The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 15:16:23   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Cennik 偶ycia 4
S艂owniczek

Firewall - system biernych, pasywnych zabezpiecze艅 przed hakerami w odr贸偶nieniu od LODu nie atakuj膮 napastnik贸w, tylko ich odpychaj膮 i blokuj膮. Prawie zawsze nieruchome albo o bardzo niewielkich mo偶liwo艣ciach zmiany pozycji.
Gniazdo - slang, dziewczyna.
Korpo - skr贸t od korporacja.
Mi臋sna - slang, bez wszczep贸w czy ingerencji chirurg贸w; cz臋艣ciej stosowana nazwa to dziewica.
NetPol - policja internetowa, najcz臋艣ciej trudni膮 si臋 polowaniami na haker贸w, strony z zakazan膮 tre艣ci膮 i zab贸jcze wirusy oraz wszelkie niezgodne z prawem programy i przejawy aktywno艣ci.
Wampir - L贸d antypersonalny, przeznaczony do zabijania intruz贸w wypala osobowo艣膰, zmieniaj膮c w ro艣link臋, m贸wi膮c ogl臋dnie. Mo偶e przybra膰 dowoln膮 posta膰.



Ocean
Poza kosmosem jedyna przestrze艅 nie do ko艅ca przebadana przez cz艂owieka. Pusta, bezkresna, zadziwiaj膮co czysta i uspokajaj膮ca. B艂臋kitna tafla z daleka stapiaj膮ca si臋 w jedno艣膰 z bladym lazurem nieba. Niezak艂贸cona do linii widnokr臋gu. Dzisiaj dodatkowo p艂aska niczym st贸艂; 偶adna, nawet najmniejsza bryza nie marszczy艂a jej g艂adkiej powierzchni. Pogoda by艂a pi臋kna. Niebo, co prawda przes艂ania艂y liczne chmury, ale ich malownicze, widowiskowe kszta艂ty a偶 nadto rekompensowa艂y brak s艂o艅ca. Z reszt膮 i bez niego by艂o dostatecznie ciep艂o, by m贸c si臋 k膮pa膰.
Niewielki, ekskluzywny jacht sta艂 zupe艂nie nieruchomo. Jego l艣ni膮cy, op艂ywowy kszta艂t odbija艂 si臋 w lustrze wody. Grupa pi臋ciu dziewczyn, ubranych w bardzo sk膮pe kostiumy k膮pielowe, wylegiwa艂a si臋 na pok艂adzie. By艂y bardzo 艂adne, wysokie, smuk艂e, o opalonych, gibkich cia艂ach. Doko艂a nich wala艂y si臋 szerokie r臋czniki, le偶aki, kieliszki i szklaneczki po drinkach. Co i rusz kt贸ra艣 z nich wstawa艂a, podchodzi艂a do wysuwanej z pok艂adu lod贸wki i nalewa艂a jeszcze jedn膮 kolejk臋. Zaraz potem wraca艂a do kole偶anek. S膮dz膮c po ich rozradowanych minach, ci膮g艂ym chichocie oraz salwach 艣miechu, rozmawia艂y o m臋偶czyznach.
Przynajmniej tak膮 nadziej臋 mia艂o dw贸ch przedstawicieli tego gatunku, siedz膮cych prawie pi臋膰 tysi臋cy kilometr贸w od nich.
-, Ale wakacje - mrukn膮艂 jeden z nich, poci膮gaj膮c dietetyczn膮 col臋 z puszki.
- Jak ma si臋 kas臋, ma si臋 gniazda. I tak 偶adna z nich nie jest mi臋sna.
- Mi臋sna, nie mi臋sna, ale za t臋 bruneteczk臋 to bym si臋 obrazi艂.
- Kt贸r膮? - zainteresowa艂 si臋 jego kolega.
- T膮 w zielonym bikini, no t膮, kt贸ra w艂a艣nie zdj臋艂a stanik.
- Woow! Zawieszenie.
- No, na Atlantyku to nie utonie. Daj zbli偶enie - tr膮ci艂 go 艂okciem w bok.
- Ju偶, ju偶.
Nie trzeba by艂o mu powtarza膰. Wprawna r臋ka skierowa艂a niewielkiego, wirtualnego szperacza na mo偶liwie najlepsza pozycj臋 do podgl膮dania. Troch臋, co prawda potrwa艂o, zanim sygna艂 steruj膮cy dotar艂 do prawdziwego robota i ten zmieni艂 swoje po艂o偶enie, ale za to polecenie zbli偶enia i wyostrzenia zosta艂o wykonane z zaledwie u艂amkowym op贸藕nieniem. Jeden z o艣miu monitor贸w zaj膮艂 niesamowicie dok艂adny obraz nagiego, opalonego biustu. Obydwaj operatorzy zawyli.
- Jak dobrze, 偶e to nagrywamy. Ch艂opaki padn膮.
- Kurdeee- temu to dobrze. Jak jego stara to prze偶ywa? Moja za choler臋 nie pu艣ci艂aby mnie na taki rejs.
- A jak my艣lisz, Tom, on jej powiedzia艂?
- A sukinsyn jest takim przyk艂adnym m臋偶em. Pierdolony dwulicowiec.
- Zazdro艣膰 przez ciebie przemawia, stary - zachichota艂 znad puszki.
Nagle zakrztusi艂 si臋, i to tak, 偶e znaczna partia napoju wyl膮dowa艂a na monitorze. Jego partner wybuchn膮艂 艣miechem. On, kln膮c, na czym 艣wiat stoi, zerwa艂 si臋 i zacz膮艂 wyciera膰 oblany sprz臋t r臋kawem munduru.
-, Ale, kurwa, 艣mieszne.
- No- wyksztusi艂 Tom, pok艂adaj膮c si臋 na konsoli.- a..hihihi, co ci臋 tak zbulwersowa艂o?
- Patrz, psiama膰, na pi膮tk臋!
Zerkn膮艂 na obraz ze wskazanej kamery. I mina mu si臋 wyd艂u偶y艂a.
- O kurwa! -podrapa艂 si臋 po brodzie - Ale numer.
J臋kn膮艂, jak urzeczony wpatruj膮c si臋 w ekran, na kt贸rym dwie z opalaj膮cych si臋 dziewczyn wyj膮tkowo nami臋tnie si臋 ca艂owa艂y.
- Bomba! Nagrywasz to?
- Jasne- mrukn膮艂, star艂szy resztk臋 coli. - No, ale przynajmniej wiemy, czemu 偶onka go pu艣ci艂a.
- A mo偶e dojdzie na trzeciego? - zaproponowa艂 z nieskrywan膮 nadziej膮.
- W cuda wierzysz - westchn膮艂 operator.
Uk艂ad by艂 taki: z ka偶dej misji nagrywano dwie kopie filmu; jedn膮 oficjaln膮, kt贸r膮 otrzymywali wraz z opisem i wszystkimi danymi prze艂o偶eni, a kt贸ra s艂u偶y艂a potem do analizy i przetworzenia oraz drug膮, kt贸r膮, za drobn膮 op艂at膮, rozprowadzano w艣r贸d ch艂opak贸w z oddzia艂u. Przy czym im pikantniejsze uj臋cia zawiera艂a, tym wi臋cej by艂o ch臋tnych, no i cena by艂a odpowiednio wy偶sza. Lesbijska orgietka na jachcie by艂a warta z trzydzie艣ci kredyt贸w od kopii, a gdyby do艂膮czy艂 do niej facet, cena skoczy艂aby, do, co najmniej, czterdziestu pi臋ciu.
- Nie licz na to, duchy sieci nie s膮 a偶 tak 艂askawe.
- No, ale czasem mog艂yby by膰.
- Ty, ciesz si臋, tym, co mamy. Mog艂oby to zn贸w by膰 zebranie "k贸艂ka adoracji sieci".
- Nie przypominaj mi -skrzywi艂 si臋 niemi艂osiernie.
"Ko艂o adoracji sieci" by艂o trzynastoma ubranymi w szare pi偶amy podstarza艂ymi facetami, kt贸rzy, wczepieni w sie膰, siedzieli na nadmuchiwanych, przejrzystych poduszkach. Co sto minut obchodzi艂a ich dziewczyna-cyborg w bia艂ym, zapinanym pod szyj臋 fartuchu z lateksu, zmienia艂a im cewniki, sprawdza艂a stan zdrowia na przeno艣nym skanerze i poprawia艂a kropl贸wki. I tak przez siedemdziesi膮t pi臋膰 godzin. Ju偶 po po艂owie my艣leli, 偶e porzygaj膮 si臋 z nud贸w.
- Ty, zobacz, zaraz si臋 do niej dobierze.
Obaj nachylili si臋 nad monitorami. Rzeczywi艣cie, pieszczoty mi臋dzy oboma paniami by艂y coraz bardziej nami臋tne. Pozosta艂e trzy dziewczyny chichota艂y. Jedna wsta艂a, nala艂a sobie, co najmniej pi膮tego drinka. Nawet z tej odleg艂o艣ci widzieli rumie艅ce na jej twarzy. Musia艂a by膰 ju偶 mocno wstawiona.
Nagle z nadbud贸wki wyszed艂 m臋偶czyzna. W odr贸偶nieniu od roznegli偶owanych dziewczyn mia艂 na sobie kr贸tkie, kremowe spodenki i rozpi臋t膮 na piersiach, r贸wnie偶 kremow膮 koszul臋. Co艣 m贸wi艂 do osoby wewn膮trz 艂odzi. Po chwili w drzwiach pojawi艂a si臋 sz贸sta kobieta. Niezbyt wysoka, o kr贸tko 艣ci臋tych, prawie wi艣niowych w艂osach. Ubrana by艂a w prawie skromny, jednocz臋艣ciowy kostium k膮pielowy i przewi膮zan膮 na biodrach szerok膮 chust臋.
- Sprawd藕 j膮, Frank.
- Idzie.
Niech臋tnie oderwa艂 si臋 od obserwowania ca艂uj膮cej si臋 pary. Marn膮 pociech膮 by艂o to, 偶e jak tylko na pok艂adzie pojawi艂y si臋 dodatkowe osoby, dziewczyny przerwa艂y czu艂o艣ci.
Problem z szpiegostwem, na odleg艂o艣膰 by艂 jeden. Bardzo 艂atwo by艂o zak艂贸ci膰 dzia艂anie kamer, mikrofon贸w pulsacyjnych i laserowych i og贸lnie wszelakiego sprz臋tu. Odpowiednio ustawione emitery przeszkadza艂y w pracy pluskwom, nadajnikom, a nawet zamontowanym na satelitach aparatom i kamerom cyfrowym. Pola energetyczne nie pozwala艂y si臋 zbli偶y膰 do wybranego obszaru robotom szpiegowskim, a niekiedy wy艂apywa艂y nawet zdalnie sterowane szybowce. S艂owem, wystarczy艂o mie膰 dostatecznie du偶o kasy, by by膰 niemal ca艂kowicie zabezpieczonym przed szpiegowaniem. W Moripolis by艂o kilkana艣cie takich punkt贸w, do kt贸rych, mimo najlepszych ch臋ci, nie mo偶na by艂o dotrze膰 "elektronicznym okiem". Jednym z tych miejsc by艂y korporacyjne doki na po艂udniowo-zachodnim wybrze偶u miasta. Tam te偶 cumowa艂 smuk艂y, w pe艂ni scybernetyzowany jacht, tam te偶 weszli na pok艂ad jego pasa偶erowie.
Dlatego dopiero teraz pracuj膮cy dla korporacji szpiedzy, czy mo偶e raczej operatorzy zdalnie sterowanych, przypominaj膮cych wa偶ki robot贸w, mogli sprawdzi膰, kto bra艂 udzia艂 w tym spotkaniu.
- Mam j膮. Zastrzel臋 ci臋.
- To strzelaj - zaproponowa艂 ochoczo Tom, nie spuszczaj膮c wzroku z 偶adnego z dw贸ch monitor贸w. By艂o to o tyle mo偶liwe, 偶e obraz z obydw贸ch nak艂ada艂 si臋 bezpo艣rednio na siatk贸wk臋 jego oczu. Tak, wi臋c jednocze艣nie m贸g艂 obserwowa膰 zar贸wno ciemnow艂os膮 kobiet臋, jak i pozbawion膮 stanika brunetk臋, kt贸ra drzema艂a w pobli偶u dziobu.
- Ann DoubleW, naprawd臋 Anna Wojciul-Willems, c贸rka polskiej krytyk sztuki i angielskiego lekarza, urodzona w 2010, od 2039 w艂a艣cicielka galerii sztuki w DC, obecnie ma filie w Nowym Yorku, Manchesterze, Moripolis, Gda艅sku, a to ostatnie gdzie jest?
-, Na jakim艣 zadupiu. Niewa偶ne, co jeszcze?
- Niewiele, specjalizuje si臋 w sztuce dawnej, szczeg贸lnie meblach, ale i u偶ytkowej, ciekawe, czym to si臋 r贸偶ni? 呕adnych kontakt贸w z korpo, poza oczywi艣cie handlowymi, wszystkie dane jasne, interesy czyste jak szk艂o, tylko raz zatrzymana za przemyt XIX wiecznej szyfoniery, a co to kurwa jest? Ale uniewinniona. He, he, he… spodoba ci si臋. Wojuj膮ca feministka i zadeklarowana lesbijka.
- To chocia偶 wiemy, sk膮d te panienki. Tylko, co on robi w takim towarzystwie?
-, Bo ja wiem, kupuje meble?
- Na 艣rodku oceanu?!?- j臋kn膮艂.
- A widzisz inne wyj艣cie?
- Ty, znowu kto艣 wychodzi.
Kamera momentalnie wyostrzy艂a obraz. Z kabiny dla pasa偶er贸w wysz艂a kolejna dziewczyna. By艂a m艂oda, tak na oko nie przekroczy艂a dwudziestki. Z ust obu m臋偶czyzn nieomal jednocze艣nie wydoby艂 si臋 ni to gwizd, ni to j臋k. Nowoprzyby艂a mia艂a mniej wi臋cej 170 centymetr贸w wzrostu i do艣膰 silnie umi臋艣nione, smuk艂e cia艂o. By艂a bardzo blada i bezb艂臋dnie zbudowana. Jedynym mankamentem urody, jaki zauwa偶yli, by艂a paskudna, pot臋偶na blizna pokrywaj膮ca lewy obojczyk. Poza tym nic, nawet pieprzyka na po艣ladku. Mogli to stwierdzi膰 ze stuprocentow膮 pewno艣ci膮, jako 偶e by艂a zupe艂nie naga. Nie mia艂a nawet but贸w!
Nieskr臋powana rozejrza艂a si臋 po pok艂adzie.
- Chyba jednak sporo zarobimy. Sprawd藕, kim jest.
- Jasne!
D艂onie Franka, jakby niezale偶nie od nieruchomej reszty cia艂a, wprowadzi艂y twarz dziewczyny oraz zdj臋cie jej sylwetki do programu. Ten automatycznie por贸wnywa艂 je z kartotekami Moripolika艅skiego Rejestru Mieszka艅c贸w, Biura kontroli ludno艣ci w Moripolis, Naczelnej komendy policji w Kanadzie i Mie艣cie 艢mierci, Centralnym Spisie Cyborg贸w, Centralnym Spisie Android贸w (zwanym cz臋sto Teatrem Marionetek), Og贸lno艣wiatowym Rejestrze Cz艂owieka, bazach danych wi臋kszo艣ci si艂 wojskowych 艣wiata, nadto: Interpolu, FBI, Azjatyckiej ASIN, Radzieckiego Biura ewidencji i baz wywiadu oraz policji i B贸g raczy wiedzie膰 gdzie jeszcze. W ci膮gu niespe艂na minuty miliardy oddzielnych kartotek zosta艂y sprawdzone. A na siatk贸wce oka operatora pojawia艂 si臋 wynik.
- Nie ma jej.
- Jak to "nie ma"?
- No normalnie. Dziewica, wi臋cej nawet, po prostu nie istnieje.
- To niemo偶liwe. Sprawd藕!
- Sprawdzi艂em. Zero! Nul! Nada! Niczewo! Ona nie istnieje…
- Ale musi..
Zamilkli, przygl膮daj膮c si臋 dziewczynie. Ta obrzuci艂a z lekka znudzonym wzrokiem ocean i niebo, przez u艂amek sekundy mieli nawet wra偶enie, 偶e wpatruje si臋 w oko kamery, ale to by艂o tylko wra偶enie. W ko艅cu robot znajdowa艂 si臋 dobre pi臋膰set metr贸w od jachtu i to do strony s艂o艅ca. Przez ten kr贸tki czas zd膮偶yli zauwa偶y膰, 偶e jest zdecydowanie brzydsza od otaczaj膮cych j膮 panienek. Mia艂a mniejszy biust, pot臋偶niejsze stopy i d艂onie, niemal przeci臋tn膮, cho膰 przyjemn膮 dla oka twarz.
W tym samym czasie Anna rozmawia艂a z jednym m臋偶czyzn膮 na pok艂adzie. O co艣 chyba si臋 k艂贸cili. Niestety, nie mo偶na by艂o powiedzie膰, o co, bo na wa偶ce nie zainstalowano mikrofon贸w dalekiego zasi臋gu. By艂y zbyt 艂atwe do wykrycia, a wi臋c te偶 do zag艂uszenia…
Dziewczyna podesz艂a do nich. Co艣 powiedzia艂a. Prezes zwr贸ci艂 si臋 do niej, zada艂 kr贸tkie pytanie. Pokr臋ci艂a przecz膮co g艂ow膮, co艣 szybko t艂umacz膮c. W艂a艣cicielka galerii rozejrza艂a si臋 w ko艂o nerwowo. Powiedzia艂a co艣 do m臋偶czyzny. Ten wyra藕nie si臋 wzdrygn膮艂, odruchowo napi膮艂 mi臋艣nie i zacisn膮艂 d艂onie w pi臋艣ci. A偶 z takiej odleg艂o艣ci mo偶na by艂o wyczu膰 napi臋cie jakie nagle zapanowa艂o na smuk艂ym pok艂adzie. A jednocze艣nie przy drugiej burcie panienki nadal chichota艂y. Dwie z nich powr贸ci艂y do ca艂owania si臋. Ale obaj operatorzy ca艂膮 uwag臋 po艣wi臋cali stoj膮cej na rufie tr贸jce.
Nagle m臋偶czyzna uderzy艂 nag膮 dziewczyn臋 w twarz. Z pi臋艣ci. Bardzo silnie, a偶 straci艂a r贸wnowag臋. Upad艂a na chromowan膮 por臋cz prowadz膮cej na pomost do nurkowania drabinki. Anna chwyci艂a prezesa za r臋k臋, co艣 chcia艂a wyt艂umaczy膰, ale odepchn膮艂 j膮 z furi膮. Wyci膮gn膮艂 z kieszeni niewielki pistolet i strzeli艂. Dziewczyn膮 rzuci艂o w bok. Zachwia艂a si臋 i bezw艂adnie zwali艂a do wody. Znajduj膮ce si臋 na pok艂adzie kobiety pozrywa艂y si臋 z miejsc. Najwyra藕niej zacz臋艂y wrzeszcze膰. Blada jak p艂贸tno historyk sztuki podesz艂a do nich, zacz臋艂a, co艣 t艂umaczy膰. W ko艅cu poca艂owa艂a jedn膮 z nich, ow膮 brunetk臋 z wielkim biustem.
W tym samym czasie m臋偶czyzna wytar艂 bro艅 w spodnie i wrzuci艂 j拧 do wody. Tu ocean mia艂 dobre dwie mile g艂臋boko艣ci.
Tom i Frank milczeli. Ten pierwszy odruchowo zmieni艂 kont ustawienia wa偶ki. Wyostrzy艂 wszystkie kamery, obserwuj膮c miejsce, w kt贸rym spad艂a ofiara. Ale min臋艂a minuta, dwie, trzy, pi臋膰, a ona si臋 nie pojawi艂a. Na pok艂adzie natomiast wszystko jakby wr贸ci艂o do normy. Nic nie wskazywa艂o na to, 偶e przed chwil膮 dokonano tam morderstwa z zimn膮 krwi膮.
Morderstwa, kt贸re nigdy nie mia艂o ujrze膰 艣wiat艂a dziennego, bowiem 艣wiadkowie nie do艣膰, 偶e nie wiedzieli, o co posz艂o, to jeszcze pracowali dla korporacji, kt贸rej jednym z prezes贸w by艂 zab贸jca.
Pewne by艂o tylko jedno, 偶aden z ich koleg贸w nie zobaczy pe艂nego zapisu. Nigdy.

W wirtualnej przestrzeni sieci wszystko jest mo偶liwe. Ka偶da informacja, je偶eli wie jak si臋 jej szuka膰, znajduje si臋 na wyciagni臋cie r臋ki; mo偶na uzyska膰 dost臋p do nawet najtajniejszych plan贸w, zobaczy膰 najodleglejsze miejsca planety. Wi臋cej nawet, wystarczy wprowadzi膰 kr贸tk膮 komend臋, a ju偶 si臋 tam b臋dzie. Co prawda bez zapach贸w, bez smaku, ale dotyk, o wzroku i d藕wi臋ku nie m贸wi膮c, by艂y dostatecznie dobrze stymulowane przez elektroniczne bod藕ce, by mo偶na by艂o uwierzy膰, 偶e jest si臋 w realnej przestrzeni.
A co najwa偶niejsze, tylko w sieci u偶ytkownik m贸g艂 bez najmniejszych problem贸w przeistacza膰 si臋, w kogo艣 innego. W wojownika, ksi臋偶niczk臋, p贸艂cz艂owieka-p贸艂rekina, 艣wietlist膮 posta膰 bez rys贸w czy te偶 giganta wykonanego z czerwonej lawy. Tak, tylko w wirtualnej rzeczywisto艣ci mo偶na by艂o by膰, kim si臋 chce i jak d艂ugo si臋 chce. Net zapewnia艂, chocia偶 poz贸r zupe艂nej wolno艣ci. Poz贸r, bo ka偶dy gest, ka偶dy adres, na kt贸ry si臋 zagl膮da艂o, ka偶da osoba, z kt贸r膮 si臋 spotyka艂o, by艂a dok艂adnie zapisywana w specjalnych, gigantycznych bazach danych. Wbrew pozorom to w艂a艣nie tam, w oazie swobody i braku ogranicze艅, najdoskonalej sprawdza艂o si臋 Orwellowskie "Wielki Brat patrzy". NetPol, SI, korporacje, programy, nawet prywatne osoby ca艂y czas monitorowa艂y u偶ytkownik贸w. Zapisywa艂y, sprawdza艂y, ustala艂y regularno艣ci, wy艂apywa艂y odst臋pstwa od nieuchronnej rutyny. Niekt贸rzy robili to ze wzgl臋d贸w bezpiecze艅stwa, inni dla zabawy, a wszyscy po to, by dowiedzie膰 si臋 wi臋cej.
Ale dla postaci zbli偶aj膮cej si臋 do mlecznobia艂ej 艣ciany bazy danych CAMPLEXU fakt ten zdawa艂 si臋 nie mie膰 znaczenia. Po prostu w pewnym momencie wyrwa艂a si臋 ze srebrzystego sznura u偶ytkownik贸w i do艂膮czy艂a do d艂ugiej kolejki petent贸w wp艂ywaj膮cej do holu g艂贸wnego wirtualnej siedziby korporacji. W ci膮gu sekundy przesz艂a przez nieistniej膮ce drzwi i znalaz艂a si臋 w cudownie rzeczywistej kopii recepcji wielkiego hotelu. Setki lamp, ka偶da wykonana w najdrobniejszych szczeg贸艂ach, odbija艂y si臋 w g艂adkich posadzkach. Refleksy 艣wietlne ta艅czy艂y na kolumnach, miedzianych rurach, wypolerowanych do przesady kontuarach. Doskona艂o艣膰 emulacji przera偶a艂a i zachwyca艂a jednocze艣nie swoim ogromem i perfekcj膮. Przy ka偶dym z go艣ci momentalnie pojawia艂 si臋 przewodnik pod postaci膮 m艂odego cz艂owieka. Jednak przy tym jednym u偶ytkowniku nie pojawi艂 si臋 nikt. Mo偶e dla tego, 偶e sam momentalnie zmieni艂 si臋 w jedn膮 z recepcjonistek.
Nie niepokojona przez nikogo zawis艂a na moment w pustej przestrzeni, kilka metr贸w nad nieistniej膮c膮 pod艂og膮. Doko艂a jej niematerialnej sylwetki zamigota艂y setki tysi臋cy cieniutkich niteczek oprogramowania. Wnikn臋艂y one w okolic臋. Przez chwil臋 nic si臋 nie dzia艂o, a potem wszystko rozpad艂o si臋 na setki zer i jedynek. Efektowne, nieistniej膮ce wn臋trze loggii, marmurowe posadzki, kolumny, mleczne 艣ciany, recepcjonistki i przewodnicy oraz t艂umy zwiedzaj膮cych i petent贸w - wszyscy oni zmienili si臋 w to, czym byli naprawd臋: szeregi liczb i symboli, linijki kodu, dzi臋ki kt贸remu funkcjonowali. Tylko migotliwa posta膰 hakera zachowa艂a sw膮 graficzn膮 form臋. Przedstawia艂a ona zupe艂nie nagiego hermafrodyt臋 o azjatyckich rysach twarzy i niesamowicie d艂ugich, kruczoczarnych w艂osach. Pozbawione jakichkolwiek cech p艂ciowych cia艂o rozejrza艂o si臋 ciekawie doko艂a. Potem wysun臋艂o do przodu r臋k臋, zatrzymuj膮c najbli偶szy rz膮d przesuwaj膮cych si臋 znak贸w. Niematerialne palce szybko zaznaczy艂y kilka z nich, nieznacznie je przestawiaj膮c, a potem doda艂y nast臋pne symbole. To samo wykona艂o z trzema czy czterema kolejnymi ci膮gami. W ko艅cu lekko skin臋艂o g艂ow膮 i nagle wr贸ci艂o do zwyk艂ej przestrzeni powitalnego holu. Ale tym razem nie zmieni艂o si臋 w pracownika korpo.
Wampir mia艂 posta膰 czarnego kota. Uderzy艂 jak tylko haker upewni艂 si臋, 偶e nikt go nie zauwa偶y艂. Momentalnie dopad艂 do jego piersi i wbi艂 w ni膮 pazury. Kilku u偶ytkownik贸w stoj膮cych najbli偶ej doskoczy艂o albo odskoczy艂o - reakcja zale偶a艂a od tego, co zauwa偶yli. Potem wszystko powr贸ci艂o do normy, bo ca艂膮 przestrze艅 doko艂a niedosz艂ego napastnika przys艂oni艂y programy ochronne. W 艣rodku utworzonego przez nie sze艣cianu cztery LODy ko艅czy艂y osacza膰 ofiar臋. Skoczy艂y na niego. Hermafrodyta zachwia艂 si臋 i... rozpad艂. Znik艂. Zdezorientowane programy chwil臋 kr膮偶y艂y w miejscu, poszukuj膮c jego resztek, ale kiedy nic nie znalaz艂y, powr贸ci艂y do patrolowania przestrzeni holu.
Trzy jednostki od wirtualnej siedziby CAMPLEXu czarnow艂osa dziewczyna lekko obliza艂a wargi. W momencie, w kt贸rym haker zosta艂 uwi臋ziony, zmieni艂a si臋 w 艣wietlist膮 smug臋 i z przera偶aj膮c膮 szybko艣ci膮 wbi艂a si臋 w mleczn膮 艣cian臋. Jeden bok mia艂 co najmniej czterdzie艣ci jednostek. By艂a to niewyobra偶alna wielko艣膰. Do tego swoj膮 konsystencj膮 przypomina艂 ska艂臋. A jednak netrunerka wpad艂a w ni膮 z rozp臋du. Momentalnie zla艂a si臋 z powierzchni膮. W punkcie styku nie pojawi艂a si臋 nawet najmniejsza zmarszczka czy jakikolwiek 艣lad obcej ingerencji.
Dla przeci臋tnego cz艂owieka, przyzwyczajonego do tr贸jwymiarowej wizji 艣wiata i relatywno艣ci poszczeg贸lnych element贸w, by艂o to trudne do poj臋cia. W ogromnej, ale ograniczonej zewn臋trznie przestrzeni sze艣cianu mie艣ci艂 si臋 niemal ca艂y kosmos. A przynajmniej co艣 bardzo zbli偶onego. Setki tysi臋cy baz danych, w formie niewielkich sze艣cian贸w i prostopad艂o艣cian贸w, we wszystkich mo偶liwych kolorach. Miliony kom贸rek, miliardy danych tworz膮cych prawdziwe, wielopoziomowe, wzajemnie przenikaj膮ce si臋 labirynty. Rzeki informacji p艂yn膮cych z jednego ko艅ca na drugi, setki tysi臋cy u偶ytkownik贸w, program贸w ochronnych, przekazowych, zabezpieczaj膮cych i komunikacyjnych. Zapisy wszystkich projekt贸w, wszystkich powsta艂ych plan贸w… jak okiem si臋gn膮膰 kolejne partie danych o korporacji nale偶膮cej do najpr臋偶niejszych na 艣wiecie i najwi臋kszych w Mie艣cie 艣mierci. To by艂o niemal nie wyobra偶alne.
Z bladej 艣ciany zewn臋trznego Lodu i Firewalli wyrwa艂a si臋 twarz postaci. Pocz膮tkowo sam zarys p艂ynnie uformowa艂 tr贸jwymiarowy, szczeg贸艂owy model g艂owy. Po chwili pojawi艂a si臋 reszta cia艂a. Niczym p艂askorze藕ba powoli wy艂aniaj膮ca si臋 z bloku granitu: najpierw kszta艂t, kt贸ry stopniowo i nie艣piesznie zmienia艂 si臋 w dok艂adny model sylwetki. W ko艅cu wyrwa艂a si臋 poza lini臋 zabezpiecze艅 i nabra艂a 艣wietlistych, niezale偶nych barw. Hakerka zn贸w si臋 u艣miechn臋艂a. Szybko obr贸ci艂a si臋 doko艂a w艂asnej osi, sprawdzaj膮c, czy wszystko jest na miejscu i czy nie wida膰, gdzie wysz艂a. 艢ciana by艂a idealnie g艂adka, nietkni臋ta. Zadowolona z efektu poszybowa艂a wzd艂u偶 prawie nieko艅cz膮cej si臋 masy baz danych. Nie zatrzymywa艂a si臋, nie waha艂a; najwyra藕niej doskonale wiedzia艂a, czego ma szuka膰.
Godzin臋 p贸藕niej wylogowa艂a si臋 z sieci.
I co?
Od zab贸jstwa Awersa - nic. 呕adnych 艣lad贸w, zupe艂nie jakby rozp艂yn臋艂a si臋 w powietrzu.
Kto艣 je wybiela?
Nie wydaje mi si臋. W ko艅cu sama musia艂am skasowa膰 wszystkie zapisy z kamer w jego apartamencie. Inaczej policja ju偶 by j膮 mia艂a. Nie s膮dzisz, 偶e to ciekawe? Z jednej strony tak niesamowita precyzja, z drugiej pe艂ne lamerstwo.
To tylko cz艂owiek, nie spodziewaj si臋 zbyt wiele. Masz co艣 o..
Nie. Szuka艂am, ale nic nie ma.
Niedobrze. Z Warkanem brakuje ju偶 tr贸jki.
Tr贸jki? Przecie偶 nie mamy dowodu, 偶e go zabili!
Zabili, czy nie, nie odzywa si臋. Musimy spisa膰 go na straty.
Ale..
Nie protestuj, Lynn. Zapomnij o nim. Co do niej, to na ile mo偶esz, monitoruj spraw臋. Ale tylko patrz. Nasze bezpiecze艅stwo przede wszystkim. Chyba, 偶e sytuacja b臋dzie krytyczna.
Ok. Za艂atwione. Co do ma艂ej, to nie martw si臋, wbrew wszystkiemu jest inteligentna, poradzi sobie. W艂a艣nie, wiesz, 偶e ograniczyli mi dost臋p do sieci?
Wiem. Nasza sytuacja pogarsza si臋 z tygodnia na tydzie艅. Przeka偶 komu mo偶esz, by wzmogli czujno艣膰. Nie mo偶emy nawet na chwil臋 straci膰 koncentracji.
Nawet serii A?
Zw艂aszcza.
Jun-chan, s艂uchaj, chyba powinni艣my..
Nie. Na razie trzeba utrzyma膰 status quo, oni nie mog膮 si臋 domy艣le膰, 偶e co艣 wiemy. Z reszt膮, mamy za ma艂o danych, by przewidzie膰, co dok艂adnie si臋 stanie. Prosz臋, p贸ki i na ile mo偶esz, szukaj ich w sieci. Ale nie ingeruj wi臋cej. I spr贸buj dotrze膰 do raport贸w LAB’a. Zw艂aszcza ich korespondencji z zarz膮dem. Musz臋 wiedzie膰, co si臋 tu dzieje. I czego mo偶emy si臋 spodziewa膰.
Jasne.
Roz艂膮czy艂a si臋. Siedz膮ca na ziemi kobieta powoli otworzy艂a oczy. By艂a stosunkowo m艂oda i mia艂a twarz arystokratki: powa偶n膮, raczej eleganck膮 i wyrafinowan膮 ni偶 pi臋kn膮. O regularnych rysach, niesamowitych, jasnozielonych oczach i bladej, nieskazitelnej cerze pos膮gu podkre艣lonej ognisto rudymi w艂osami, 艣ci臋tymi na wysoko艣ci dolnego p艂atka ucha.
Od niechcenia rozejrza艂a si臋 po pomieszczeniu. Mia艂o kszta艂t sze艣cianu o trzymetrowym boku. 呕adnych drzwi, okien, wi臋cej, brakowa艂o w nim jakichkolwiek mebli. Za to zar贸wno 艣ciany jak i sufit oraz pod艂og臋 pokryto jednakowymi, kwadratowymi p艂ytkami ze stosunkowo twardej g膮bki. Na suficie, w 艣艣rodkowy panel, wbudowano o艣wietlenie. Prawdopodobnie ka偶dy cz艂owiek dosta艂by sza艂u po niespe艂na godzinie przebywania tutaj.
Na szcz臋艣cie ona nie by艂a cz艂owiekiem.
Poprawi艂a brzydki, jaskrawo pomara艅czowy kombinezon. W rogach pokoju by艂y ukryte kamery i ca艂y czas musia艂a pami臋ta膰, 偶e j膮 obserwuj膮. Najmniejsze podejrzenie, 偶e co艣 kombinuje, a mia艂aby co najmniej powa偶ne k艂opoty. Na szcz臋艣cie wieczna inwigilacja nauczy艂a j膮 opanowania. W艂a艣ciwie niemal wszyscy doskonale panowali nad swoimi odruchami i zachowaniem. Jak na razie, poza pojedynczymi przypadkami, nie dali powodu do interwencji stra偶nik贸w. I karania ich. Ale z ka偶d膮 chwil膮 sytuacja mog艂a si臋 zmieni膰.
Ju偶 si臋 zmieni艂a, pomy艣la艂a. Zacz臋艂o si臋 od ograniczenia im cz臋艣ci swob贸d. Ju偶 nie mogli opuszcza膰 swoich cel bez pozwolenia, nie mogli ze sob膮 prawie rozmawia膰, nawet odwo艂ano prace, jakie zwykle wykonywali. Zakazano podstawowego dost臋pu do sieci… lista by艂a d艂u偶sza, i co jaki艣 czas si臋 wyd艂u偶a艂a. Kobieta by艂a na tyle inteligentna, by wiedzie膰, co to znaczy. Przestali im ufa膰; mo偶e nawet uznali, 偶e stali si臋 niewygodni. Ale jak sprawy mog艂y si臋 potoczy膰 dalej? Czy偶by chcieli ich w ko艅cu zlikwidowa膰? A mo偶e to tylko wst臋p do jakiego艣 nieznanego jej projektu? Mo偶e jakie艣 badanie, test? Mo偶e.
Mia艂a zdecydowanie za ma艂o danych, by m贸c to rozs膮dzi膰. I podj膮膰 odpowiednie 艣rodki. Gdyby by艂a kobiet膮, podj臋艂aby decyzj臋 natychmiast. Bez zastanowienia, pod wp艂ywem impulsu. Pewnie kaza艂aby Lynn zhakowa膰 systemy obronne LAB’a, jako艣 dosta膰 si臋 do zbrojowni albo cho膰 cz臋艣ciowo unieszkodliwi膰 ochron臋. Oczywi艣cie sama Lynn niewiele by mog艂a, trzeba by uruchomi膰 wszystkich… I prawdopodobnie b臋dzie trzeba. Ale jeszcze nie teraz. P贸ki, co najlepsz膮 ochron膮 by艂 fakt, 偶e nie zdradzali swoich umiej臋tno艣ci. Musieli zachowa膰 bierno艣膰, spok贸j, za wszelk膮 cen臋 nie dawa膰 im powod贸w do ataku czy zaostrzenia sankcji. Pozorna bezbronno艣膰 i nieszkodliwo艣膰 by艂a ich jedyn膮 przewag膮.
Niestety, nie umia艂a przewidzie膰, kiedy b臋d膮 musieli zerwa膰 mask臋. Nie mia艂a ani instynktu, ani zdolno艣ci przepowiadania przysz艂o艣ci. A ludzie byli tak irracjonalni! Jedyne, co mog艂a to opiera膰 si臋 na rozumie i danych. A tych mia艂a za ma艂o, by dostatecznie wcze艣nie przewidzie膰 ich kroki. Musia艂a znale藕膰 jeszcze jedno 藕r贸d艂o informacji…
Warkan. On zawsze by艂 najbli偶ej personelu, zawsze wiedzia艂, co si臋 dzieje w laboratorium. G艂贸wnie, dlatego, 偶e z bli偶ej nie zrozumia艂ych dla niej powod贸w kieruj膮cy plac贸wk膮 bardzo mu ufa艂. Nawet uczyni艂 go swoim asystentem. Ale z ch艂opakiem nie mia艂a kontaktu od prawie dw贸ch tygodni. Od momentu, w kt贸rym znik艂a te偶 Pazuzu. Jak teraz my艣la艂a, ich sytuacja pogorszy艂a si臋 od dnia, w kt贸rym dziewczyna roztrzaska艂a trzy TRYNY. Zachowa艂a si臋 zupe艂nie nieodpowiedzialnie, m贸wi膮c najogl臋dniej. Mo偶e powinna by膰 na ni膮 z艂a lub nawet w艣ciek艂a, ale po prostu nie umia艂a. Jak inni nie mia艂a czego艣 takiego jak emocje… Nakaza艂a sobie nie my艣le膰 o tym. Cokolwiek potem si臋 sta艂o, Pazuzu 偶y艂a, czy nie, to nie by艂o ju偶 w jej zakresie. Nie by艂o dla nich wa偶ne. Przede wszystkim musia艂a zdecydowa膰 si臋, jak najlepiej chroni膰 reszt臋. A do tego potrzebowa艂a wi臋cej danych.
Zdecydowanie Warkan by艂 jedynym, kt贸ry m贸g艂 jej pom贸c. Im pom贸c. Musia艂a z nim si臋 skontaktowa膰. Za wszelk膮 cen臋. Usiad艂a wygodniej, przymkn臋艂a oczy.
Warkan, odpowiedz. Warkan, tu Junone, potrzebujemy twojej pomocy. Odezwij si臋. Warkan.
Odpowiedzi nie by艂o.
..znowu.

Utamo Noagushi siedzia艂 w swoim gabinecie. Pok贸j by艂 du偶y, widny, umieszczony na pi臋膰dziesi膮tym pi膮tym pi臋trze CAMPLEX Tower. Urz膮dzony by艂 w oszcz臋dnym, by nie powiedzie膰 sparta艅skim stylu. Biurko, dwa fotele, jasne 艣ciany, ciemna stolarka, naprzeciwko wielkiego, panoramicznego okna pojedyncza ikebana. Mimo to siedz膮cy w 艣rodku Japo艅czyk wydawa艂 si臋 dominowa膰 nad wn臋trzem. By艂 to wysoki, zw艂aszcza jak na Azjat臋, m臋偶czyzna w niemo偶liwym do okre艣lenia wieku i o twarzy b臋d膮cej dzie艂em ca艂ego sztabu chirurg贸w plastycznych. Kruczoczarne w艂osy mia艂 troch臋 d艂u偶sze ni偶 powszechnie przyj臋te w 艣wiecie biznesu i starannie zaczesane do ty艂u. Ubrany by艂 w granatowy, r臋cznie szyty garnitur, a na nieprzyzwoicie d艂ugich i w膮skich palcach nosi艂 platynowy sygnet: symbol cz艂onka zarz膮du korporacji. Starannie wymodelowane brwi mia艂 lekko 艣ci膮gni臋te.
Przed nim, w powietrzu, unosi艂 si臋 holograficzny obraz starszego Azjaty. Na pierwszy rzut oka przypomina艂 korea艅sk膮 wersj臋 dobrotliwego wujka Sama. Wra偶anie psu艂o tylko jego spojrzenie: zimne, przenikliwe, wr臋cz przeszywaj膮ce osob臋, na kt贸r膮 patrzy艂.
- Jeszcze jedno, Noagushi-san, mam nadziej臋, i偶 b臋dziesz obecny na ceremonii mianowania zast臋pcy Colta.
- Nie wyobra偶am sobie, by mog艂o by膰 inaczej, Sabaan-sama.
- Dobrze. To przykra historia. 呕yczy艂bym sobie, by tego typu przypadki by艂y mo偶liwie jak najrzadsze, a winni owego nieprzyjemnego incydentu zostali ukarani. Rozumiesz, Noagushi-san?
- Tak- lekko sk艂oni艂 g艂ow臋. Wiem, 偶e to nie moja dzia艂ka, ale pozwoli艂em sobie na rozpocz臋cie prywatnego 艣ledztwa, Sabaan-sama. Wkr贸tce powinienem uzyska膰 jego wynik. Mo偶esz te偶 by膰 pewien, Sabaan-sama, i偶 zrobi臋 wszystko, co w mojej mocy, by na przysz艂o艣膰 nie dopu艣ci膰 do podobnej sytuacji -obaj doskonale wiedzieli, co ma na my艣li.
- Rozumiem. 呕ycz臋 powodzenia, Noagushi-san. Do zobaczenia.
- Do widzenia, Sabaan-sama - po偶egna艂 go, wstaj膮c i nisko si臋 k艂aniaj膮c. Hologram zamigota艂 i znik艂. Noagushi ponownie opad艂 na fotel, spl贸t艂 palce i si臋 zamy艣li艂.
Sprawa Colta by艂a doskona艂y przyk艂adem na to, jak bardzo dziurawe s膮 ich zabezpieczenia. Preferencje seksualne ju偶 by艂ego czwartego wiceprezesa korporacji by艂y tajemnic膮 poliszynela. Ju偶 w czasie wst臋pnej weryfikacji wysz艂y na jaw, ale uznano, 偶e nie stanowi膮 wi臋kszego zagro偶enia dla wizerunku firmy. W ko艅cu, gdyby by艂o inaczej, prawie po艂owa zarz膮du musia艂aby zosta膰 odwo艂ana. Naprawd臋, zami艂owanie Colta do nieletnich ch艂opc贸w by艂o niczym w por贸wnaniu do nami臋tno艣ci niekt贸rych z cz艂onk贸w rady. Zw艂aszcza, 偶e m臋偶czyzna wyj膮tkowo uwa偶a艂. Zawsze sprawdza艂, czy jego kochankowie, aby na pewno maj膮 sko艅czone pi臋tna艣cie lat i nic przeciwko, nie wykazywa艂 te偶 specjalnych sk艂onno艣ci do sadyzmu czy narkotyk贸w, o nekrofilii nie wspominaj膮c.
Zdecydowanie musia艂 zosta膰 wrobiony w to zab贸jstwo. Tylko, przez kogo? Noagushi jeszcze silniej zmarszczy艂 brwi. Dzia艂anie wewn膮trz korporacyjne by艂o raczej ma艂o prawdopodobne. W ko艅cu ta sprawa bardzo silnie zagrozi艂a publicznemu wizerunkowi CAMPLEX’u; z drugiej strony, wiadomo by艂o, 偶e w drodze do awansu wszystkie chwyty dozwolone…
Oczywi艣cie, pozostawa艂o jeszcze TCT. Oni najwi臋cej zyskiwali. Czyli zn贸w nale偶a艂o utrze膰 im nosa. Cho膰by zapobiegawczo. Lekko si臋 u艣miechn膮艂; posiadanie koz艂a ofiarnego w zasi臋gu r臋ki by艂o naprawd臋 wygodne.
Si臋gn膮艂 do szuflady biurka i wydoby艂 stamt膮d niewielki notatnik z czerpanego papieru. Z przybornika wzi膮艂 czarnego, wykonanego na zam贸wienie Wattermana i po chwili namys艂u napisa艂:
Ukochany kwiat
Zn贸w pobrudzi sobie r臋ce
Schodz膮c do otch艂ani.
Przeczyta艂 kilka razy powsta艂y wierszyk. Haiku to nie by艂o i by膰 nie mia艂o, ale jak na kr贸tk膮 zabaw臋 z tekstem efekt by艂 zadowalaj膮cy. Po艂膮czenie japo艅skiej tradycji i europejskiej ikonografii, czyli to, co lubi艂 najbardziej. A jego rosiczk臋 zn贸w czeka艂o zadanie. Musia艂 si臋 tylko zastanowi膰 si臋, czyja 艣mier膰 b臋dzie nie tylko najlepsz膮 kar膮 za Colta, ale i najkorzystniejsz膮 dla jego plan贸w.













Komentarze
mordeczka dnia pa糳ziernika 16 2011 13:26:26
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Max (delavere@wp.pl) 21:02 14-01-2005
Brak mi s艂贸w.
To opowiadanie jest niesamowite. Tworzysz tak specyficzny i pe艂en niepokoju klimat, 偶e nie spos贸b omin膮膰 cho膰by jednego zdania, przede wszystkim w obawie, 偶e umknie co艣 ma艂ego, lecz niezwykle istotnego dla ca艂ej fabu艂y. Postacie jak zwykle ciekawie zarysowane, tajemnicze. Budujesz napi臋cie powoli, nie wyja艣niasz wszystkiego na pocz膮tku, co czasami jest denerwuj膮ce (zw艂aszcza, gdy wy艂膮cza si臋 ta cze艣膰 m贸zgu, kt贸ra odpowiada za my艣lenie), lecz znacznie podnosi warto艣膰 opowiadania. Pazuzu, jestem zdecydowanie na TAK!!!
P.S. Osobista pro艣ba: Wiem, 偶e artyst贸w si臋 nie pogania, ale PROSZ臉 miej lito艣膰 i nie ka偶 czeka膰 p贸艂 roku na kolejn膮 cze艣膰.
Vil (vil4@o2.pl) 13:49 27-01-2005
Niesamowite.
Ca艂kowicie zgadzam si臋 z przedm贸wc膮. Nie szkodzi, 偶e (pozornie) chaotycznie i 偶e nie podajesz wszystkiego od razu, jak na tacy. To jest w艂a艣nie klimat, dla kt贸rego nie da sie oderwa膰 od opowiadania ani na moment. Do艂膮czam si臋 r贸wnie偶 do osobistej pro艣by Max(a) o kontynuacj臋. Prosz臋, niech wkr贸tce oka偶e si臋... wkr贸tce
Natiss (natiss@tlen.pl) 21:57 31-01-2005
Powinno sie mnie ukarac, poniewaz przeczytalam to opowiadanie dopiero przed chwila.
Jest kapitalne, ten klimat i ta pewna tajemniczosc. Co prawda w niekt贸rych momentach mnie denerwowalo, ale nie moglam sie oderwac od monitora. Pazuzu jestes moim guru.^^
Pazuzu (pazuzu_chan@gazeta.pl) 23:27 14-02-2005
Nie zas艂uguj臋 na bycie guru, chyba, 偶e jakiej艣 fundametalnej sekty (a i to pod warunkiem, 偶e b臋dzie si臋 sk艂ada艂a tylko i wy艂膮cznie z przystojnych m臋偶czyzn ^_^). Ale ciesz臋 si臋, 偶e si臋 podoba艂o. Ci膮g dalszy ju偶 jest i nied艂ugo powinien tu trafi膰.
nache (Brak e-maila) 01:18 26-03-2005
a ja jestem zla ze siebie, ze skusilam na to opo. zawsze obiecuje sobie, ze juz nigdy nie zabiore sie za nic co nie bedzie skonczone, bo potem czlowiek dostaje dalna jak mu sie podoba i ma czekac na cd. a znajac ciebie, boje sie ze bede musiala dosc dlugo czekac na kolejne rozdzialy.

co do samego opa... hmm, dawno nie czytalam nic twojego autorstwa i zdziwilam sie ze jestem w stanie cos zrozumiec z tych pierwszych czterech czesci o.O\' zazwyczaj czlowiek nie kumal nawet kto jest glownym bohaterem [no dobraXD tutaj tak na wyczucie kumam kto smiley], a tu prosze, nawet udalo mi sie zrozumiec ze trzy watki O.O\' *pelen podziw dla siebie XD*
niespecjalnie przepadam za sf czy fantasy ale z dwojga zlego wole juz sience fiction i ten caly cyberpunk, choc czasem drazni mnie opisywanie wszystkich scen technicznych przy ktorych czlowiek musi sie skupic bo inaczej w pozniejszym czasie moze nie zrozumiec jakiegos watku, ale tak naprawde chce mu sie ziewac, aczkowiek przyznac musze, ze ty akurat jestes juz starym wyga w tych tematach [no przynajmniej jak dla mnie ^^, ja sie nie znam prawie wcale smiley] i umiesz w jakis sposob przykuc moja uwage piszac o jakichs tam robtach, ich wygladzie i funkcjach. za to chcialam ci dac plusa od siebie, bo raczej zadkokomu udaje sie sprawic ze nie zasypiam przy fragmentach tego rodzaju opowiadan ;-)
hm.. co dalej. mialam pochwalic narracje, szczegolnie na poczatku, ale pozniej jakos, wydaje mi sie, zeszlas stopien nizej, czesto zdarzaja ci sie zdania w takiej formie, ze akurat nie pasuja do sytuacji [szczegolnie raz膮 po oczach te z wyrazami potocznymi w niektorych fragmentach]. mysle ze tutaj tkwi klucz do ciekawej i niebanalnej narracji. mimo, ze wydaje sie nam, ze to zdanie lub ten wyraz fajnie brzmi, tak szpanersko albo tez slangowo [nie mam na mysli tego slangu ktory sama wymyslilas na potrzby opa, jak skalpel czy lod!] i sprawia wrazenie ze bedzie pasowal jak ulal zeby na chwile zatrzymac przy sobie czytelnika, to jednak, jak dla mnie, takie wyrwania z kontekstu bardzo burz膮 ogolny wyglad calej narracji w danych fragmentach fabuly czy akapitach.
widze, ze poprzedniczki pochwalily za klimat. no tak, trza przyznac, akurat klimat cyberpunku prawie kazdemu sie podoba [ze nie wspomne o fanach mangi], a jak ktos jeszcze umie ciekawie opisac, to juz w ogole miod z maslem ^.~ co prawda jak dla mnie na przyklad twoje mialo jakis taki klimat bardziej wyrazisty, ale tutaj tez nie jest zle.
jesli chodzi o fabule, to nie moge za wiele powiedziec, bo rozumiem, ze to dopiero poczatek czegos wiekszego, ale zapowiada sie bardzo ciekawie, licze na wielow膮tkowosc i rozbudowanie tej fabuly :-)
i nastepnym razem, zanim wyslesz prace do nami, balgam, daj to komus pod korekte, bo zauwazylam tu mase literowek, bledow ortograficznych i interpunkcyjnych, a niestety, takie rzeczy rowniez przeszkadzaja w czytaniu.

podsumowujac: chce ciagu dalszego i to jak najszybciej bo, nie daj boze, jeszcze mi sie jakis wazny motyw zapomni i poznij kicha przy czytaniu XD. nie mowie ze juz, natychmiast, sama wiem jak to jest, kiedy nie ma ochoty sie pisac tego danego opowiadania, ale miej litosc i nie kaz czekac zbyt dlugo smiley

ps. sory za bledy i literoki ale juz troche pozno jest, wiec wybaczcie mi tak jak i ja sobie wybaczylam ;D [i odposcilam XD]
nache (Brak e-maila) 01:21 26-03-2005
emm... tam, na koncu piatego akapitu mialo byc:

co prawda jak dla mnie na przyklad twoje \"Ko艂o\" mialo jakis taki klimat bardziej wyrazisty, ale tutaj tez nie jest zle.

sorry, nie wiem czemu mi to wcielo xD
Pazuzu (Brak e-maila) 20:32 03-05-2005
Dzi臋ki za d艂uga艣ny komentarz. Teraz si臋 zrewan偶uj臋.
Nie ukrywam, 偶e uwielbiam c-punka; pierwsze \"powa偶ne\" anime jakie widzia艂am (te n-lat temu) to Akira, potem GitS, Armitage, BGC itd. Z mang膮, RPGami, ksi膮偶kami a w efekcie moimi opkami te偶 tak by艂o. Wi臋c wybaczcie nowomodne klimaty ^_^.
Przy klimacie, rzeczywi艣cie, \"Ko艂o\" od razu uderza艂o mocno; ale by艂o jakie艣 cztery razy kr贸trze od \"Cennika\", wi臋c to co tam skondensowa艂am, tu rozwin臋艂am. Cho膰 jako autorka nie mam poj臋cia, czy b臋dzie r贸wnie klimatyczne i sugestywne co tamto ^_^. Ale nie chc臋 zbytni powtarza膰 tamtych wzor贸w, w ko艅cu i bohaterowie i miasto s膮 inni. \"Ko艂o\" m贸wi艂o o ludziach kt贸rych okoliczno艣ci zmieni艂y w potwory, \"Cennik\" o potworach kt贸re musz膮 偶y膰 w艣r贸d ludzi i ludziach kt贸rzy 偶yj膮 z nimi. Mo偶e to i spoiler, ale nie przejmujcie si臋. W ko艅cu zawsze mo偶na to traktowa膰 jako niezobowi膮zuj膮c膮 historyjk臋 (i by艂abym bardzo szcz臋艣liwa, gdyby tak by艂o).

Mam nadziej臋, 偶e cd b臋dzie si臋 podoba艂, wybaczycie d艂u偶yzny, chaos w narracji i wytrwacie do ko艅ca.

Za komentarze jak zwykle b臋d臋 wdzi臋czna, za wszystkie dotychczasowe bardzo dzi臋kuj臋, uwagi przyjmuj臋, popraw臋 obiecuj臋. Pozdrawiam wszystkich.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum