkiej glebie uczyni艂y jego stopy. Najemnik zakl膮艂 cicho i post膮pi艂 naprz贸d i wyci膮gn膮艂 r臋k臋, 艂api膮c uzdrowiciela za rozche艂stan膮 na piersi koszul臋. Aura w panice cofn膮艂 si臋 bardziej, ale po艣lizgn膮艂 si臋 na wilgotnej, wystaj膮cej z topieli, ga艂臋zi. Zachwia艂 si臋, trac膮c r贸wnowag臋. Ostrzegawczy okrzyk 偶o艂nierzy zla艂 mu si臋 w jedno z przekle艅stwem ci艣ni臋tym przez Hobego. Zamacha艂 r臋koma, bezskutecznie pr贸buj膮c usta膰 na nogach i polecia艂 w ty艂. Hobe, kt贸ry zamiast rozlu藕ni膰, tylko wzmocni艂 u艣cisk, w kt贸rym trzyma艂 koszul臋 zielarza, przy wt贸rze dartego materia艂u polecia艂 za nim. Pod Aur膮 rozwar艂a si臋 zielonkawa otch艂a艅 stawu, ukrytego pod myl膮c膮 zas艂on膮 g臋stej trawy. Nie zd膮偶y艂 nawet zaczerpn膮膰 tchu, wi臋c woda natychmiast wdar艂a mu si臋 do ust i nosa.














Komentarze
mordeczka dnia pa糳ziernika 12 2011 22:06:15
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:30 18-08-2004
Ach te sceny mi艂osne^^ - normalnie odleciec mo偶na. A teraz ja jestem pierwszy!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:52 23-08-2004
A ja jestem druga! Bardzo, bardzo, baaaardzo mi sie podoba艂o. ^^
(Brak e-maila) 21:07 20-11-2004
a ja trzecia smiley cio tu tak pusto??? to opcio jest zajefajne, a tu pustki. mo偶e wszystkich zatka艂o i nie wiedz膮 jak wyrazi膰 swoje uwielbienie w stosunku do opcia. pewnie tak smiley
lollop (Brak e-maila) 21:08 20-11-2004
tam wy偶ej to ja!! tylko skleroza mi doskwiera i zapomnia艂abym si臋 podpisa膰 smiley sorki
(Cydienne) 01:23 07-12-2004
Bardzo przyjemne w czytaniu... pod literature wy偶sz膮 nie zakwalifikuj臋 ( ale to w ko艅cu jaoj prawda? te opowiadania z膮dko pod literatur臋 wy偶sz膮 podchodz膮 smiley) ale pod co艣 co mi sprawi艂o sporo przyjemno艣ci przy czytaniu oczywi艣cie.
POmys艂 艣wietny a g艂贸wny bohater... biedak- wszyscy chc膮 go przelecie膰... smiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:24 17-12-2004
艢liczne, 艣liczne, sliczne. Yaoi z fabu艂膮 (wole, jak proporcje sa ofdwrocone, ale wszystkiego miec nie mozna...) W kazydm badz razie, bardzo dopracowane i milo sie czyta... Ale tak po prawdzie, to w skrytosci ducha licze na kontynuacje... i na powrot inkwizytora (slodki byl... I jakos bardziej mnie przekonywal niz Hobe)
Aion (Brak e-maila) 13:30 29-01-2005
Hje hje hje...ja tez licze na powrot inkwizytora ^^
Margo (Brak e-maila) 20:14 28-02-2005
Zdecydowanie rz膮dam kontynuacji i powrotu Maka!!! mia艂 powr贸ci膰!! tak sie cieszy艂am z tej gro藕by spotkania na ko艅cu prologu a tu taaki zaw贸d;(((
Margo (Brak e-maila) 20:16 28-02-2005
Zdecydowanie prosz臋 o kontynuacj臋 i powrot Maka!!! mia艂 powr贸ci膰!! tak sie cieszy艂am z tej gro慕by spotkania na ko艅cu prologu a tu taaki zaw贸d;(((
matsuki (Brak e-maila) 18:49 23-04-2005
bez Maka to my nie chcemy TT_____TT
haji (Brak e-maila) 22:01 23-04-2005
CYDIENNE - wyzsza literatura? czytasz taka? najpierw poczytaj slownik ortograficzny.....

Ale kontunuacja to musi byc :-)) nie dajcie sie prosic smiley
Hobe kontra Mak xD
prooooosimy ^^
paoli (Brak e-maila) 10:40 24-04-2005
czy to koniec czu bedzie kontynuacja??? moze mi ktos odpowiedziec/ ^^;
Kiri (kiri125@wp.pl) 11:07 04-05-2005
CUDOWNE!!! Ale Mak musi byc! smiley
Asjana (asjana@gmail.com) 12:22 08-05-2005
hej kiedy bedzie nast臋pna cz臋艣膰 . piszesz super nie znecaj sie nad nami tylko napisz prosze
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 15:04 01-06-2005
Wyra偶am sw贸j zachwyt - woow! - tyle. Ale jak du偶o. =)
Livcia (Brak e-maila) 20:39 07-06-2005
podoba艂o si臋, podoba艂o sie...mrr, ja tam w przeciwie艅stwie do reszty Maka nie chce, Hobe mi do szczescia starczy, ale musze powiedzie膰, 偶e z waszej(autorsiej) dw贸jki wychodza 艣liczno艣ci ^___^ wi臋c piszcie jak najwiecej razem, nyo!^^
Alexik (Brak e-maila) 13:27 13-07-2006
Prosiem o dalsz膮 cz臋艣膰 prooooooooooooooooooooosiem [s艂odkie slepka] to siem prosi o dals膮 cz臋艣膰 to jest cuuudne i nie mozie sie tak zako艅cy膰 smiley to musi by膰 dalej i brakuje Maka
prosiem bo jak dorwe na forum tio bede torturowa艂 gumowym kurczakiem ^___^
(Brak e-maila) 10:01 25-07-2006
W艂a艣nie w艂a艣nie, brkauje kontynuacji z udzia艂em maka.
JA CHCIE膯 WI臉CEJ JA P艁AKA膯 JAK NIE DOSTA膯 NAST臉PNYCH CZ臉艢CI!!!
Alesio (Brak e-maila) 13:07 01-03-2007
Dlacego to zako艅cone? Dlacego nie bedzie dalszych cz臋艣ci? Ja poproszem o kolejne 艣liiiiiiiiiiicznie prosze
Mreu (Brak e-maila) 15:11 15-11-2007
[wywiesza transparent z tekstem]

Fuuu-chan Wyrocznio moja daaaj cie z Keth dalsze cz臋艣ci Hobe versus Mak bedzie miooodzio
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum