艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Iluzje 2 |
Westchn膮艂em i usiad艂em na najbli偶ej wyj艣cia stoj膮cym krze艣le.
W ca艂ej tej posiad艂o艣ci podobnie obco czu艂em si臋 tylko po przyje藕dzie.
Oczywi艣cie w tym samym momencie musia艂 si臋 jemu, ca'trze o nieznanym mi imieniu, przy艣ni膰 koszmar. Zamamrota艂 co艣 przez sen i przewr贸ci艂 si臋 na bok, niemal spadaj膮c z 艂贸偶ka... niemal, bo kierowany jakim艣 bezrozumnym instynktem, podbieg艂em i podpar艂em go, nim zdo艂a艂 zwali膰 si臋 na pod艂og臋. Rzecz jasna obudzi艂 si臋 przy tym, bo musia艂by by膰 chyba umieraj膮cy, 偶eby si臋 nie obudzi膰.
-Kim jeste艣? - us艂ysza艂em ciche s艂owa, bynajmniej nie przyjazne.
-Nazywam si臋 Rodon- powiedzia艂em, gdy偶 nic innego nie przysz艂o mi do g艂owy i pomog艂em mu z powrotem u艂o偶y膰 si臋 w pos艂aniu.
-Delikatniej! - sykn膮艂 - Nie widzisz, 偶e jestem ranny, g艂upku?! - no 艂adnie, trafi艂a mi si臋 艂adniejsza i bardziej marudna wersja Jossego. A my艣la艂em, 偶e ju偶 b臋dzie spokojniej. Z deszczu pod rynn臋, jak m贸wi膮.
-Staram si臋 - wycedzi艂em, pozwalaj膮c mu samemu okry膰 si臋 ko艂dr膮.
-S艂abo si臋 starasz.
-Dobrze, je偶eli chcesz, to nic wi臋cej nie zrobi臋. Nast臋pnym razem pozwol臋 ci spa艣膰 prosto na pysk. To 艣wietnie zrobi twoim ranom. - z powrotem usiad艂em na krze艣le.
Naburmuszy艂 si臋.
-Przepraszam - b膮kn膮艂 po d艂ugiej chwili ci臋偶kiej ciszy.
-Nie ma za co - wz贸r dyplomacji i uprzejmo艣ci, matka by艂aby dumna.
-Nie musisz si臋 od razu obra偶a膰, wiesz. Korona ci z g艂owy nie spad艂a.
-Tak, zauwa偶y艂em, 偶e wci膮偶 trzyma si臋 mocno.
Czerwone oczy cisn臋艂y z艂e b艂yski.
-Co ty w og贸le robisz w naszym pokoju? - zirytowa艂 si臋. Mog艂em odpu艣ci膰, pewnie, zdawa艂em sobie spraw臋, 偶e powinienem, naprawd臋 nie wygl膮da艂 najlepiej... ale po ca艂ym tym dniu, ca艂ym d艂ugim dniu znoszeniu impertynencji Jossethona mia艂em ju偶 serdecznie do艣膰 rozpieszczonych dzieciak贸w.
-Siedz臋 - odpowiedzia艂em spokojnie.
-Siedz臋... - przedrze藕nia艂 mnie, wykrzywiaj膮c usta. Chcia艂 doda膰 co艣 jeszcze, ale w tym momencie szcz臋kn臋艂a klamka. Do pokoju zajrza艂a Elena. Zerkn臋艂a na mnie i na niego i podpar艂a si臋 pod boki.
-W porz膮dku, co si臋 dzieje?
-Nic - odpowiedzieli艣my zgodnym g艂osem.
Z lekka z艂o艣liwy u艣miech wykrzywi艂 jej wargi.
-Widz臋, 偶e osi膮gn臋li艣cie podziwu godn膮 harmoni臋 w stosunkach. To 艣wietnie, jako, 偶e od dzi艣 mieszkacie w jednym pokoju.
-Co?! - zn贸w uda艂o nam si臋 zgra膰. Jasnow艂osy rzuci艂 ku mnie mordercze spojrzenie. Nie pozosta艂em mu d艂u偶ny.
-Gdyby艣cie w trakcie zapoznawania si臋 pomin臋li tak ma艂o wa偶n膮 kwesti臋, jak przedstawienie si臋 sobie... Rodonie to jest Liam. Liam to jest Rodon. B臋d臋 mia艂a zaszczyt naucza膰 was Obu w czasie tego Zgromadzenia.
Tym razem nic nie odpowiedzieli艣my. Ja dlatego, 偶e nie powiedzia艂a mi nic nowego, poza imieniem ca'try, on... bo oniemia艂.
-Nikt nie zg艂asza sprzeciw贸w - kontynuowa艂a tymczasem Elena - 艢wietnie. Do zobaczenia rano.
I w jednej chwili znalaz艂a si臋 za drzwiami.
Cisza po jej wyj艣ciu by艂a jeszcze ci臋偶sza ni偶 przed jej przyj艣ciem.
Liam wpatrywa艂 si臋 we mnie nienawistnie. Zagryz艂em wargi. 艁atwo nie b臋dzie. Musia艂em zrobi膰 cos naprawd臋 pod艂ego w zesz艂ym 偶yciu. Naprawd臋, naprawd臋 pod艂ego.
-Wi臋c masz mi odt膮d towarzyszy膰... - mrukn膮艂 m贸j przymusowy wsp贸艂lokator - Dobrze. Zobaczmy, co potrafisz.
Zanim zd膮偶y艂em zapyta膰 go, co ma na my艣li, 艣wiat艂o w pokoju przygas艂o. Z rosn膮cym l臋kiem zauwa偶y艂em, 偶e zacieraj膮 si臋 kontury 艣cian, mebli i drzwi. Po dos艂ownie paru chwilach znalaz艂em si臋 w ciemnej przestrzeni, gdzie nie by艂o ani pocz膮tku ani ko艅ca. Chcia艂em krzykn膮膰 o pomoc, lecz m贸j g艂os wsi膮kn膮艂 w cisz臋. Wtedy w艂a艣nie pojawi艂o si臋... to. My艣l臋, 偶e stosownym okre艣leniem by艂oby... potw贸r. Szkarada. Chodz膮ca makabra i zgroza. Kreatura. Generalnie stworzenie budz膮ce l臋k. I to jeszcze jaki l臋k! Zbli偶a艂o si臋 toto ku mnie, pe艂zn膮c na przypominaj膮cym w臋偶owy, ogon. Oczywi艣cie w naturze nie by艂o w臋偶a, kt贸ry osi膮ga艂by takie rozmiary. W tu艂owia wyrasta艂y mu dwie r臋ce, troch臋 przypominaj膮ce ludzkie, ale zako艅czone szponami, na widok kt贸rych pot sp艂yn膮艂 mi po czole. Z臋by... gdy spojrza艂em na z臋by potwora, zapragn膮艂em natychmiast zamkn膮膰 oczy, otworzy膰 je i obudzi膰 si臋. Nie 偶eby by艂y szczeg贸lnie du偶e. Za to by艂o ich... du偶o. Ogromne ilo艣ci. Jak tyle z臋b贸w mo偶e zmie艣ci膰 si臋 w paszczy? No tak, nie mie艣ci艂o si臋. I ta 艣lina...
Bogowie, pozw贸lcie mi obudzi膰 si臋.
J臋kn膮艂em i zacz膮艂em wycofywa膰 si臋 pod 艣cian臋. A przynajmniej w tym kierunku, gdzie kiedy艣 by艂a 艣ciana. W oczy zaszczypa艂y mnie 艂zy. Zacz膮艂em klepa膰 modlitw臋, pierwsz膮 jaka przysz艂a mi do g艂owy. Dopiero potem zda艂em sobie spraw臋, 偶e modli艂em si臋 o szcz臋艣liwe 艂owy. Ironia losu...
W tej samej chwili, w kt贸rej maszkaron si臋gn膮艂 ku mojej szyi, zacisn膮艂em powieki i poczu艂em za plecami ch艂odn膮 obecno艣膰 艣ciany. Atak nie nast膮pi艂. Ostro偶nie uchyli艂em powieki. Potwora nie by艂o. By艂 za to Liam, skr臋caj膮cy si臋 ze 艣miechu. W jedn膮 chwil臋 poj膮艂em, 偶e to on stoi za wszystkim.
-Wystraszy艂e艣 si臋... mojej maskotki... - wyj臋cza艂 mi臋dzy jednym atakiem chichotu a drugim - Mojego male艅stwa... Biedactwo...
Furia, lodowata jak 艣niegi p贸艂nocy, sp艂yn臋艂a na mnie i uwi臋zi艂a m贸j oddech w piersi. My艣l臋, 偶e by艂em got贸w go zabi膰, dlatego bez s艂owa powlok艂em si臋 w najdalszy k膮t pokoju, tam gdzie za podwy偶szeniem i za艂omem 艣ciany sta艂o drugie 艂贸偶ko.
Ca艂kowicie bez si艂 opad艂em na pos艂anie. Kilkana艣cie minut p贸藕niej przyniesiono moje rzeczy. Nawet nie pofatygowa艂em si臋, 偶eby je przenie艣膰.
Wiecz贸r powoli zmienia艂 si臋 w noc.
W pomieszczeniu panowa艂a cisza, zak艂贸cona tylko sporadycznym szelestem po艣cieli na 艂贸偶ku Liama. Zasypia艂em ju偶, kiedy moje uszy wychwyci艂y s艂aby d藕wi臋k. J臋k? Niemo偶liwe.... Poza tym, nawet je艣li, to ja nie zamierzam wychodzi膰 z pos艂ania i sprawdza膰 co si臋 sta艂o temu sady艣cie. Przez d艂ug膮 chwil臋 panowa艂a niczym niezak艂贸cona cisza, po czym ch艂opak zn贸w j臋kn膮艂. Jakby g艂o艣niej. Nie! Nie ma nawet mowy! J臋k zamieni艂 si臋 w zduszony p艂acz. Niech zapomni! Niedoczekanie! P艂acz zamilk艂, jak uci臋ty no偶em. Zaniepokoi艂em si臋. Chc膮c, nie chc膮c, wygrzeba艂em si臋 spod ko艂dry i pocz艂apa艂em ku 艂贸偶ku Liama. Ch艂opak by艂 rozkopany i chyba spa艂. Dotkn膮艂em jego czo艂a. By艂o rozpalone. Westchn膮艂em i skierowa艂em si臋 w stron臋 drzwi, chc膮c odnale藕膰 i sprowadzi膰 Elen臋.
-Nie... - szczup艂a r臋ka zacisn臋艂a si臋 na moim nadgarstku z zadziwiaj膮c膮 si艂膮. - Prosz臋 nie...
Serce mi zmi臋k艂o, gdy spojrza艂em w pe艂ne b贸lu oczy.
-Spokojnie. P贸jd臋 tylko po Elen臋.
-Nie. Ona b臋dzie z艂a. Z艂a, 偶e...
Zrozumia艂em w nag艂ym przeb艂ysku geniuszu.
-B臋dzie z艂a, bo zu偶y艂e艣 si艂y, kt贸rych nie masz po to, by mnie podr臋czy膰, tak?
Tylko na mnie patrzy艂, wielkimi, l艣ni膮cymi oczyma, kt贸re zajmowa艂y niemal p贸艂 twarzy.
-Prosz臋 nie id藕... - wyszepta艂 b艂agalnie.
-Dobrze ju偶, dobrze - mrukn膮艂em i uwolni艂em r臋k臋 z jego u艣cisku. Pochyli艂em si臋 i okry艂em go ko艂dr膮 po sam膮 szyj臋, wykorzystuj膮c ten moment, by dok艂adniej przyjrze膰 si臋 jego twarzy. G艂adka sk贸ra by艂a niemal bia艂a, tylko usta odcina艂y si臋 od niej ciemniejszym kszta艂tem. Powieki Liama opad艂y, zakrywaj膮c niesamowite t臋cz贸wki jego oczu wachlarzem rz臋s. Rz臋s prawie przezroczystych, g臋stych i leciutko podwini臋tych. Na jego policzki wyst膮pi艂y niezdrowe, szkar艂atne wypieki
- No co si臋 tak patrzysz? - spyta艂 dziwnie st艂umionym g艂osem - Ja nic na to nie poradz臋...
- Oh przesta艅 - wyprostowa艂em si臋 gwa艂townie
U艣miechn膮艂 si臋 lekko nie otwieraj膮c oczu. Rozejrza艂em si臋 po pokoju. Na sto艂ku w rogu sta艂a porcelanowa misa z wod膮 do obmywania twarzy, podszed艂em, zanurzy艂em w niej r臋cznik, po czym mocno wykr臋ciwszy zwin膮艂em i po艂o偶y艂em na czole ch艂opaka. Ani drgn膮艂, widocznie zasn膮艂. Po cichu wr贸ci艂em do 艂贸偶ka i odwr贸ci艂em si臋 do 艣ciany. Po d艂ugiej chwili dobieg艂o mnie ciche mrukni臋cie
- Dzi臋ki
- Nie ma sprawy - odpowiedzia艂em, zdziwi艂o mnie, 偶e by艂a to prawda. By艂em zm臋czony jednak nie mog艂em zasn膮膰. Le偶a艂em, ws艂uchuj膮c si臋 w g艂臋boki, spokojny oddech Liama, zastanawiaj膮c si臋 jak to jest, wygl膮da膰 w ten spos贸b. Zna艂em po cz臋艣ci co艣 w tym rodzaju. Ludzie z klanu szeptali o mnie za moimi plecami w ten charakterystyczny spos贸b, bym m贸g艂 wszystko s艂ysze膰, jednak obcych nie obchodzi艂o kim by艂 m贸j ojciec. Liam musia艂 znosi膰 to wszystko w pe艂nym wymiarze, a przecie偶 mia艂 racj臋, nic nie m贸g艂 poradzi膰 na to jak wygl膮da艂, tak jak ja nie mog艂em na to, 偶e moja matka by艂a z moim ojcem. Przewr贸ci艂em si臋 na plecy i zapatrzy艂em w ciemno艣膰. Mimo woli pomy艣la艂em o Jossem, wuj nie by艂 zachwycony tym, czego si臋 o swoim jedynaku dowiedzia艂. Rzadko si臋 zdarza艂o, 偶eby nie by艂 czym艣 zachwycony, ale wtedy lepiej by艂o zej艣膰 mu z drogi. A gdzie m贸g艂 uciec biedny ma艂y Jossethon? U艣miechn膮艂em si臋 pod nosem - mi艂ych sn贸w kuzynie. Zamkn膮艂em oczy, czuj膮c jak sen wzywa mnie w swe obj臋cia. Podda艂em si臋 z rado艣ci膮 i ulg膮.
- Rod...
Rozbudzi艂 mnie d藕wi臋k mojego imienia. Przetar艂em d艂oni膮 zaspane wci膮偶 oczy i usiad艂em na pos艂aniu. Mia艂o si臋 ku 艣witaniu, w pokoju panowa艂 szary p贸艂mrok, w kt贸rym wszystko zdawa艂o si臋 by膰 czarno - bia艂e. Spojrza艂em w kierunku Liama, co natychmiast pod藕wign臋艂o mnie na r贸wne nogi. Siedzia艂 na 艂贸偶ku, z nisko pochylon膮 g艂ow膮, mocno obejmuj膮c si臋 skrzy偶owanymi r臋kami. Rozpi臋ta koszula zsun臋艂a si臋 z jego ramion, ukazuj膮c krwawo - sine wybroczyny ci膮gn膮ce si臋 od piersi a偶 na 艂opatki. Jego cia艂em wstrz膮sa艂y drgawki, oddech rwa艂 si臋 niespokojnie
- Liam - zacz膮艂em
- Rod... Elen臋...
Zrozumia艂em, o co mu chodzi. Szybko wyszed艂em z pomieszczenia i rozejrza艂em si臋 po korytarzu. W kt贸rym pokoju mog艂a spa膰 czarodziejka? Zapuka艂em w pierwsze drzwi na prawo. Po chwili ciszy otworzy艂a, przygl膮daj膮c mi si臋 niezbyt 偶yczliwym wzrokiem. Lniana koszula nocna z g艂臋bokim wyci臋ciem na piersiach si臋ga艂a a偶 do pod艂ogi, czarne w艂osy, zmierzwione snem tworzy艂y wok贸艂 jej g艂owy paj臋cz膮 aureol臋
- Pani... Liam
Nie musia艂em m贸wi膰 nic wi臋cej. Wymin臋艂a mnie szybko i boso pod膮偶y艂a do naszej sypialni. Sta艂em chwil臋 niezdecydowany, co dalej robi膰, potem zszed艂em do kuchni i przynios艂em szklank臋 wody dla ca'try. Gdy wszed艂em do sypialni, Elena obejmowa艂a ramionami otulonego ko艂dr膮, wci膮偶 trz臋s膮cego si臋 Liama. Skinieniem g艂owy przyj臋艂a szklank臋 i wla艂a do ust ucznia kilka 艂yk贸w. Zakrztusi艂 si臋, wylewaj膮c wszystko na siebie i po艣ciel. Brwi czarodziejki 艣ci膮gn臋艂y si臋
- Rodonie. Wiesz, kt贸ry to Korathan?
- Tak pani
- Przyprowad藕 go.
Zbieg艂em po schodach na d贸艂 nawet nie zak艂adaj膮c but贸w, widzia艂em wcze艣niej, jak Der'athern lokowa艂 przyw贸dc臋 Yielstrahn w naro偶nym pokoju, stanowi膮cym sypialnie go艣cinn膮. Zapuka艂em do drzwi, zza kt贸rych natychmiast rozleg艂o si臋 ciche "prosz臋". Nacisn膮艂em klamk臋 i wsun膮艂em si臋 do 艣rodka, szukaj膮c wzrokiem m臋偶czyzny. Siedzia艂 w fotelu, kompletnie ubrany, jakby wcale nie k艂ad艂 si臋 do snu tej nocy. Przyjrza艂 mi si臋, unosz膮c brwi w niemym pytaniu.
- Panie, Elena prosi艂a, by艣 przyszed艂. Jej ucze艅...
Korathanowi oczy zal艣ni艂y na samo wspomnienie imienia czarodziejki, gdy ko艅czy艂em m贸wi膰 by艂 ju偶 za drzwiami, kieruj膮c si臋 w stron臋 schod贸w. Pod膮偶y艂em za nim. Brwi Eleny 艣ci膮gn臋艂y si臋, gdy m臋偶czyzna ze 艣wistem wypu艣ci艂 powietrze z p艂uc na widok Liama.
- Uprzejmy jak zawsze - sarkn臋艂a - Nie patrz tak, zr贸b co艣!
- Ciebie r贸wnie偶 mi艂o widzie膰 - mrukn膮艂 pochylaj膮c si臋 nad ca'tr膮 - Pi臋kne. Co to? - wskaza艂 na szramy na piersi ch艂opaka
- Wypadek przy pracy...
- Rozumiem - usta Korathana skrzywi艂y si臋 w kwa艣nym u艣miechu - Poczekaj...
- On nigdzie si臋 nie wybiera...
Albo odnosi艂em tylko takie wra偶enie, albo Elena wprost nie znosi艂a przyw贸dcy klanu Yielstrahn. Ciekawe zatem dlaczego to w艂a艣nie jego poleci艂a mi sprowadzi膰. Wbija艂a teraz wzrok w twarz Liama, machinalnie g艂askaj膮c go po jasnych w艂osach, a przez otwarte drzwi dobiega艂y z do艂u ciche odg艂osy krz膮tania si臋 m臋偶czyzny. Wr贸ci艂 po chwili, nios膮c dwie zalakowane buteleczki. Czarodziejka ust膮pi艂a mu miejsca, przy boku chorego, patrz膮c jednak uwa偶nie na r臋ce, jakby nie do ko艅ca mu ufa艂a. Korathan odkorkowa艂 buteleczki, po czym zwr贸ci艂 uwag臋 Liama lekkim dotkni臋ciem jego policzka. Jasne rz臋sy unios艂y si臋, ukazuj膮c niesamowite t臋cz贸wki. M臋偶czyzna wzdrygn膮艂 si臋, wywo艂uj膮c na ustach ca'try gorzki u艣miech
- Dam ci co艣 do wypicia, dobrze? To jest niedobre - wla艂 w rozchylone wargi zawarto艣膰 pierwszej buteleczki. Je偶eli smakowa艂a tak samo, jak pachnia艂a, cieszy艂em si臋, 偶e nie jestem na miejscu mojego wsp贸艂lokatora. - A to jest s艂odkie - m贸wi膮c to napoi艂 Liama drugim eliksirem, dopiero teraz czerwonooki skrzywi艂 si臋 niemi艂osiernie.
Elena pochyli艂a si臋 nad le偶膮cym i zapyta艂a 艂agodnym g艂osem, w kt贸rym jednak czai艂a si臋 gro藕ba
- Zrobi艂e艣 to?
Ch艂opak skin膮艂 g艂ow膮, zamykaj膮c oczy. Otuli艂a go ko艂dr膮, jej spojrzenie ciska艂o b艂yskawice.
- P贸藕niej porozmawiamy. Dzi臋kuj臋 ci Korathanie. Rodonie wracaj do 艂贸偶ka. - niemal wypchn臋艂a przyw贸dc臋 Yielstrahn z pokoju. K艂ad膮c si臋 do 艂贸偶ka s艂ysza艂em zgrzyt zamykanych drzwi sypialni czarodziejki. M臋偶czyzna musia艂 porusza膰 si臋 bezszelestnie, bo nie zarejestrowa艂em jego krok贸w na schodach. Nie mia艂em si艂y my艣le膰 teraz o tym. Zasn膮艂em, gdy tylko przy艂o偶y艂em g艂ow臋 do poduszki.
Obudzi艂o mnie szuranie. Uchyli艂em powieki i przez chwile obserwowa艂em, jak Liam powolnym krokiem przemierza pok贸j, wi膮偶膮c tasiemki na r臋kawach koszuli. Przystan膮艂 na chwil臋, opieraj膮c si臋 o jedno z krzese艂 i westchn膮艂 ci臋偶ko
- Chyba nie powiniene艣 jeszcze wstawa膰 - zagadn膮艂em. Jego ramiona drgn臋艂y gwa艂townie, po czym spojrza艂 na mnie ze z艂o艣ci膮
- M贸g艂by艣 si臋 nie odzywa膰 tak nagle?
- A co? Przestraszy艂e艣 si臋?
- Nie....
- Oho, kto艣 ma tutaj nieczyste sumienie
- Co? - spojrza艂 na mnie zdziwiony
- No jakby艣 mia艂 czyste sumienie. To by艣 nie podskakiwa艂 z zaskoczenia....
- Co ty bredzisz? - odwr贸ci艂 si臋 i wbi艂 we mnie zirytowane spojrzenie. Mo偶e nie powinienem by艂, ale jak膮艣 przyjemno艣膰 sprawia艂o mi przekomarzanie si臋 z nim.
- To ty wczoraj bredzi艂e艣 ma艂y.
Furia w jego czerwonych t臋cz贸wkach by艂aby w stanie zmie艣膰 z powierzchni ziemi ca艂y dom z obej艣ciem..
- Nie m贸w... do mnie...ma艂y....
- No wiesz....- zacz膮艂em, jednak urwa艂em widz膮c gniewnie zaciskaj膮ce si臋 wargi, zmarszczone brwi. Kontury pokoju zamaza艂y si臋 nagle. Przemkn臋艂o mi przez my艣l, 偶e dzieje si臋 to samo co wczoraj, jednak do rzeczywisto艣ci wr贸ci艂 mnie ostry g艂os
- Liam! Przesta艅!
Obraz przed moimi oczami na powr贸t si臋 wyostrzy艂 i zobaczy艂em Elen臋 trzymaj膮c膮 d艂o艅 na ramieniu bia艂ow艂osego.
- Czy on zrobi艂 to samo wczoraj w nocy? - spyta艂a mnie, gdy ju偶 si臋 otrz膮sn膮艂em
- Nie... - sam nie wiem co mi kaza艂o zaprzeczy膰
Spojrza艂a na mnie badawczo, potem na swojego ca'tr臋, p贸藕niej znowu na mnie. Zamach jej r臋ki by艂 kr贸tki, jednak ch艂opak cofn膮艂 si臋 o krok, unosz膮c d艂o艅 do zaczerwienionego policzka. Otworzy艂em usta zszokowany. Chcia艂em cos powiedzie膰, ale po sekundzie zadzwoni艂o mi w uszach i poczu艂em takie dziwne wra偶enie, jakby lewe oko, chcia艂o mi wyskoczy膰 ze swojego miejsca. Sta艂a przed nami z gniewnie zmarszczonymi brwiami, podpieraj膮c si臋 pod boki
- Masz si艂y tyle, 偶e ledwie dychasz, a sk艂adasz iluzj臋 trzeciego poziomu?! Czy ty w og贸le nie my艣lisz?! Czy ja ci臋 niczego nie nauczy艂am?!
- Ale偶 Eleno... - oczy Liama przypomina艂y oczy smutnego szczeniaka
- 呕adnych ale! Pami臋tasz co si臋 sta艂o ostatnim razem! Ma艂o ci jeszcze?!
- Ale - zacz膮艂em tym razem ja. Siwe oczy spojrza艂y na mnie surowo
- Nigdy mnie nie ok艂amuj Rodonie. Nigdy. - zmierzy艂a nas jeszcze raz ciskaj膮cym gromy wzrokiem, po czym odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i wysz艂a.
"No, 艂adnie" pomy艣la艂em, ale nie dane by艂o mi si臋 zastanowi膰 g艂臋biej nad sensacjami, w kt贸re obfitowa艂 ranek, nim si臋 na dobre rozpocz膮艂, bo Liam si臋 na mnie wydar艂:
-No i czemu sk艂ama艂e艣?!
Delikatnie m贸wi膮c, szlag mnie trafi艂. Ratuj臋 g贸wniarzowi sk贸r臋, a on ma jeszcze pretensje.
-Nast臋pnym razem nie omieszkam opowiedzie膰 jej wszystkiego ze szczeg贸艂ami!
-Nie b臋dzie nast臋pnego razu... - tu mnie zaskoczy艂 i gdyby nie z艂o艣liwy u艣miech na jego ustach, poczu艂bym si臋 lepiej. Niestety u艣mieszek by艂 i nawet si臋 jeszcze poszerzy艂 - A wiesz dlaczego?
-Nie wiem czy chc臋 wiedzie膰.
-Nie b臋dzie nast臋pnego razu, bo ju偶 wiem, co chcia艂em wiedzie膰. 呕aden z ciebie mag. Nigdy nie b臋dziesz stanowi艂 dla mnie konkurencji. Zapomnij.
Poczu艂em si臋 dotkni臋ty. Mimo, 偶e by艂 tylko dzieciakiem. Mimo, 偶e nigdy nie marzy艂em o tym, by zosta膰 wielkim magiem.
-Nigdy nie chcia艂em stanowi膰 dla ciebie konkurencji - powiedzia艂em cicho.
Liam wpakowa艂 si臋 do 艂贸偶ka i nakry艂 ko艂dr膮 pod sam nos.
-Gadaj zdr贸w -mrukn膮艂 -Obud藕 mnie jak przynios膮 艣niadanie.
Dzie艅 stanowczo nie zapowiada艂 si臋 dobrze. Zacisn膮艂em usta i szarpn膮艂em za klamk臋.
Szcz臋艣liwie nie spotka艂em nikogo z drodze. Zwolni艂em szale艅czy bieg, dopiero gdy dotar艂em do stajni. Budynek przywita艂 mnie zapachem siana i powitalnymi parskni臋ciami koni. By艂o ich tu teraz niewiele. Wi臋kszo艣膰 by艂a na pastwiskach. B臋d膮 tam a偶 do zimy. Tylko niekt贸re, szczeg贸lnie cenne, lub ci臋偶arne klacze sprowadzono na noc pod dach. Hmm... no tak, te cenne, te ci臋偶arne i te... niebezpieczne. Kary ogier Eleny patrzy艂 na mnie wrogo z najbli偶szego boksu. Jego delikatne chrapy rozd臋艂y si臋, gdy si臋 zbli偶y艂em. Stal praktycznie nieruchomo, pozwalaj膮c si臋 podziwia膰. Ciemne, du偶e oczy 艣wiadczy艂y o inteligencji.
Jak to robi艂 m贸j ojciec?
Pozw贸l mu poczu膰, 偶e go podziwiasz. Pozw贸l mu poczu膰, 偶e go szanujesz. Poka偶 mu, 偶e przy tobie jest bezpieczny. Ods艂o艅 przed nim swe serce, niczego nie wymagaj, na nic nie naciskaj. Pozw贸l, by sam zadecydowa艂 czy i na ile pozwoli ci si臋 zbli偶y膰 Ko艅 mrugn膮艂 i pochyli艂 g艂ow臋, trac膮c mn膮 zainteresowanie. Ostro偶nie zbli偶y艂em si臋 o krok. Machn膮艂 g艂ow膮, k艂api膮c z臋bami tuz przed moja twarz膮. Odskoczy艂em pod przeciwn膮 艣cian臋.
No tak, nie jestem swoim ojcem.
Ogier parskn膮艂, jakby wy艣miewa艂 moje niewczesne zap臋dy.
|
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 12 2011 22:14:00
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:33 18-08-2004
I znowu ja^^. Nie wiem jak m贸g艂 do tej pory nie ukaza膰 si臋 tu 偶aden komentarz?! Opcio jest 艣wietne!!! Ju偶 pisa艂em na forum(albo gdzie艣 indziej^^), 偶e chc臋 wi臋cej, ale autorki mnie na ziemi臋 sprowadzi艂y i powiedzia艂y, 偶e wi臋cej nie b臋dzie. Buu!!! No c贸偶, pozostaje czeka膰 na kolejne wpsania艂e dzie艂a Kethry i Fu. 
grzybek (grzybekmen1@op.pl) 19:23 21-08-2004
To si臋 nazywa \"okrucie艅stwo autorek\".
stokrotka (stokrotka_997@wp.pl) 11:54 23-08-2004
to jest co艣... i nie mam s艂贸w... nio     
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:51 23-08-2004
Co ja tu b臋de pisa膰. Wszystko zosta艂o ju偶 powiedziane. ¦wietne. Nic doda膰, nic uj膮膰. ^___^
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila) 19:28 27-08-2004
Kehry. Zaczynam si臋 o ciebie powa偶nie martwi膰. To ju偶 drugi, podkre艣lam DRUGI, albinos. Mnie to wygl膮da na fetyszyzm...... Ale co tam, ja te偶 mam fetysza Wpadaj膮c膮 do oczu grzywk臋
Kethry, Fu-chan - z ca艂ej waszej wsp贸lnej dzia艂alno艣ci to opowiadanie uwielbiam najbardziej, bo ch艂opcy s膮 po prostu kochani i nie umiem bez nich 偶y膰. Poza tym nie ma to jak dobry w膮tek hetero w opowiadaniu yaoi, zawsze mi tego brakuje
Avalon Ingray (ava_ingray@o2.pl) 20:23 27-08-2004
To opowiadanie po prostu pokocha艂am. Jest naprawd臋 magiczne, non stop do niego wracam :] Takie wsp贸lne pisanie wychodzi wam naprawd臋 艣wietnie!!
kethry-fetyszystka (kethry@interia.pl) 03:30 28-08-2004
przepraszam. czy ja kiedys mowilam, ze NIE jestem fetyszystka? :> hm, a prawda wyglada tak, ze poczatek tego opa powstal kilka lat przed Tropem, po czym opo zostalo zupelnie zarzucone. po czym trafilam na uke swoje, ktora na nowo tchnela ducha w te opowiesc 
Fu (Fu_chan@interia.pl) 18:51 30-08-2004

(Fu) Jakby mu da膰 na imi臋...
(seme) Hein!
(Fu) Fajne, sk膮d Ci przysz艂o?
(seme) Telewizj臋 ogl膮dam, reklam臋 Heinekena
(Fu) Hje hje
(seme) Nast臋pnemu damy na imi臋 Eken
Kocham seme **
(Brak e-maila) 22:49 15-10-2004
*UMIERA*
Te opowiadanie... jest CUDOWNE. Po prostu przeczytalam kawalek na poczatku i nie moglam sie juz oderwac.
Jestem pelna zachwytu naprawde.
Czy Liam widzi? Czy jest slepy? Jezu! *znowu umiera*
Prosze mi wybaczyc, ale jestem w dziwnym stanie. Powtorze:
Te opowiadanie jest Cudowne.
Ide czytac inne Wasze dziela 
Ignis (Brak e-maila) 17:32 22-10-2004
Pi臋kne opowiadanie O.O ¦wietne...cudowne...PO呕藝DAM WI臉CEJ! XD
lollop (Brak e-maila) 21:05 20-11-2004
brak w s艂owniku s艂贸w na opisanie tego co tu jest. nawet nie pr贸buje. to jest za dobre ^_____^
Cydienne (Brak e-maila) 01:24 07-12-2004
S艂odkie .
An-Nah (Brak e-maila) 11:27 20-12-2004
Nie wiem, jakos mam dziwne uczucie, ze to by bylo o wiele wartosciowsze opowiadanie, gdyby to nie bylo yaoi... moze poprostu przedawkowalam ostatnimi czasy, moze sie zrobilam wybredna, ale bardziej to do mnie przemawia jako historia o narodzinach zrozumienia i przyjazni... Co nie przeszkadza, ze pierwsza scena erotyczna byla jedna z najladniej opisanych, jakie czytalam w zyciu ^^ Ogolnie, mila lektora, inne wasze opowiadania (tak solowe, jak i wspolne) podobaly mi sie bardziej.
(Brak e-maila) 20:36 23-04-2005
blagam piszcie chociaz czy to koniec danwego opo czy nie =P
tak trudno CDN lub THE END? _^_
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 23:44 29-05-2005
Czytaj膮c, jaka艣 struna drga艂a we mnie. Przyjemna struna. Czytaj膮c, relaksowa艂am si臋, odp艂ywa艂am...my艣lami w 艣wiat tu opisany... Kurcze, tak po prostu m贸wi膮c, to by艂o wy艣mienite =)
Livcia (Brak e-maila) 22:37 07-06-2005
Heh, mi si臋 podoba艂o, ale mam tylko jedno ale - albinosi nie mog膮 d艂ugo przebywa膰 na s艂o艅cu, niekt贸rzy wog贸le (np s艂ynna modelka Japonka, kt贸ra nigdy nie by艂a na zewn膮trz). Od s艂o艅ca sk贸ra albinos贸w nie艂adnie czerwienieje, jest mocno i bolesnie popa偶ona, i albinosi wtedy mog膮 dosta膰 nawet raka sk贸ry - wiem, bo m贸j m艂odszy braciszek jest albinosem ^^
A tak poza tym mi sie podoba艂o ^^
Raisa (wega21@op.pl) 15:34 12-05-2006
Jak to, nie bedzie?!
Chocia偶... pozostaje iw臋cej pola dla wyobra藕ni...
Pole? Pole?! Ja tu wsz臋dzie mam pole...
Ups, nie ta bajka.
Kakami (Brak e-maila) 21:40 01-06-2006
艢wietne opowiadanie w dodatku z tych d艂u偶szych ^^. Mam nadziej臋, ze kiedy艣 doczekamy si臋 jakiego艣 bonusa w postaci 12. rozdzia艂u np. w stylu: 10 lat p贸藕niej. Gratuluj臋 umiej臋tno艣ci pisarskich.
Aoi (aoi16@wp.pl) 22:20 21-09-2007
To opowiadanie jest takie 艣liczne.A kto napisa艂''ze to by bylo o wiele wartosciowsze opowiadanie''to si臋 myli.Yaoi jest warto艣ci膮 w som膮 w sobie.Ale to nic opo jest CUDNE!
Dark Angel (Brak e-maila) 23:49 08-12-2007
S艂odkie..na prawde wspania艂e.Wszystko rozgrywa艂o sie powoli,bez pospieszania akcji..fantazja zawarta w tym opowiadaniu i 艣wiat jest piekny super.I ta milosc,szczescie i troska ktora pozniej trafila do Liama...na prawde nie wszedzie mozna spotkac cos tak pieknie napisanego i skonczonego co najleprze.Ostatnie zdanie jest zabojcze i ukazuje mimowolnie usmiech na ustach..dla mnie 艣wiat zaczyna sie i konczy sie na Tobie...
Hong (Brak e-maila) 16:59 18-12-2007
Pi臋kne. Po prostu pi臋kne...
adela (Brak e-maila) 10:16 10-11-2009
ludzie to jest lepsze ni偶 wi臋kszo艣膰 ksi膮偶ek!!!!!!!
AOI (Brak e-maila) 18:28 07-03-2010
omg to jest jedno z najcudowniejszych opowiada艅, jakiekolwiek czyta艂am !I szczerze m贸wi膮c nie lube par hetero w yaoi. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|