艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Dzieci boga granic 8 |
8.
Urhan rozbudowywa艂o si臋 nieustannie: oto, co Kekhart zauwa偶y艂 zaraz po powrocie do miasta. Przecie偶 nieca艂y rok temu, gdy opuszcza艂 je z Takhirem, sta艂y jeszcze rusztowania na 艣wi膮tyni Sury, a teraz jej 艣ciany l艣ni艂y biel膮 w ostrym, zimowym s艂o艅cu, na kopule za艣 widnia艂a b艂yszcz膮ca blacha. Sanktuarium ukochanej bogini miasta wyr贸偶nia艂o si臋 ju偶 z daleka, ze wzniesie艅 otaczaj膮cych dawny kamienio艂om.
Drugim 艣wiadectwem ci膮g艂ej budowy by艂y zal膮偶ki nowych mur贸w. Dawne, wzniesione przed zaledwie p贸艂wieczem wyda艂y si臋 Urha艅czykom niewystarczaj膮ce, miasto rozros艂o si臋 szybko i pocz臋艂o dusi膰 w ich obr臋bie, wiele budynk贸w wyp艂yn臋艂o poza obwarowania. A pewnie i pog艂oski o tym, 偶e ludzie na zachodzie, w s膮siednim Karanesse coraz gorzej patrz膮 na orczych s膮siad贸w zrobi艂y swoje. Gdyby przysz艂o do wojny, lepiej si臋 obwarowa膰.
– Pewnie wy najedziecie pierwsi – stwierdzi艂 Temur, kiedy Kekhart t艂umaczy艂 mu, po co mury.
Zbli偶ali si臋 do miasta znan膮 ju偶 wojownikowi piaszczyst膮 drog膮, otoczon膮 polami uprawnymi, raz po raz, na rozstajach, ozdobion膮 jakim艣 przydro偶nym znakiem, 艣ladem ducha lub b贸stwa strzeg膮cego podr贸偶nych lub pobliskiego sio艂a.
Kekhart wzruszy艂 ramionami.
– Abo to ma znaczenie, my pierwsi, czy oni? Poza tym, nie „wy”, Temur, tylko „my”. Ty艣 teraz nasz, ty艣 z Urhan.
Temur nie powiedzia艂 nic. Wida膰 nie spieszy艂o mu si臋 do przyj臋cia nowej to偶samo艣ci.
„Nic to” – pomy艣la艂 Kekhart. „To minie. I ja taki by艂em”.
Cieszy艂 si臋, 偶e wraca. Rozstanie z Takhirem bola艂o, bardziej, ni偶 poprzednie, bo te偶 inne by艂o od poprzedniego: przedtem s膮dzi艂, 偶e zginie, przedtem kipia艂 w nim gniew na szamana, nieu艣wiadomiony i pozbawiony uzasadnienia. Teraz zdo艂ali obaj u艂o偶y膰 sporo spraw mi臋dzy nimi. Teraz ponadto Kekhart otrzyma艂 obietnic臋 ponownego spotkania i cieszy艂 si臋 na nie bardziej zapewne, ni偶 powinien.
Urhan jednak sta艂o si臋 jego domem. I tam mia艂 bliskie sobie osoby: Larh臋, kt贸ra rozumia艂a go bez s艂贸w, Arthana, kt贸ry wci膮偶 zamyka艂 si臋 przed 艣wiatem, kryj膮c wi臋cej, ni偶 sugerowa艂by jego m艂ody wiek. Jak nie t臋skni膰 za nimi, now膮, dziwn膮 rodzin膮? Jak nie t臋skni膰 za miastem, kt贸re, cho膰 odra偶aj膮ce czasem, da艂o mu przecie偶 schronienie i now膮 to偶samo艣膰?
A teraz wi贸z艂 miastu nowego obywatela, rodowi za艣 – nowego cz艂onka. Niech go przygarn膮, niech Temur znajdzie z nimi nowy sens dla swego 偶ycia, w艂asne miejsce na 艣wiecie. Urhan to dobre miejsce, by zaczyna膰 na nowo, Urhan to miejsce na pograniczu, tak, jak i oni.
Min臋li now膮 bram臋, niedoko艅czon膮 jeszcze, zacz膮tki przysz艂ych wie偶 obronnych. W艣r贸d budowniczych Kekhart dostrzeg艂 wysokiego cz艂owieka o brunatnej sk贸rze – po艂udniowca, Dallejczyka zapewne. Przybywali czasem do Urhan, cz臋艣ciej, ni偶 inni przedstawiciele ludzkiej rasy, nie licz膮c oczywi艣cie miejscowych plemion. Byli narodem kupc贸w, gotowych sprzeda膰 towary i wiedz臋 ka偶demu, kto za nie p艂aci艂, ten Dallejczyk najwyra藕niej na sprzeda偶 mia艂 wiedz臋 kamieniarsk膮. Odziany w str贸j niepraktyczny i jaskrawy – ale i niekt贸rzy Urha艅czycy nosili ju偶 takie kuriozalne odzienie, nara偶aj膮c si臋 na po艣miewisko rodak贸w – kr臋ci艂 si臋 mi臋dzy budowniczymi, wykrzykuj膮c polecenia w mieszanym j臋zyku, czasem zatrzymywa艂 si臋 przy stole, by zerkn膮膰 na plany budynku. Architekt z po艂udnia dziel膮cy si臋 wiedz膮 o obwarowaniach z Urhan.
Wi臋cej Dallejczyk贸w kr膮偶y艂o po mie艣cie ni偶 zazwyczaj i wi臋cej, co bardziej Kekharta zadziwi艂o, smokowc贸w. I jedni i drudzy wyr贸偶niali si臋 w艣r贸d rdzennych mieszka艅c贸w Urhan. Ludzie z nadmorskiej krainy mieli sk贸r臋 brunatn膮 lub nieco tylko ciemniejsz膮 ni偶 ich krewni z zachodnich kr贸lestw – ale w nowootwartym sklepie z tkaninami wojownik zauwa偶y艂 jednego o sk贸rze niemal偶e czarnej. Wszyscy nosili si臋 barwnie, r臋kawy ich kaftan贸w porozcinane by艂y w wielu miejscach, ujawniaj膮c kontrastowe odcienie koszul, p艂aszcze zdobili futrem, niedorzecznie wielkie kapelusze za艣 mn贸stwem pi贸r. W klejnotach znajdowali r贸wne upodobanie, co orkowie, zw艂aszcza orkowe kobiety. Nic dziwnego, 偶e to one wystawa艂y przy sklepie, przypatruj膮c si臋 bogactwom materia艂贸w. W mie艣cie kobiety pierwsze zatraci艂y zmys艂 praktyczny i zapomnia艂y o swych korzeniach.
Smokowcy zdawali si臋 by膰 przeciwie艅stwem Dallejczyk贸w. Nie by艂o ich wielu, przemieszczali si臋 w ciszy, nie sprzedawali niczego, bogowie wiedz膮, co robili w Urhan. Gdyby nie tak skrajna ich odmienno艣膰 od pozosta艂ych lud贸w, pozostawaliby niezauwa偶eni. Na bog贸w, elf pr臋dzej zosta艂by zignorowany, ni偶 istota o jaszczurzej g艂owie zwie艅czonej rogami, z nieustannie poruszaj膮cym si臋 pod ubraniem ogonem, istota m贸wi膮ca w sykliwy spos贸b, pozbawiona, wydawa艂oby si臋, mimiki zrozumia艂ej dla pozosta艂ych.
Prawd臋 m贸wi膮c, Temur traktowa艂 ich bardziej naturalnie, ni偶 Urha艅czycy. W ko艅cu sp臋dzi艂 dotychczasowe swoje 偶ycie w cieniu Shnai’ar, ich ojczyzny, w cieniu miasta, do kt贸rego uda艂 si臋 Takhir… Musia艂 widywa膰 smokowc贸w nie raz, zna艂 pewne aspekty ich kultury, a widz膮c jednego, odzianego w nieskazitelnie czarn膮 szat臋, wyja艣ni艂 Kekhartowi, 偶e oto widz膮 lai – kap艂ana, m臋drca.
Min膮wszy gwarne jak zwykle miasto, jego mieszka艅c贸w i rozbudowuj膮ce si臋 bez znu偶enia budowle, dojechali w okolice 艣wi膮tyni, gdzie Kekhart mia艂 sw贸j niewielki pokoik na ty艂ach jednego z budynk贸w. Pod nieobecno艣膰 pozostawi艂 go pod opiek膮 Larhy i trafi艂o si臋, 偶e kobieta w艂a艣nie przebywa艂a w mieszkaniu. Ona nie zmieni艂a si臋, nie przyj臋艂a, wzorem kolejnych urha艅skich kobiet, obcej mody, przedk艂adaj膮c praktyczno艣膰 nad zjawiskowo艣膰. Cho膰… pewne niewielkie zmiany dostrzeg艂 w niej Kekhart: cho膰by fakt, 偶e musia艂a usun膮膰 w mi臋dzyczasie u艂amany, zepsuty zapewne kie艂, wraz z drugim. Teraz jej u艣miech sta艂 si臋 symetryczny, cho膰 szokuj膮co nieorczy. Za to bardzo szeroki i zadowolony.
– Kekhart! – wykrzykn臋艂a na jego widok, wyra藕nie szcz臋艣liwa z powrotu. – No ja przeczucie jakie艣 mia艂am. Wchod藕, wchod藕... A kt贸偶 to? – spyta艂a, spogl膮daj膮c na Temura, mierz膮c go bacznie wzrokiem.
– Towarzyszy mi od pewnego czasu. Jeden z naszych. Larha. Taki jak my.
Kobieta zn贸w si臋 u艣miechn臋艂a – szeroko i nawet 艂adnie. Umia艂a si臋 艂adnie u艣miecha膰. To w Urhan musia艂a nauczy膰 si臋 tej sztuki.
– Witaj. Larha jestem.
Temur odwzajemni艂 u艣miech. Po raz pierwszy od opuszczenia swojej wioski.
Kobieta wyszczerzy艂a do niego z臋by, odwr贸ci艂a si臋 i znikn臋艂a wewn膮trz pokoiku, kt贸ry dla Kekharta by艂 namiastk膮 domu. Nie zamierza艂a pozosta膰 tam d艂ugo – chwyci艂a ciep艂膮 kurtk臋, obszyt膮 futrem, owin臋艂a si臋 w ni膮. Zima ci膮gle trwa艂a w najlepsze, lepiej nosi膰 co艣 chroni膮cego przed ch艂odem.
– Jedzenia nie ma – oznajmi艂a. – ani nic do picia. Ani drewna na opa艂. Masz ty mo偶e jakie pieni膮dze? Co艣 ci tw贸j szaman zostawi艂?
Wojownik wysup艂a艂 z sakwy srebrne monety, pozosta艂o艣膰 podzielonego na dwie po艂owy naszyjnika.
– To ty do 艣wi臋ta b臋dziesz 偶y艂 po kr贸lewsku. Jak nie d艂u偶ej – stwierdzi艂a. – A ty? – zwr贸ci艂a si臋 zn贸w do Temura, i zn贸w u艣miech jej si臋 poszerzy艂, oczy szuka艂y jego wzroku. – Ty co robisz? On ci臋 nie utrzymuje, co?
M臋偶czyzna zaprzeczy艂 ruchem g艂owy.
– Uczy艂em si臋 u kowala – oznajmi艂.
Pierwszy raz od wygnania opowiedzia艂 o sobie co艣 wi臋cej. Przez ca艂膮 wsp贸ln膮 podr贸偶 raczej milcza艂, a je艣li ju偶 m贸wi艂, unika艂 tematu w艂asnej osoby. A ju偶 na pewno nie przyzna艂 si臋 do posiadania tak wa偶nych umiej臋tno艣ci, nawet, je艣li nie opanowa艂 ich jeszcze w dostatecznym stopniu.
Larha u艣miechn臋艂a si臋 jeszcze szerzej, o ile to by艂o mo偶liwe: rozchyli艂a wargi, pokazuj膮c wszystkie z臋by, w tym dwie paskudne szczerby po dolnych k艂ach. Ale mimo tych szczerb ujmowa艂a rado艣ci膮 i szczero艣ci膮, Temura chyba te偶.
– To ty znajdziesz prac臋. Zawsze si臋 praca znajdzie dla ciebie... I ja b臋d臋 mia艂a do naprawy par臋 rzeczy, jak si臋 zatrudnisz gdzie... Klientk臋 b臋dziesz mia艂 pierwsz膮, chcesz?
Kekhart u艣miechn膮艂 si臋 w duchu. Widzia艂 to oczyma wyobra藕ni: Larh臋 przychodz膮c膮 do nowego towarzysza niedoli, nowego cz艂onka plemienia, przynosz膮c膮 mu do naprawy r贸偶ne przedmioty, prosz膮c膮 o nowy n贸偶, podkucie konia. Pretekst do rozmowy, do kontaktu, przecie偶 sam to zna艂...
Wida膰 jego przyjaci贸艂ka zmieni艂a si臋, zmienia艂a si臋 ca艂y czas. Zwi膮zek z kompanem ze stra偶y, nie wa偶ne, czy trwa艂, czy zako艅czy艂 si臋 ju偶 – cho膰 Kekhart podejrzewa艂 raczej to drugie – nie by艂 ostatnim w jej 偶yciu. Urhan mia艂o moc, a jego bogowie najwyra藕niej opiekowali si臋 swymi poddanymi.
Och, cieszy艂 si臋 z powrotu, cho膰 sprawia艂a mu przykro艣膰 rzecz nowo odkryta: 偶e dw贸ch rzeczy, kt贸rych pragn膮艂, w臋dr贸wek po stepie w towarzystwie Takhira i w艂asnego miejsca w spo艂ecze艅stwie miasta nie mo偶e mie膰 na raz. 呕e zawsze ju偶 b臋dzie miota艂 si臋 mi臋dzy dwoma sposobami 偶ycia, nie mog膮c na zawsze wybra膰 jednego.
Lecz czy nie lepsze by艂o to od wiecznej samotno艣ci wyrzutka?
***
Jeden z dw贸ch m艂odzie艅c贸w opiera艂 艂okcie na stole a podbr贸dek – na d艂oniach. Drugi siedzia艂 na blacie i bawi艂 si臋 pustym kubkiem.
– Zagramy, Arthan, to b臋dziesz mia艂 szans臋 si臋 odku膰 i tej swojej pani co kupi膰, co ty na to?
Siedz膮cy na stole by艂 cz艂owiekiem, potomkiem jednego z ludzkich stepowych plemion, kt贸rych sporo by艂o w Urhan. Dzieckiem pogranicza. Nosi艂 ubranie w odcieniach czerwieni i br膮z贸w i krucze pi贸ra wplecione we w艂osy, oznak臋 przynale偶no艣ci do ludu Krukor艂a, potomk贸w mitycznego ptaka, kt贸ry mia艂 niegdy艣 przybra膰 ludzk膮 posta膰 i sta膰 si臋 ojcem ludzkiego plemienia. Nosi艂 te偶 kolczyki w uszach i kolczyk w p艂atku nosa.
– Chrza艅 si臋, Gaspar – odpad艂 mieszaniec. – Jak ja z tob膮 gra膰 b臋d臋, to znowu przegram.
– Bo ty nie my艣lisz ani troch臋 – za艣mia艂 si臋 cz艂owiek imieniem Gaspar. – I skupi膰 si臋 nie mo偶esz. I zamiast o grze, to o cipce my艣lisz, ja ci臋 znam za dobrze. Oj, Arthan, Arthan, ty kiedy przez dziewk臋 jak膮 zginiesz. Kekharcie, a ty w ko艣ci grasz? Temur? Larha?
– Ogra nas wszystkich, 艂ajdak – mrukn臋艂a kobieta. – Ogra i b臋dzie si臋 艣mia艂. Gaspar, lepiej co opowiedz – zasugerowa艂a.
Cz艂owiek, z kt贸rym Arthan nawi膮za艂 przyja藕艅, przyby艂 do miasta kilka miesi臋cy przed powrotem Kekharta, szukaj膮c, czemu to nie dziwi艂o, schronienia przed wrogami i klanow膮 zemst膮. W Urhan spodoba艂o mu si臋 nadzwyczaj, a talent do opowiadania i znajomo艣膰 wielu historii zapewni艂y mu spor膮 popularno艣膰. Mia艂 doskona艂膮 pami臋膰, 艂atwo wy艂awia艂 z zas艂yszanych rozm贸w tematy, na podstawie kt贸rych tworzy艂 kolejne historie i wprowadza艂 nowe w膮tki do znanych wcze艣niej. Pr臋dko zacz臋li nazywa膰 go s艂owem wywodz膮cym si臋 z pogranicznego narzecza: Gaspar Regesz, Gaspar Pie艣niarz.
Arthana pozna艂 podczas jednej z bitek, w kt贸r膮 mieszaniec si臋 wpl膮ta艂. Posz艂o o kobiet臋, kurtyzan臋 z luksusowego zamtuza, kierowanego przez dwie niewiasty, urha艅sk膮 orczyc臋 i ludzk膮 kobiet臋 przyby艂膮 z Dalle. Kurtyzana zwa艂a si臋 Lilla i jak si臋 okaza艂o p贸艂-cz艂owiek zakocha艂 si臋 w niej na zab贸j. Gorzej jeszcze, przysz艂o mu broni膰 dziewczyny przed nazbyt namolnym klientem, a Gaspar akurat si臋 przypa艂臋ta艂 i w ostatecznym rozrachunku obaj trafili na par臋 dni do Studni za powa偶ne pobicie urha艅skiego szlachetki. Wyszli stamt膮d 偶r膮c si臋 niemi艂osiernie, co Larha z miejsca oceni艂a jako „przyja藕艅 na 艣mier膰 i 偶ycie”. Po tym incydencie dziewcz臋ta z zamtuza uwielbia艂y obu m艂odzie艅c贸w, co Gaspar Pie艣niarz traktowa艂 pragmatycznie, a Arthan – jako wspania艂y przyczynek do zdobycia serca Lilli. Cz艂owiek zreszt膮 przyzna艂 bez ogr贸dek, 偶e uzna艂 chodzenie za miesza艅cem za wspania艂膮 szans臋 dla siebie. Na zdobycie materia艂贸w do kolejnych opowie艣ci.
Byli wi臋c ju偶 przyjaci贸艂mi od paru miesi臋cy i sp臋dzali czas w艂贸cz膮c si臋 po mie艣cie, szukaj膮c zaczepki, imaj膮c si臋 przypadkowych zaj臋膰 i czaruj膮c kobiety. To znaczy, Gaspar czarowa艂, sam twierdz膮c, 偶e to on ma urok osobisty, a jego przyjaciel... no c贸偶, co najwy偶ej rozmiary.
Arthan szczerzy艂 wtedy z臋by i odpowiada艂, 偶e on za to umie z tych rozmiar贸w zrobi膰 nale偶yty u偶ytek.
Czasem k艂贸cili si臋 o to. K艂贸cili si臋 o wszystko, pili za du偶o, rzucali w siebie czym popad艂o, ko艅czyli podrapani i posiniaczeni i kochali si臋 jak rodzeni bracia.
Teraz za艣 Gaspar siedzia艂 na stole, bawi膮c si臋 ko艣膰mi i wpatrywa艂 w Larh臋, kt贸ra zaproponowa艂a mu opowiedzenie historii..
– Pi臋kna pani, gdyby艣 nie ty prosi艂a, nie zgodzi艂bym si臋, ale dla ciebie, dla twoich oczu, czemu偶 nie?
Larha za艣mia艂a si臋. Ona gasparowemu urokowi osobistemu niezbyt wierzy艂a, wola艂a, jak przyzna艂a si臋 Kekhartowi w zaufaniu, m臋偶czyzn cichszych, bardziej zamkni臋tych w sobie. Od przybycia Temura coraz cz臋艣ciej widziano ich razem, najcz臋艣ciej po prostu id膮cych gdzie艣 w milczeniu, ale wida膰 by艂o, 偶e w obojgu ostatecznie p臋kaj膮 jakie艣 tamy. Przybysz z osady na wschodzie zn贸w zacz膮艂 odzywa膰 si臋, 艣mia膰, zn贸w pokaza艂 te cechy, kt贸re Kekhartowi spodoba艂y si臋 w nim w pierwszym momencie. Taki musia艂 by膰 na pocz膮tku, przed utrat膮 bliskich, takiego najpewniej udawa艂 w wiosce, nim wyda艂o si臋 co zrobi艂 – ale to Kekhart tylko podejrzewa艂. Podobnie jak oni wszyscy bowiem Temur nie by艂 sk艂onny do wyjawiania wewn臋trznych prze偶y膰, ale tym nie r贸偶ni艂 si臋 od pozosta艂ych cz艂onk贸w dziwnego plemienia.
Nikt nie wiedzia艂 do dzi艣 – i nikt nie pyta艂 – sk膮d wzi臋艂y si臋 blizny na plecach Arthana. Nikt poza Larh膮 i Temurem nie zdawa艂 si臋 domy艣la膰 nawet, czemu swoje plemi臋 opu艣ci艂 Kekhart – a i ta dw贸jka nie rozgrzebywa艂a sprawy, traktuj膮c j膮 jako co艣 艣liskiego, a mo偶e po prostu nie znajduj膮c s艂贸w do opisania jej.
Kekhart te偶 nie znajdowa艂. Temur m贸wi艂 o mi艂o艣ci – nie, mi艂o艣膰 to by艂o to, co Temur ostro偶nie okazywa艂 Larsze, mi艂o艣ci膮 by艂o wzdychanie Arthana do owej kurtyzany, Lilli. To co dzia艂o si臋 mi臋dzy nim a Takhirem nie pasowa艂o. Nie przystawa艂o do opowie艣ci zas艂yszanych jeszcze w dzieci艅stwie, w plemieniu, ani do opowie艣ci Gaspara. Nie przystawa艂o te偶 i do kr贸tkich kontakt贸w, kt贸re miewa艂 z m臋偶czyznami w miejskich zamtuzach. Bu艂o skrajnie odmienne od wszystkiego, co Kekhart by艂 w stanie okre艣li膰, nazwa膰, zdefiniowa膰. Nie m贸g艂 nawet poprosi膰 o dostarczenie mu s艂贸w, kt贸re to okre艣la艂y: nie s膮dzi艂 jednak, by istnia艂y odpowiednie. Te kt贸re zna艂, ujmowa艂y tylko negatywn膮 stron臋 zjawiska, jego obrzydliwo艣膰, szkodliwo艣膰 dla spo艂ecze艅stwa, nie m贸wi艂y nic o pi臋knie i rado艣ci, o t臋sknocie, o wzajemnym wspieraniu si臋 w trudnych chwilach.
Zamy艣li艂 si臋. Wyrwa艂o go z tego szturchni臋cie w bok otrzymane od Gaspara.
– Kekhart, a ty s艂uchasz mnie w og贸le? Bo nie b臋d臋 nic opowiada艂, jak kto艣 b臋dzie spa艂.
– Wybacz. Zamy艣li艂em si臋 przez chwil臋.
– To si臋 nie zamy艣laj, a s艂uchaj. Opowiem o jednym z wojownik贸w c贸ry ziemi, Tindre, o tym, kt贸ry z艂ama艂 wszelkie zasady i zosta艂 za to przekl臋ty. Opowiem wam o Kouangu i zbrodni, jak膮 pope艂ni艂, o pot臋pieniu, kt贸re go za to spotka艂o.
Kounag nale偶a艂 do plemienia Szarych Wilk贸w, z kt贸rego wywodzi艂a si臋 Tindre i by艂 jednym z pierwszych, kt贸rzy opowiedzieli si臋 po jej stronie, kiedy si臋gn臋艂a po w艂adz臋, a wiedzcie, 偶e na pocz膮tku by艂a sama i nikt nie wierzy艂, i偶 c贸rka zmar艂ego chana sama poprowadzi jego lud. Lecz Tindre wybrana zosta艂a przez bog贸w, by zosta膰 wielkim kaganem i walczy膰 z demonami i z艂em, za艣 Kouang jako jeden z pierwszych w niej ow膮 bosk膮 iskr臋 rozpozna艂 i nam贸wi艂 swych braci, z kt贸rych by艂 najm艂odszy, by z艂o偶yli przysi臋g臋 krwi c贸rce chana. I z艂o偶yli j膮 zaraz po dziewicach z plemienia Szarych Wilk贸w, kt贸re pierwsze sta艂y si臋 艢wi臋tymi Kobietami. I tak Tindre zyska艂a swoich pierwszych wojownik贸w, r贸d Jaguna, najstarszego, od kt贸rego obecny chan Szarych Wilk贸w pochodzi. I to w艂a艣nie, dziedzictwa sprawa, braci por贸偶ni艂a, i Kouang do upadku powiod艂a.
Zdarzy艂o si臋 to u pierwszych dni panowania Tindre, 偶e wyruszyli bracia na jej pro艣b臋 w step, z plemieniem Zielonych Sk贸r paktowa膰. I napotkali w stepie rzecz niespotykan膮: orszak konny za wozem wspania艂ym, malowanym, jad膮cy. Lecz nie by艂 to w贸z ani orszak 偶adnego z plemion, a elfowy. Wy na mnie zdziwieni patrzycie teraz, bo i kiedy my elf贸w przez step jad膮cych widzimy? Tyle, co oni na pograniczu si臋 z nami 艣cieraj膮 i czasem nasze oddzia艂y znajdujemy, strza艂ami naszpikowane, a czasem nasi przychodz膮, nios膮c ich bro艅 zdobyt膮 i ozdoby, a raz widzia艂em 偶o艂nierza, co elfowe uszy nanizane na sznurku nosi艂 na szyi. Cuchn臋艂y jak piekielne czelu艣cie te uszy. Ale wtedy wida膰 mieli elfowie jakie艣 sprawy na wschodzie, u smokowc贸w mo偶e, a mo偶e uznali, 偶e przez step do Dalle 艂atwiej si臋 dosta膰 ni偶 morzem: tego ja nie wiem, ale wiem, 偶e elfi orszak i elfi膮 karoc臋, jak to na zachodzie w贸z do szlachetnie urodzonego nale偶膮cy si臋 nazywa, napotkali bracia, a niewiele my艣l膮c, zwyczajem koczowniczym od razu na podr贸偶nych napadli. Ci臋偶ka walka by艂a, bo i elfowie w walce nieugi臋ci i nieprzejednani. Arthan, ty si臋 krzywisz, co, czy偶by艣 ty co艣 wiedzia艂 o tym?
Gaspar zawiesi艂 g艂os, spogl膮daj膮c na przyjaciela. Ten ukry艂 twarz w kubku.
– Ty m贸w – mrukn膮艂.
Pie艣niarz kiwn膮艂 g艂ow膮.
– Ano – podj膮艂 w膮tek. – Tedy walczy艂o pi臋ciu braci dzielnie, a偶 stra偶nik贸w, co wok贸艂 karocy jechali i drzwi karocy otwarli. A w 艣rodku dziewka jecha艂a: elfica. W艂osy mia艂a jasne, jak srebro niemal偶e, takie maj膮 ci elfowie, co ze szlachetnej krwi urodzeni, tak, ci, co to si臋 偶eni膮 ze sob膮 brat ze siostr膮, 偶eby t臋 krew podtrzyma膰. Posp贸lstwo w艂osy ma rude lub brunatne, jak ci, co o nich nam Kekhart z Larh膮 odpowiadali, a w艂adcy ich czarne jak noc, z艂ote jak s艂o艅ce lub srebrne jak blask ksi臋偶yca. I ta mia艂a w艂osy srebrne i oczy czarne i by艂a pi臋kna, tak, 偶e nawet braci o艣lepi艂a, a Arthan to by si臋 zakocha艂 z miejsca…
Mieszaniec wsta艂 gwa艂townie, trzasn膮艂 kubkiem o st贸艂. Kamionka p臋k艂a, piwo pociek艂o p贸艂-cz艂owiekowi po palcach. Popatrzy艂 gro藕nie na Gaspara.
Przez moment Kekhart pomy艣la艂, 偶e ch艂opak rzuci si臋 na regesza, lecz miast tego odwr贸ci艂 si臋 po prostu.
– O cuchn膮cych elfach ja s艂ucha艂 nie b臋d臋 – oznajmi艂, id膮c do drzwi.
– G艂upi krowi syn – mrukn膮艂 Gaspar pod nosem. – O elfach mu m贸wi膰, zaraz si臋 piekli.
Mia艂 racj臋 – u艣wiadomi艂 sobie Kekhart. Ma艂o kto w Urhan lubi艂 zachodnich s膮siad贸w, nie wa偶ne, ludzi czy elf贸w, lecz Arthan zdawa艂 si臋 odczuwa膰 t臋 niech臋膰 szczeg贸lnie. Zasz艂o艣膰 jaka艣 z przesz艂o艣ci? Z tajemniczego dzieci艅stwa, nim ch艂opiec trafi艂 na urha艅sk膮 ulic臋? Blizny na plecach, 艣lady po biczu, i elfi n贸偶, noszony stale przy pasie: kawa艂ki ca艂o艣ci, kt贸ra miesza艅ca napawa艂a l臋kiem i nienawi艣ci膮.
– Wr贸ci – powiedzia艂a Larha. – ty opowiadaj dalej, Gaspar.
Cz艂owiek poci膮gn膮艂 艂yk piwa.
– Ano, jakem m贸wi艂, elfica by艂a pi臋kna, 偶e nawet pi臋ciu braci, na co dzie艅 widz膮cych bosk膮 urod臋 Tindre, zapragn臋艂o jej. Jagun rzek艂 wi臋c: „Nie mo偶emy jej wszyscy posi膮艣膰, szkoda jej. B臋dzie nale偶a艂a tylko do jednego z nas. Nie mo偶emy te偶 walczy膰 o ni膮. Ci膮gnijmy losy.” I bracia, dot膮d zgodni we wszystkim, i w tym si臋 zgodzili, by pozwoli膰 bogom rozs膮dzi膰, komu elfica b臋dzie przynale偶e膰.
A ty si臋, Larha, nie krzyw. Ty s艂uchaj, jak to si臋 dalej potoczy艂o. Kiedy bracia losy przygotowali, odezwa艂a si臋 branka pewnym g艂osem, w kt贸rym ani krzty strachu nie by艂o, a s艂odkim przy tym, niczym mi贸d: „呕aden z was mnie nie chce” – rzek艂a ona. „Tego bowiem, kt贸ry mnie posi膮dzie, czeka kara. Jestem Lariela z krwi kr贸lewskiej, moja moc jest wielka, i ten, kt贸ry mnie dotknie, przestanie by膰 m臋偶czyzn膮 w tej samej chwili.”
Przerazili si臋 bracia, widz膮c, 偶e maj膮 do czynienia z elfi膮 czarownic膮, a wszyscy wiemy, i偶 elfowie w艂adaj膮 gro藕n膮 magi膮. Tedy 艣redni z braci doby艂 miecza, pragn膮c elfic臋 zabi膰, ta za艣 odezwa艂a si臋 znowu: „Orku” – rzek艂a. – „Mog臋 i was przekl膮膰, i pob艂ogos艂awi膰. Moja moc mo偶e si臋 wam przys艂u偶y膰, je艣li pu艣cicie mnie wolno, powiem wam, co was czeka.”
Zawahali si臋 bracia, zamy艣lili, naradzili i stwierdziwszy, i偶 dobrze by艂oby wiedzie膰, co ich w艣r贸d Zielonych Sk贸r czeka i co ich chanowi rzec, zgodzili si臋 na elficy ofert臋. Ta za艣 rzek艂a im:
„S艂u偶ycie kobiecie wielkiej urody i odwagi, kobiecie, jakiej nie widzia艂 dot膮d step i 艣wiat ca艂y, prawdziwej c贸rce bog贸w. Wasza droga wiedzie do chana, kt贸rego owa kobieta chce jako swego sojusznika. B臋dzie pragn膮艂 jej r臋ki: odm贸wcie stanowczo, gdy偶 waszej pani inny ma艂偶onek jest pisany. B臋dzie chcia艂 pastwisk: odm贸wcie, gdy偶 zostawi was tym sposobem bez utrzymania. Wtedy uniesie si臋 gniewem. Obiecajcie mu w贸wczas, 偶e teraz nie dostanie pastwisk ani kobiety, lecz je艣li p贸jdzie za wasz膮 pani膮, otrzyma kiedy艣 ka偶de pastwiska i wszystkie kobiety, jakich zapragnie, gdy偶 stanie si臋 praw膮 r臋k膮 kr贸lowej. Obiecajcie mu podboje i wojny, roztoczcie wizj臋 wielkiego pa艅stwa po艣r贸d step贸w.”
Spyta艂 wtedy Kouang, nie wierz膮c czarownicy elfowej: „Jak偶e mamy mu takie pa艅stwo obiecywa膰?”
Za艣mia艂a si臋 Lariela: „Orku, twoja pani b臋dzie kr贸low膮 ca艂ego stepu. B臋dzie mie膰 pod sob膮 dziesi膮tki tysi臋cy je藕d藕c贸w i 艣wiat zadr偶y przed jej pot臋g膮. Zadr偶膮 przed jej pot臋g膮 w艂adcy z dalekich stron i demony, smoki w g贸rach i smocze dzieci, jaszczurzy lud. B臋dzie najwi臋ksz膮 kr贸low膮 tej cz臋艣ci 艣wiata i przyniesie waszemu ludowi chwa艂臋. Ale z was jedynie jeden zakosztuje jej chwa艂y. Tylko jeden z was b臋dzie trwa艂 u jej boku i jeden z was zostanie dziedzicem jej pot臋gi, gdy wasza kr贸lowa umrze, nie wydawszy na 艣wiat potomka. A potomek tego, kt贸ry b臋dzie jej dziedzicem, kiedy艣 sam zostanie kaganem na stepie.”
Bracia za艣miali si臋, nie do ko艅ca wierz膮c w przepowiedni臋, lecz elfow膮 wied藕m臋 wolno pu艣cili, jako jej przyobiecali, a sami ruszyli do chana Zielonych Sk贸r. I sta艂o si臋 dok艂adnie tak, jak im Lariela przepowiedzia艂a. Chan przyj膮艂 obietnic臋 podboju, Tindre za艣 kolejne plemiona zdobywa艂a i ros艂o w si艂臋 jej pa艅stwo. Wtedy przypomnia艂 sobie Kouang drug膮 cz臋艣膰 przepowiedni i l臋k go zdj膮艂. Pi臋ciu ich bowiem braci by艂o, a dziedzic jednego tylko mia艂 po Tindre jej pa艅stwo dziedziczy膰. A dwaj bracia 偶ony ju偶 mieli, jednego 偶ona za艣 by艂a ju偶 ci臋偶arn膮. Kouang za艣 sam zapragn膮艂 w艂adzy dla siebie i z偶era膰 zacz臋艂a ona jego serce jak demon.
O, Arthan, wr贸ci艂e艣 jednak. Chod藕偶e tu, siadaj ty, napij si臋. Ju偶 o elfach wi臋cej nie b臋dzie. Teraz b臋dzie o tym, jak Kouang swoich braci pozabija膰 postanowi艂 i jak to robi膰 zacz膮艂. 艢redniemu wi臋c najpierw siod艂o p臋k艂o, gdy on na polowaniu by艂, to zdarza si臋 czasem. Spad艂 tedy 艣redni i g艂ow臋 sobie rozbi艂 na kamieniach. 呕on臋 za艣 jego ci臋偶arn膮 najm艂odszy z braci wzi膮艂 do swej jurty, pod opiek臋. Kiedy za艣 urodzi艂a, dziecko zachorowa艂o pr臋dko i zmar艂o, kobieta tedy w wielkiej si臋 pogr膮偶y艂a rozpaczy, je艣膰 nie chcia艂a ni pi膰, schud艂a i brzydka si臋 sta艂a i nazwano j膮 Odeseg Szalon膮. A Kouang knu艂, jakby pozosta艂ych u艣mierci膰.
I zdarzy艂o si臋, 偶e drugi z braci, ten, co by艂 po Jagunie najstarszy, konia dzikiego otrzyma艂 i pr贸bowa艂 go ob艂askawi膰. A ko艅 w sza艂 wpad艂 i pana swego w g艂ow臋 nieszcz臋艣liwie kopn膮艂. I gor膮czkowa艂 drugi z braci d艂ugo, i przytomno艣膰 utraci艂 i nie odzyskawszy ju偶 jej, zmar艂. A jego m艂od膮 偶on臋 chcia艂 Kouang pod sw贸j dach, jak wcze艣niej Odeseg, przyj膮膰, ta jednak nie zgodzi艂a si臋 i sp艂on臋艂a wraz z cia艂em m臋偶a, jak to kobiety w niekt贸rych plemionach czyni膮.
A dwaj bracia pozostali poczuli, i偶 co艣 si臋 dzieje dziwnego, lecz ka偶dy si臋 zbyt o swoje 偶ycie l臋ka艂, by komu to m贸wi膰 i ka偶dy na pozosta艂ych podejrzliwie spogl膮da艂, s艂owa wied藕my elfowej pami臋taj膮c. I Jagun wyruszy艂 w step, by znale藕膰 Czarnego Szamana, kt贸ry by z duchami porozmawia艂 i w tajemnicy przed plemieniem i bra膰mi powie, co si臋 dzieje. A Kouang ruszy艂 za nim potajemnie i gdy Jagun przemierza艂 region skalisty na p贸艂nocy od Urhan dzisiejszego, strza艂臋 wypu艣ci艂, by go trafi艂a i w rozpadlin臋 wrzuci艂a. I nie wr贸ci艂 Jagun do plemienia.
Teraz Kouang, by brata ostatniego uspokoi膰, pr贸b morderstwa poniecha艂. Sam liczy艂 na to, 偶e potomka sp艂odzi, lecz Odeseg Szalona nie dawa艂a mu 偶adnego, odepchn膮艂 j膮 tedy i pocz膮艂 innej kobiety szuka膰. Ostatni brat za艣 wypatrzy艂 sobie w艣r贸d P艂owych Lis贸w pi臋kn膮 dziewczyn臋, kt贸rej zapragn膮艂, wyprawi艂 si臋 tedy po ni膮 ze swymi wojownikami, uprowadzi艂 j膮 z ojcowskiej jurty, by j膮 po艣lubi膰, a porwawszy wyprawi艂 wielkie wesele. Kouang za艣 wino jego zatru艂 i tak zmar艂 ostatni brat, nie spe艂niwszy z 偶on膮 swoj膮 nawet ma艂偶e艅skiego obowi膮zku. Kouang i to dziewcz臋 pragn膮艂 po艣lubi膰, dziewczyna jednak, Kassar, pad艂a do st贸p Tindre, przysi臋gaj膮c na Sur臋, i偶 zachowa艂a dziewictwo i mo偶e zosta膰 jedn膮 z wojowniczek w艂adczyni, a Tindre przyj臋艂a j膮. Ale wiedzia艂a ju偶, 偶e 艣mier膰 braci nie by艂a naturalna i zbada膰 to zapragn臋艂a. Wyznaczy艂a wi臋c Kassar, kt贸ra w noc po艣lubn膮 ma艂偶onka utraci艂a, by odkry艂a, co si臋 dzieje. I dziewcz臋 uda艂o si臋 do Odeseg, a ta opowiedzia艂a mu, 偶e m膮偶 jej pierwszy popr臋g przeci臋ty mia艂, 偶e dziecko otruto, drugiemu bratu kto艣 konia zio艂owym wywarem napoi艂, ale gdy ona to m贸wi艂a, nikt jej s艂ucha膰 nie chcia艂, gdy偶 za szalon膮 j膮 mieli. I obie niewiasty poprzysi臋g艂y zemst臋 na mordercy swych m臋偶贸w, lecz wpierw odnale藕膰 musia艂y dowody, 偶e i Jagun zamordowany zosta艂.
Razem wi臋c wyruszy艂y Kassar i Odeseg w rejony, gdzie znikn膮艂 Jagun, i trafi艂y na ziemie Krukor艂贸w, plemienia ludzkiego, z kt贸rego i ja si臋 wywodz臋. I przyj臋te zosta艂y, jako wys艂anniczki kagana, bo i plemi臋 Krukor艂a przyobieca艂o Tindre swe wsparcie. I powiedziano im, 偶e 偶yje w艣r贸d nich wojownik jaki艣 z plemienia Szarych Wilk贸w, jak po tatua偶ach jego wida膰, ale pami臋膰 utraci艂, zmys艂y i w艂adz臋 w ramieniu, i cud, 偶e 偶yje, bo rannym go ci臋偶ko w w膮wozie znale藕li. I Odeseg Szalona pozna艂a w wojowniku owym Jaguna, kt贸rego zw艂ok szuka艂y, i ucieszy艂o to niezmiernie obie kobiety, cho膰 Jagun nie pami臋ta艂, co mu si臋 przydarzy艂o. Wraz z Krukor艂ami i Jagunem przyby艂y jednak przed oblicze Tindre.
A gdy Kouang ujrza艂 swego brata najstarszego 偶ywym, przerazi艂 si臋, cho膰 Jagun nic nie pami臋ta艂 i s艂aby by艂 i bezrozumny. Ale nie da艂 nic po sobie pozna膰, uda艂 tylko, i偶 cieszy si臋 niezmiernie i wyda艂 na cze艣膰 Jagunowego powrotu wielk膮 uczt臋. A sam rozmy艣la艂, jakby brata zabi膰 i jakby zabi膰 偶on臋, kt贸ra nie tak szalon膮 si臋 okaza艂a, jak s膮dzi艂 i przeciw niemu spiskowa艂a.
I przygotowa艂 zio艂a, kt贸rymi zamierza艂 otru膰 oboje i zaprawi艂 nimi wino, ale ba艂 si臋 go poda膰 w obliczu Tindre. A Tindre zbli偶y艂a si臋 do艅 i z u艣miechem na twarzy rzek艂a: „Kouangu, oto utraci艂e艣 wszystkich swych braci, a odzyska艂e艣 ostatniego. Cieszy ci臋 to?” „Cieszy” – odpowiedzia艂. „Lecz bardziej by mnie ucieszy艂o, gdyby brat m贸j pami臋膰 odzyska艂 i zmys艂y, bo siedzi jak bez 偶ycia i szkoda patrze膰 na kogo艣, kto nawet do艣膰 si艂 nie ma i rozumu, by sam sobie 艣mier膰 zada膰.” A liczy艂, 偶e kagan wyda polecenie, by brata szalonego u艣mierci膰, aby dla plemienia i rodziny nie by艂 ci臋偶arem.
Odrzek艂a mu Tindre: „Kounagu, z szamanem rozmawia艂am i szaman zna spos贸b na przywr贸cenie Jagunowi zmys艂贸w. Jednak musisz uczestniczy膰 w tym, czy si臋 zgadzasz?”
Przerazi艂 si臋 Kouang w duchu, ale rzek艂: „Nic by mnie bardziej nie uradowa艂o.” Wezwa艂a tedy Tindre szamana, ten za艣 b臋ben sw贸j wyci膮gn膮艂 i duchy wzywa膰 pocz膮艂, i wrzuci艂 zio艂a do ognia i wrzuci艂 zio艂a do wina i wszyscy pili owo wino, by widzie膰 duchy, gdy one przyb臋d膮.
I zjawi艂y si臋 duchy, trzech braci, a jeden w ramionach trzyma艂 swego syna, w niemowl臋ctwie zmar艂ego, a widz膮c to Odeseg Szalona zap艂aka艂a gorzko. A brat drugi ze sob膮 mia艂 sw膮 偶on臋, kt贸ra z nim na stosie sp艂on臋艂a. I spojrza艂 pierwszy z braci na Jaguna i rzek艂: „Bracie, m贸j bracie, pami臋tasz mnie?”, Jagun za艣 nie zareagowa艂. I uczyni艂 to drugi brat i trzeci tako偶, ale Jagun nie zareagowa艂.
Spyta艂a wtedy Tindre duch贸w: „Czy偶 jest spos贸b by brat wasz doszed艂 do zmys艂贸w?” I odrzekli jej umarli: „Mo偶emy mu je przywr贸ci膰, je艣li ten, kt贸ry uczyni艂 nam to z艂o, zostanie ukarany.” „Ukarz臋 go, je艣li go wska偶ecie.” „Brat nasz Kounang winien jest naszej 艣mierci, i 艣mierci owego dziecka, i 艣mierci owej kobiety, i wdowie艅stwa Kassar i szale艅stwa Odeseg i ran cia艂a i duszy Jaguna, naszego brata.”
A widz膮c, 偶e duchy rzucaj膮 oskar偶enia na niego, przerazi艂 si臋 Kounag i pomy艣la艂 o karach, jakie spotka艂yby go za tyle zbrodni. Wzi膮艂 wi臋c wino, kt贸re mia艂 przygotowane, by otru膰 brata i 偶on臋 i wypi艂 je.
A gdy umar艂 brat jego, Jagun, odzyska艂 pami臋膰 i zmys艂y, tak, jak to powiedzia艂y duchy.
Cia艂o za艣 Kouanga, jako 偶e haniebnie umar艂, chc膮c przed kar膮 za zbrodnie uciec, na rozstajach pochowano, gw贸藕d藕 d艂ugi, 偶elazny wbijaj膮c mu w czaszk臋, coby jako upi贸r nie powsta艂, m贸wi si臋 jednak, 偶e duch jego po stepie kr膮偶y, za zbrodnie pokutuj膮c i nigdy spokoju nie zazna. A Jagun po艣lubi艂 Odeseg, kt贸ra da艂a mu potomka. I Jagun trwa艂 przy Tindre w dniach jej chwa艂y, gdy przeciw Lanfeiowi walczy艂a na p贸艂nocnym wschodzie, i by艂 przy niej, gdy Gevorga po艣lubi艂a, a gdy Lanfei z niewoli uciek艂 i kagana i jej ma艂偶onka uwi臋zi艂, Jagun na czele armii sta艂, kt贸ra ich oboje ruszy艂a wyzwoli膰. Za艣 gdy Tindre spotka艂a 艣mier膰, w艂adz臋 po niej obj膮艂, a jego syn podczas Wielkiej Suszy na zach贸d poprowadzi艂 plemiona. Od potomk贸w jego za艣 wywodzi si臋 chan obecny Szarych Wilk贸w, Jyrgal, Czarnym Smokiem zwany.
***
Zamilk艂 Gaspar, nabra艂 powietrza, wychyli艂 resztk臋 piwa i nala艂 sobie wi臋cej z dzbana. Wszyscy patrzyli na niego z wielkim uznaniem.
W ko艅cu odezwa艂 si臋 Temur:
– Gaspar, a co my艣lisz o tym, co m贸wi膮? M贸wi艂e艣, 偶e ta elfica, wied藕ma, przepowiedzia艂a, 偶e potomek jednego z braci kaganem zostanie. Dot膮d nie zosta艂 偶aden, ale s艂yszeli艣my ju偶, 偶e Jyrgal gromadzi plemiona.
– Kagan na stepie – mrukn臋艂a Larha – w艂adca na wschodzie.
– M贸wi膮 – rzek艂 Gaspar – 偶e przyjdzie w艂adca, kt贸ry b臋dzie smokiem, pod smoczym znakiem zgromadzi wszystkich. Jyrgal jest smokiem, Jyrgal jest potomkiem Jaguna. Ano, Jyrgal b臋dzie kaganem, je艣li moje zdanie zna膰 chcecie.
- A wtedy co z nami? – spyta艂 Temur. – Z tego co wiem, nie by艂o kagana na stepach od wielu dziesi膮tk贸w lat, Ulagan zmar艂, nim go obwo艂ano kaganem. Je艣li kto艣 zjednoczy plemiona, ruszy przeciw pa艅stwom poza stepem. A Urhan? Urhan jest inne, czy偶 nie? Urhan nie b臋dzie si臋 chcia艂o podporz膮dkowa膰.
Gaspar wzruszy艂 ramionami.
– Bogowie wiedz膮, tak naprawd臋. S艂ysza艂em, 偶e m贸wi膮, 偶e miastu jednego rz膮dz膮cego trzeba, silnej r臋ki, ksi臋cia. Zostanie kto ksi臋ciem Urhan, ten zadecyduje, co z kaganem zrobi膰, ale ja my艣l臋, 偶e wielkiego sensu si臋 sprzeciwia膰 nie ma. Urhan do stepu nale偶y, Urhan ze stepem 偶y膰 w zgodzie powinno. Wiele jest innych pa艅stw i krain, kt贸re mo偶na podbija膰. Takie ja mam zdanie.
– Och, gdybanie bez wi臋kszego sensu – rzek艂a Larha, cho膰 przed chwil膮 przywo艂ywa艂a sobie w pami臋ci s艂owa elfiej czarodziejki. – Je艣li kagana znajd膮, wtedy si臋 b臋dziemy martwi膰. Zreszt膮, nasza to rzecz? Nie my decydowa膰 b臋dziemy.
– Och, tego bym taki pewien nie by艂, Larho z Urhan – odezwa艂 si臋 g艂os za ich plecami.
Obr贸cili si臋 wszyscy, by ujrze膰 Takhira stoj膮cego w drzwiach, wspartego na swojej grzechocz膮cej od ko艣ci i amulet贸w lasce. Pierwszy raz Czarny Szaman zwraca艂 si臋 do ca艂ej grupy, podczas swego uprzedniego pobytu w Urhan nie zamieniwszy z Larh膮 wielu s艂贸w, Arthana nie spotka艂 nawet. Teraz zbli偶a艂 si臋 do nich, mierz膮c wzrokiem wszystkich – i ka偶de z osobna, pozwalaj膮c im przypatrywa膰 si臋 sobie, zw艂aszcza, 偶e dla dw贸ch m艂odzie艅c贸w by艂 czym艣 obcym.
– Ty musisz by膰 Arthan – rzek艂, podchodz膮c do miesza艅ca. – Arthan, p贸艂-cz艂owiek. Intrygujesz mnie, intrygujesz niezmiernie, samo twoje istnienie... – zawiesi艂 g艂os. – A ty – zwr贸ci艂 si臋 do Gaspara. – Ciebie nie znam, ch艂opcze z Krukor艂贸w. Ale s艂ucha艂em, jak m贸wi艂e艣, i pi臋knie m贸wi艂e艣. Temurze, ciesz臋 si臋 widz膮c ci臋 w dobrym zdrowiu. I ciebie r贸wnie偶 Kekharcie. Och, nie patrz na mnie wzrokiem ciel臋cia, bo ciel臋ciem nie jeste艣 ani troch臋.
Rzeczywi艣cie, Kekhart musia艂 patrze膰 na szamana w dziwaczny spos贸b, zaskoczony tak jego szybkim – nie min臋艂o bowiem nawet p贸艂 roku od spotkania – powrotem. Zaskakiwa艂o go te偶, 偶e spotkali si臋 tak jawnie, w艣r贸d innych, podczas gdy poprzednim razem stara艂 si臋, 偶eby...
Ale to on si臋 stara艂, nie Takhir, poj膮艂 nagle. Takhirowi nie udawa艂, ale i nie obnosi艂 si臋 z niczym i nawet teraz niczego nie sugerowa艂, zreszt膮 Larha wiedzia艂a przecie偶 i wiedzia艂 Temur... Lecz poprzestawanie r贸wnocze艣nie w towarzystwie ich wszystkich przera偶a艂o.
Zebra艂 si臋 jednak w sobie i wsta艂, by sk艂oni膰 si臋 przybyszowi.
– Witaj – rzek艂. – Ja si臋 ciebie tak pr臋dko nie spodziewa艂em.
– Pr臋dko podr贸偶owa艂em, bo i czasu niewiele mamy, je艣li chcemy uczestniczy膰 w tym, co nadchodzi. Ja chc臋, a z tego, co widzia艂em, wiem, 偶e i ty powiniene艣. I towarzysze twoi r贸wnie偶 – powi贸d艂 wzrokiem po pozosta艂ych. – Nadchodz膮 zmiany, wi臋ksze zmiany, ni偶 ktokolwiek z nas m贸g艂by przypuszcza膰. Rozmawiali艣cie o kaganie i o w艂adcy na wschodzie: i wiedzcie, 偶e nadchodzi kagan, nadchodzi wielki w艂adca na wschodzie, a was bogowie zgromadzili w pewnym celu... Je艣li wyruszycie teraz ze mn膮, ujrzycie, jak zmienia si臋 艣wiat, w kt贸rym 偶yjemy.
C.D.N.
|
|
Komentarze |
dnia stycznia 05 2012 16:07:16
A, tak, zapomnia艂am o komentarzu kulturoznawczym XD
S艂owo "regesz" wywodzi si臋 z j臋zyka w臋gierskiego. Ja w臋gierskiego nie znam, wi臋c cz臋艣膰 odpowiedzialno艣ci za moje wykorzystanie tego terminu ponosi m贸j wyk艂adowca  |
dnia stycznia 05 2012 21:22:21
Ciekawe jakie ich czeka zadanie. Wydaje mi si臋 偶e, Kekhart coraz bardziej przywi膮zuje si臋 do Czarnego Szamana. Ju偶 nie mog膮 si臋 doczeka膰 kontynuacji. |
dnia stycznia 06 2012 23:24:24
Lajlo, my艣l臋, 偶e nie tyle coraz bardziej si臋 przywi膮zuje, ile coraz wi臋cej ma okazji, 偶eby si臋 nad tym zastanowi膰  |
dnia stycznia 07 2012 20:11:24
Jeeej Opowie艣膰 Gaspara by艂a super Strasznie podoba艂 mi si臋 sam spos贸b wprowadzenia historii o Tindre, wszystko mia艂o klimat odleg艂ej ba艣ni, legendy - a ja ogromnie lubi臋 takie opowie艣ci 
Relacja Gaspara i Arthana - przyk艂ad prawdziwej m臋skiej przyja藕ni, kiedy faceci lubi膮 si臋 nawet, kiedy przez chwil膮 sko艅czyli obrzuca膰 si臋 no偶ami Ich przyja藕艅 wypada bardzo wiarygodnie 
Bardzo, bardzo podoba艂a mi si臋 tu Larha - taka radosna i otwarta Ciesz臋 si臋, 偶e zaaklimatyzowa艂a si臋 w Urhan i czuje si臋 w ko艅cu pewna siebie, a przy tym jest taka zadowolona z 偶ycia 
I Taaaaakhir! :3 Podobnie jak Kekhart - nie spodziewa艂am si臋, 偶e tak szybko wr贸ci ze swoich tu艂aczek po stepie, ale podobnie jak Kekhrata - bardzo mnie jego powr贸t cieszy I czekam na kolejny rozdzia艂, 偶eby zobaczy膰, gdzie szaman ich wszystkich zaprowadzi  |
dnia stycznia 08 2012 01:08:26
Moja droga, nie zauwa偶y艂am w komentarzach, by kto艣 uparcie nawo艂ywa艂 Ci臋 do pisania romans贸w Czy to 藕le, 偶e fanki rozmy艣laj膮 nad uczuciowo艣ci膮 swojego ulubionego bohatera?
No, ale w kolejnym rozdziale to ma by膰 obowi膮zkowo scena 艂贸偶kowa! Nie nie wyg艂upiaj si臋, An! W ko艅cu opowiadanie wys艂a艂a艣 na yaoi.com.pl, do diaska! Czekamy na moment z cyklu ,,boys love". Ach, tak Ci臋 pod w艂os g艂aszcz臋, nie z艂o艣膰 si臋 ;* Poprzedni rozdzia艂 mi si臋 nie podoba艂, nie lubi臋 go艣ci z rogami prawie na zawa艂 zesz艂am. A tak na powa偶nie... piszesz w bardzo interesuj膮cy spos贸b, naprawd臋 mi si臋 podoba. Czekam na kolejny rozdzia艂 ^_^
(b臋dziesz na mnie warcze膰?)  |
dnia stycznia 09 2012 14:34:57
@_@ Zaczyna si臋!! Teraz rozpocznie si臋 ich misja.
Ojej nie s膮dzi艂am 偶e jakie艣 opowiadanie przyprawi mnie o b贸l brzucha ze zdenerwowania!!
I mimo 偶e ca艂y przysz艂y weekend sp臋dz臋 w pracy to nie mog臋 si臋 ju偶 doczeka膰 soboty 偶eby dosta膰 w swoje 艂apki nast臋pny rozdzia艂.
Ja si臋 tylko zastanawiam czy przed ko艅cem historii Kekhart odkryje 偶e to "co艣" mi臋dzy nim a Takhirem to jednak mi艂o艣膰. Na razie bardzo nie艣mia艂a i jeszcze nie do ko艅ca uformowana ale jednak . Nie mia艂abym nic przeciwko jakby艣 te偶 ods艂oni艂a troch臋 uczu膰 Szamana. Albo zarysowa艂a troszk臋 to jak on patrzy na to "co艣".
He he i jak Szehina mam nadziej臋 na scen臋 艂贸偶kow膮 w przysz艂ym rozdziale... chocia偶 jak tak my艣l臋 o tej historii i tych postaciach i 艂贸偶ku... to widz臋 tylko dwie postacie le偶膮ce na 艂贸偶ku rozmawiaj膮ce i przytulaj膮ce si臋... Jako艣 tak delikatnie widz臋 t膮 scen臋.... O BOGOWIE co si臋 ze mn膮 dzieje XD
Tak czy owak nie mog臋 si臋 ju偶 doczeka膰 ich podr贸偶y i tego co zobacz膮....
Ej ale Takhir opowie nam w przysz艂ym rozdziale o swoim spotkaniu z tym Czarnym?! Prawda?? |
dnia stycznia 09 2012 15:33:27
Nie no, Floo! Pogr膮偶y艂a艣 mnie w oczach An. Zacz膮膰 jaki艣 temat, a poci膮gn膮 go dalej, mimo mojej ironii Tak naprawd臋 to z kim i czy w og贸le w kim艣 nasz bohater si臋 zakocha (rany, to ogr g艂upia, ,,zakocha" te偶 co艣!) niespecjalnie mnie interesuje. Ciekawi膮 mnie natomiast przeciwno艣ci z kt贸rymi si臋 zmierza i zastanawiam si臋, kiedy mu si臋 艂apka podwinie Hymm... No zobaczymy co b臋dzie dalej. |
dnia stycznia 09 2012 17:51:49
Szechino, kt贸ra艣 z nas wywo艂a艂a wilka z lasu, albo ja, albo ty Przypuszczam, 偶e ja, a ty zrobi艂a艣 za echo 
Floo, jeste艣 wilkiem, ale fajnym, bo komentujesz i cieszy mnie, 偶e mimo pragnienia ujrzenia sceny erotycznej (nie, nie b臋dzie) zwracasz uwag臋 na inne rzeczy.
Uczucia Takhira b臋d膮, b臋d膮, w swoim czasie. Takhirowi (i Arthanowi te偶!) do g艂owy trzeba wej艣膰 
W swoim czasie pojawi si臋 te偶 "ten Czarny". Nota bene, Szehino, ty pisa艂a艣 o demonach zabijaj膮cych i gwa艂c膮cych dzieci, a boisz si臋 pana z rogami? No to mnie zaskoczy艂a艣. No i ostrzegam, 偶e pan z rogami jest wa偶ny 
Lionko, relacje Arthana i Gaspara opisuje si臋 cudownie Pierwsza scena z udzia艂em Gaspara (w "Je艅cach" jak膮 napisa艂am, by艂a wywo艂an膮 przez obu pan贸w w karczmie po pijanemu A poza tym obaj si臋 uwielbiaj膮  |
dnia stycznia 09 2012 18:48:08
An-Nah napisa艂a: ,,...Nota bene, Szehino, ty pisa艂a艣 o demonach zabijaj膮cych i gwa艂c膮cych dzieci, a boisz si臋 pana z rogami? "
Bo ten pan z rogami przypomina mi, 偶e nie藕le naskroba艂am, na przyk艂ad pisz膮c o demonach gwa艂c膮cych dzieci To symbol moich przewinie艅.  |
dnia stycznia 09 2012 18:53:50
Ale ja do tamtych demon贸w nic nie mam, mroczny klimat w "Poca艂unku" by艂 bardzo fajny  |
dnia stycznia 09 2012 19:15:48
Ja do twojego diab艂a te偶 nic nie mam, a wr臋cz przeciwnie. Poci膮gaj膮 mnie 艂otry, a rogi s膮 dodatkowym plusem xD Bo ja z艂膮 kobiet膮 jestem. Pod delikatn膮 powierzchowno艣ci膮 kryje si臋 paskudna natura. A tak na powa偶nie... Du偶ym plusem tej opowie艣ci s膮 w艂a艣nie te wszystkie rasy, kt贸re w niej wyst臋puj膮. Znudzi艂a mnie uroda elf贸w, anio艂贸w i seksowne demony. Lubi臋 drobiazgowo艣膰 w opisie czyjego艣 wygl膮du. Cz臋sto w internetowych opowiadaniach mo偶na natkn膮膰 si臋 na taki opis: ,, By艂a pi臋kna... mia艂a szmaragdowe oczy, d艂ugie, kr臋cone w艂osy, kt贸re zalotnie opada艂y na nieskaziteln膮 sk贸r臋 ods艂oni臋tych ramion, g艂adkich, jak jedwab..." itp. Nudaaa Przyda艂oby si臋 troch臋 wi臋cej realizmu, nie wiem czy si臋 ze mn膮 zgodzisz. Aktualnie pisz臋 to co lubi臋 i tak, jak lubi臋, nie s艂ysz膮c nad sob膮 komentarzy czytelnik贸w, abym co艣 zmieni艂a w opowie艣ci. I chyba b臋d臋 ju偶 tak zawsze pisa膰 Opublikuj臋, gdy uko艅cz臋 ca艂o艣膰. |
dnia stycznia 09 2012 19:54:19
Dobre podej艣cie, trzeba pisa膰 tak, 偶eby przede wszystkim samemu by膰 zadowolonym Czytelnicy mog膮 najwy偶ej da膰 sugesti臋 (do przemy艣lenia przez autora) ale nie dyktowa膰 warunki.
Heeej, ale pi臋kni ludzie te偶 istniej膮. Tylko wa偶ne, 偶eby byli ludzcy (nawet, je艣li nie s膮 lud藕mi...)
A elfy u mnie s膮... lubi臋 je, cho膰 cz臋艣膰 to straszna banda skurwysyn贸w Ale w tej fabule ich ma艂o akurat. |
dnia stycznia 09 2012 20:06:11
Wiem, 偶e pi臋kni ludzi istniej膮, mia艂am raczej na my艣li to, 偶e wyst臋puj膮 w powie艣ciach zbyt cz臋sto. A w ksi膮偶kach A. Rice to wci膮偶 ta sama g臋ba xD Wiem, 偶e nie lubisz ,,Death Note'a", ale pos艂u偶臋 si臋 nim pisz膮c, 偶e posta膰 Ryuzakiego jest szpetna, ale wprost nie mo偶na oprze膰 si臋 temu detektywowi! Chcia艂abym 偶eby kto艣 stworzy艂 bohatera, kt贸rego niesamowity charakter przy膰mi to, jak wygl膮da. Poza tym ja naprawd臋 znudzi艂am si臋 pi臋knymi istotami xD |
dnia stycznia 09 2012 20:20:24
A ja z kolei zrazi艂am do czego艣, co swego czasu bardzo pokutowa艂o na blogach: by艂y takie autorki, kt贸re podobnie jak ty znudzi艂y si臋 postaciami pi臋knymi i obdarzonymi moc膮. Zacz臋艂y tworzy膰 wi臋c postaci nijakie i z wygl膮du i z charakteru, wiod膮ce zwyczajne 偶ycie, nawet w fantastycznym 艣wiecie. Powstawa艂y hurtem historie o uczennicach Hogwartu, kt贸re r贸wnie dobrze mog艂y si臋 uczy膰 w zwyk艂ej szkole, bo magia (i lord Voldemort) przewija艂y si臋 gdzie艣 w tle.
Tak po prawdzie, to ja si臋 nie zastanawiam, ja tylko opisuj臋 postaci takie, jakie do mnie przy艂a偶膮, nie wa偶ne, 艂adne czy brzydkie s膮, g艂upie czy inteligentne. R贸偶ne przy艂a偶膮. Czasem 艂adne, czasem normalne, byle z charakterem.
Fascynuj膮cy brzydal to co艣 Mnie jeszcze 偶aden nie odwiedzi艂, ale z literatury to polecam w takim razie "Pie艣艅 lodu i ognia" Martina (pierwszy tom to "Gra o tron" - Tyriona nie da si臋 nie lubi膰, cho膰 to paskuda i kanalia. |
dnia stycznia 09 2012 20:31:03
O, zakr臋c臋 si臋 wok贸艂 tego autora
Co do postaci nijakich, wiesz, 偶e nie mia艂am na my艣li, aby tworzy膰 w ten spos贸b bohater贸w. Ale nie uwa偶am, 偶eby pi臋kny wygl膮d zrekompensowa艂 braki w charakterze. ,,Przecie偶 jest przepi臋kny! I ju偶 nie musi o nic walczy膰, ani nawet my艣le膰, niech tylko 艂adnie stoi, by m贸c na niego patrzy膰" - Wielu bohater贸w powie艣ci tak do mnie krzyczy xD . |
dnia stycznia 09 2012 20:41:19
Za d艂ugo ju偶 si臋 tu nie odzywam, wi臋c przynajmniej klepn臋 na razie "艣wietne" (bo naprawd臋 艣wietne jest), a z komentarzem w艂a艣ciwym wr贸c臋 (s艂owo) na dniach. Moje milczenie nie oznacza, 偶e si臋 znudzi艂am, o, co to, to nie, mo偶esz by膰 pewna. Pozdrawiam! |
dnia stycznia 09 2012 20:48:16
Szehino, wiem, 偶e tak nie my艣lisz, natomiast ja przez tamte panie mam odruch buntu, gdy kto艣 wysnuwa jakiej艣 postaci zarzut, 偶e jest pi臋kna lub chocia偶 atrakcyjna.
Ale hmmm, w takim razie ja czytam raczej inne powie艣ci, ni偶 ty, bo rzadko natykam si臋 na postaci, kt贸rym wygl膮d zast臋puje charakter. Pr臋dzej w literaturze internetowej na to trafiam.
Jett, ciebie o znudzenie akurat nie podejrzewam, bo za dobrze i za d艂ugo ci臋 znam |
dnia stycznia 12 2012 22:19:30
O Autora trzeba dba膰. Dlatego nie b臋d臋 bardziej przed艂u偶a膰 ciszy z mojej strony. Czas najwy偶szy odda膰 nale偶n膮 danin臋 Autorce, tym bardziej, 偶e dwa ostatnie rozdzia艂y "Dzieci..." przeczyta艂am ju偶 wcze艣niej.
Co podoba艂o mi si臋 najbardziej w rozdziale si贸dmym, to rytua艂y Takhira, proces rozmowy z duchami, cie艅 skrzyde艂 i rog贸w, u偶ytek laski zdobionej ko艣膰mi i pi贸rami. Tak偶e wzmianka o incydentach, do jakich dochodzi艂o mi臋dzy ow艂adni臋tym przez duchy Takhirem i Kekhartem. Czu膰 by艂o szama艅sk膮 moc. T膮 moc膮 rozdzia艂 si贸dmy by艂 przesi膮kni臋ty od pocz膮tku do samego ko艅ca. Scena przy 艣wi臋tym drzewie r贸wnie偶 si臋 na to sk艂ada; przy Twoich opisach 艂atwo wyobrazi膰 sobie takie drzewo obwieszone rytualnymi elementami, 艂atwo zobaczy膰 za tym kult okrutnej bogini. Ciekawe s膮 rozwa偶ania Kekharta na temat swojej wiary w bog贸w i tego, jak to lepiej jest przyj膮膰 w znany ju偶 panteon i odda膰 nale偶ny ho艂d bogom z obcych ziem. Z jednej strony mamy wojownika, cho膰 zdegradowanego w oczach innych do godnej pogardy i nieczystej "w艂asno艣ci szamana", to jednak silnego i dumnego, nie korz膮cego si臋 przed istotami sobie r贸wnymi (i nie tylko r贸wnymi, co udowodni艂 w chwili zagro偶enia Takhira, cho膰 odbieram to akurat dzia艂anie bardziej jako instynktowne ni偶 przemy艣lane), z drugiej ten wojownik "na wszelki wypadek" uzna moc bogini, bo co, je艣li jednak istnieje i sprowadzi nieszcz臋艣cie? Wida膰 tu, jak bardzo zakorzeniona i jak wa偶na jest wiara w maj膮ce wp艂yw na losy ka偶dej rasy b贸stwa. Bardzo trafnie oddaje to r贸wnie偶 charakter lud贸w plemiennych.
Reakcja rolnik贸w i zestawienie jej z reakcj膮 rodzinnego plemienia Kekharta wypada interesuj膮co. S膮 elementy podobne, s膮 r贸偶nice, tak w zachowaniu wie艣niak贸w / wsp贸艂plemie艅c贸w, jak i w odbiorze sytuacji przez Kekharta.
Podoba艂o mi si臋 to, 偶e Kekhart nie do ko艅ca potrafi艂 wywi膮za膰 si臋 z powierzonego mu przez szamana zadania, bo zadanie to nie by艂o zgodne z jego natur膮 i wpojonymi schematami zachowa艅. Jedyny zgrzyt (cho膰 zgrzyt to mo偶e za mocne s艂owo), jaki odczu艂am w trakcie czytania, pojawi艂 si臋 przy okazji sceny przy studni. To drobiazg, ale czytaj膮c o wpadaj膮cym do studni kamieniu i natychmiastowym odezwaniu si臋 psa, a p贸藕niej ataku demona, moja wyobra藕nia po艂膮czy艂a ze sob膮 te wydarzenia w jeden ci膮g przyczynowo-skutkowy. Dlatego przez kr贸ciutk膮 chwil臋 poczu艂am si臋 zagubiona, gdy Kekhart tak od razu skojarzy艂, 偶e skoro demon zaatakowa艂 TU, to trzeba biec na ratunek TAM, do Takhira.
Wizje Kekharta to fascynuj膮ca odpowied藕 na to, co si臋 dzieje i zapowied藕 tego, co si臋 wydarzy. Motyw kruka, pos艂a艅ca boga przyj臋tego przez Kekharta na swojego opiekuna, jest rewelacyjny. Kekhart, jak inni mieszka艅cy step贸w, uznaje istnienie p艂aszczyzny 艣wiata nale偶nej duchom, demonom, b贸stwom i innym istotom niecielesnym, jednak kruk prowadz膮cy go poprzez wizje do miejsca, gdzie poznaje rozwi膮zanie zagadki, z jak膮 si臋 zmagali, nadaje tej p艂aszczy藕nie namacalnej wr臋cz realno艣ci. Zastanawia mnie, czy b臋dzie to tylko pojedynczy incydent takiej w臋dr贸wki Kekharta. I w jaki spos贸b rozwi膮偶膮 si臋 jego wizje.
Uj臋艂a mnie cicha i spokojna czu艂o艣膰 Takhira, najpierw gdy byli razem w wiosce, potem gdy 偶egna艂 si臋 z Kekhartem. Czarny Szaman nadal pozostaje specjaln膮 postaci膮 w 艣wiecie "Dzieci...". W 偶adnym momencie nie traci aury niezwyk艂o艣ci pod wieloma wzgl臋dami.
Temur mnie zastanowi艂. Nie wiem, dlaczego pojecha艂 za Kekhartem. Czuj臋 w nim rezygnacj臋, ale brak mu determinacji Kekharta, gdy tamten wyrusza艂 szuka膰 honorowej 艣mierci. Nie ma nic do stracenia, nic nie chce zyska膰. Mo偶e wystarczy艂o przekonanie, 偶e st膮d ka偶dy kierunek jest dobry, wi臋c czemu akurat nie ten. Tak ja to widz臋.
Jest jeszcze jeden drobiazg, kt贸ry w rozdziale si贸dmym sprawi艂 mi prawdziw膮 rado艣膰: przechwalaj膮cy si臋 umiej臋tno艣ci膮 czytania Arthan :)
Rozdzia艂 贸smy w g艂贸wnej mierze sprowadzi艂 si臋 dla mnie do postaci Gaspara, kt贸ry z miejsca zdoby艂 moj膮 sympati臋 i zaw艂adn膮艂 wyobra藕ni膮. Podoba mi si臋 w nim wszystko: od wygl膮du, przez zadziorny charakter, przyja藕艅 z Arthanem, snucie opowie艣ci, urok czarusia... Wszystko :) Opowie艣膰 o Tindre, o elfiej brance-magini i jej roli, o braciach orkach jest pi臋knie przedstawiona i jak zwykle przy wszelkich odniesieniach do tradycji i legend, ubogaca 艣wiat. Tym razem odbi贸r jest nieco inny, bo opowie艣膰 jest bardziej interaktywna, ubarwiona postaci膮 opowiadaj膮cego. I dodatkowo ma prze艂o偶enie na bezpo艣redni膮 akcj臋 w fabule. Kryje si臋 w niej zar贸wno 藕r贸d艂o tego, co przywiod艂o Kekharta i Larh臋 do Urhan, jak i motywacja do dalszego dzia艂ania. Pokazuje, co ju偶 si臋 zdarzy艂o i co jeszcze ich czeka, bo nie wszystko zawarte w tej opowie艣ci si臋 wype艂ni艂o. Bardzo mi to przypad艂o do gustu.
Przyj臋cie przez Larh臋 bez najmniejszego zawahania Temura do ich swoistego plemienia troch臋 zaskakuje - w pozytywnym znaczeniu, jako dow贸d przemian, jakie przesz艂a Larha w Urhan. Bardzo mi si臋 ta otwarta, pewna siebie Larha podoba. Tak samo jak i jej nowy u艣miech. Jest w tym co艣 bardzo uroczego. Troch臋 si臋 rozczarowa艂am, bo liczy艂am, 偶e mo偶e jako艣 zostanie zaakcentowane to oficjalne powo艂anie spo艂eczno艣ci wygna艅c贸w zebranych wok贸艂 Kekharta. Wzajemna akceptacja poszczeg贸lnych cz艂onk贸w tej spo艂eczno艣ci i zachowania wzgl臋dem siebie wzajemnie s膮 jednak bardzo wymowne, i mo偶e rzeczywi艣cie tyle wystarczy pokaza膰.
Gwa艂towna reakcja Arthana na wspomnienie elf贸w intryguje. Czekam na rozwini臋cie tego w膮tku.
Takhir wraca i akcja nabiera rozp臋du...
O, i jeszcze jedno. W tym rozdziale poczu艂am prawdziwie zr贸偶nicowany, 偶ywy, kolorowy, charakter miasta Urhan, gdzie wszyscy i wszystko jest w ci膮g艂ym ruchu, gdzie nic nie pozostaje wiecznie takie samo. Wspaniale oddany klimat. I zn贸w wiele ciekawych wzmianek kulturowych. Zar贸wno Dallejczycy, jak i Smokowcy wypadaj膮 bardzo interesuj膮co.
Na sam koniec, niniejszym wpisem wycofuj臋 si臋 ze wszystkich wzmianek na temat tempa w przedstawianej historii. Po dw贸ch ostatnich rozdzia艂ach widz臋, 偶e takie tempo, w jakim ta opowie艣膰 si臋 rozwija, jest idealne do jej charakteru, i inne by膰 nie musi (nie powinno by膰).
Ciesz臋 si臋, 偶e sobota ju偶 nied艂ugo :) Niegasn膮cej weny 偶ycz臋!
Ciesz臋 si臋 r贸wnie偶, 偶e masz o mnie takie zdanie :) Mo偶e Ome mnie zdradzi艂a, a jak nie, to przyznam si臋 sama bez bicia, bo nale偶y Ci si臋 wyja艣nienie, 偶e to g艂贸wnie moje egoistyczne zap臋dy do grzebania si臋 we w艂asnym tek艣cie p贸ki wena jest (z ma艂ym udzia艂em takiego drobiazgu, jakim jest praca), odpowiadaj膮 za to paskudne op贸藕nienie. Mam nadziej臋, 偶e wybaczysz, a ja na przysz艂o艣膰 lepiej b臋d臋 dba膰 o jedn膮 z moich ulubionych tu (i nie tylko) Autorek. |
dnia lutego 19 2012 16:32:58
Wreszcie mog艂am usi膮艣膰 i spokojnie przeczyta膰 kolejny rozdzia艂 "Dzieci"! 
Bardzo mi si臋 podoba ka偶dy obrazek z Urhan i ka偶dy jego opis; stworzy艂a艣 niesamowicie klimatyczne miasto. Co wi臋cej, ono ewoluuje w oczach Kekharta, tak jak ewoluuje sam Kekhart; pami臋tam przecie偶 pocz膮tkowe wra偶enia i my艣li orka odno艣nie Urhan, poczucie zagubienia, obco艣ci - a teraz pojawia si臋 sympatia, sentyment, uczucie bycia na swoim miejscu. Niew膮tpliwie przyczynia si臋 do tego posiadanie w Urhan w艂asnego plemienia; "plemi臋 urha艅skie", to brzmi zdecydowanie dobrze.
Uj膮艂 mnie u艣miech Larhy i og贸lnie przemiany orczycy. Przepracowanie przesz艂o艣ci, wchodzenie w nowe, na pewno z jakimi艣 obawami, ale jednak wchodzenie w to, pr贸bowanie, szukanie - i odnajdywanie! - dla siebie czego艣 swojego. Podobne uczucia wzbudza Temur i jego odnajdywanie czego艣 swojego w艣r贸d nowej rodziny.
W Urhan plemi臋 wykluczonych uprawia sw贸j ogr贸dek, tak mi si臋 jako艣 wolterowsko si臋 skojarzy艂o...
Wspaniale by艂o popatrze膰 na Arthana, gdy pad艂y s艂owa o elfach - wspaniale, bo akurat do odpowiedniego, wyja艣niaj膮cego to momentu "Je艅c贸w" ju偶 dotar艂am (g艂upio i smutno mi, 偶e nie dotar艂am na razie dalej). Przyjacielska relacja Arthana z Gasparem te偶 mnie ujmuje - wypisz, wymaluj zasada "kto si臋 lubi...", przemawia to do mnie 
Opowie艣膰 o Tindre, Kounagu i zbrodni by艂a wspania艂a - i je艣li chodzi o tre艣膰 (odwieczny motyw Makbeta?), i je艣li chodzi o j臋zyk; ten ostatni by艂 wiarygodny, odpowiada艂 takim podaniom przekazywanym (wy艂膮cznie b膮d藕 g艂贸wnie) oralnie. I do tego wyja艣ni艂a艣 dok艂adnie, sk膮d si臋 wzi臋艂y 艢wi臋te Kobiety!
W og贸le kobiety w tym podaniu bardzo mi si臋 podobaj膮: dzia艂aj膮, czuj膮, walcz膮, mszcz膮 si臋, tworz膮. Nie s膮 z boku, s膮 w centrum.
Ciesz臋 si臋, 偶e Takhir powr贸ci艂 - troch臋 z powodu Kekharta, ale najbardziej przez to, 偶e szaman wyra藕nie du偶o wie o tym, co si臋 dzieje i co ma si臋 sta膰, wi臋c najch臋tniej wgryz艂abym mu si臋 w szama艅sk膮 g艂ow臋 i pozna艂a t臋 wiedz臋 (a wgryz臋 si臋 poprzez czytanie kolejnych rozdzia艂贸w "Dzieci" i kontynuowanie "Je艅c贸w" ).
Na marginesie, Takhir wprawdzie ju偶 wcze艣niej zdradza艂 sympatyczne poczucie humoru, ale to "nie patrz na mnie wzrokiem ciel臋cia, bo ciel臋ciem nie jeste艣 ani troch臋" sprawi艂o, 偶e si臋 g艂o艣no roze艣mia艂am, zw艂aszcza gdy wyobrazi艂am sobie przy tym min臋 Kekharta.
Jeszcze na zako艅czenie: ta kr贸tka, ale gwa艂towna gonitwa my艣li i emocji na widok Takhira te偶 ujmuje. Wida膰, 偶e Kekhartowi brakuje narz臋dzi do opisania i nazwania, cho膰by przed sob膮, pewnych rzeczy - ale zdecydowanie jest tych narz臋dzi, tej umiej臋tno艣ci bli偶szy teraz ni偶 kiedy艣, gdy opuszcza艂 swoje plemi臋. To si臋 zreszt膮 艣wietnie 艂膮czy z wcze艣niejsz膮 refleksj膮, kt贸ra pojawi艂a si臋 podczas przygl膮dania si臋 cz艂onkom "wygna艅czego plemienia": Kekhart nie wie, jak nazwa膰 to, co go 艂膮czy z Takhirem, bo i kultura nie daje nie tylko sposob贸w, ale nawet i wskaz贸wek co do nazywania tego - pomijaj膮c, oczywi艣cie, kilka pejoratywnych i odcz艂owieczaj膮cych okre艣le艅.
I chcia艂abym tylko wiedzie膰, dlaczego to jest tak paskudnie aktualne i dobrze znane... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|